[Kontynuacja części 23]
Minęły całe miesiące
wspólnych przygód Alana i Doroty. W związku tym, pełnym niespodzianek i
przeżyć, Dorota czuła się spełniona, a co więcej, wciąż odkrywała kolejne
potrzeby i fantazje. Nigdy nie pogodziła się z faktem, że wierna suczka powinna
być w pełni posłuszna i czołobitna. Jedyne, na co mógł liczyć jej chłopak to
wierność, którą to zasadę wyznawała przez cały czas. Za to nie mógł Alan liczyć
na to, by Dorota w pełni przyjęła postawę niewolnika. Zawsze starała się mieć
własne zdanie, była zadziorna, dumna i nawet czasem przejawiała potrzebę choćby
chwilowej dominacji. Alan uwielbiał ją za to.
Aby urozmaicić ich związek Alan „oddawał” ją czasem na
usługi swoim znajomym, z którymi czasem umawiała się na zabawy w stylu rozbieranego
pokera bądź inne zajęcia terenowe. Tym razem Alan polecił ją znajomemu
przedsiębiorcy, który potrzebował pomocy.
- hostessa? – oczy Doroty
wyrażały zdziwienie
- tak, innymi słowy
pomoc na targach handlowych, na których wystawia się firma Łukasza – upewnił Alan.
Łukasz był jego starym znajomym, który sprzedawał biżuterię i akcesoria.
- ciekawe, a co robi
hostessa? – zapytała
- stoi i ładnie wygląda
– skwitował pośpiesznie chłopak – ale też zabawia rozmową. Ty, Dorotko jesteś
naprawdę uroczą dziewczyną i chcę, byś się rozwijała, byś miała kontakt z
ludźmi. Ty tego potrzebujesz. A ja w klatce cię trzymać nie chcę – uśmiechnął
się
- a gdzie te targi i
jak długo? – pytań nie było końca
- wyjedziesz z nim pojutrze,
to z dwieście kilometrów stąd. Targi potrwają cztery dni
- dobrze – dziewczyna spuściła
wzrok – rozumiem, że ty nie jedziesz?
- ja nie mam czasu. Za
to ty przygotuj się. Jedzenie i nocleg masz oczywiście zapewnione. Śpicie w
ładnym hotelu, będziesz miała własny pokój, więc nie będziesz narzekać –
zakończył Alan
Dwa dni minęły jak
mgnienie oka. Dorota dużo myślała o wyjeździe i trochę się bała. W końcu jednak
Łukasz okazał się miłym chłopakiem, dość przystojnym, ładnie ubranym, zawsze pod
krawatem. Podjechał po jej dom samochodem wczesnym rankiem. W aucie Łukasza był
oprócz niego także jego współpracownik.
- cześć Doroto, jestem
Łukasz. Alan bardzo mi ciebie zachwalał, więc myślę, że nam się bardzo
przydasz. Rozumiesz, że w branży jubilerskiej piękne hostessy są w cenie –
rozpoczął pewny siebie Łukasz. Dorota zarumieniła się. Nie wiadomo, czy można
to było uznać za komplement, ale dla niej tak brzmiał.
- jest dużo agencji
modelek i hostess – zaczęła z udawaną skromnością
- a ja mam tu po
znajomości klejnocik, który będzie ładnie błyszczał na stoisku – zakończył w
uwodzicielski sposób. Dorota była spokojna o jego zachowanie, w końcu Łukasz
wiedział, czyją dziewczyną ona jest…
Przejechali
dystans dość szybko i od razu udali się do hali targów. Było pięknie. Wielka,
wysoka hala, dziesiątki stoisk ze lśniącym wyposażeniem i nie mniej lśniącymi
eksponatami. Część z nich miała liczną obsługę, która już zajęta była
rozpakowywaniem kosztowności, część była jeszcze pusta. Dochodziła dziewiąta,
pozostała godzina na przygotowanie się. Łukasz z kolegą, wysokim, bladym
brunetem, szybko wyjmował z metalowych kasetek lśniące okazy, kolczyki,
pierścionki, naszyjniki, broszki, paski do zegarków. Dorocie aż oczy świeciły z
wrażenia.
- a ty, Dorotko nie
marnuj czasu i się przebierz – rzucił Łukasz
- a nie jestem ładnie
ubrana? – spytała dziewczyna. Miała w końcu na sobie ładną, białą bluzkę z
kołnierzykiem i spodnie czarne uprasowane w kancik.
- nasz styl jest inny, ma
się kojarzyć z kobietami drapieżnymi, zmysłowymi. Alan mówił, że podołasz
zadaniu – Łukasz wydawał się mężczyzną z którym lepiej nie dyskutować
- co to za ubranie? –
spytała oglądając zawartość torby – szorty dżinsowe? Kraciasta koszula?
Przecież inne hostessy mają suknie balowe, żakiety, marynarki…
- i to będzie
przykuwało wzrok – Łukasz wskazał ruchem głowy toalety znajdujące się w pobliżu
Dorota poszła więc się
przebrać lekko zdenerwowana. Wrzuciła to na siebie, wyszła przed lustro i
spojrzała. Wyglądała rzeczywiście na drapieżną dziewczynę, rodem z zachodu USA.
Przemogła się i wyszła do hali. Nie mogła odtąd pozbyć się wrażenia, że wszyscy
ją obserwują. Szczególnie wzrok innych hostess był zimny i lekceważący. Łukasz
także od razu wbił wzrok w jej piękne nogi.
- o to chodziło? –
spytała
- coś jest nie tak -
pokręcił głową – ale co?... Wiem już! Czy mogę?
Podszedł do niej i złapał
za rękawy. Odpiął guziki. Teraz rękawy były szerokie i luźne.
- już lepiej – mówił do
siebie
Dorota spojrzała na
siebie w jednym z luster. Pantofle – owszem – bardzo eleganckie i błyszczące,
ale nogi całe nagie, szorty postrzępione i krótkie – to już mniej pasowało.
Koszula kraciasta zwisała luźno wokół pasa.
- wiem! – krzyknął Łukasz
Podszedł do niej i
delikatnie zaczął rozpinać od dołu koszulę. Dorota postanowiła nie protestować.
Jeden guzik, drugi guzik. Ludzie na sąsiednich stoiskach gapili się jeszcze
bardziej. Trzeci guzik… Czwarty guzik…
- nago nie będę stała –
rzuciła dziewczyna
Łukasz uśmiechnął się,
przerwał rozpinanie, chwycił za poły koszuli i związał ją na wysokości dolnych
żeber. Oczom sali ukazało się pół brzuszka Doroty. Łukasz spojrzał uśmiechnął
się. Potem szybko odwiązał koszulę i odpiął jeszcze jeden guzik i ponownie związał
poły już naprawdę wysoko, odsłaniają cały brzuszek dziewczyny.
- piękna jesteś… ‒
wyszeptał do siebie Łukasz – po czym pocałował ją z galanterią w dłoń
Teraz dziewczyna
poczuła się jak jakaś ciza spod latarni. Zrobiło jej się duszno i zapałała
rumieńcem wstydu.
- jeszcze jakbyś mogła złapać się lekko za pasek
spodenek, to byłoby genialnie…
- nie martw się, to
tylko taki styl, ludzie to rozumieją. Nikt nie będzie cię wyśmiewał – zapewniał
współpracownik Łukasza, gdy ten wrócił do swych skarbów – po prostu stój,
uśmiechaj się, rozdawaj ulotki
- pokaż się jeszcze z
tyłu – zażądał jeszcze „szef”
Dorota się odwróciła,
zerkając z boku na twarz Łukasza. Był wniebowzięty.
Wkrótce
wybiła jedenasta. Na hali pojawiło się z początku mało ludzi, ale Dorota czuła
każde ich spojrzenie na swoim ciele, jakby piorunowali ją wzrokiem. Gdy jednak
minęło kilka godzin, zrozumiała, że po pierwszej chwili zdumienia lub nawet
lekkiego podniecenia, podchodzili po prostu do witryn i oglądali towar. W końcu
to ich tu sprowadziło. Starsi zwiedzający, wyglądający na sklepikarzy i
jubilerów nie zwracali na nią uwagi. Chyba byli przyzwyczajeni. Najgorsi byli
członkowie rodzin zwiedzających, szczególnie nastoletni synowie, którzy nie spuszczali
z niej wzroku aż do chwili, gdy cała rodzinka przemieściła się na bezpieczną
odległość. Dorota starała się nie patrzeć ludziom w oczy prawie w ogóle, poza
momentem, gdy wręczała ulotkę.
