poniedziałek, 21 października 2013

24. Delegacja



[Kontynuacja części 23]

Minęły całe miesiące wspólnych przygód Alana i Doroty. W związku tym, pełnym niespodzianek i przeżyć, Dorota czuła się spełniona, a co więcej, wciąż odkrywała kolejne potrzeby i fantazje. Nigdy nie pogodziła się z faktem, że wierna suczka powinna być w pełni posłuszna i czołobitna. Jedyne, na co mógł liczyć jej chłopak to wierność, którą to zasadę wyznawała przez cały czas. Za to nie mógł Alan liczyć na to, by Dorota w pełni przyjęła postawę niewolnika. Zawsze starała się mieć własne zdanie, była zadziorna, dumna i nawet czasem przejawiała potrzebę choćby chwilowej dominacji. Alan uwielbiał ją za to.
            Aby urozmaicić ich związek Alan „oddawał” ją czasem na usługi swoim znajomym, z którymi czasem umawiała się na zabawy w stylu rozbieranego pokera bądź inne zajęcia terenowe. Tym razem Alan polecił ją znajomemu przedsiębiorcy, który potrzebował pomocy.
- hostessa? – oczy Doroty wyrażały zdziwienie
- tak, innymi słowy pomoc na targach handlowych, na których wystawia się firma Łukasza – upewnił Alan. Łukasz był jego starym znajomym, który sprzedawał biżuterię i akcesoria.
- ciekawe, a co robi hostessa? – zapytała
- stoi i ładnie wygląda – skwitował pośpiesznie chłopak – ale też zabawia rozmową. Ty, Dorotko jesteś naprawdę uroczą dziewczyną i chcę, byś się rozwijała, byś miała kontakt z ludźmi. Ty tego potrzebujesz. A ja w klatce cię trzymać nie chcę – uśmiechnął się
- a gdzie te targi i jak długo? – pytań nie było końca
- wyjedziesz z nim pojutrze, to z dwieście kilometrów stąd. Targi potrwają cztery dni
- dobrze – dziewczyna spuściła wzrok – rozumiem, że ty nie jedziesz?
- ja nie mam czasu. Za to ty przygotuj się. Jedzenie i nocleg masz oczywiście zapewnione. Śpicie w ładnym hotelu, będziesz miała własny pokój, więc nie będziesz narzekać – zakończył Alan

Dwa dni minęły jak mgnienie oka. Dorota dużo myślała o wyjeździe i trochę się bała. W końcu jednak Łukasz okazał się miłym chłopakiem, dość przystojnym, ładnie ubranym, zawsze pod krawatem. Podjechał po jej dom samochodem wczesnym rankiem. W aucie Łukasza był oprócz niego także jego współpracownik.
- cześć Doroto, jestem Łukasz. Alan bardzo mi ciebie zachwalał, więc myślę, że nam się bardzo przydasz. Rozumiesz, że w branży jubilerskiej piękne hostessy są w cenie – rozpoczął pewny siebie Łukasz. Dorota zarumieniła się. Nie wiadomo, czy można to było uznać za komplement, ale dla niej tak brzmiał.
- jest dużo agencji modelek i hostess – zaczęła z udawaną skromnością
- a ja mam tu po znajomości klejnocik, który będzie ładnie błyszczał na stoisku – zakończył w uwodzicielski sposób. Dorota była spokojna o jego zachowanie, w końcu Łukasz wiedział, czyją dziewczyną ona jest…
Przejechali dystans dość szybko i od razu udali się do hali targów. Było pięknie. Wielka, wysoka hala, dziesiątki stoisk ze lśniącym wyposażeniem i nie mniej lśniącymi eksponatami. Część z nich miała liczną obsługę, która już zajęta była rozpakowywaniem kosztowności, część była jeszcze pusta. Dochodziła dziewiąta, pozostała godzina na przygotowanie się. Łukasz z kolegą, wysokim, bladym brunetem, szybko wyjmował z metalowych kasetek lśniące okazy, kolczyki, pierścionki, naszyjniki, broszki, paski do zegarków. Dorocie aż oczy świeciły z wrażenia.
- a ty, Dorotko nie marnuj czasu i się przebierz – rzucił Łukasz
- a nie jestem ładnie ubrana? – spytała dziewczyna. Miała w końcu na sobie ładną, białą bluzkę z kołnierzykiem i spodnie czarne uprasowane w kancik.
- nasz styl jest inny, ma się kojarzyć z kobietami drapieżnymi, zmysłowymi. Alan mówił, że podołasz zadaniu – Łukasz wydawał się mężczyzną z którym lepiej nie dyskutować
- co to za ubranie? – spytała oglądając zawartość torby – szorty dżinsowe? Kraciasta koszula? Przecież inne hostessy mają suknie balowe, żakiety, marynarki…
- i to będzie przykuwało wzrok – Łukasz wskazał ruchem głowy toalety znajdujące się w pobliżu
Dorota poszła więc się przebrać lekko zdenerwowana. Wrzuciła to na siebie, wyszła przed lustro i spojrzała. Wyglądała rzeczywiście na drapieżną dziewczynę, rodem z zachodu USA. Przemogła się i wyszła do hali. Nie mogła odtąd pozbyć się wrażenia, że wszyscy ją obserwują. Szczególnie wzrok innych hostess był zimny i lekceważący. Łukasz także od razu wbił wzrok w jej piękne nogi.
- o to chodziło? – spytała
- coś jest nie tak - pokręcił głową – ale co?... Wiem już! Czy mogę?
Podszedł do niej i złapał za rękawy. Odpiął guziki. Teraz rękawy były szerokie i luźne.
- już lepiej – mówił do siebie
Dorota spojrzała na siebie w jednym z luster. Pantofle – owszem – bardzo eleganckie i błyszczące, ale nogi całe nagie, szorty postrzępione i krótkie – to już mniej pasowało. Koszula kraciasta zwisała luźno wokół pasa.
- wiem! – krzyknął Łukasz
Podszedł do niej i delikatnie zaczął rozpinać od dołu koszulę. Dorota postanowiła nie protestować. Jeden guzik, drugi guzik. Ludzie na sąsiednich stoiskach gapili się jeszcze bardziej. Trzeci guzik… Czwarty guzik…
- nago nie będę stała – rzuciła dziewczyna
Łukasz uśmiechnął się, przerwał rozpinanie, chwycił za poły koszuli i związał ją na wysokości dolnych żeber. Oczom sali ukazało się pół brzuszka Doroty. Łukasz spojrzał uśmiechnął się. Potem szybko odwiązał koszulę i odpiął jeszcze jeden guzik i ponownie związał poły już naprawdę wysoko, odsłaniają cały brzuszek dziewczyny.
- piękna jesteś… ‒ wyszeptał do siebie Łukasz – po czym pocałował ją z galanterią w dłoń
Teraz dziewczyna poczuła się jak jakaś ciza spod latarni. Zrobiło jej się duszno i zapałała rumieńcem wstydu.
- jeszcze jakbyś mogła złapać się lekko za pasek spodenek, to byłoby genialnie…



- nie martw się, to tylko taki styl, ludzie to rozumieją. Nikt nie będzie cię wyśmiewał – zapewniał współpracownik Łukasza, gdy ten wrócił do swych skarbów – po prostu stój, uśmiechaj się, rozdawaj ulotki
- pokaż się jeszcze z tyłu – zażądał jeszcze „szef”
Dorota się odwróciła, zerkając z boku na twarz Łukasza. Był wniebowzięty.
 


Wkrótce wybiła jedenasta. Na hali pojawiło się z początku mało ludzi, ale Dorota czuła każde ich spojrzenie na swoim ciele, jakby piorunowali ją wzrokiem. Gdy jednak minęło kilka godzin, zrozumiała, że po pierwszej chwili zdumienia lub nawet lekkiego podniecenia, podchodzili po prostu do witryn i oglądali towar. W końcu to ich tu sprowadziło. Starsi zwiedzający, wyglądający na sklepikarzy i jubilerów nie zwracali na nią uwagi. Chyba byli przyzwyczajeni. Najgorsi byli członkowie rodzin zwiedzających, szczególnie nastoletni synowie, którzy nie spuszczali z niej wzroku aż do chwili, gdy cała rodzinka przemieściła się na bezpieczną odległość. Dorota starała się nie patrzeć ludziom w oczy prawie w ogóle, poza momentem, gdy wręczała ulotkę.
- mamy tłumy, ulotki schodzą jak ciepłe bułeczki – pochwalił Dorotę Łukasz – jesteś genialna
W tym momencie dziewczyna przestała się bać. Kolejni zwiedzający nie robili na niej wrażenia. Ich zdumienie lub zachwyt nie sprawiał już jej takiego wstydu. Zdarzyło się jednak parę razy, że któryś ze starszych biznesmenów musnął dłonią po jej pupie lub brzuchu. To było niemiłe, upokarzające. Dorotę jednak zaczęło nawet bawić.
            Dzień targowy skończył się o osiemnastej. Łukasz uprosił Dorotę, by pozostała w „roboczym” ubraniu także na kolacji, którą zjedli w restauracji hotelowej.
- i jak wypadłam? – dopytywała się dziewczyna
- byłaś po prostu sexy – odpalił upojony piwem Łukasz – oby tak dalej…
            Następnego dnia Dorota otrzymała rano od „szefa” trochę inny strój. „Ważne, żebyś nie musiała nosić co dzień tego samego” – rzucił w odpowiedzi na jej zdziwione spojrzenie. Dorota szybko wskoczyła w dżinsową spódniczkę i takiż bezrękawnik. Jeszcze przed dziewiątą stanęła gotowa na stoisku. Tym razem już nie martwiła się świdrującym spojrzeniem zwiedzających. Rozdawała swoje uśmiechy biznesmenom i ich zazdrosnym żonom.
 


 W pewnym momencie podszedł do niej Łukasz i szepnął:
- widzisz tego faceta – spytał wskazując palcem ubranego w nienaganny garnitur czterdziestolatka – to pan Redlich, jeden z moich głównych odbiorców. Od niego zależy po trochu powodzenie interesów w tym roku. Miej dla niego szczególne względy.
Dorota nie bardzo wiedziała, czego się od niej wymaga. W każdym razie odpowiedziała na jego spojrzenie szczególnie szerokim uśmiechem i zapraszającym gestem skinęła dłonią na stołek. Mężczyzna na jej widok przestał się uśmiechać, ale tylko na moment. Podszedł pewnym krokiem i przywitał się z Łukaszem.
- cóż to za piękność zaprosiłeś na stoisko? – spytał uśmiechając się do hostessy
- Dorota, moje nowe odkrycie! – zawołał chłopak i szepnął – Zaproponuj panu coś do picia…
Dorota poczęstowała gościa herbatą, zadając kilka grzecznościowych pytań. Pan Redlich był zauroczony, aż z rozpędu musnął jej nogę dłonią. Rozmowa grzecznościowa trwała kilka minut. Potem obaj biznesmeni zajęli się rozmową o interesach, a Dorota ruszyła na spotkanie kolejnych rzesz zwiedzających. Nie słyszała, o czym panowie rozmawiają. Aż wreszcie usłyszała swoje imię. Chyba rozmawiali nie tylko o interesach… Podeszła więc do nich i znów uśmiechnęła się uwodzicielsko. Redlich zaraz zaczął z nią zdawkową rozmowę. Jego ręka tym razem pewnie chwyciła łydkę Doroty…
            Pod koniec dnia Łukasz miał zadowoloną minę. Podszedł do Doroty i rzekł:
- spisałaś się na medal. Redlich powiedział, że mu się podobasz, a to ma znaczenie u niego. Dlatego umówiłem cię na małą kolacyjkę z nim – tu chłopak zabrał zaciętego wyrazu twarzy – od razu uprzedzę twoje fochy; chodzi o zwykłą kolację, o towarzystwo i dobry nastrój, nic więcej. Dobre stosunki z nim to podstawa interesów. Nie zawiedź mnie!
Spojrzał na nią wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Dziewczyna jednak zrobiła niechętny wyraz twarzy. Zanim jednak coś powiedziała, uprzedził ją:
- nie ma dyskusji, jeśli odmówisz lub sprawisz mu przykrość, to ja się z tobą policzę. Nie po to tu jesteś, aby pokazywać swoje humory!
            Tego dnia wieczorem Dorota cisnęła w kąt dżinsowe wdzianko od Łukasza i założyła elegancką koszulę i spodnie, które sama przywiozła. „Niech nie liczy, że będę się dla niego przebierać jak ciza” – pomyślała. Już po chwili ktoś zapukał. Za drzwiami stał Redlich z bukietem kwiatów…


Brak komentarzy: