piątek, 14 stycznia 2011

07. Nocna zabawa

[Dalszy ciąg części 06.]

Kończyły się wakacje studenckie. Był wrzesień i to dość ciepły, ale już na horyzoncie stanęła wizja kolejnego roku akademickiego. Dorota przeżyła w te wakacje kilka bolesnych, ale i bardzo zmysłowych przygód, no i poznała Alana... Zdążyła się już w nim zakochać po uszy. Był on dla niej jak dość osobliwy opiekun, a jednocześnie trener. W dodatku najprawdopodobniej przeżyła już z nim ten pierwszy raz, dość niekomfortowo, tam w lesie. Nie mogąc dojść, czy jej ostatnim partnerem był rzeczywiście On, napisała do niego pierwsza. E-mail brzmiał tak:
„Cześć. To znów ja. Dzięki za podchody leśne… Już się wylizałam z ran i zadrapań J. Znów jestem piękna, haha. Ale jesteś mi chyba coś winien! Czy to Ty, panie, się ze mną kochałeś tam na drzewie? Musisz mi to zdradzić koniecznie! Dorota”
Na odpowiedź nie czekała długo: „Hej, Skarbie! To, o co pytasz, to słodka tajemnica. Mogę na nią odpowiedzieć, ale tylko jeśli wygrasz ze mną wreszcie jakiś pojedynek! Alan”
Dorota uśmiechnęła się, czytając tego maila. „Skarbie? No proszę! Ale on jest słodki!” Odpowiedź poszła od razu: „Zgoda! Tym razem wygram i będziesz mi musiał to zdradzić! A oprócz tego będziesz mnie musiał zwolnić z tych okropnych obręczy na rękach i nogach. Zbliża się rok szkolny!”
            Umówili się u niego w mieszkaniu. Dorota stała następnego dnia już pod jego drzwiami. Była punktualnie dwunasta. Tak polubiła jego przytulne mieszkanko, gdzie była zaledwie kilka razy, że cieszyła się na myśl spędzenia u niego kilku chwil. Otworzył jej Alan.
-         no cześć... Wejdź! Pięknie dziś wyglądasz - przyznał
Znaleźli się razem w środku. Dorota podeszła i chwyciła go za rękę. „To byłeś ty, prawda... Panie?” – zwrot „Panie” dodała w ostatniej chwili
-         Skarbie, dopiero jak wygrasz pojedynek – Alan nie dał się zwieść – Mam świetny patent. Będzie to wyglądać trochę jak z filmów grozy, co ty na to?
-         Z chęcią, byłeś Ty tam był, Panie! – odrzekła już lekko rozochocona Dorota
-         Nawet już zakupiłem kolejny strój dla ciebie, tu jest w torbie. Na razie nie oglądaj go. W sumie to nie będzie pojedynek, ale gra zespołowa...
Dorota poczuła lekki strach. Pamiętała, na czym polegają jego gry zespołowe. Znów pewnie zaprosi swoich kolegów. Spojrzała na torbę. Nie była zbyt mocno napakowana.
-         Widzę, że strój będzie znów dosyć skąpy – rzekła z lekką ironią
-         Tradycyjnie! Byłoby głupotą po prostu zakrywać całe twoje piękne ciało!
Ten komplement podziałał i Dorota nie robiła już mu zarzutów
-         Kiedy chcesz zacząć? – spytała
-         Dziś! Chyba masz czas?
Dorota przytaknęła ochoczo
-         Na razie zjemy obiad i napijemy się wina – zawyrokował Alan
Obiad był przyjemny i długi, bo trwał do trzeciej po południu. Alan nie doprowadził do żadnej romantycznej sceny, mówił tylko, że wkrótce odbędzie się „zabawa”. Dorota próbowała się domyśleć, co tym razem będzie, pytała o to, ale nie dostała odpowiedzi.
-         Będzie potrzebna zręczność, szybkość i siła! – rzekł tajemniczo
-         Już nie mogę się doczekać – skłamała Dorota, bowiem zaczęła się czuć trochę zaniepokojona. Jakaś siła nie pozwalała jej się jednak wycofać
Na koniec wypili wino. Dorota po pół godziny poczuła się senna.
-         Panie, coś było w tym winie? – domyśliła się
-         Już to ostatnio próbowałaś... Zaraz zaśniesz.
Dorota była na niego zła, ale czuła już, że „odpływa”. Tuż przed snem usłyszała z ust Alana jeszcze tylko dwa słowa: „Kocham Cię” wypowiedziane szeptem. A może to był już początek jakiegoś snu?

Obudziła się najprawdopodobniej po kilku godzinach. Było bowiem ciemno. Tylko lampy jarzeniowe zawieszone gdzieś wysoko oświetlały salę. Była w jakimś zrujnowanym magazynie albo biurowcu. Na podłodze był surowy beton, wokół stały porzucone dawno meble. Widać było księżyc, a to dlatego, że budynek nie miał bocznych ścian, a jedynie rodzaj siatki zawieszonej między stropami, aby ktoś nie wypadł z piętra. Było dość chłodno, ale bez przesady – chyba z 15-16 stopni. Dorota leżała na podłodze w śpiworze i dlatego nie zmarzła. Usiadła, bo było jej twardo i zauważyła, że nie ma na sobie ubrania. Przestraszyła się, przypomniała sobie o zabawie, jaka ją czekała. Na szczęście obok śpiwora znalazła torbę, którą pokazywał jej wcześniej Alan. Chwyciła ją łapczywie. W środku było kilka rzeczy. Czarne, chyba skórzane szorty z metalowym łańcuszkowym paskiem, oprócz tego czarna skórzana bluzeczka, a raczej coś niewiele szerszego od biustonosza, również z metalowymi aplikacjami i dwiema wszytymi ozdobnymi metalowymi obręczami na wysokości piersi. Na dnie były jeszcze wysokie czarne buty typu „glany”. Całość wyglądała dość „przygodowo” i nieco kosmicznie. „Ten cały Alan! Co on sobie wyobraża?” – pomyślała. Rozejrzała się. Pomieszczenie było szerokie na kilkanaście metrów i długie na kilkadziesiąt. Był to rodzaj platformy bez ścian działowych. Całość oparta była na siatce dużych słupów. Był to więc sam szkielet budynku. Gdzieś w oddali widać było schody bez poręczy, gdzieniegdzie stały jakieś stare biurka i szafy. Ze ściany, przy której leżała, wystawały jakieś haki i obręcze, pozostałości po urządzeniach lub lampach. Nie było za bardzo widno, okolice słupów i szaf tonęły w mroku. Nagle usłyszała rytmiczny, głośny dźwięk i zauważyła na najbliższym biurku krótkofalówkę. Wstała więc, zasłaniając sobie intymne części ciała i podeszła. Odebrała.
-         Dorota! – usłyszała głos Alana – wstawaj! Ubierz się. Zaraz wytłumaczę ci zasady gry!
-         Ale mi zrobiłeś niespodziankę, Panie! Przecież ten strój…
-         Nie ma czasu! – przerwał jej Alan – Oto zasady gry! Będzie to rodzaj zabawy w chowanego. Masz za zadanie zdobyć i zebrać do słoika, który tu stoi, dziesięć breloczków z kolejnymi numerami. W budynku, w którym jesteś, ukrytych jest dziesięć osób łącznie ze mną. Ja jestem ukryty chyba najlepiej z nich. Każdy z moich kolegów, w tym jedna koleżanka, ma na szyi zawieszony jeden breloczek na rzemyku. Masz za zadanie znaleźć po kolei wszystkich, zerwać z nich breloczek i zebrać ich dziesięć. Oprócz breloczków masz zebrać tych dziesięć osób. W najbliższej szafie znajdziesz dwadzieścia kompletów kajdanek… Są otwarte, a otwierane są jednym kluczykiem, który masz w kieszeni spodenek. Zawieś dziesięć kajdanek na dziesięciu hakach, które wystają tu ze ściany i zatrzaśnij każde z jednej strony. Gdy kogoś znajdziesz, masz go unieszkodliwić i najlepiej spętać kajdankami. Przyprowadź ich tutaj i przykuj ich do kolejnych haków w ścianie. Każdy hak jest przymocowany w odległości metra od poprzedniego, więc koleś raz przykuty nie będzie już ci mógł „przeszkadzać”. Łatwo będziesz mogła przykutym kolesiom zerwać rzemyki. Uwaga! Są ukryci na różnych piętrach i mogą się bronić. Nie jest to zadanie łatwe. Na szczęście jest kilka reguł pomocniczych. Po pierwsze nikt nie ma prawa dotykać nawet twojego słoika. Po drugie dopóki kogoś nie znajdziesz i nie nawiążesz z nim kontaktu wzrokowego – nikt nie ma prawa ruszać się z kryjówki. Po trzecie nikt nie może wyjść z budynku – na dole jest zamknięte. Najlepiej łapać nas znienacka, więc musisz być szybsza od nas. Powodzenia! Pamiętaj: dziś wieczór możesz zapomnieć na chwilę o uległości wobec mnie. Ja się rozłączam i nie będzie więcej kontaktu.”
Zapadła znów cisza. Dorota stała przerażona. Rzeczywiście niewielki słoiczek stał obok krótkofalówki. Po chwili dumania Dorota przypomniała sobie, że jest naga. Szybko założyła na siebie spodenki, biustonosz i glany. Obejrzała się w starym lustrze przy ścianie. Wyglądała bosko. Znad buciorów widać było smukłe, gładkie, dziś rano depilowane nogi. Skórzane szorty miały tylko minimalne nogawki. Znad metalowego paska spodenek widać było zgrabny, płaski brzuszek z metalowym kwiatkiem przetkniętym przez pępek. „Koszulka”, którą miała Dorota na sobie, była także skąpa i odsłaniała większość brzucha i połowę klatki piersiowej. Dorota była szczupła: widać było delikatny zarys jej żeber. Na ramionach przełożone były dwa cienkie paski, a całe ręce, z obręczami na nadgarstkach, również były odsłonięte. Na jej pięknej twarzyczce malował się strach i niepewność. Jednak po chwili się przemogła, zatrzasnęła dziesięć kajdanek na ścianie, a kolejne trzy wzięła ze sobą i ruszyła w kierunku schodów. Sama myśl, że znów musi narażać swe piękne ciało na niebezpieczeństwo działało na nią podniecająco. Starała się iść jak najciszej, jej czarne, błyszczące buty z lekkością muskały betonową podłogę.
            Po kilku krokach zauważyła, że za jednym z biurek przy schodach ktoś klęczy i wystają mu stopy. Postanowiła działać bez zastanawiania. Skoczyła jednym kocim ruchem do nieznajomego i przewróciła go na łopatki. Usiadła na nim, blokując mu ręce swymi zgiętymi nogami. To był chłopak, niewiele starszy od niej. Patrzył na jej szorty i rozłożone przed nim uda z lekkim uśmiechem.
- Mam cię! – zawołała uradowana– myślisz, że możesz się tak gapić na moje nogi!?
Dorota zerwała mu z szyi rzemień i chwyciła brelok. Była to kulka z naklejoną na nią liczbą „1”. Teraz przewaliła go na brzuch i unieruchomiła kajdankami jak zawodowa policjantka.
- Spokojnie… Złość piękności szkodzi – ironicznie dodał chłopak wstając
Na to Dorota kopnęła go kolanem w tyłek i zaprowadziła do ściany. Jeszcze chwila i był przykuty, a brelok znalazł się w słoiku.
- To prostsze niż myślałam – rzekła mu na odchodnym
- Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz! – złowrogo odparł tamten
Dorota wzięła jeszcze jedne kajdanki i poszła w stronę schodów. Postanowiła powtórzyć strategię. Obeszła cicho meble i słupy dookoła i nikogo nie znalazła. Postanowiła pójść schodami na następny poziom. Na oko były ze dwa piętra pod nią i trzy nad nią. Wdrapała się cicho na górę i obejrzała salę. Wyglądała podobnie do tej, podobne były też tam meble. Zaczęła obchodzić wokoło cały „teren” zaczynając od lewego skraju. Za słupem, który był od niej o kilkanaście metrów coś się ruszyło. „Świetnie” – pomyślała. Postanowiła iść ukryta za ciągiem biurek. Musiała więc iść na czworaka. Było to trochę bolesne, bo kolana obtarła o surowy beton. Wyjrzała znad ostatniego biurka i zobaczyła kolejną ofiarę. Tamten chłopak jej nie zauważył. Powtórzyła ten sam manewr, co ostatnio i chwilę później miała na łopatkach kolejnego kolegę Alana. Najpierw go skuła, a potem wzięła brelok (numer „2”). W tym momencie usłyszała w końcu sali szmer. Przestraszyła się, bo była akurat zajęta poprzednim graczem. Przypomniała sobie jednak zasadę: dopóki nie nawiąże z kimś kontaktu wzrokowego, tamten nie może się ruszyć z kryjówki. Zaprowadziła więc swoją ofiarę do schodów, gdy tamten krzyknął: „Ona mnie zabiera!”. Na to Dorota szybko zareagowała i zakryła mu usta swą ręką. Tak zaprowadziła go na górę i bez problemów już przykuła obok poprzedniego. Obaj byli źli na nią.
- Ty dziwko! Tylko przypadkiem ci się udało! Nie masz szans z następnymi!
Taki komentarz nowej ofiary skwitowała szybko siarczystym policzkiem, wymierzonym krzykaczowi.
- To cię nauczy rozsądku!

Teraz Dorota poszła do następnego intruza, który się zdradził na górze. Szła znów cicho, ale w połowie długości górnej hali zobaczyła tego chłopaka. Patrzył na nią z odległości dwudziestu metrów. Natychmiast to wykorzystał i pobiegł w stronę ściany. Dorota musiała działać szybko, zanim zniknie gdzieś wśród mebli – nie obowiązywało go już siedzenie w miejscu. Gonili się aż do końca sali. Tam zobaczyła go stojącego za kolejnym rzędem biurek.
- Poddaj się! – rzucił tamten, patrząc jej w oczy
- Zaraz będziesz skuty! – odpowiedziała odważnie Dorota
Przebiegła w lewo, a tamten pobiegł w prawo. Potem zrobiła odwrotnie z odwrotnym skutkiem. Chłopak patrzył na nią z satysfakcją, ale patrzył nie jej w twarz, ale na jej brzuszek. To ją rozzłościło. Poczuła się mocno obnażona i zawstydziła się. Było to jednak chwilowe. Zaczęła okrążać biurka, a tamten uciekał. W pewnym momencie wpadła na pomysł. Udała, że się przewróciła i wpadła pod biurko. Chłopak po chwili się do niej zbliżył.
- Nic ci nie jest? – spytał
W tym momencie Dorota się na niego rzuciła, złapała za nogi i przewróciła. Szybko skuła mu nogi kajdankami. Teraz poszło już łatwiej.
- Ty świnio! – krzyknął tamten – to nie fair!
- Zaraz ci pokażę, co jest nie fair – odburknęła i zdzieliła go dość mocno w brzuch pięścią
- Nie fair to jest wystawiać półnagą dziewczynę na zabawę – wytłumaczyła poszkodowanemu i siłą go zaprowadziła do jego skutych kolegów, rozkuła nogi i skuła ręce. Znów mogła nasłuchać się paru obelżywych słów od swoich ofiar.
- Ty suko, ty dziwko! My cię powiesimy! Za nogi cię powiesimy! Małpo jedna!
Dorota trochę się bała ich pogróżek, ale wierzyła, że uda się osiągnąć cel. Już trzy breloki leżały w słoiku. Teraz zapuściła się piętro wyżej i spenetrowała resztę Sali, ale bez skutku. Poszła więc jeszcze piętro wyżej. Tu panował większy mrok. Jarzeniówki były słabsze. Sala wyglądała na pustą, ale były w niej ustawione jakieś stare szafy. Były wysokie, więc po cichutku Dorota obejrzała, czy za nimi nikogo nie ma. Nikogo nie znalazła. Na koniec zostawiła sobie jeszcze sprawdzenie szaf w środku. Po kolei je otwierała, a drzwiczki skrzypiały głośno. W jednej z nich zobaczyła ukrytego mężczyznę. Był w wieku około 35 lat. Szybko złapała go za ręce, ale on jej się wyrwał i wybiegając otworzył kolejne drzwi. Za nimi ukazał się jeszcze jeden kolega, trochę młodszy, który z kolei od razu złapał ją za ręce i mocno trzymał. Dorota się wyrywała, ale ten pierwszy chłopak wykręcił jej ręce boleśnie do tyłu. Dalsze wyrywanie groziło bolesnymi konsekwencjami. Uspokoiła więc swe ruchy.
- Oooo, jaka śliczna cizia… Co nie Jarek? – spytał chłopak, który był z przodu
- Tak… To co…? – spytał kolega
Jeden teraz ją trzymał, a drugi zaczął zsuwać jej biustonosz. Po chwili jego oczom ukazały się nagie piersi Doroty i chłopak na chwilę oniemiał. Były piękne i dość spore. Dziewczyna postanowiła przejąć inicjatywę.
- Puśćcie mnie, dajcie mi się rozebrać do końca samej! – to mówiąc zaczęła kołysać biustem w takt niesłyszalnej muzyki. Uścisk z tyłu się obluzował i Dorota to wykorzystała. Szybko się wyplątała, pięścią uderzyła w brzuch chłopaka stojącego z przodu, a łokciem drugiej ręki zamachnęła się na tego z tyłu. Gdy zwijali się z bólu, chwyciła pierwszą ofiarę za głowę i uderzyła nią silnie o metalowe drzwi szafki, tak że zemdlał. Jego kolega wpadł w gniew i przewrócił Dorotę na ziemię. Położył ją na łopatki, tak, że leżała pod nim topless. Nie wytrzymał jednak żądzy i począł oblizywać jej biust. Teraz to ona zadziałała. Przewróciła go zwinnie na plecy i szybko zakuła w kajdanki. Teraz akcja biegła tak szybko, że dziewczyna nawet nie zauważyła, a już obu napastników było przykutych do ściany.
- Co ona mu zrobiła?! – oburzały się wcześniejsze ofiary, patrząc na nieprzytomnego
- Następnych to chyba ta suka pozarzyna! – wtórowali mu koledzy

Teraz już pięć breloczków było zdobytych – czyli połowa. Dorota założyła na siebie zdefasonowany lekko biustonosz i bardziej pewna siebie, zmęczona, ale i mocno podniecona poszła – tym razem na dół. Na jednym z biurek znalazła stary pręt zbrojeniowy długości 70 cm. Uzbroiła się w niego bez wahania i teraz jeszcze odważniej ruszyła. Na dole sala była pusta, jedynie słupy wprowadzały element niepewności. Za jednym z nich spotkała jakąś dziewczynę w swoim wieku. Teraz to tamta miała przerażoną minę. Dorota pogroziła jej prętem. Napotkana dziewczyna nie broniła się i bez namysłu sama oddała jej swój breloczek i poszła na miejsce swego „skazania”. Następnie Dorota dokończyła penetrowanie dolnej sali. Na końcu sali, już przy zamkniętych drzwiach wejściowych po prawej stronie zobaczyła kolejnego chłopaka. Zerknęła odruchowo w lewo i spostrzegła kolejnego. Obaj rzucili się na nią i wyrwali jej pręt. Teraz z triumfem zaprowadzili ją pod ręce w stronę schodów i nachylili siłą w ten sposób, że stała z wyprostowanymi nogami i wypiętymi pośladkami.
- Zachciało ci się bohaterstwa! Odechce się ci zaraz – syknął jeden z nich, wysuwając pasek ze spodni. Drugi ściągnął brutalnie Dorocie szorty w dół na wysokość kolan, a po chwili właściciel paska zaczął wymierzać jej razy na jej odsłonięty tyłeczek.
„Świssst!” – dało się słyszeć uderzenie pasa o kształtne pośladki Doroty oraz jej jęknięcie.
„Świssst!” – ponownie przestrzeń hali wypełnił jej okrzyk
- Auuuuu! Auuuu! Auuuu! – tylko ten jęk regularnie przerywał ciszę przez kolejny kwadrans. Dziewczyna znosiła to mężnie, nie wyrywała się i nie rozmawiała z oprawcami. Od początku liczyła się z możliwością takiego obrotu sprawy.
- Świssst – Auuuuu! Świsssst – Auuuuu! Świsssst – Auuuuuć!
W końcu jednak chłopcy uznali, że tyłeczek Doroty jest już cały czerwony i czas kończyć. Dziewczyna podniosła głowę znów do góry, włosy miała w nieładzie.
- Już mnie macie, spraliście na kwaśne jabłko! Nie jestem w stanie wam uciec… - przekonywała, łapiąc się za obolałe pośladki
- No wycisk był wzorcowy, zgadza się – przyznali
- Proszę was! Mam już nauczkę… Oddajcie mi swoje breloczki, w końcu to tylko zabawa… - przekonywała Dorota uśmiechając się przyjaźnie, choć obolały tyłeczek dawał znać o sobie i uśmiech co chwila kwaśniał, przemieniając się na moment w grymas bólu
- Nooo…. Czemu nie? – pytał jeden z nich
- Ale najpierw może jeszcze jakieś szybkie bzykanko! Trzeba jakoś wykorzystać przewagę – zaproponował drugi, z czym zgodził się jego kolega
- No dobra, ściągaj z siebie ubranko, kładź się i rozchylaj uda, ślicznotko! – zakomenderował
- Ale… - Dorota była zniesmaczona i zmieszana – tak tutaj na betonie…?
- Tak!
Chwilę Dorota była przerażona, ale szybko odzyskała odwagę
- No to mnie puśćcie, bym się mogła rozebrać – poprosiła
- A możemy ci ufać?
- Chwila! – Dorota wyraziła zniecierpliwienie – to chyba sprawa jasna! Puśćcie mnie! W mig się rozbieram, kładę i może mnie na miejscu przelecieć!
Chłopaki puścili ją i stanęli koło niej. Dorota zaczęła odpinać ponownie potargany stanik, ale robiła to niezdarnie
- Pomóż mi – rzekła do jednego z oprawców
Chłopak ten podszedł do niej z tyłu i w tym momencie Dorota uderzyła do łokciem w klatkę piersiową. Tamten zaczął przez chwilę kasłać, a w tym czasie dziewczyna skoczyła do jego towarzysza, wyjęła z kieszeni kajdanki i w mgnieniu oka przewróciła go i  skuła. Momentalnie zaatakowała drugiego i również unieruchomiła. Obu zawiesiła ręce na hakach wystających z najbliższego słupa. Teraz poczuła, że triumfuje. Zerwała z ich szyj siódmy i ósmy brelok i zabrała. Nie zostawiła ich w spokoju, ale kopnęła obu buciorem po jajach. Tamtych niemal zamroczyło, nic nawet nie byli w stanie z siebie wykrztusić. Mogła teraz podejść po kolei do obu blisko. Przybliżyła do pierwszego swój biust ukryty za skórzanym biustonoszem.
- No co? Proszę, macajcie sobie!
Za chwilę przybliżyła do ich twarzy swoją piękną nogę.
- Chcecie sobie polizać? Popieścić? A może już nie macie ochoty na seks? – pastwiła się nad nimi – A przed chwilą chcieliście mnie gwałcić!
Tortury fizyczne i psychiczne trwały dziesięć minut, po czym zawlokła obu na górę, tam, gdzie przykuci byli ich koledzy.
- Suka złapała ich! – ze zgrozą zawołali tamci
Dorota miała już przeszukany cały budynek. Dziwiło ją, że ma na razie tylko osiem osób w niewoli. Przypomniała sobie, że Alan jest podobno „najlepiej ukryty”. I wtedy doznała oświecenia: najciemniej jest pod latarnią!
            Zaczęła więc teraz przeszukiwać miejsce, gdzie przykuci byli koledzy Alana.
- No przecież! Nie przeszukałam obu szaf, które znajdują się koło miejsca jej obudzenia!  
Dorota podeszła do jednej z nich, która stała obok śpiwora. Nadstawiła ucha i usłyszała czyjś oddech. Nie zważając na różne wulgarne uwagi skutych ofiar, szybko zamknęła kajdankami drzwi do szafy.
- Jesteś tam??! Już nie wyjdziesz! – zawołała do ukrytej osoby
Rzeczywiście po chwili ten ktoś zaczął się szamotać w szafie. Nie mógł wyjść, więc krzyknął:
- Ej! To nie fair! Musisz mnie znaleźć, a nie zamykać!
Dorota rozpoznała głos Alana. Postanowiła załatwić stare porachunki
- Otworzę, jeśli mi powiesz, czy to ty się ze mną kochałeś wtedy na drzewie w lesie!
- Nie powiem! Nie stosujesz się do reguł! Musisz zdobyć mój breloczek! – krzyczał Alan
- Zdobędę, zdobędę – uśmiechnęła się Dorota, po czym wzięła z ziemi leżący tam płaski pręt zbrojeniowy i wsunęła go na siłę w szczelinę między skrzydłami drzwi, co było możliwe, gdyż otwór wystarczająco szeroki. Trafiwszy na coś miękkiego, zaczęła mocniej go przyciskać.
- Auuu! Chcesz mnie zabić?! – krzyknął Alan
- Gadaj – to mówiąc Dorota przyciskała pręt jeszcze bardziej
- Auuuuu Przestań! Auuuu – Alan miał coraz bardziej spanikowany głos – Dobra, dobra! To byłem ja! Było bardzo przyjemnie!
Dorota się uśmiechnęła szelmowsko i wyjęła narzędzie tortur.
- To mi wystarczy, wierzę ci, Panie – ostatni człon wypowiedzi dodała z ironicznym uśmiechem. Teraz ruszyła w kierunku drugiej szafy, chwytając po drodze kajdanki ze stołu. Zanim jednak dotarła, drzwi się otworzyły i ze środka szybko wyszedł ostatni uczestnik gry. Był starszy od innych i miał spory zarost. Dorota zaczęła biec w kierunku drzwi, ale tamten w porę wyciągnął z kieszeni duży nóż.
- Niespodzianka! Myślałaś, że ci się uda nas tu wszystkich uwięzić!? – zawołał, zbliżywszy się do znieruchomiałej dziewczyny
- Ale… Ty nie mogłeś sam się ruszyć… To wbrew…
Nie dokończyła, gdyż tamten przyłożył nóż do jej szyi i się złowieszczo uśmiechnął
- A czy ty stosowałaś się do reguł? Nie miałaś nikogo bić bez powodu, ani zamykać w szafach! Miałaś zgarniać breloki!
Dorota już nic nie mówiła, drżała tylko ze strachu, bo tamten miał powód, by jej realnie grozić.
- Teraz, moja droga, wyciągaj z kieszeni swoich ślicznych spodenek kluczyk do zamków kajdanek!
Dorocie lekko pociemniało w oczach ze zgrozy
- Ale… Ja ich już zakułam… Nie można… - zająknęła się
- Można, można! – ryknął tamten
Dorota zrezygnowana wyjęła kluczyk i podała mu, ale on go nie przyjął
- A co ty myślisz suko?, sama ich uwalniaj! I to wszystkich!
Dorota drżała na całym ciele. Chwilę stała nieruchomo, ale mężczyzna przysunął nóż do jej płaskiego brzuszka. Lekko trącił metalową ozdobę jej pępka.
- Mam cię pokancerować? Nóż jest wystarczająco ostry, by ładnie poznaczyć twoje śliczne ciało… - groził ze wściekłością w oczach – za to, co robiłaś moim kolegom
- Ale… Ja… to tylko zabawa… - jęczała cicho – ja chcę pójść do domu… mogę?
-Kurwa, rozkuwaj ich! – zażądał głośno napastnik
- Ale wszystkich…? – zapytała z rozbrajającą naiwnością, a jej wielkie oczy zrobiły się jeszcze większe
- Jazda, każdego po kolei, jak ich skuwałaś, suko!
Dorota powoli podeszła do pierwszego. W jego oczach triumf mieszał się z żądzą zemsty. Podniosła rękę do jego kajdanek
- Stój! – zawołał jej zwycięzca – Najpierw może się rozbierzesz… - po tej propozycji po raz pierwszy zagościł na jego twarzy uśmiech
Dorota przełknęła ślinę, ale już nie dyskutowała. Nóż tamtego był całkiem niedaleko i próba walki mogła się skończyć dla niej nieszczęśliwie. Zsunęła więc biustonosz, a chłopcy lekko zagwizdali z radości, patrząc z pożądaniem na jej jędrny, obnażony biust. Po chwili zsunęła również swoje czarne, skórzane szorty i mogli teraz podziwiać jej piękne, wydepilowane i równiutko opalone łono. Ich penisy postawały im pod spodniami. Stała tak przez chwilę przed nimi ubrana tylko w glany. Dziewczyna teraz po kolei odkuwała swoje niedawne ofiary, a każdy następny uwolniony reagował inaczej. Pierwszy od razu złapał ją lekko za tyłeczek, drugi położył dłonie na piersiach. Trzeci zareagował gwałtowniej, policzkując Dorotę. Ona udała, że nic się nie stało i odkuwała kolejnych, a wokół niej tworzył się wianuszek napalonych facetów. Jedyna dziewczyna w tej grupie, po uwolnieniu odsunęła się natychmiast na bok. Ostatnich dwóch chłopaków zareagowało również gwałtownie, gdyż byli przez Dorotę pobici. Od jednego dostała kopniaka buciorem po obolałych pośladkach, a drugi (ostatni z nich) skuł ją z tyłu leżącymi w pobliżu kajdankami. Stała teraz przed nimi blada, skuta i zupełnie naga.
- Mamy cię suko! Teraz się nie pozbierasz! – ktoś krzyknął
- Przygotuj cipkę na gwałt – bez ogródek dorzucił inny
Podnieśli Dorotę teraz za ręce do góry, dwóch złapało ją za nogi i rozchyliło je. Jeszcze ktoś chwycił za włosy i boleśnie je wykręcił. Nieśli ją do najbliższego słupa, po czym rozchylili jeszcze bardziej nogi
- Powieśmy ją za nogi – krzyknął jeden z nich
- Nie! Gwałćmy po kolei! – zaproponował inny
- A może obrzezamy jej wargi sromowe! – palnął najmłodszy z nich
Na to Dorota nie wytrzymała i krzyknęła:
- Nie! Proszę, nie kaleczcie mnie! Przepraszam, że się tak zapomniałam podczas tej gry! Co za durna suka ze mnie! Wybaczcie mi i nie róbcie krzywdy!
Musiało to podziałać, gdyż porzucili myśl o użyciu noża. Podnieśli ją jeszcze wyżej i przyparli do słupa, powyżej jednego z haków, który wystawał zeń na wysokości około półtorej metra. Jeden z oprawców wyciągnął sznurek i zawiązał na słupie, przywiązując jej szyję do słupa. Powoli ją teraz opuścili w dół, ale nie na tyle, by się dusiła. Szybko ktoś założył na ten tępo zakończony hak prezerwatywę i zawiesili Dorotę na haku, wpuszczając jego koniec w jej odbyt. Stopniowo ją teraz wypuścili z rąk. Wisiała teraz na haku, który boleśnie wbił się w jej wnętrze. Aby się utrzymać i by ból był trochę mniejszy, musiała objąć słup mocno u dołu łydkami. Sznur wbijał jej się w szyję, ale na szczęście nie dusił. Wisiała tak w szoku, a serce biło tak, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Wyglądała bosko. Lekko zgięte nogi obejmowały z obu stron betonowy słup. Spomiędzy tak poetycznie rozchylonych nóg widać było jej mokrą od śluzu, podnieconą pochwę. Ręce były ukryte między plecami a słupem, do którego miała przypartą głowę. Mała strużka krwi wyciekała spomiędzy pośladków.
- No i zawisłaś suko! – z dumą oświadczył jej najstarszy z mężczyzn
- Powtarzaj teraz: „jestem suką i kurwą!” – zażądał
Dorota powoli dochodziła do siebie, choć ból przeszywał jej wiszące ciało.
- pokonaliście mnie w pięknym stylu, bez dwóch zdań… Och… poddaję się… teraz należę do was…
- Powtarzaj teraz: „jestem suką i kurwą!” – ponowiono żądanie
Zaczęła cicho, a po kilku lekkich kopniakach w krocze – już głośniej powtarzać:
- Jestem suką i kurwą… Jestem suką i kurwą… Jestem suką i kurwą! Jestem suką i kurwą! Jestem suką i kurwą!! Jestem suką i kurwą!! Jestem suką i kurwą!!!

Nie wiadomo, co by się jeszcze działo, gdyby nie interwencja uwolnionego z szafy Alana. Podziękował już za zabawę kolegom, zdjął Dorotę ze słupa i tak drżącą i nagą zniósł na dół do samochodu. Po niedługim czasie leżała już w jego łóżku pod kołdrą. Była tak zmęczona, że natychmiast zasnęła.

            Rano obudziła się i zobaczyła Alana, jak pracował przy biurku. Przypomniała sobie całą przygodę i aż ciarki ją przeszły z podniecenia. Odbyt bolał ją cały czas, ale już mniej intensywnie.
- Cześć… Dziękuję, Panie, że mnie uwolniłeś…
- Postąpiłaś nieładnie, zamknęłaś mnie w szafie i groziłaś – sucho jej odparł Alan
- Ale – serce jej zadrżało, gdy zrozumiała, że jej opiekun ma prawo być zły – chcę cię przeprosić, Panie. Zagalopowałam się… Ale dostałam solidnie za swoje… Teraz muszę dojść do siebie…
- Wstawaj! – Alan się odwrócił. Miał surowy wyraz twarzy.
- Przecież tylko stosowałam się do zasad… - broniła się Dorota – daj mi wypocząć po zmaganiach… Byłam sama jedna na całą waszą bandę, Panie
- Wstawaj – powtórzył – czas na karę!
Dorota była lekko oszołomiona nagłą zmianą nastroju.
- P..pproszę, nie każ mnie bardzo brutalnie… Panie
- Sama wymierzysz sobie karę! Wstawaj, bo inaczej cię wywlokę z mojego łóżka! – warknął
Dorota się przestraszyła i odkryła kołdrę. Była cały czas naga, od wczoraj. Wstała z pytającym wyrazem twarzy.
- Pogramy sobie w pewną grę. Chwytaj kostkę – w tym momencie rzucił jej dużą, dziesięciościenną kostkę do gier rpg. Następnie zaprowadził ją na środek pokoju i kazał stać nieruchomo. Następnie wziął z biurka szeroką, przezroczystą taśmę samoprzylepną i zaczął odcinać z niej dwudziestocentymetrowe kawałki i je przylepiał do różnych części jej ciała. Zakleił nimi jej prawą pierś, brzuszek, oba ramiona i lewe udo. Poklepał jeszcze raz te miejsca, by taśma dobrze się przykleiła.
- Rzuć kostką, suczko – zaproponował
Dorota, zmieszana, rzuciła. Wypadło osiem.
- Masz teraz osiem sekund na pozbycie się całej taśmy! – władczo zażądał Alan
Dorota nie była przygotowana, ale zaraz zabrała się do wydzierania taśmy. Zaczęła od piersi. Taśma mocno trzymała i zdzieranie okazało się bolesne, dlatego robiła to powoli. Zdarła kawałek z piersi, potem zabrała się za brzuch. Ramiona poszły szybko, ale gdy z nimi skończyła, Alan zawołał, że czas się skończył.
- Taśma na udzie została. Dlatego sam się nią zajmę – to mówiąc zdarł z niego taśmę na tyle szybko, że skóra zaczęła ją mocno piec. Teraz chwycił z krzesła pas i szybko uderzył nim ją dwa razy w bolejące miejsce na udzie.
- Tak będę karał opóźnienia! – zawołał. Zaraz potem ponownie zalepił jej lewe i prawe udo taśmą. Oprócz tego zakleił lewy pośladek i plecy. Kazał jej rzucać kostką. Wypadło dziewięć. Dorota spojrzała mu w oczy pytająco
- Czas się zaczął liczyć – odrzekł jej sucho. Dorota zaczęła energicznie działać. Nim minęło dziewięć sekund zdarła wszystko, ale okupiła to większym bólem i zaczerwienieniem ud.
- Ajćććć – syknęła
Alan nie mówiąc ani słowa zalepił jej lewe przedramię, prawą stronę pleców, prawą pierś i pośladek. Dorota szybko rzuciła kostką. Wypadło cztery. Ze strachem w oczach Dorota zdarła ponownie wszystko. Zmieściła się w czasie, ale czerwone plamy mówiły za siebie.
- Auuuu, auuuu – cicho zajęczała z bólu. Pierś bolała szczególnie.
Teraz Alan zalepił jej lewe policzko, prawą łydkę, brzuch i lewe ramię. Tym razem na kostce wypadło jeden. Dorota zdążyła szybko odkleić taśmę z policzka, ale resztę odlepił już Alan, a zrobił to na tyle szybko, że Dorota zawyła z bólu. Za chwilę też razy posypały się na łydkę i ramię Doroty. Dwa razy też pasem dostała w brzuszek. Nie broniła się, ale za każdym uderzeniem w zaczerwienione już miejsce, Dorota syczała z bólu. Spojrzała teraz błagalnie w oczy Alanowi. Ten się uśmiechnął.
- Bardzo jesteś dzielną suczką. Teraz troszeczkę podniesiemy poprzeczkę.
To mówiąc duży kawałek taśmy wsunął jej między nogi. Lekko je rozchylił rękami i zalepił jej wargi sromowe. Delikatnie pogłaskał je, ale nie z miłości (a może też?), tylko aby się upewnić, że taśma mocno się przylepiła. Dorota miała teraz zalepione całe wargi sromowe i wzgórek łonowy z przodu.
- Rzucaj kostką. Zobaczymy, co ci przyniesie. Teraz wynik podzielimy na pół, żeby było trudniej.
Dorota była przestraszona. Tego nie była w stanie szybko odlepić. Rzucała więc kostkę z wielką nadzieją na wysoki rezultat. Wypadło osiem.
- Nieźle, ale oznacza to cztery sekundy… - zauważył Alan – jesteś gotowa? Zaczynaj!
Dziewczyna rozchyliła uda i zaczęła zdzierać powoli taśmę. Wpierw odlepiła taśmę ze wzgórka, po czym zaczęła odlepiać z warg sromowych, te zaś zaczęły się rozciągać pod wpływem ciągniętej taśmy. Udało jej się przez cztery sekundy odlepić większość taśmy, ale nie udało jej się całości.
- Teraz przestań już, nie udało ci się. Jestem zawiedziony.
Jedno szarpnięcie oderwało resztę taśmy. Wargi były lekko nabrzmiałe i zaczęły Dorotę boleć. Wiedziała jednak, że los ich jest przesądzony. Stanęła więc dzielnie w szerokim rozkroku, eksponując obolałą, ale i podnieconą cipkę.
- Imponujesz mi swoją odwagą… - stwierdził Alan
- Skoro tak zdecydowałeś, Panie, to ja poddaję się twej woli – odparła pompatycznie
Alan przyłożył pasek do jej wilgotnego otworka i zaczął go przeciągać w obie strony. Wywołało to jeszcze większe podniecenie dziewczyny. Cipka jej zrobiła się jeszcze bardziej wilgotna. Po kilku chwilach pasek był mokry od śluzu.
- Na mokro jeszcze bardziej boli – stwierdził zimno Alan. Dorota już nic nie mówiła, tylko zacisnęła zęby w oczekiwaniu na razy. Po chwili całe mieszkanie wypełniło się jej krzykiem.
- Aaaaaaaaaaaałłł!!!!!!!!! – jej wdzięczny głos aż zdarł się z lekka
- Aaaaaaajjjjjj!! – okrzyk po drugim uderzeniu był już cichszy, choć ból wypełniający dziewczynę był jeszcze większy. Padła na łóżko sycząc i zwijając się z bólu.
- Co się mówi, suczko? – zapytał Alan, patrząc z satysfakcją na swe dzieło
- Dziękuję.. Dziękuję ci, Panie…. Aaaach… - powtarzała Dorota, masując sobie łono – dziękuję za nauczkę… To mnie oduczy na dobre… Aach… Teraz mi porządnie dowaliłeś… Aaauuu……