- mamy tłumy, ulotki
schodzą jak ciepłe bułeczki – pochwalił Dorotę Łukasz – jesteś genialna
W tym momencie
dziewczyna przestała się bać. Kolejni zwiedzający nie robili na niej wrażenia.
Ich zdumienie lub zachwyt nie sprawiał już jej takiego wstydu. Zdarzyło się
jednak parę razy, że któryś ze starszych biznesmenów musnął dłonią po jej pupie
lub brzuchu. To było niemiłe, upokarzające. Dorotę jednak zaczęło nawet bawić.
Dzień targowy skończył się o osiemnastej. Łukasz uprosił
Dorotę, by pozostała w „roboczym” ubraniu także na kolacji, którą zjedli w
restauracji hotelowej.
- i jak wypadłam? –
dopytywała się dziewczyna
- byłaś po prostu sexy –
odpalił upojony piwem Łukasz – oby tak dalej…
Następnego dnia Dorota otrzymała rano od „szefa” trochę
inny strój. „Ważne, żebyś nie musiała nosić co dzień tego samego” – rzucił w
odpowiedzi na jej zdziwione spojrzenie. Dorota szybko wskoczyła w dżinsową spódniczkę
i takiż bezrękawnik. Jeszcze przed dziewiątą stanęła gotowa na stoisku. Tym
razem już nie martwiła się świdrującym spojrzeniem zwiedzających. Rozdawała
swoje uśmiechy biznesmenom i ich zazdrosnym żonom.
W pewnym momencie podszedł do niej Łukasz i szepnął:
- widzisz tego faceta –
spytał wskazując palcem ubranego w nienaganny garnitur czterdziestolatka – to pan
Redlich, jeden z moich głównych odbiorców. Od niego zależy po trochu powodzenie
interesów w tym roku. Miej dla niego szczególne względy.
Dorota nie bardzo
wiedziała, czego się od niej wymaga. W każdym razie odpowiedziała na jego
spojrzenie szczególnie szerokim uśmiechem i zapraszającym gestem skinęła dłonią
na stołek. Mężczyzna na jej widok przestał się uśmiechać, ale tylko na moment.
Podszedł pewnym krokiem i przywitał się z Łukaszem.
- cóż to za piękność
zaprosiłeś na stoisko? – spytał uśmiechając się do hostessy
- Dorota, moje nowe
odkrycie! – zawołał chłopak i szepnął – Zaproponuj panu coś do picia…
Dorota poczęstowała
gościa herbatą, zadając kilka grzecznościowych pytań. Pan Redlich był
zauroczony, aż z rozpędu musnął jej nogę dłonią. Rozmowa grzecznościowa trwała
kilka minut. Potem obaj biznesmeni zajęli się rozmową o interesach, a Dorota
ruszyła na spotkanie kolejnych rzesz zwiedzających. Nie słyszała, o czym
panowie rozmawiają. Aż wreszcie usłyszała swoje imię. Chyba rozmawiali nie
tylko o interesach… Podeszła więc do nich i znów uśmiechnęła się uwodzicielsko.
Redlich zaraz zaczął z nią zdawkową rozmowę. Jego ręka tym razem pewnie chwyciła
łydkę Doroty…
Pod koniec dnia Łukasz miał zadowoloną minę. Podszedł do
Doroty i rzekł:
- spisałaś się na
medal. Redlich powiedział, że mu się podobasz, a to ma znaczenie u niego.
Dlatego umówiłem cię na małą kolacyjkę z nim – tu chłopak zabrał zaciętego
wyrazu twarzy – od razu uprzedzę twoje fochy; chodzi o zwykłą kolację, o
towarzystwo i dobry nastrój, nic więcej. Dobre stosunki z nim to podstawa
interesów. Nie zawiedź mnie!
Spojrzał na nią
wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Dziewczyna jednak zrobiła niechętny wyraz
twarzy. Zanim jednak coś powiedziała, uprzedził ją:
- nie ma dyskusji,
jeśli odmówisz lub sprawisz mu przykrość, to ja się z tobą policzę. Nie po to
tu jesteś, aby pokazywać swoje humory!
Tego dnia wieczorem Dorota cisnęła w kąt dżinsowe
wdzianko od Łukasza i założyła elegancką koszulę i spodnie, które sama
przywiozła. „Niech nie liczy, że będę się dla niego przebierać jak ciza” –
pomyślała. Już po chwili ktoś zapukał. Za drzwiami stał Redlich z bukietem
kwiatów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz