sobota, 25 grudnia 2010

03. Wakacyjna przygoda

[Kontynuacja części 02. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Dorota mocno przeżyła przygodę z nieudaną zemstą na Igorze i gwałt zadany jej przez jego kolegów. W tym czasie nie była już dziewicą, ale nigdy w tak brutalny sposób nie dobierano się do niej. Przestały ją na pewien czas interesować sprawy towarzyskie. Myśl o zemście całkowicie porzuciła, przeciwnie – była Igorowi wdzięczna za to, że nie upublicznił jej nagiego zdjęcia. Na korytarzach witała go trochę wymuszonym, ale miłym uśmiechem. Za to jej stosunek do chłopaków uległ dalszemu oziębieniu. Przestała z nimi rozmawiać, a na próby zagadywania (czy to na uczelni, czy to na imprezach) reagowała energicznie. Bardziej zintegrowała się z koleżankami i udało jej się odbudować znajomość z dwoma dawnymi przyjaciółkami, które oburzone jej egoizmem i pewnością siebie, przestały w pewnym momencie się do niej odzywać. Trochę podchodów oraz okazja wspólnych  ćwiczeń i zajęć z siatkówki ponownie je do siebie zbliżyła. Były one również urocze i ładne, ale pozostawały w cieniu urody Doroty. Kinga i Marta, bo tak się nazywały, wybaczyły jej niegdysiejsze zachowania. Teraz znów trzymały się razem i wspólnie przeszły czerwcową sesję.
Dorota mogła się skupić na egzaminach i zdała je bez problemu. Najlepiej poszedł jej oczywiście sprawdzian ruchowy z siatkówki. Jej wybitne umiejętności w tej dziedzinie, a także nie mniej – zgrabność ciała i znane piękno jej nóg, zwróciły uwagę egzaminatorów. W nagrodę za dobrze zdaną sesję Dorota mogła wyjechać na wakacje nad słoneczne tego roku Morze Bałtyckie. Nie zapomniała oczywiście o Kindze i Marcie, którym zaproponowała wyjazd. Teraz więc wszystkie trzy, a także dwóch kolegów z klasy – chłopaków Kingi i Marty – jechali razem w jednym przedziale nad morze. Wspólnie rozmawiali na temat planów spędzenia wyjazdu. Żartując trochę, to znów na poważnie, odreagowywali stresy sesji. W końcu zapadła noc i wszyscy rozłożyli się luźno (przedział ośmioosobowy zajmowali sami) do spania. Dorota dłużej czuwała, ale i w końcu ją zmorzył sen. Obudziła się jednak około godziny trzeciej rano. Poczuła, jak Karol (chłopak Marty) głaszcze delikatnie dłonią jej gładkie, zgrabne nogi, które mógł podziwiać, gdyż Dorota miała na sobie jedynie krótką spódnicę dżinsową i gołe stopy. Marta spała jak zabita. Dorota zareagowała szybko, wyrywając z jego objęć nogę i przyciskając ją energicznie do jego krocza. Bolesny grymas zmieszany ze wstydem zamajaczył mu na twarzy,.
- pięknie, pięknie, zboczeńcu! – szepnęła. Chłopak szybko odwrócił się na bok i udał, że śpi.

Nazajutrz rano cała piątka szła już ze stacji do domku, gdzie zarezerwowali sobie noclegi. Największy plecak miała Dorota, głównie z powodu zasobu jej ubrań, strojów kąpielowych i kosmetyków. Ewidentnie była to osoba, która dbała o swój wygląd. Ćwiczenia fizyczne uzupełniała odpowiednia dieta oraz dobre kosmetyki, które kupowała za każde zaoszczędzone pieniądze. Chłopcy idący za nią mieli jednak na co popatrzeć: poniżej wielkiego plecaka, który zasłaniał jej korpus i czarne, sięgające obojczyka włosy, widać było tylko dół spódniczki i długie, kształtne uda oraz wysportowane łydki. Gracja, z jaką chodziła, wprawiała niemal w hipnozę obserwatorów, co nieco niepokoiło Martę i Kingę. Same nie potrafiły aż tak oczarować swoich partnerów, a przecież miały czym!
            Ulokowali się w jednym dużym pokoju na piętrze, gdzie stały trzy łóżka. Dorota, jako że była solo, zajęła sama jedno z nich. Reszta spała parami. Postanowiono, że natychmiast pójdą na plażę poopalać się. Dzień upłynął im na grze w karty oraz na kąpielach. Dorota dobrze pływała, podobnie jak reszta grupy. Opalanie się zaś stanowiło dodatkową atrakcję. Nie ma to jak darmowe solarium!
            Wieczorem byli w jednym z lokali na mieście, ale o 23.00 zachciało im się spać. W ich kwaterze byli już po toalecie wieczornej, jeszcze tylko Dorota wychodziła po prysznicu, gdy nagle usłyszała odgłos biegania i, gdy tylko otworzyła drzwi od łazienki, zobaczyła Łukasza, chłopaka Kingi, jak wchodził pospiesznie do pokoju. W mig zdała sobie sprawę z sytuacji (w końcu dziurka od klucza była spora, bo zamek był stary, a rozbierała się w łazience do naga). Syknęła na niego:
-         popodglądaj sobie Kingę, a nie mnie, świnio jedna!
-         ależ – bronił się – o co ci chodzi! Masz chyba przewidzenia!

Następny, drugi dzień pobytu, był bardzo gorący. Wszyscy leżeli na plaży i się opalali. Rozmawiano o najnowszej modzie plażowej, o tym, że stroje stają się coraz bardziej skąpe.
-         to po prostu lekka przesada – ciągnęła Kinga – może w ogóle ludzie przestaną nosić cokolwiek!
-         ja tam nie mam nic przeciw, by dziewczyny opalały się na przykład topless! – zapewnił ją Karol, za co dostał szturchańca od swojej Marty
-          co ci się nie podoba!? – odparł Łukasz – sama możesz pójść za tą modą i odsłonić co nieco...
-         hmmm – zadumała się Marta – jeśli to cię przekona... Proszę bardzo, i tak miałam opalić sobie biust. To mówiąc Marta zdjęła z siebie powoli stanik. Jej biust był dość spory, lekko uginał się od swego ciężaru. Brodawki były również wydatne. Karol zrobił wielkie oczy i się uśmiechnął z dumą:
-         no, Mała, to mi zaimponowałaś – zerknął jednak na spoglądającego Łukasza i mina jego spochmurniała – co się tak gapisz! - zawołał
W tym momencie Kinga wstała, zebrała swoje rzeczy i odeszła:
-         idę coś zjeść, chodź Łukasz! – tu szturchnęła go w plecy boleśnie. Chłopak posłusznie wstał, udając, że nie ogląda obnażonego biustu.
-         oj, Kindze chyba nie chodziło o zazdrość, tylko o to, by nie musiała pokazywać swoich małych... no wiecie – Karol brutalnie zawyrokował, gdy para odeszła. Marta spojrzała na niego gniewnie, następnie rzuciła okiem na swój biust i się lekko rozpogodziła, a nawet na jej twarzy przemknął lekki uśmiech.
Dorota słuchała tego jednym uchem, bo akurat zerkała na dwóch chłopaków, którzy leżeli paręnaście metrów od niej. Jeden z nich spoglądał bezwiednie na nią co jakiś czas i pięknie się uśmiechał. Sam był przystojny i mocnej budowy ciała, co spodobało się Dorocie. To odwracała się do dziewczyn, by je pogodzić, to odwracała się do swych adoratorów z uśmiechem.
-         Dorota – widzę, że jesteś zajęta! – zauważyła z ironią Marta
-         ee.  Zdaje ci się... – odparła Dorota. Spojrzała na jej dorodny biust i w mig ściągnęła z siebie swój własny stanik. Biust Doroty może ustępował wielkością Marcie, ale z pewnością był bardziej kształtny i jędrny. Dorota położyła się z powrotem na kocu, a wzrokiem szybko objęła obu nieznajomych. Ci lekko rozdziawili usta, co bardzo spodobało się Dorocie.
-         teraz będziemy mieć pięknie opalone biusty – zawyrokowała Marta – i co może być w tym niestosownego, że pokazałyśmy je publicznie?
-         popieram – szepnął Karol, udając że nie patrzy w stronę Doroty
Leżeli tak jeszcze dobre pół godziny. Dorota zauważyła, że jej nieznajomi przesunęli się z ręcznikami trochę bliżej wyjścia z plaży. Po jakimś czasie spostrzegła ze zgrozą, że teraz Marta dyskretnie na nich zerka. Uzmysłowiło to jej, że teraz, gdy zmienili miejsce leżenia, mieli lepszy widok również na biust Marty. Dorota nie mogła powstrzymać zazdrości. W końcu przecież Marta tu przyjechała z chłopakiem, a jeszcze chce najchętniej imponować wszystkim wczasowiczom. Nagle przyszła jej do głowy myśl:
-         spójrzcie! – lekko zsunęła pasek od swych majteczek – jak się zdążyliśmy opalić! Widzicie ten biały pasek na skórze?
-         no tak – przyznała Marta – coś za coś...
Dorota zwinnym ruchem, gdy nikt nie patrzył, ściągnęła majtki i zakryła sobie łono dłonią – tak lepiej – przyznała. Marta spojrzała z niesmakiem:
- no to żeś wymyśliła! Może pobiegaj nago! Na tę kwestię obudził się Karol i spojrzał zdębiały na Dorotę. Po kuksańcu od Marty, lekko się odsunął i udawał, że nie zerka na nieopaloną część ciała Doroty. Ta zaś z satysfakcją skonstatowała, że nieznani adoratorzy patrzą już tylko na nią. Martę to do głębi uderzyło. Leżała tak jeszcze dziesięć minut, po czym wzięła Karola za rękę i dosłownie odprowadziła z plaży, oświadczając, że idą coś zjeść i poszukać Kingi.
Teraz Dorota leżała sama i patrzyła przez ciemne okulary na niebo, co jakiś czas jednak uśmiechając się do sąsiadów. W końcu nadmiar słońca ją na moment zmorzył, a gdy się ocknęła, zauważyła, że adoratorów już nie ma. Postanowiła schłodzić się kąpielą, ale nie mogła znaleźć swoich rzeczy. Wstała, zasłaniając swoje łono ręką, i z przerażeniem zauważyła, że nawet nie ma ręcznika, na którym leżała.


Postanowiła szybko udać się na kwaterę, która znajdowała się niedaleko plaży. Nie patrzyła na przyglądające jej się w osłupieniu kobiety i z zachwytem – mężczyzn. Gdy dotarła tak do wyjścia z plaży, zaczepił ją patrol straży miejskiej:
-         co to, to już chodzimy bez ubrania, młoda panno – zapytał tęgi i niski funkcjonariusz – a może to taka moda?
-         nie, nie... – broniła się Dorota – ktoś mi zabrał wszystkie moje rzeczy!
-         hmm – zmarszczył brwi mężczyzna, zza ciemnych okularów nie było widać, gdzie patrzy, choć można się było tego domyślać. – a jak tego dokonał?
-         no po prostu obudziłam się i już nie było rzeczy, a przecież leżały tuż obok...
-         to znaczy, że opalała się pani nago! Tak?
-         no... a co, nie można?
-         sama się pani przyznała! Otóż w Polsce obowiązują pewne przepisy. Wszędzie jakieś są przepisy, a u nas na przykład nie można obnażać się na publicznej plaży! Może sobie pani iść na plażę nudystów, są one wyznaczone. Ale na publicznej nie wolno! Tego lata prowadzimy akcję wyłapywania takich swawolnych osób.
Dorota zasmuciła się – to co mam zrobić?
-         pójdzie pani ze mną do samochodu i do jednostki!
Dziewczyna chciała się bronić i żądać spisania jej na plaży, a nie w jednostce straży, ale akurat zauważyła wracających Kingę i Martę. Nie wiedziała, kto wyciął jej taki numer, ale jeśli to nie były one, nie powinna się tak im pokazywać. Rumieniec wstydu oblał jej policzki, po czym odważnie i pospiesznie poszła za funkcjonariuszem, wzbudzając w dalszym ciągu zachwyt u spacerowiczów.
Mężczyzna wziął ją do samochodu i podwiózł na jednostkę. Na miejscu zaprosił ją do małej poczekalni. Dorota usiadła, cały czas dbając o to, by ukrywać swoje łono i biust. Funkcjonariusz zniknął za drzwiami. Po kilku minutach do budynku wszedł inny strażnik, prowadząc jakiegoś żebraka. Obaj stanęli jak wryci. Strażnik szybko posadził żebraka na krześle naprzeciw Doroty i pobiegł na moment do biura. Żebrak był w średnim wieku, ubrany w znalezione gdzieś rzeczy, był nieogolony i pachniał nieprzyjemnie. Patrzył na Dorotę tak, jakby ujrzał jakiegoś anioła. Piękna twarzyczka, okolona lekko pofalowanymi czarnymi włosami, ładna ręka, którą zasłaniała swój wypukły, piękny biust. Niżej widać było jej płaski brzuszek ze srebrnym kolczykiem przewleczonym przez pępek, poniżej zaś gładkie, opalone już nieco łono, ukryte za dłonią. Z krzesła opuszczone na ziemię były piękne, gładkie, bose nóżki, w dodatku ciemne niczym po solarium. Najpiękniejsza była jednak ta niepewna i speszona mina, która majaczyła na jej ślicznej twarzy. Trwało to tylko dwie minuty, ale Dorota czuła się mocno zawstydzona. Gdy wyszli z biura obaj funkcjonariusze, Dorota spojrzała gniewnie na „jej” strażnika i zawołała:
-         co to za porządki! Zatrzymywać tak mnie bezprawnie za opalanie się na plaży, a w dodatku zostawianie w towarzystwie obcych!! – twarz funkcjonariusza zrzedła nieco, po czym wyprosił włóczęgę i kazał mu po prostu iść sobie. Obaj teraz patrzyli na nią przez moment i upajali się widokiem.
-         możemy cię puścić, ale pod warunkiem, że odsłonisz nam swoje wdzięki! – rzucił drugi z nich
-         padalce! – Dorota wybuchła gniewem, po czym odwróciła się i wyszła z budynku. Obaj mężczyźni stali jakby zaklęci widokiem jej ciała, a szczególnie rytmicznymi ruchami jej pośladków. Nie zatrzymywali już jej.
Dorota przebrnęła przez kilka ulic miasteczka nago w pełnym słońcu, nie zważając już na świdrujący wzrok mężczyzn oraz uszczypliwe uwagi starszych kobiet. Dotarła nawet dość szybko do pensjonatu i prześlizgnęła się zwinnie przez klatkę schodową. Na szczęście drzwi do pokoju nie były zamknięte. Po ich otworzeniu ujrzała siedzących na łóżku Karola i Łukasza, którzy grali w karty. Oni również rozdziawili usta na jej widok.
-         jesteś... jesteś boska, Dorota... – oznajmił Karol
-         piękna – bezwiednie skonstatował Łukasz.
-         nie będę wam nic tłumaczyła! – rzekła ozięble Dorota, wycofując się z pokoju – idę do łazienki, macie mi podać tam bieliznę z mojej walizki, którąkolwiek!
To mówiąc poszła do łazienki, po chwili odebrała żądane ubranie. Usiadła teraz na zamkniętym sedesie i ukryła twarz w rękach. Próbowała ochłonąć. „Kto mi TO zrobił?! Może Marta – w końcu trochę się z nią droczyłam. Ale chyba nie... To pewnie ci dwaj spryciarze, którzy mi się przyglądali! W sumie nie można wykluczyć też Karola. Mógł to zrobić, gdy Marta odchodziła z plaży – w końcu też nazwałam go w pociągu zboczeńcem. Co z tego, że słusznie to zrobiłam!” – rozmyślała, a rozwiązanie tej zagadki wydawało się poza zasięgiem jej dociekań. Wstała więc i weszła do pokoju, prosząc, by chłopcy nic nie wspominali dziewczynom o tym, że wróciła bez ubrań.

Następnego dnia postanowili wszyscy, że nie będą leżeć, ale pójdą na spacer wzdłuż plaży. Dorota też nie miała więcej ochoty na leżenie; szczególnie po wczorajszej przygodzie. Spacer zapowiadał się ciekawie: wzdłuż brzegu pojawiały się co chwilę nowe wejścia na plażę, czasem kilka samotnych łódek, tkwiących w żółtej płachcie piasku. Mijali bary plażowe i smażalnie. Rozmowy były praktycznie o niczym. Dorota próbowała sprawdzić, co czują do niej koleżanki, a gdy wykryła u nich irytację na temat wczorajszych popisów, odseparowała się i szła w pewnej odległości od obu par. W pewnym momencie zobaczyła leżących dwóch wczorajszych nieznajomych. Jeden z nich, ten przystojniejszy, zerwał się i podbiegł do niej. Jako, że się nie zatrzymała, zaczął iść koło niej.
-         cześć, my się już znamy! – zagadał
-         może – Dorota była zirytowana
-         jestem Rafał. Może pospacerujemy?
-         Już i tak to robimy – zauważyła
-         No tak... – tu zapadła chwila przerwy – z daleka przybywasz?
-         ...z Warszawy – niechętnie odparła
-         O! Ja też! – uradował się Rafał – wakacje nad morzem?
-         Trudno inaczej to nazwać – odparła Dorota z ironią
-         Odważnie się opalasz! – zauważył chłopak
Dorota nie wytrzymała: - A kiedy wyście poszli wtedy z plaży? Kiedy zasnęłam? Może to wy zabraliście moje rzeczy!? – zapytała stanowczo
-         eee... ja nie – zaczął bąkać Rafał
-         czyli wy! – w Dorocie się zagotowało – trafiłam przez was na posterunek!
-         Ale... to nie był mój pomysł, to mój kolega to zrobił. Nie protestowałem długo, bo... nie myślałem, że to tak się skończy! – bronił się – słuchaj! Przepraszam cię, naprawdę! Podobasz mi się, naprawdę i chcę cię poznać!
-         To świetny sposób wybrałeś, zboczeńcu! – Dorota popisała się swoim ulubionym określeniem
-         Błagam! – chłopak w tym momencie już klęczał przed nią – jeśli to zrobi na tobie wrażenie, to błagam cię! Uderz mnie, jeśli to przyniesie ci ulgę, ale nie skreślaj mnie!
Dorota zatrzymała się. Obejrzała go z niedowierzaniem, jak tak klęczał. Po chwili przybliżyła do niego i z całej siły zdzieliła dłonią po policzku. Rafał opadł do tyłu na zgiętych nogach i nadal patrzył jej w oczy, a jego twarz poczerwieniała. Dorota uśmiechnęła się z satysfakcją:
-         jesteśmy kwita.
Na to chłopak wstał i zadeklarował:
-         teraz możemy się poznać?
-         Nie mam ochoty... – ostudziła jego nadzieję Dorota i poszła dalej
-         Ej! Ale teraz jesteś mi coś winna!
-         Co takiego?
-         No… Chociażby rozmowę… - rzekł Rafał błagalnym głosem
-         Hmmm… Dobrze, co mi tam – zdecydowała się dziewczyna
Szli teraz razem plażą. On zabawiał ją rozmową na temat siebie, wakacji, Warszawy. Co jakiś czas zerkał spragniony na jej dżinsowe szorty, a raczej na ich okolice. Dorota zbytnio go nie słuchała, ale, gdy rozmowa zeszła na temat kolegi Rafała, zaczęła się bardziej dopytywać. Okazało się, że tamten chłopak mieszka tutaj i pracuje na pół etatu w sklepie ze strojami plażowymi przy deptaku. Że ma na imię Piotrek i że zna się z Rafałem już od lat. W umyśle Doroty już świtał plan zemsty na nim, więc udawała, że się przekonuje do rozmówcy…

Dorota spotkała się ze swymi znajomymi ze studiów dopiero w domu po powrocie ze spaceru. Noc piątkowa minęła spokojnie po tańcach na dyskotece. Był na dyskotece i Piotrek, który wieczorami wyżywał się w tańcu. Dorota obserwowała go z nienawiścią z daleka. Miał czarne włosy, śniadą cerę i około trzydziestu lat. Postury był raczej mało atletycznej.
Następnego dnia spotkała się jeszcze z Rafałem w kawiarni i dowiedziała się szczegółów rozkładu zajęć Piotrka. Reszta dnia minęła na plaży. Dorota nie mogła się doczekać wieczoru. Około godziny 21.00 przyszła pod sklep, w którym pracował Piotrek Planowała energiczną akcję, dlatego ubrała się wygodnie. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączka, dżinsowe szorty oraz wygodne, sportowe czarne buty. Na plecach miała mały plecak z paroma kupionymi rekwizytami. Tego dnia Piotrek już kończył pracę. W witrynach zostały już spuszczone zasłony, ale chłopak był jeszcze w środku. Dorota szybko weszła do środka. Miała włosy związane z tyłu, mając nadzieję, że tamten jej nie pozna – widzieli się tylko kilka razy z daleka. Nie wiedziała też, czy Rafał mu już wyjawił, że się o niego dopytywała. Chłopak właśnie wyszedł z zaplecza i ją zobaczył.
- w czym mogę służyć. Właśnie zamykamy – najwyraźniej jej nie poznał
„uff” – pomyślała Dorota.
- chciałam sobie kupić strój na plażę… - zaimprowizowała. Podeszła do lady, gdzie pod szybą leżały wyłożone damskie majtki i staniki
- a co takiego? – spytał niecierpliwie
- majteczki, najlepiej jakieś niewielkie – Dorota sprytnie zaczęła stymulować jego fantazję – najlepiej jakieś jaskrawe…
Piotrek spojrzał na nią, a jego oddech przyspieszył – mamy tu na przykład takie żółte… Będą pasować na ciebie.
Dorota spojrzała na wskazywane majteczki i skrzywiła minę
- jakieś takie za wielkie i tradycyjne… Chociaż… może… A można tu je przymierzyć? – zapytała śmiało
- ale… - zająknął się Piotrek – nie ma tu takiej możliwości… Nie ma przebieralni… Tu sprzedajemy tylko bieliznę.
- no to przymierzę to na zapleczu, proszę, czy mogę? – zamrugała pięknie swymi oczkami
- no… oczywiście – Piotrek nadal mówił niepewnie
- dzięki – Dorota chwyciła majteczki, które chłopak właśnie wyjął i zniknęła za drzwiami zaplecza. Po chwili na krzesło przy drzwiach przyfrunęły jej szorty, a potem stare majtki. Chłopak lekko poczerwieniał. Zastawiał się, czy to nie jest jakiś program telewizyjny i czy zaraz ktoś mu o tym nie powie. Dorota w tym czasie obejrzała zaplecze: nikogo tam więcej nie było. Tu zostawiła swój plecaczek.
- i jak? – zapytała, wychodząc z zaplecza przebrana w koszulkę i te żółte majteczki. Jej obnażone uda prezentowały się teraz wdzięcznie, reszty uroku dopełniała gracja jej ruchów. – Tu nie ma lustra! Musisz mi powiedzieć, czy dobrze wyglądam!
- eee… - zawahał się Piotrek – pięknie
- nie! – zawyrokowała Dorota – jakieś takie dziwne te falbanki, nie masz może jakichś stringów?
- Może się znajdą – Piotrek powoli się pochylił nad ladą podniecony. Po chwili wyciągnął białe springi z półki i podał dziewczynie. Ta uśmiechnęła się zniewalająco, jak tylko ona umiała. Wzięła je do rąk i zniknęła kolejny raz za drzwiami. Na zapleczu wyjęła z plecaka pewien przedmiot i ukryła w zwiniętych majtkach, które z siebie zdjęła. Weszła teraz do sali i obróciła się wokół własnej osi. Chłopak stał jak zaczarowany. Przed jego wzrokiem śmignęły szybko jej piękne pośladki. Skutek opalania nago mógł teraz być wykorzystany. Miał teraz przyjemność oglądania całych jej nóg: tylko stopy ukryte były w butach.
- pięknie, naprawdę – przyznał
- jeszcze tylko jeden szczegół mi się nie podoba: kolor. Chcę czerwonych! – Dorota nadal udawała niezadowoloną
- ale nie mamy takich – Piotrek był zbity z tropu
- nie wierzę, na pewno macie, pokaż, co masz tam w półkach przy podłodze!
Piotrek chwilę zwlekał, ale postanowił być uczciwy i pokazać jej, co ma. Schylił się do dolnych półek, które stały przy ścianie. Odsunął szufladę, ale nie zdążył nic pokazać, bo Dorota skocznych ruchem przygwoździła go zgiętą nogą do ziemi. Chłopak padł plackiem na brzuch. Napastniczka szybkim ruchem chwyciła jego ręce i wygięła do tyłu. Piotrek syknął z bólu. Dorota zablokowała obie ręce i wyjęła ukryte kajdanki. Założywszy mu je, mogła teraz skrępować sznurkiem nogi. Piotrek bronił się, ale Dorota górowała nad nim zwinnością.
- Co ty robisz?! Zwariowałaś! Zawołam policję! – krzyczał bezradnie
Dorota czuła satysfakcję, że wreszcie na kimś jej się udało zemścić. Teraz podprowadziła go do drzwi, przywiązał dwa sznury, które przyniosła w plecaku, do obu części kajdanek. Potem przewlokła je przez dwa mocne uchwyty do zasłonek nad witryną sklepową. Pociągnęła oba sznury, a ręce Piotrka uniosły się do góry w kajdankach. Nogi chłopaka przywiązała do dwóch dużych gwoździ, które wbiła w podłogę. Następnie przecięła łańcuch łączący oba oczka kajdanek (wcześniej je nadpiłowała w domu) i ręce pociągnęła sznurami na oba boki. Piotrek stał teraz, a raczej wisiał przywiązany za obie ręce do sufitu nad witryną, a nogi miał unieruchomione u dołu.
            - ty idiotko! O co ci chodzi!
            - pamiętasz dziewczynę, której ukradłeś ubrania na plaży, gdy opalała się nago?
Piotrek poczerwieniał ze zgrozy.
- no to masz za swoje…
- przepraszam, nie chciałem cię zranić, sama się prosiłaś o to! – bronił się
            - ty też się  prosisz o to! – Dorota ukończyła go wiązać i stał tak teraz tyłem do wnętrza sklepu.
            - chcesz mnie pobić? – spytał z niedowierzaniem
Dorota zamiast odpowiedzi wciągnęła na siebie szorty i uprzątnęła swoje rzeczy. Na koniec zawiązała mu usta cienką gumową obręczą. Podniosła nogę i przybliżyła mu kolano do pasa
            - no teraz spróbuj mnie dotknąć! Pożałujesz, że mnie tak urządziłeś!
W tym momencie otworzyły się drzwi do sklepu i stanął w nich Rafał. Dorota uświadomiła sobie, że zapomniała ich zamknąć. Podeszła szybko do niego.
            - wpadłem zobaczyć, dlaczego jeszcze Piotrek siedzi w sklepie – rzekł Rafał - … A co ty tu robisz?
Dorota była śmiertelnie wystraszona, ale nie zmieszała się. Podeszła do niego i objęła jedną ręką. Podprowadziła do lady
            - poznałam już Piotrka, więc go odwiedziłam.
W tym momencie Rafał usłyszał wierzganie ofiary przy witrynie i się przeraził. Dorota musiała działać błyskawicznie. Jednym ruchem powaliła go na ziemię. Teraz leżał on na wznak, a jego ręce i ramiona były unieruchomione jej nogami. Jego twarz znajdowała się między jej opalonymi udami, co nawet mu się spodobało.
            - w co ty się bawisz? – do głowy mu nie przyszło, co może się tu dziać. To wystarczyło. Sięgnęła do plecaka, który leżał obok i związała go. Po kwadransie wisiał on, jak jego kolega, tylko, że zamiast kajdanek miał na rękach pętle sznura, wzmocnione warstwą taśmy samoprzylepnej.
            - no chłopcy, muszę już iść! – szepnęła zawadiacko Dorota. Żaden z nich nie mógł odpowiedzieć, bo mieli przewiązane usta. Na koniec jeszcze wyjęła nóż introligatorski i podeszła od przodu do Piotrka.
            - a to z pozdrowieniami od Dorotki – przybliżyła ostrze do jego spodni. Tamten był aż siny ze strachu. Dorota rozerwała nożem bok jego spodni. Tak przecięła na pół całą nogawkę z obu stron, a potem drugą. Potem zaś to samo zrobiła z koszulą. Spodnie i koszula opadły na ziemię. Następnie nie zawahała się uczynić tego z jego bielizną. Gdy już i ta opadła na ziemię, podniosła wszystko i ukryła w plecaku.
            - jaki mały! – skomentowała wygląd jego męskości, uśmiechnęła się do Rafała, któremu oszczędziła rozbierania. Zabrała jeszcze klucz do sklepu i na koniec odsłoniła zasłonkę witryny. Obie ofiary zaczęły wierzgać przerażone, ale nic nie dało się zrobić. Za chwilę Dorota zniknęła za drzwiami, które zamknęła na klucz. Odchodząc upajała się widokiem dwóch wiszących „eksponatów” sklepowych. Szczególnie Piotrek wyglądał głupio bez ubrań. Napis „Stroje plażowe” nad nim dopełniał kompozycji.
            - jutro jest niedziela i nikt ich nie uratuje za szybko – przemknęło jej przez myśl – a popołudniu już będę w pociągu do domu….

Rano wymknęła się Dorota z domu wcześniej. Stała przez godzinę za drzewem i śmiała się cicho na widok przerażonych i zdegustowanych przechodniów. Chłopcy wisząc próbowali coś krzyczeć, nadaremno. Przechodnie zaś bali się interweniować. Kilku jedynie zawezwało straż miejską, a ta skontaktowała się z właścicielem sklepu. Rumieniec na twarzy Piotrka, gdy spowiadał się pracodawcy, był szczególnie widoczny. W sumie nie wiedzieli nic o niej konkretnego, nie sądziła też, by duma pozwoliła im wyjawić całą prawdę. Gdy już wszyscy się rozeszli, Dorota także odeszła. Kupiła parę pamiątek, a po powrocie do domu udała, że źle się czuje i dziś zostaje w domu. Powoli dochodziła do niej świadomość tego, co zrobiła.
            - w końcu za to nie grozi więzienie! Nie groziłam im bronią! – myślała, odrywając się co jakiś czas od książki, którą czytała. Kilka razy zdawało jej się, że ktoś podchodzi do drzwi jej pokoju, ale wszystko to były zwidy. Tak spędziła kilka godzin, a już o 17.00 wychodzili wszyscy na pociąg. Dorota szła na końcu, naciągnęła na siebie czarną bejzbolówkę i założyła skromnie czarne długie spodnie. Tak przemknęła ostrożnie przez miasto. O 17.30 byli już w przedziale. Dopiero, gdy pociąg ruszył, Dorota się rozluźniła. Teraz poczuła, że pierwszy raz udała jej się zemsta, było to jak oczyszczenie i przekonanie o własnych możliwościach. Zaczęła bardziej żywo rozmawiać z koleżankami.
            Po godzinie jazdy wyszła na korytarz, by pooglądać okolice. Następnie poszła do Warsa napić się soku. Po ugaszeniu pragnienia oparła się o ramę pierwszego lepszego okna pociągu. Poczuła, że jeden ją łokieć uwiera. Odwróciła się w prawo i ujrzała… Rafała. Stał obok niej ze stanowczą miną. Za chwilę ktoś ją trącił w drugi łokieć – był to Piotrek. Dorota była przerażona, tak przerażona, że nie zrobiła nic, tylko patrzyła im w oczy kolejno przez kilka minut.
            - znów się spotykamy, gdzie tak podróżujesz, dziewczyno? – spytał spokojnie Piotrek
            - sama tu jesteś?
Dorota nadal stała jak wryta. W umyśle jej coś wrzało, a policzki paliły.
            - dobrze, że obstawiliśmy dworzec, tak myślałem, że będziesz tego dnia uciekać… - ciągnął Piotrek – ładnie nas urządziłaś.. nie ma co… Wyleciałem z roboty… - tu chwycił ją delikatnie za rękę, a potem mocno ścisnął. Dorota nie broniła się oszołomiona. Dziwne dźwięki obijały się o jej uszy, a ona płynęła z prądem jakiejś wielkiej rzeki. Nie stawiała więc oporu, gdy na najbliższej stacji mężczyźni wyprowadzili ją z pociągu. Następnie udali się obok prowincjonalnego dworca w kierunku lasu. Słońce było jeszcze dość wysoko. Szli tak drogą polną, a Dorota powoli wracała do siebie. Szeptała coraz wyraźniej:
            - o matko…. o matko… tylko nie krzywdźcie mnie, błagam was… o matko, proszę….
            - tylko nie próbuj płakać, kurwo! – rzucił wściekły Piotrek. To ją otrzeźwiło trochę. Powtarzała jednak: - tylko mnie nie krzywdźcie…
Rozejrzała się po polach wokół, miasteczko już zniknęło daleko.
            - tam były moje bagaże… Co wy chcecie mi zrobić? – mamrotała Dorota
Piotrek i Rafał milczeli i prowadzili ją przed siebie. W końcu znaleźli jakąś opuszczoną chatę. Stanęli i obejrzeli ją.
            - będzie dobra… - zadeklarował Piotrek i się uśmiechnął – dosyć na odludziu…
            - no mała! Teraz się naprawdę zabawimy – Rafał postawił nacisk na słowo „naprawdę” – bardzo mi się podobasz, to może zatańczysz dla nas?
Piotrek zsunął z siebie plecak, który cały czas miał na sobie. Wyjął z niego nóż introligatorski. Dorota już wiedziała, co zamierza zrobić.
            - teraz może sprawdzimy, czy masz grube spodnie – zaproponował
            - nie! Proszę! – błagała Dorota – nie mam nic na zmianę!
Rafał chwycił ją za ramiona i przycisnął do siebie, a Piotrek w tym czasie działał. Dorota nie próbowała się bronić. Patrzyła tylko, jak opadają z niej spodnie, odsłaniając piękno jej nóg. Koszulka szybko podzieliła los spodni. Miała już na sobie tylko t-shirt, stanik i springi i białe sportowe buty.
            - te springi są kradzione z mojego sklepu! – zawołał uradowany Piotrek – ale ładnie na tej suczce wyglądają!
Rzeczywiście figurę miała piękną, nawet, gdy cała drżała. Nie było już zbyt gorąco i na skórze pojawiła się gęsia skórka.
- teraz zdejmij springi. Jeśli nie chcesz, bym je pociął, to musisz je zdjąć tańcząc dla nas, jak dziwka w klubie – rozkazał
Dorota stała zawstydzona, ale już nie tak przerażona, jak na początku. Zrozumiała, że chłopaki chcą się tylko pobawić z nią. Nie wiedziała, w jakim jest błędzie...
 Zaczęła więc odgrywać rolę podnieconej suczki, która tańczy, zmysłowo ocierając się o ich nogi i krocza. Powoli wsunęła dłoń pod sznurek stringów i zaczęła go rozciągać na boki. Widziała już takie rzeczy na filmach. Otarła się jeszcze swoim kroczem o nogę Piotrka, który stał podniecony, a potem zsunęła je całkiem. Stała teraz onieśmielona przed nimi. Ostatnie odblaski zachodzącego słońca padały na jej nagie biodra. Nie próbowała przy tym nawet zasłaniać swojego lekko owłosionego łona, bo wiedziała, że nic to nie da. Spojrzała tylko nieśmiało Rafałowi w oczy, mając nadzieję, że zrobi mu się jej żal. Nie zdążyła jednak zaobserwować jego reakcji, gdy dłoń Piotrka chwyciła ją za pośladek, a palce powędrowały głębiej. Odwróciła się przestraszona lekko, ale Piotrek rzucił tylko:
            - rozchylaj nogi zdziro!
Posłusznie rozstawiła nogi na boki, umożliwiając palcom Piotrka dotarcie do jej otworków.
            - oprzyj się rękami o ścianę! – padł kolejny rozkaz
Dorota w tym momencie zawahała się, ale mocny klaps dłonią po pośladku przywołał ją do porządku.
            - rób co mówią, ty mała kurwo!!! – gdy już oparła się i pochyliła lekko, Piotrek rozchylił jej pośladki.

 Dorota za chwilę poczuła, jak dwa palce przejeżdżają między jej pośladkami, zostawiając tam warstwę śliskiego kremu, zaś chwilę potem poczuła ogromny ból w odbycie. Penis Piotrka brutalnie wdzierał się w jej zwieracze. Piotrek nie przejmował się faktem, że dziurka była jeszcze dziewicza, a wciskanie na siłę tylko sprawia jej ból. Sprawiał wrażenie, jakby chciał, by ją bolało. Twarz Doroty ogarnął grymas. Po jakimś czasie penis był już w środku i Piotrek mógł posuwać od tyłu Dorotę bez problemów i oporów. Dziewczyna coraz głośniej jęczała…

-         Skoro masz już wyrobioną dziurkę, to chodź teraz do mnie! – zawołał Rafał, gdy już Piotrek wyjmował swego usatysfakcjonowanego penisa z jej odbytu. Rafał siadł na pniu, ściągnąwszy wcześniej spodnie i majtki. Jego penis był znacznie większy i sterczał pionowo w górę
-         Śmiało, Dorotko, masz dosiąść mojego i się sama ujeżdżać!
Dorota posłusznie, choć zdyszana, podeszła do niego i usiadła mu na kolanach twarzą w twarz tak, by jego męskość w całości weszła w jej odbyt. Nie udało się to, gdyż był za duży. Jednak Piotrek szybkim ruchem oparł się swym ciężarem na jej ramionach. Z ust Doroty wyrwał się krzyk bólu, czuła, jakby ktoś przepruł jej pupę. Po chwili wzdychania, zachęcona uderzeniem paska po pośladku, zaczęła rytmicznie unosić i opuszczać pupę.
-         nie ma to, jak dupa, która sama się gwałci! – rzucił z satysfakcją i rozkoszą Rafał

Po tym wszystkim Dorota padła z wyczerpania na trawę. Z odbytu wypływała jej gęsta sperma. Po dłuższym seksie czuła się w pewien sposób przyjemnie.
-         to może teraz damy jej spokój?  Zaproponował Rafał. Dorota odwróciła swoją twarz ku niemu z ziemi i postarała się o jakiś niezbyt szeroki uśmiech
-         nie! To było dla niej przyjemne! Teraz czas na karę! – Piotrek był bezlitosny
Chwilę później Dorota już siedziała na ławie w opuszczonej chacie z rękami związanymi z tyłu. Rafał trzymał jej rozchylone szeroko nogi lekko do góry, a Piotrek w tym czasie przypierał ją za biust do ściany jedną ręką, a drugą wyjął z plecaka zapalniczkę
-         lubisz być przypalana? – zapytał z ironią.
Następnie zapalił zapalniczkę i zaczął przybliżać ją do jej piersi i sutków. Dorota zaczęła się skręcać z bólu, a na jej twarzy pojawiły się wkrótce łzy. Zapalniczka powoli zeszła do jej pępka i zaczęła przypalać jej kolczyk. Ten zrobił się tak gorący, że zaczął parzyć Dorotę. Następnie zapalniczka powędrowała jeszcze niżej, do jej warg sromowych. Tego już nie mogła znieść – zaczęła głośno krzyczeć, tak że Piotrek musiał ją złapać za usta i je zamknąć siłą. Stopniowo zaczął spalać jej włosy łonowe. W pewnym momencie wpadł na lepszy pomysł. Przywiązali jej nogi do ściany chaty oraz do stołu. Siedziała teraz obolałymi pośladkami na szorstkiej desce ławy, a jej łono było w pełni eksponowane. Piotrek wyjął kartkę formatu A4 i złożył w długą „fajkę”. Następnie wsunął końcem w jej pochwę, a drugi koniec zapalił. Dorota patrzyła przerażona i wierzgała. Nie ma cudów i w końcu ogień przybliżył się do jej łona, z którego zaczęły masowo znikać spalone włoski. Na koniec ogień dotarł do jej krocza, boleśnie ją parząc, w porę jednak go Rafał ugasił i Dorota nie doznała poważniejszych oparzeń.
-         Aaaaghghhhhhh!!!!!!!!!!!!! – krzyczała dziewczyna, a głos jej był stłumiony przez dłoń Piotrka
Po zakończeniu ćwiczenia, dłoń została zdjęta z jej ust. Dorota zaczęła prosić
- błagam, puśćcie już mnie! Wiem, jestem głupią kurwą, która zrobiła wam takie świństwo! Byłam chyba nienormalna, że was zaatakowałam, żałuję, naprawdę żałuję mojej głupoty! Już dostałam za swoje, byłam już waszą dziwką i suką, proszę, wypuśćcie już mnie! Pójdę sobie po prostu, proszę!

02. Pułapka

[Kontynuacja części 01. Opowiadanie w klimacie BDSM]


Od tamtej pamiętnej lekcji, jaką dostała Dorota, minęło kilka tygodni. Dorota trochę popuściła z tonu, trochę mniej bezczelnie już odpowiadała na różne uszczypliwe uwagi kolegów i koleżanek, nie rzucała się do ataku po każdej próbie kolegi dotknięcia jej uda, czy chwycenia za pośladek. Na zajęciach siedziała spokojnie i w skupieniu chłonęła wiedzę. Z Bartkiem się pogodzili, ale dopiero po tym, jak oboje sobie opowiedzieli całą prawdę: on o tym, że nie miał siostry, ale też o tym, że to nie był jego pomysł z tym kusym wdziankiem. Dorota zaś wyjawiła mu prawdę (no, przynajmniej częściową, gdyż lubiła czasem zataić pewne niewygodne informacje) o tym pamiętnym poniedziałku. Cała przygoda pozostawiła jednak pewien niesmak u obojga, tak, że nadal łączyła ich tylko średnio mocna przyjaźń. Bartek mimo to nadal zjadał ją wzrokiem, ilekroć ją zobaczył. Kolega – oprawca, którego imię brzmiało Igor, przestał już znacząco i protekcjonalnie na nią patrzeć na korytarzach. Sama nie mogła wyjść z podziwu, ale nie miała do niego z początku żalu za tamto lanie. 
Nie na długo jednak cała ta sytuacja się zmieniła, gdyż Dorota w początku czerwca znów zaczęła się czuć pewniejsza siebie. Znów jej odzywki stały się dzikie, choć może nie tak, jak kiedyś. W końcu i w jej umyśle zaczęła świtać myśl, że przecież urażono ją poważnie i zdeptano jej dumę osobistą. Nie mówiąc już o autorytecie u koleżanek i, przede wszystkim, kolegów. Był nadszarpnięty i nikt prawie się już nie bał jej piorunującego wzroku. Szalę przeważyła sytuacja, do jakiej doszło pewnej środy w kafejce uczelnianej. Widząc, że jeden z chłopaków zajął jej wcześniej zarezerwowane miejsce, zaczęła się z nim sprzeczać. Od słowa do słowa wyszło na to, że kolega ma ją za nic i nic sobie nie robi z jej gróźb „wyrzucenia go siłą”. Dorota bowiem nie zwykła cicho i dyskretnie przyjmować nieuprzejmości w stosunku do swej osoby. W końcu Dorota wzięła kolegi herbatę i niewiele myśląc wylała do kosza. Kolega wtedy podszedł do niej, chwycił pod brodę, uniósł jej wdzięczną główkę i zagroził: „ty się znowu doigrasz moja piękna!”. Mówiąc to chwycił ją za pośladek i zapytał z ironią: „już nie boli?” Od tego momentu Dorota wiedziała, że musi odbudować nadszarpnięty autorytet. Mogła tego dokonać tylko mszcząc się w jakiś perfidny sposób na Igorze.
Nie znała go praktycznie. Jednak dzięki wrodzonej gracji i pięknemu uśmiechowi udało jej się dowiedzieć to i owo o nim od jego kolegów z roku. Wiedziała więc już, że to facet lubiący mocne wrażenia. Był starszy o cztery lata, czyli kończył już uczelnię. Przeczekanie wakacji odebrałoby jej szansę zemszczenia się (przynajmniej tak, by dowiedzieli się jej koledzy z roku). Wiedziała też, że należy do jakiejś grupy motocyklistów. Sama rzadko miała szansę przemieszczać się na tych niebezpiecznych pojazdach i zawsze tylko w miejscu pasażera. Jako, że było to towarzystwo, w którym najczęściej się kręcił poza studiami, postanowiła jakoś do niego trafić. W głowie przemknęła jej prosta myśl: on sprawił, że obnażyła się przed dużą częścią uczelni – ona doprowadzi do takiej sytuacji z nim, ale za to przed całą. Ostatecznie mogło to być bardzo niebezpieczne, zdecydowała się więc, że wystarczy, że na ścianach budynku pojawią się jego nagie zdjęcia. Tak... To by jednoznacznie sugerowało innym, że mamy do czynienia z uwieńczoną sukcesem zemstą. Nawet, jeśli on by chciał się ze swej strony mścić – po wakacjach tracił na to szansę. Zresztą nie wiedział, gdzie mieszkała, więc mogła czuć się bezpiecznie. „W razie czego wyjadę na długie wakacje, po nich Igor może już zapomni o wydarzeniu” – podsumowała.
Nie dysponowała zbytnią siłą fizyczną, by jej użyć przeciw niemu. Musiała kogoś wtajemniczyć w plan, najlepiej jakiegoś silnego chłopaka. Poszukiwania kandydata wśród jej znajomych spełzły na niczym, gdyż nikt nie chciał słyszeć o takim ryzykowaniu – Igor wszak był to kawał byka. W końcu wpadła na świetną myśl, by do pomocy dokooptować nikogo innego jak... jego kolegów z „paczki” motocyklowej. Oni go w końcu znali i jakieś jego ujawnione „grzechy” mogły bojowo na nich podziałać. „Może jakiś mocny zawód na jego osobie?” – myślała. „Może ujawnienie jakichś jego kłamstw” Cały plan na razie był mocno naciągany. Kto mógłby na niego się tak skarżyć?... W końcu dowiedziała się, że Igor miał dziewczynę, z którą się rozstali. Może gdyby ona by ich przekonała, że trzeba mu dać nauczkę, za jakieś świństwo, które on jej – kobiecie – zrobił? Na pewno przestali razem chodzić, zanim Igor trafił do swego towarzystwa, było to kilka lat temu, więc całość mogła by mieć taki dramatyczny, wręcz powieściowy posmak. Głowa Doroty była pełna pomysłów. Trzeba było tylko do tej osoby dotrzeć.
Kilka dni wywiadu i poszukiwań doprowadziły ją do informacji, że dziewczyna ta wyjechała już dawno do Ameryki i Igor stracił z nią całkowicie kontakt. Podobno miał nadal jej zdjęcie na swoim biurku w domu, o czym powiedział jej kolega, który tam bywał. Rozczarowanie, że nie będzie się dało do niej dotrzeć, trwało niedługo. Dziewczyna ta była podobno bardzo do niej podobna. „Dlatego tak na Igora zadziałałam erotycznie w ten feralny poniedziałek” – uświadomiła sobie Dorota. Wpadła przy tym na genialny pomysł: ona sama poda się za nią i dotrze do serc jego przyjaciół. „Ważne tylko, by nigdy nie pokazywać się, gdy Igor był w pobliżu. To było z dwóch powodów łatwe: po pierwsze Igor pracował już w sklepie jako sprzedawca, więc regularnie był zajęty, nawet wieczorami. Po drugie łatwo byłoby wyjaśnić, że owa dziewczyna nie chce go widzieć na oczy, a jedynie chce zemsty. Zemsta ta przybrałaby postać upokorzenia nagim zdjęciem. Resztę można było wymyślić na bieżąco. Dorota więc ochoczo przystąpiła do działania...

Lokal „Latający smok” położony był kilka przecznic od uczelni. Tam spotykało się grono znajomych Igora. Poznał ich po sąsiedzku, nie było tam też na szczęście nikogo z uczelni. Podobno Igor jedyny z nich poszedł na studia.
Dorota weszła do owego pubu w sobotni wieczór około godziny 20.00. Igor miał tego dnia pracę do 22.00. Rzeczywiście nie było Igora wśród grupy ośmiu wysokich i krótko obstrzyżonych piwoszy, siedzących w rogu pomieszczenia. Dorota była ładnie, umiarkowanie elegancko ubrana: dżinsy, buty na obcasie u dołu oraz ciemna koszula u góry. Podeszła nieśmiało do nich i stanęła między dwa najbliższymi krzesłami.
- laseczka szuka towarzystwa? – zapytał wesoło jeden z nich
- szukam Igora – rzuciła Dorota bez ogródek
- aaa. Igora? Kim jesteś? – zapytał chłopak siedzący na wprost. Miał smukłą twarz, włosy koloru blond i silną budowę ciała
- jestem Ania, jego dawna dziewczyna... – powiedziała cicho i markotnie
Chłopak zbladł lekko.
- Ania? Ta Ania? Igor opowiadał mi o tobie... – rozmowę najwyraźniej podjął właśnie tylko ten blondyn
- możliwe... Mogę się dosiąść?
- oczywiście – blondyn wstał – nazywam się Kamil.
Kamil  podał jej dłoń. Inni jedynie jej skinęli głowami.
- miło cię poznać, niestety Igora nie ma z nami, dziś pracuje – odrzekł inny z nich
- acha... może i dobrze... – zaczęła snuć intrygę Dorota
- dlaczego dobrze? – spytał blondyn
- bo właściwie chyba nie zaznam od niego niczego dobrego. No, na pewno nic gorszego, niż już od niego doświadczyłam – snuła swą zmyśloną opowieść Dorota
- co on takiego zrobił? – zapytali wszyscy
- nie, nie chcę o tym mówić. To bolesna sprawa. Nie. Może tak będzie lepiej... Przepraszam – Dorota trochę odeszła od stolika i zaczęła się odwracać
- stój! Czy on ma coś na sumieniu? Takim studentom to rożne rzeczy się mieszają w głowie – rzucił któryś
- nie – Dorota odwróciła do nich głowę – nie mówmy już o tym...
Kąciki oczu Doroty zabłysły w świetle świec. Uronione na zawołanie kilka kropli łez spłynęło jej po policzku. Wyglądała cudownie i zarazem koszmarnie smutno, tak, że serce ścisnęło się chłopakom. Dorota odwróciła się i odeszła. Wyszła z pubu i powoli oddaliła. Po kilku minutach jednak ktoś ją dogonił. To był Kamil. Szedł z nią równym krokiem i jak gdyby nigdy nic kontynuował rozmowę
- jestem jego bliskim znajomym. Często jeździmy i ścigamy się razem na motorach, znamy się dobrze, ale nie opowiadał mi Igor nic o dawnych czasach. Może rzeczywiście coś ukrywa?
Dorota zatrzymała się i spojrzała mu w oczy
- nie wyjawisz nikomu mojej tajemnicy?
- nigdy! – zadeklarował Kamil
Dorota westchnęła, udała, że połyka łzę i przytłumionym głosem powiedziała:
- zgwałcił mnie....
Zapanowała niezręczna cisza. Kamila mina spoważniała bardzo. Brwi zsunęły nieco niżej.
- drań... - zawyrokował
- mimo, że byliśmy razem – ciągnęła Dorota, sprawiając wrażenie, jakby rozmowa ta dawała jej ulgę – ale on mnie zgwałcił kilka razy. Na początku naszej znajomości też. Ale ja mu wybaczyłam. Nie cofnął się przed zbezczeszczeniem mnie nawet wtedy, gdy nie czułam się dobrze, miałam akurat okres i bolała mnie głowa... Za trzecim takim atakiem niewyżytego chłopaka, postanowiłam go rzucić. A on... Ujawnił w moim liceum moje nagie zdjęcie, które mi zrobił po jednym z tych gwałtów... Rozumiesz to upokorzenie? Nie zrozumiesz nigdy! A ja chcę, by on zrozumiał!
- bydlę! – cedził Kamil przez zęby – bydlę!
- pomóż mi się zemścić! Tylko tego chcę!
Kamil był rozkojarzony natłokiem informacji.
- pozwól mi to przemyśleć... Igor więc to taki cham? – pytał sam siebie – nie można działać pochopnie
Dorota była wewnętrznie rozpromieniona szybkim obrotem akcji.
- dobrze... Umówmy się mailowo na kolejne spotkanie. Podaj mi swój adres. Tylko błagam o jedno, błagam!
- o co chcesz...
- nic mu nie mów i spróbuj przekonać kolegów, by niczego mu nie mówili. Wyjaw w razie czego im prawdę. Może oni by też coś pomogli lub doradzili...

Kolejne dni spokojnie spędzone przez Dorotę na uczelni stały pod znakiem oczekiwań na spotkanie z Kamilem. We wtorek wieczorem wreszcie usiedli razem znów w kawiarni. Dorota ubrała się elegancko, a i Kamil, jak zauważyła, zwrócił uwagę na swój ubiór. Był najwyraźniej trochę bardziej wrażliwy i sensowniejszy od swych kolegów. Nawet od Igora.
- cześć Aniu
- witam cię Kamil, udało się coś wymyślić? – Dorota była ciekawa
- no... Pytałem się delikatnie Igora o jego byłą dziewczynę. Powiedział, że rozstali się w przyjaźni... – Kamil sprawiał wrażenie, jakby się wahał
- ale... On nie... nie mówi prawdy przecież! – zapewniała Dorota – mnie potrafił okłamywać, okłamuje więc i ciebie
- no nie wiem... Dlaczego ty nie chcesz wpierw z nim porozmawiać? – spytał Kamil
- wróciłam właśnie z Ameryki, ale nie dla niego. Nie chcę go znać, nie chcę do niego wracać. Nie chcę tym bardziej, by wiedział, że wróciłam. Chcę tylko zemsty... – Dorota postawiła na jedną kartę
- no ale to w końcu mój kolega – ciągnął Kamil – i nie wiem, dlaczego akurat miałbym ci pomagać. A... – zaproponował – nie mogłabyś zrezygnować z tego?
- nie! – wymsknęło się Dorocie – to znaczy... nie chcę. W końcu po to wróciłam...
- mściwa jesteś... – Kamil przyznał – sam się dziwię, jak Igor mógł być taki w stosunku do ciebie. Jesteś przecież taka śliczna
Dorocie serce szybciej zabiło. Nie dlatego, że jej się Kamil podobał, ale dlatego, że przyszła jej do głowy nowa strategia działania
- dziękuję ci.... – spuściła zgrabnie wzrok – czy ładnej dziewczynie, którą skrzywdzono nie można pomóc? – Dorota położyła dłoń na moment na jego dłoni
Kamil zamrugał oczami i się uśmiechnął.
- no.... a może? Czemu nie... W końcu zrobił ci świństwo!
Dorota uśmiechnęła się jak najpiękniej potrafiła, wstała, przelotnie pocałowała go w policzek i wyszła. Kamil siedział jeszcze chwilę spoglądał na drzwi, za którymi zniknęła.

Była piękna czerwcowa sobota. Dorota zamiast uczyć się do zbliżającej się sesji, stroiła się u siebie w pokoju. Dziś była znów umówiona z Kamilem. Miał to być kolejny ważny punkt w jej chytrym planie. Nie na darmo więc wyciągnęła z szafy najkrótszą sukienkę, jaką miała. Pół zgrabnego uda było seksownie odkryte, zaś drugie pół przykrywała czarna, atłasowa sukienka. Odsłaniała ona hojnie dekolt i całe ramiona Doroty. Na stopy założyła czarne, eleganckie pantofle na wysokim obcasie. Wyglądała bardziej na randkę, niż na naradę w cztery oczy.
Kamil czekał na nią przy umówionym skrzyżowaniu. Dorota, jak gdyby nigdy nic podeszła do niego i objęła go rzeczowym spojrzeniem.
- wow.... – przyznał Kamil – jesteś... jesteś... śliczna
Uśmiech rozpromienił jej twarz, a i rumieniec delikatnie zaznaczył się.
- dzięki Kamil. To może gdzieś usiądziemy? - zaproponowała
- jasne!
Usiedli w lokalu i rozmowa się zaczęła.
- to może przekonałam cię do swojej zemsty? – zagaiła Dorota
- w sumie tak... Tylko wytłumacz mi, masz jakiś konkretny plan? – zapytał Kamil
- myślałam, żebyś ty z kolegami po prostu zaprowadzili go w ustronne miejsce... no i tam... Już ja się z nim rozprawię... – wyłożyła swój plan
- nie no, co ty! – Kamil był lekko zażenowany – chyba nie mówisz poważnie!
Dorota spoważniała.
- to znaczy inaczej! Myślałam, abyście go poczęstowali czymś usypiającym, a jak zaśnie, zanieśli do jakiegoś przygotowanego lokum, gdzie bym go rozebrała i sfotografowała... – wpadła na pomysł Dorota
- ooo... to już lepiej... To ja pomyślę... – szepnął Kamil
- nie jesteś nadal pewny? – nieśmiało zapytała
- w sumie... szczerze mówiąc... nadal uważam, że najpierw trzeba z nim otwarcie porozmawiać.... Nie obraź się – Kamil się tłumaczył
Dorota lekko się podniosła i zbliżyła do niego przy stoliku.
- jasne, że się nie obrażę... W końcu jestem tylko małą, biedną, pokrzywdzoną istotką, która chce przeprowadzić swoją małą zemstę.... W końcu nic Igorowi się nie stanie, a dostanie nauczkę i to porządną... – usta Doroty zbliżały się do ust Kamila i w końcu się z nimi zwarły. Kilkusekundowy, romantyczny pocałunek przerwał tok wypowiedzi. W końcu Dorota odsunęła swe usta i, nadal z bardzo bliska, zapytała:
- mam nadzieję, że cię definitywnie przekonałam?
- ależ tak... – przytłumiony głos Kamila zdradzał spore zmieszanie, ale oczy mu iskrzyły. Ręka powędrowała pod stołem pod jej sukienkę. Delikatnie pogłaskał jej udo, potem objął je całą ręką i przesunął dłoń w kierunku majteczek. Gdy ich już dotknął, Dorota się lekko odsunęła i z buńczucznym uśmiechem zapytała: „to może zabierzesz mnie na jakąś przejażdżkę motocyklem z kolegami?”

Następnego dnia w niedzielę, równie słoneczną i gorącą jak sobota, grupa kolegów Igora zebrała się przy jednej z ulic. (Igor miał pracę nawet w tę niedzielę. Pracował ogólnie wtedy, gdy nie było zajęć, a do tego zbierał na wakacje). Była już wśród nich Dorota. Zawadiacko nagabywała poszczególnych z nich. Jego koledzy byli już gotowi na wyjazd motocyklowy za miasto. Dorota robiła na nich duże wrażenie. Oprócz niej były obecne dwie inne dziewczyny, partnerki motocyklistów. Kamil czuł się, jakby i on miał partnerkę. W końcu był człowiekiem wolnym od roku, a Dorota bardzo mu się spodobała. Bolało go, gdy inni jego koledzy pożerali ją wzrokiem, paru nawet odważyło się chwycić ją przelotnie za udo. Ona jednak najwięcej uśmiechała się do niego, wiedząc, że tylko w ten sposób zachęci go do swego planu.
- jeździłaś dużo na motorze? - zapytał
- sporo – skłamała – głównie z Igorem...
- wskakuj!
Dorota przełożyła nogę nad motocyklem, a jej czarna sukienka przez moment odsłoniła prawie całe jej udo. Kilku kolegów wpatrywało się z zachwytem
- hej! Kształtne nóżki masz laleczko!
- Tomek, przymknij się – bronił jej Kamil
- ooo... Trzeba Igorowi powiedzieć, że jego eks ma już partnera!
- nic nikomu nie powiecie! – przerwał Kamil – jedziemy!
Rozległ się ogłuszający warkot i siedem motorów ruszyło naraz i pognało w kierunku lasu podmiejskiego. Sukienka Doroty powiewała luźno, dostarczając radości jadącemu za nimi koledze. Gdy dojechali, zsiedli i zdjęli kaski. Cała gromada poszła drogą leśną. Dorota szła przy Kamilu, ale od czasu do czasu zostawała trochę w tyle. Wykorzystał to ów Tomek i znowu chwycił ją za pośladek
- hej, kolego – uśmiechnęła się uroczo Dorota, choć zaczęło ją to już denerwować
- daj jej spokój – jej obrońca wyszedł na ratunek...
Na jednej z polan chwilę posiedzieli, potem znów poszli dalej. Zatoczyli łuk i wracając znów zasiedli na polanie. Kamil poszedł między drzewa za potrzebą. Dorota również postanowiła skorzystać z okazji. Poszła kilka kroków w głąb niegęstego lasu, ale ciągle była na widoku. Weszła więc głębiej, ale koledzy Igora jakby na złość podeszli na skraj lasu. Dorota więc weszła jeszcze głębiej między krzewy. Idąc jeszcze odwróciła się, by skontrolować owych gapiów, gdy uderzyła w czyjąś klatkę piersiową. Był to Tomek. Złapał ją pod ramię.
- hej, laseczko, daj się obejrzeć z bliska.... – powiedział głosem najwyraźniej już lekko pijanym
- odejdź! Bo wezwę Kamila!
- twój wybawca cię nie widzi! – ciągnął niewybrednie Tomek – podobno niezła z ciebie dziwka... Byłaś gwałcona? Może masz ochotę na jeszcze? Wy zawsze macie ochotę na więcej – w tym momencie Tomek uniósł jej sukienkę i powoli wsuwał dłoń pod majtki.
Dorota próbowała go zatrzymać, ale on był lepszym siłaczem.
- proszę cię, przestań... Ty nie wiesz, co to za okropność, nie próbuj nawet – szeptała Dorota. Po policzku spłynęła jej tym razem nieudawana łza. Nie chciała jednak stosować w stosunku do niego na razie siły (na przykład uderzyć go), bo jej plan mógłby się zachwiać. Postanowiła grać na zwłokę.
- znajdziesz sobie ładniejsze dziewczyny.... ja na razie muszę się zemścić na Igorze... Ach... Ja... Najpierw pomóż mi upokorzyć Igora, a potem... Ach... Potem się umówimy i... Ach... Będzie przyjemnie... Achch...
Ręka Tomka powędrowała między uda Doroty i wsunęła się zwinnie do jej pochwy. Nagle w pobliżu usłyszeli głos Kamila: „Ania! Jesteś tu?!” Dorota wykorzystała to i uwolniła się z objęć Tomka. Opuściła sukienkę i wyszła z krzaków.
- czy ja słyszałem tu Tomka? – zapytał badawczo Kamil
- nie... Przesłyszenie – ujęła to dyplomatycznie Dorota i zniewalająco uśmiechnęła się

A więc plan był już zapięty na ostatni guzik. Koledzy Igora spotkali się z nim w pobliżu mieszkania Kamila. Miało to być spotkanie przy piwie. Dorota czekała ukryta na klatce schodowej obok mieszkania. Miała wejść za nimi do mieszkania dopiero, gdy zobaczy, że koledzy niosą uśpionego Igora do mieszkania i zaniosą do sypialni. W razie, gdyby Igor nie zasnął jak należy, miała dostać znak i na razie nie wchodzić, by jej nie zobaczył. Koledzy swoją część wykonali bez problemu. Rozpuszczona tabletka nasenna zadziałała. Właściciel pubu uznał, że Igor się zbytnio spił. Sms od Kamila poinformował Dorotę o tym i uspokoił o jej plan. Teraz czekała, choć trwało to znacznie dłużej, niż sobie wyobrażała...
            Koledzy, a było ich ośmiu, bez trudu unieśli Igora. Z kieszeni jego koszuli wypadł przy tym jednak portfel. Pieniądze, karta płatnicza i dokumenty wypadły na podłogę pubu. Kamil przeklął mimochodem i pozbierał to wszystko. Między dokumentami jednak znalazł jakieś zdjęcie. Z tyłu podpisane było: „Moja kochana Ania”. Tylko, że na zdjęciu nie było Doroty. Włosy miała podobne i usta też, ale zdecydowanie nie była to Dorota! Kamil stał jak wryty i kontemplował nad zdjęciem. Jego towarzysze położyli znów Igora na stole i się wpatrywali. Twarze ich z początku wyrażały zdumienie, a potem coraz bardziej wściekłość:
- to nie ona!
- to kim jest ta cizia?!
- może to jakaś inna eks?
- mówiła, że jest Anią!
- a Igor skoro ma jej zdjęcie i taki tekst nawet po latach, to jest romantykiem, a nie gwałcicielem! – zawyrokował szybko inny z nich
- to co robimy?– spytał rozweselony Tomek

Na schodach słychać było dudnienie. Ośmiu mężczyzn wciągało dziewiątego na górę klatką schodową. Wnieśli go do mieszkania Kamila i położyli zgodnie z planem w sypialni. Dorota poczekała chwilę i zapukała do drzwi i weszła...
            Gdy tylko weszła, Tomek już za nią stanął i zamknął drzwi na zamek.
- świetnie, pilnuj drzwi – zaordynowała nieświadoma zagrożenia Dorota
Kamil stał na środku hallu w otoczeniu kolegów. Wyciągnął zdjęcie znalezione przy Igorze:
- kto to jest?
Dorota się przeraziła. Drżącą ręką wzięła zdjęcie do rąk i obejrzała z obu stron.
- to jest.... jakaś Ania – Dorota zrozumiała w mig, co jest grane
- to kim ty jesteś?! – groźnie zapytał Kamil
- eee... To jest inna Ania.... Ja jestem prawdziwą... To znaczy, nie, jestem Magda, jego poprzednia.... – w tym momencie Tomek objął ją od tyłu na wysokości brzucha, a inni wyrwali torebkę. Po jej przeszukaniu znaleźli ukryty głęboko dowód osobisty
- czyli nazywasz się Dorota? Jakieś rozdwojenie jaźni? – zapytał jeden z nich
- aaa! To chyba TA Dorota! Igor opowiadał mi przecież – krzyknął inny – to ta bezczelna smarkula z jego studiów! Ale był śmiech, jak mi opowiedział o tej przygodzie z laniem tyłka!
- a więc jedno się zgadza – ona naprawdę chciała się na Igorze zemścić! – podsumował bystro Tomek – ale nie za gwałt!
- ale my ci damy szansę! Za gwałt też będziesz musiała się zemścić! – zawyrokował do głębi rozbity i nie panujący nad sobą Kamil – okłamałaś mnie, dziwko! Ty cholerna  suko!
Kamil podszedł do niej i wymierzył siarczysty policzek
- proszę, spokojnie, nie denerwujcie się, proszę, nie denerwujcie się – szeptała czerwona od uderzenia Dorota. Uda jej zaczęły trząść się ze strachu, a śliczna twarzyczka pobladła do reszty.
Zaprowadzili ją do kuchni, a że było ich aż tylu, to jej sukienka szybko została podarta na strzępy. Mogli teraz obejrzeć jej ukryte przed nimi dotąd ciało. Duże wrażenie zrobiły na nich jej piękne, zgrabne nogi oraz płaski, opalony brzuszek z kolczykiem w pępku. Kształtne piersi ukryte były zaledwie za cienką warstwą białego stanika. Dopełnieniem jej garderoby były białe, seksowne majteczki. Bardzo podniecił ich widok takiej półnagiej, bezbronnej piękności.
- zdejmujmy jej szybko resztę i bierzmy się do niej! – zaproponował jeden z nich
Dorota już nie płakała. Nadal drżała, ale psychicznie się opanowała. Zrozumiała, że sama jest sobie winna. Nie broniła się
- sama sobie zdejmę bieliznę! Wy ją na pewno podrzecie! – to mówiąc zgrabnym ruchem ściągnęła z siebie resztę garderoby – Macie rację, jestem perfidną suką i macie prawo zrobić ze mną, co chcecie! Proszę tylko, opanujcie się trochę, nie krzywdźcie mnie, nie chciałam Igorowi nic zrobić, tylko jedno zdjęcie, jedno...


- właśnie! Dobry pomysł! Jeden z nich wyciągnął komórkę i zrobił zdjęcie jej pięknemu, trochę już zbezczeszczonemu ciału, trzymanemu siłą przez resztę chłopaków
- nie, proszę nie! – zapłakała – nie róbcie mi zdjęć, proszę!
- tylko ty możesz robić takie zdjęcia, rozumiem? – padła krótka odpowiedź
Dorota już nie protestowała. Mężczyźni wzięli ją za ręce i nogi i położyli na stole w kuchni. Dwóch z nich trzymało jej ręce w nadgarstkach, dwóch innych złapało za nogi i je rozchyliło na obie strony. Łono z przystrzyżonymi włoskami oraz wargi sromowe były teraz wyeksponowane i dostępne. Następnie kolejno do niej podchodzili i zadowalali jej ciałem aż do osiągnięcia orgazmu. Po godzinie dziewczyna, znużona, zasnęła kamiennym snem.

Rano do kuchni wszedł lekko zaspany Igor. Natychmiast otrzeźwiał na widok śpiącej Doroty. Podszedł do niej. Na jej udach w okolicy łona oraz na stole widać było zaschnięte białe plamy. Obudziła się. Oczy otwarła szeroko z przerażenia.
- więc chciałaś mieć moje nagie zdjęcie…? – spytał – ale może chcesz obejrzeć swoje?
W tym momencie pokazał jej już wydrukowane zdjęcie Doroty, gdzie można było rozkoszować się jej wyeksponowanymi, nagimi piersiami i kroczem.
- błagam… – wyszeptała zachrypniętym głosem – nie pokazuj go nikomu….
- na przykład na uczelni? – spytał szyderczo
Dorota zbladła jeszcze bardziej, po czym rozchyliła nieco uda
- proszę, poużywaj sobie i ty, ale nie kompromituj mnie jeszcze bardziej… Już dostałam porządną nauczkę… - prosiła
- na razie potrzebna jest ci kąpiel i spokój – uśmiechnął się Igor i podał jej ubranie.

01. Piękna Dorota

Poniżej pierwsze opowiadanie z cyklu. Stopniowo będą pojawiać się kolejne odcinki. Opowiadanie w klimacie BDSM


Czasem można spotkać na ulicy przelotem dziewczynę, która natychmiast zwraca męską uwagę, której wdzięczne rysy osadzają się gdzieś na dnie ich pamięci i wracają w słodkich wspomnieniach, nieraz nawet w różnych fantazjach na poły niewinnych, na poły niegrzecznych.
Zdecydowanie taką dziewczyną była Dorota. Bieg życia zawiódł ją na ulubione studia; studia na AWF-ie. Od dzieciństwa wykazywała bowiem uzdolnienia ruchowe, była zwinna i wytrzymała. W jej ruchach nie było jednak widać tylko prostej szybkości, czy też sprawności mięśni lub tylko umiejętnego przenoszenia ciężaru ciała z nogi na nogę. To była coś więcej; każdy jej ruch był harmonijny i wdzięczny. Miało się wrażenie, jakby potrafiła siłą swojego umysłu zatrzymywać czas, by mieć chwilę na przemyślenie każdego swego ruchu. Wykazywała kocią sprężystość, ale w jej ruchach była też wrodzona duma, podniosłość i odpowiednie dostosowanie do sytuacji. Może dlatego tak bardzo stymulowała umysły mężczyzn, może dlatego jej urok był nieodparty dla większości z nich. Każdy bowiem czuł, że za tą gracją i wdziękiem stoi też dobra forma fizyczna i witalność; nie na darmo była
studentką uczelni sportowej.
Dorota była zupełnie młodziutka, niedawno bowiem przekroczyła dwudziesty rok życia. Pozostawało w niej jeszcze sporo dziecięcości. Ten aspekt osobowości był odpowiedzialny jednak za jej wady. Do wad tych z pewnością nie należał wygląd. Twarz bowiem miała przepiękną, z ślicznym, lekko zatartym noskiem, błękitnymi oczami o wnikliwym wzroku, z włosami opadającymi w drobnych splotach na czoło i obojczyk oraz z odsuniętymi od siebie lekko ząbkami, które ukazywała, ilekroć się uśmiechnęła. Uśmiechu zaś nie szczędziła, ni to mężczyznom, ni kobietom, niezależnie od tego, co o kimś myślała; czasem nawet wyraźnie wbrew temu, co o kimś sądziła. Figurę miała szczupłą i zgrabną, kończyny smukłe, a biodra wydatne. Nie można chyba było stworzyć zgrabniejszego stworzenia. Piękno jej nóg zwracało uwagę trenerów, którzy to mieli szczęście doceniać je w pełni, sędziując mecze siatkówki, czy koszykówki w których brała udział. Nie miała bowiem zwyczaju ich ukrywać za jakąkolwiek zasłoną: od butów sportowych i lekko wystających z nich białych skarpetek-stopek aż po granicę jej ulubionych czerwonych szortów (która to granica przebiegała z jakieś dwa centymetry poniżej jej pośladków) wyeksponowane były piękne, zgrabne, opalone, niebiańsko kształtne nogi. Ich powierzchnia była tak gładka, że potrafiły odbijać odblaski światła wpadającego przez duże okna sali sportowej. Gdy szła do szatni po meczu, odprowadzał ją wzrok wszystkich znajdujących się na korytarzu kolegów.
Z takim wdziękiem i wyglądem mogłaby zostać gwiazdą i niemal boginią uczelni, ale cieniem na tym kładły się jej wady. Była to bowiem dziewczyna buńczuczna, pewna siebie i nieokiełznana. Dla wielu jej zachowanie było kwitowane jako bezczelne; wielu drażniło jej nieujarzmienie i nieumiejętność dopasowania się do potrzeb innych osób. Wszelka doznawana z jej strony perfidia blakła jednak przy jej aparycji i mimo wszystko gracji, z jaką
dawała dowody swojej dzikości. Tak, można podsumować, że była dzika i dziewicza jak puszcza tropikalna, nieobliczalna jak kataklizm, a przy tym szczera do bólu. Każdy bał się takiej towarzyszki życia i dlatego z łatwością osiągała swój cel; była niezależna od innych i od niepamiętnych czasów solo.
Przypomnę tu kilka historii z jej życia i funkcjonowania na uczelni, by przybliżyć tę fascynującą postać.
Był czwartek i na AWF-ie trwały akurat zajęcia. Oprócz zajęć ruchowych, istniały oczywiście też zwykłe zajęcia kursowe na które uczęszczali i studenci i studentki (tu panowała koedukacja). Na zajęcia Dorota przychodziła normalnie, acz modnie ubrana w dłuższą brązową spódnicę w kwiatki, pantofle na niedużym obcasie oraz elegancką białą koszulę bez rękawów (był maj), która ukazywała jej również piękne, miękko zarysowane, subtelnie umięśnione ręce. Jej włosy opadały luźno na czoło, sięgając mniej więcej brwi.
Spóźniona weszła do sali zajęć i zajęła miejsce. Z tyłu ktoś cicho powiedział: „szkoda że nie później”, na co Dorota odwróciła się i wprost w oczy mu szepnęła: „mam ci dać kopa?” To było w jej tylu: jest problem - należy brutalnie się z nim rozprawić. Przez resztę zajęć już nic się nie działo wyjątkowego. Po zajęciach zaś zagadnął Dorotę Bartek.
– czy naprawdę nie da się ciebie ucywilizować?
- o czym ty mówisz? – uśmiechnęła się do niego zawadiacko Dorota
- piękna jesteś, gdy się tak uśmiechasz. Dlaczego nie chcesz mieć jakiegoś chłopaka? – zaproponował po raz kolejny, odwołując się do przeprowadzonych z nią wcześniej rozmów. Trzeba bowiem wiedzieć, że jemu Dorota się najbardziej podobała i zadurzył się w niej bez reszty, nawet jeśli przez to ryzykował bycie narażonym na jej zachowania.
- a ty znowu o tym? Kim ty w ogóle jesteś? Chcesz mnie zniewolić? Wiesz, że to niemożliwe! - odpowiedziała mu nadal przemiło
 - nie chcę cię zniewalać, czy zaproszenie do kawiarni nazwiesz zniewoleniem? Dajmy na to dziś o 18.00 u Niedźwiedzia? -  odparł sprytnie
- już mnie to nudzi! - syknęła i odwróciła się na pięcie w stronę drzwi, kołyszący jej chód wprawiał zaś niemal w trans zauroczonego kolegę
- to co, nie przyjdziesz? - cicho zapytał
Dorota odwróciła ku niemu już poważną twarz: „przyjdę”

Bartek siedział w kawiarni przy zamówionym stoliku i z niecierpliwością wypatrywał. Do kawiarni nikt znajomy jednak nie przychodził, a była już godzina 18.20. Stopniowo uśmiech jego pochmurniał, a umysł opanowywały smutne myśli. „Czy ona wystawiła mnie do wiatru? Przecież zawsze była słowna. Szczera i bezczelna, ale przynajmniej słowna…”
Wreszcie po pół godziny zjawiła się w kawiarni. Poznał ją po jej drobnych splotach włosów, gdy ją zobaczył, jak stała tyłem i zamykała drzwi. Ubrana była jednak - co za demonstracja - w stary wytarty sweter, wyblakłe dżinsy i jakieś czarne buty, bardziej chyba męskie niż damskie. Z triumfalnym uśmiechem usiadła przy nim i rzekła „Jestem” Bartek spochmurniał, rozumiejąc tę deklarację.
-  gustowny ubiór! Nie ma co. – zaczął
- nie podoba się? - znów zademonstrowała ten swój zawadiacki uśmiech
- no tak… średnio. No dobra: nie miałaś nic gorszego? – zapytał
- ubieram się, jak chcę. Czy może zaczniemy od ustalania jak mam mówić, w co się ubierać?
- no nie... myślałem tylko... - cedził Bartek
- nie podoba się, to idę
- czekaj! - Bratek powstał - nie nie, siedź
Dorota uśmiechnęła się znów i rozsiadła wygodnie.
- to co zamawiamy coś? – spytała
- tak, na co masz ochotę?
Zamówili, podano i tak siedzieli dalej. Wybrane pozycje najwyraźniej były najdroższe na przecież nie tak obszernej karcie. Bartek wiedział: ta dziewczyna albo jest wybredna, albo robi mi na złość. Ta druga możliwość była bardziej realna.
- umiesz się pokazać facetom, naprawdę robisz wrażenie. Umiesz się podobać - zaczął Bartek
- dzięki - zaczerwieniła się lekko Dorota, nieczęsto mówiono jej komplementy, a raczej nieczęsto dopuszczała do sytuacji w której jej je prawiono.
- dlaczego robisz tak ludziom na złość? - ciągnął Bartek
- że się ubieram, jak chcę? To ma być na złość? - zapytała Dorota
- nie, chodzi tak... ogólnie... to znaczy, no wiesz... - bąkał Bartek
- widzę, że marnuję czas. Jeśliś taki pewny, to udowodnij mi, że ty potrafisz się ubrać, tak jak dziewczyna sobie życzy - odwróciła sprawę Dorota
- ależ jasne - rozpromieniał Bartek - obiecuję, że ci udowodnię!
- w takim razie jutro przychodzisz ubrany w garnitur i pod krawatem! - ta fraza wyraźnie poprawiła jej nastrój
Bartek zbladł. - nie zrobisz mi tego... wiesz, że ubieram się luźno i byłoby to tylko śmieszne. A co koledzy powiedzą?
- widzisz! Tłumaczysz się sam, że nie możesz spełnić jednej prośby! - Dorota była zła
- no... Nie wiem... No raczej nie, przepraszam - Bartek był podłamany. Wstał i poszedł po rachunek. Z tyłu jednak usłyszał głos Doroty: - ale obiecałeś mi!
Coś w nim drgnęło. Nie chciał, by takie głupstwo zepsuło ich stosunki. Wrócił się i z trudem wydobył z siebie:
- dobrze, założę…
Uśmiech Doroty mieszał się ze zdumieniem. Dlatego poszedł za ciosem i dodał:
- ale obiecaj mi, że potem ty ubierzesz się według moich zleceń!
- no... może. Czemu nie. I tak nie wierzę, że się wystroisz jak na maturze - rzekła Dorota
Bartek podszedł i z radości ucałował ją w czółko. Dorota jednak zwinnie złapała go za ucho i szepnęła prosto w twarz:
- ty, zboczeńcu, nie przystawiaj się do mnie, bo cię wykastruję!
Bartek poczuł się z lekka zażenowany odzywką Doroty, ale cicho dodał „ty się musisz zmienić...”

Następnego dnia ubaw był duży. Wpierw Patryk zapytał Bartka, czy ma jakiś pogrzeb. Wojtek wysunął tezę, że garnitur Bartka oznacza, że się ożenił. Do chóru dołączył się Piotrek:
- Bartek, ty masz po prostu problemy z koncentracją! Trzeba ci kupić syrop na regenerację umysłu!
Bartek zaś markotnie znosił uwagi, wiedząc, że nie ma żadnej rozsądnej wymówki. Wola Doroty nie mogła wyjąć na jaw, bo i tak był podejrzewany o „pantoflarstwo”. Jedynie Dorota, która przyszła znów spóźniona na zajęcia, popatrzyła na niego rozpromieniona, ale i szyderczo dumna z siebie: „ma za swoje” – myślała
Po ostatnich zajęciach Bartek schylił się do plecaka, by schować notatki. Gdy podniósł głowę, zauważył czyjeś dłonie splecione wokół swojej szyi.
- mój bohater... - usłyszał zza siebie głos Doroty.
Uśmiechnął się i na chwilę pomarzył, że ta piękna dziewczyna jest również zawsze taka miła dla niego.
- to jak mam się ubrać w poniedziałek? - spytała, gdy się odwrócił
Bartek był rozkojarzony. W sumie nie miał na myśli konkretnego stroju, a zresztą nie wierzył, że Dorota w ogóle sobie przypomni o obietnicy.
- eee... podrzucę ci ubranie pod drzwi mieszkania dziś wieczorem. Jadę na zaplanowany weekendowy wyjazd rodzinny za miasto – zaproponował
- aleś tajemniczy... kupisz mi coś? – spytała
- pożyczę od siostry – odparł
- masz siostrę? Nie wiedziałam - zdziwiła się Dorota.
- mam, ale starszą o kilka lat. Mieszka już oddzielnie z mężem.
- aaa to dobrze - uspokoiła się Dorota, pomyślała bowiem, że w takim razie nie będzie to strój zbyt śmiały.
Bartek nie miał siostry, ale chciał zaproponować Dorocie jakieś żywsze wdzianko, trochę bardziej odsłaniające jej ciało. Jednak nie znał się za bardzo na damskich ubraniach. Zagadnął więc Wojtka, ten bowiem miał rzeczywiście starszą siostrę, która odpowiadał opisowi. „Jej potrzebna porządna nauczka, a nie prezenty!” - zawyrokował Wojtek. „Pamiętasz chyba, jak kiedyś zasłoniłem jej znienacka oczy, by zgadła kto to, a ona mnie spoliczkowała? - przypomniał Bartkowi. Niemniej pojechał z nim do siebie, ale nie znaleźli żadnych odpowiednich rzeczy jego siostry, które by zostawiła u rodziców przed ślubem. Wojtek zaoferował więc pomoc przy kupowaniu - miał sporo doświadczenia: miał dwie siostry, z tym, że druga była zwariowaną nastolatką, niezbyt piękną, ale wyzywająco się ubierała. Obu przecież kupował prezenty ubraniowe według ich zaleceń, więc miał „opanowane” różnego typu ubiory kobiece. Potrafił też ocenić wymiary Doroty i odpowiednio wybrać w sklepie. Samą spódnicę wybrał Bartek; była to czarna, elegancka spódnica sięgająca do kolan, a więc odważniejsza niż ta, którą nosiła Dorota. Do niej dobrali kamizelkę na ramiączka w kolorze białym, zgrabniejszą i bardziej skąpą, niż noszona przez ich koleżankę. Z tak dobranym strojem poszli do kas i Bartek oddał swoje zaskórniaki na ten cel. „Poświęcasz się” - podsumował Wojtek - ale utrzymam to w tajemnicy, licząc na dyskrecję i z twojej strony
Wieczorem Bartek był już pod domem Doroty i szybko pobiegł, by położyć reklamówkę z ubraniem pod drzwiami mieszkania. Zadzwonił i szybko uciekł.

Dorota stała i nie wierzyła własnym oczom. „Jak to, co ten gówniarz sobie myśli! Starsza siostra, akurat!” - szeptała do siebie, oglądając wyjęte z torebki ciuchy. Były bowiem bardzo skromne: krótka dżinsowa spódniczka mini, krótka biała kamizelka (na tyle krótka, że odsłaniałaby kilka centymetrów brzuszka), modne czarne stylizowane sportowe buty z białymi paskami oraz białe stopki. „Czy ja jestem jakąś cizią? - Dorota była wściekła. „Choć z drugiej strony obiecałam mu, a nie lubię być niesłowna... Co za absurd!... Ale w końcu to tylko jeden dzień... Nie, nie! Nigdy!” - biła się z myślami.

W poniedziałek Bartek był wcześniej na zajęciach. Czekał z niecierpliwością na Dorotę. Zajęcia w tym dniu zaczynały się po zajęciach sportowych, więc były później, bo dopiero od 16.00. Ćwiczenia zaczęły się bez niej. „Na pewno przyjdzie! W końcu zawsze się spóźnia, a prowadzący są tak od jej widoku uzależnieni, że tolerują u niej to, co tępią u
innych” - myślał sobie. Jednak tym razem spóźnienie przeciągało się i objęło całą półtoragodzinną lekcję. „Stchórzyła? Przecież nie kazałem jej nosić jakichś wyzywających ubrań...” - pomyślał spłoszony.
Po przerwie siadł i zaczął pisać do niej liścik z przeprosinami, by zanieść po lekcjach pod jej drzwi. Nagle do sali weszła Ona. Piękna jak zawsze, z uśmiechem, który zniewala i zapada w pamięci chłopaków na zawsze. Szła eleganckim krokiem i z kocią zwinnością przysiadła na swoje miejsce. Miała na sobie... długą brązową spódnicę i koszulę z długim rękawem, ubrania jak najbardziej codzienne! Czyli cała obietnica była nic nie warta! Nie patrzyła w jego stronę. Zajęła się zajęciami. Po lekcji chciał ją złapać, ale uciekła w stronę toalet. Następne zajęcia były w ocenie Bartka jeszcze cięższe od poprzednich, kładł się cieniem na nich duch niepokorności dziewczyny. Pisał właśnie zdanie w swych notatkach na temat pierwszej pomocy medycznej, gdy usłyszał w sali lekki pomruk zachwytu. Oto jego oczom ukazała się w drzwiach spóźniona Dorota. Jej ubranie było już zmienione, jednak nie odpowiadało temu, które jej kupił: stopy jej tkwiły w czarnych sportowych butach, z białych skarpetek wystawały długie, piękne i słynne w szkole opalone nogi, których gładkość mogła służyć za wzornik. Biodra jej opięte były w seksowną minispódniczkę z jasnego dżinsu, okoloną złotym, damskim paskiem. Nad spódniczką widać było wyraźnie płaski, zgrabny brzuszek, a w pępuszku połyskiwała srebrna metalowa aplikacja w kształcie kielicha kwiatu. Ponad brzuszkiem opinała jej ciało obcisła biała kamizelka, dzięki czemu można było docenić jej może nieolbrzymie, ale bardzo kształtne piersi. Kamizelka była na cienkich ramiączkach, tak więc widać też było jej całe ręce, szyję i ramiona - także piękne, jak przystało na właścicielkę takich nóg. Na twarzy jaśniał nieśmiały uśmiech. Prowadzący coś zaczął komentować pod nosem, ale jeden uśmiech puszczony w jego stronę sprawił, że opadł on z podziwem na krzesło. Sala szemrała, z tyłu dało się usłyszeć ciche gwizdy pełne zachwytu. Z przyrodzonym wdziękiem usiadła, a jej spódniczka odsłoniła kilka kolejnych podniecających centymetrów ud. Do końca lekcji udawała bardzo uważną, z początku nie zwracała uwagi na zaczepki, ale potem zaczęła okazywać więcej zniecierpliwienia.

Lekcja upłynęła na darmo, gdyż nikt nie uważał na to, co prowadzący mówił. Prowadzący też potem nie mógł sobie przypomnieć o czym właściwie prawił... Najważniejsze, że zajęcia się skończyły i wszyscy zaczęli wychodzić. Kilku chłopaków na głos komentowało jej ubiór, jeden nawet zauważył: „nie wiedziałem, że lubisz piercing!” Istotnie, nie było okazji się wcześniej dowiedzieć, że zafundowała sobie przekłucie pępka.
W końcu i ona wstała i podążyła w grupie innych dziewczyn na korytarz. Jeden ze studentów wyższego roku odważył się nawet podejść do niej blisko. Jego ręka prześlizgnęła się po jej pośladku, na co ona natychmiast kopnęła go w kostkę. Chłopak kucnął z bólu, ale zapalczywość na twarzy Doroty przestraszyła go, więc szybko się oddalił. Bartek podszedł do swej „muzy”
- skąd wzięłaś to ubranie? - zapytał nadal zdumiony, tym bardziej, że teraz z bliska mógł obejrzeć Dorotę. Ta uśmiechnęła się do niego drwiąco i rzuciła:
- od pewnego śmiałego nieznajomego, przy tym chyba człowieka trochę zboczonego... A teraz cię przepraszam, idę zdjąć z siebie te łachy. Żegnam, zobaczymy się jutro.
- ale zaraz - oponował Bartek - to jest ode mnie?, wolne żarty! Sama chyba to skądś wytrzasnęłaś.
To dolało oliwy do ognia: Dorota obrażona do cna, że Bartek nie jest nawet w stanie się przyznać, że to był jego pomysł, z furią wymierzyła mu policzek.
- zjeżdżaj stąd! - głos jej był tak władczy, że Bartek do głębi wzburzony, zdziwiony i zbity z tropu wziął plecak i wyszedł z budynku. Była już bowiem godzina po dziewiętnastej i uczelnia się wyludniła. Dorota cofnęła się do klasy po swoją torbę z rzeczami. W klasie pozostał tylko Wojtek. On jedyny był w pełni zadowolony z biegu wydarzeń. Wczoraj wykazał się sprytem. Zaraz po zakupach ubraniowych z Bartkiem pognał do domu i „wypożyczył” wdzianko swojej młodszej siostry. Zakradł się do domu, gdzie mieszkała Dorota i czekał do wieczora. Gdy Bartek położył torebkę z ubraniem pod drzwiami mieszkania i uciekł, Wojtek wybiegł zza rogu klatki schodowej i wymienił torebkę na inną, którą miał ze sobą. Tamtą zabrał i uciekł również niezauważony przez Bartka... Dorota po chwili otworzyła drzwi, wzięła torebkę i zniknęła w mieszkaniu. W ten sposób udało mu się osiągnąć cel: zobaczył Dorotę wystrojoną jak dziwkę i teraz napawał się jej widokiem popijając z rozkoszą kawę z automatu. Dorota weszła do sali i spojrzała gniewnie na niego.
- no co, zajęcia skończone, szkoła pusta! Jesteś kolejnym, który by chciał mnie obmacywać!? - krzyknęła do niego. Ten zaś spokojnie patrzył na nią i upajał jej pięknem.
- obmacywać to zawsze z chęcią - rzekł nieostrożnie. Ledwo to wypowiedział, a już na jego głowę poleciała jej torebka, którą się zamachnęła. Zrobiła to jednak na tyle szybko i niedbale, że nie dość, że niewiele chłopak oberwał, ale kawa trzymana w jego rękach wylała jej się na kamizelkę. Odskoczyła lekko oparzona i jeszcze bardziej wściekła.
- co ty narobiłeś!! - krzyknęła na Wojtka. Podziw dla jej piękna szybko zmieszał się u niego ze złością.
- to ty zrobiłaś, suko! - wymsknęło mu się
- za to policzymy się, jak się przebiorę! - odkrzyknęła mu na to i zabrała torbę. Wyszła szybko do toalety. Wojtek patrzył jeszcze na jej zgrabne łydki, gdy odchodziła. Dorota weszła do umywalni, zdjęła z siebie kamizelkę i poplamiony biustonosz i energicznie wytarła swoje piersi, kontrolując czynność w lustrze. W tym momencie ktoś zapukał. Odskoczyła do pobliskiej toalety.
- jeszcze przychodzisz się pogapić, durniu!? - krzyknęła zza zamkniętych drzwi. Ten ktoś wyszedł szybko z umywalni. Dorota wyszła z toalety i przerażona odkryła, że zniknęła jej torba z ubraniem oraz także kamizelka z biustonoszem. „Wojtek?!” - zapytała już trochę przerażona. „Oddaj mi mój biustonosz!” - wołała, ale nikt nie odpowiadał.
Po pięciu minutach ciszy w końcu nieśmiało wyszła z toalety. Zasłaniając ręką piersi podążyła do sali, gdzie poprzednio był Wojtek. Wojtek stanął na równe nogi, widząc Dorotę roznegliżowaną. Jego wzrok podążył ku zasłoniętym piersiom.
- ty mi ukradłeś ubranie?- zapytała już bardzo poważnym głosem.
- no, niee, jakto? Kto ci ukradł ubranie? – zająknął
- nie ty? - spytała już bardzo nieśmiało - czyli ktoś tu jeszcze jest. Ale ja go już tu urządzę! - nabrała szybko otuchy
- tto jja.... - jąkał - może pójdę poszukam
To mówiąc wyszedł z sali i zniknął w korytarzach. Dorota usiadła, zdjęła ręce z piersi, oparła głowę na ugiętych kolanach, a włosy opadły na jej uda. Miała na sobie już tylko buty i spódniczkę, zresztą bardzo kusą i wyzywającą.
Nagle usłyszała odgłos biegania na dole za oknem. Wyjrzała i zobaczyła, jak Wojtek goni jakiegoś chłopaka, który uciekał z torbą Doroty w ręku. Wybiegli poza ogrodzenie uczelni i zniknęli na ulicy. „Teraz to nie wiadomo, kiedy wróci…” - przemknęła jej myśl. Dłuższa chwila jeszcze minęła i zrobiło się po dziewiątej. Już był mrok, więc postanowiła wyjść ostrożnie przed budynek. Drzwi po drodze już były pozamykane do pokoi wykładowców, więc znikąd nie mogła zdobyć sobie czegoś do ubrania. Na dole siedział w portierni dozorca, zresztą podstarzały facet i kobieciarz. Znała go z różnych uszczypliwych lub zboczonych tekstów rzucanych nieraz w swoim kierunku. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było spotkanie z nim. Na szczęście dało się wyjść z budynku, unikając jego wzroku. Dorota więc wyślizgnęła się na dwór. Pustka tam królowała i ani śladu Wojtka na ulicy. Zauważyła jeszcze kilku mężczyzn, którzy wyszli zza rogu i idąc patrzyli na nią z uwagą. Natychmiast zorientowała się, że celem ich obserwacji są jej obnażone piersi. Zakryła je znów ręką i uciekła do gmachu. Prześlizgnęła się obok portiera, który oglądał telewizję i wróciła do sali, gdzie odbywały się zajęcia. Stanęła jak wryta.

Na pierwszym krześle z brzegu siedział jakiś student, jakby czekając na nią. Był raczej dość wysoki i umięśniony, jak przystało na sportowca.
- kim ty.. jesteś? - Dorota przeczuwała, że może mieć coś wspólnego z całą sytuacją. W końcu jakby na nią czekał...
- a jak mnie kopnęłaś w kostkę, to mnie nie zapamiętałaś? - odparł groźnie
Dorocie zaczęło serce mocno bić. „No to teraz mi da!”
Chłopak wstał, a jego postura wydała jej się Dorocie jeszcze większa: „Złapał mnie za pośladek, co znaczy, że go podnieciłam, teraz zaś, gdy jestem półnaga, to nic go nie powstrzyma - to myśląc zwinnych ruchem wybiegła z sali i uciekła w stronę toalet. Nie udał jej się jednak plan zamknięcia się w nich, bo o dziwo były zamknięte już na klucz. „O spryciarz, zamknął”- pomyślała i się odwróciła. Chłopak biegł w jej kierunku. Rzuciła się do ucieczki z krzykiem, ale każde kolejne pokoje korytarza były zamknięte. Toalety były położone na przeciwległej stronie niż klatka schodowa, więc korytarz kończył się ślepym zaułkiem. Gdy to zrozumiała, było już za późno. „No to jestem stracona” - pomyślała. Podbiegła do ściany i przytuliła się do niej plecami, spoglądając na nadchodzącego intruza.
- już stoisz poza zasięgiem ostatniej kamery! - krzyknął tamten - a portier i tak jest zajęty telewizją.
- czego chcesz ode mnie? - spytała odważnie
- abyś spełniła kilka moich poleceń - zabrzmiała odpowiedź
- a jak nie? - nadal hardo grała
- to ja nie wiem.... - tu wyciągnął pokaźny scyzoryk - może ci zafunduję akupunkturę... a może piercing piersi....
Dorota wystraszona, ale nadal dumna odpowiedziała: „słucham poleceń!

- zdejmij tę rękę z piersi, i tak nic ci nie pomoże! - zaordynował chłopak
Dorota posłusznie, ale już bez trwogi odsłoniła swoje kształtne piersi.
- mmm, ładne baloniki… teraz pójdziesz spokojnie ze mną do sali, w której byliśmy. Nie wzbudzisz podejrzeń portiera - żadnych gwałtownych ruchów!
Poszli razem z powrotem tą samą drogą. Starszy kolega od razu złapał ją za pośladek i trzymał rękę pod jej spódniczką całą drogę. Dorota tym razem mu na to bez problemu pozwoliła. Gdy byli już na miejscu, chłopak zamknął drzwi na klucz, który najwyraźniej ukradł portierowi.
- zdejmij spódniczkę i majtki! - kolejny rozkaz był możliwy do przewidzenia
Dorota była przygotowana i powoli rozpięła pasek i zsunęła spódniczkę. Ta opadła bezszelestnie. Spojrzała swemu napastnikowi w oczy i z nadal dumną miną zsunęła swoje białe majteczki do ziemi. Na światło dzienne ukazało się jej łono z ładnie przystrzyżonym prostokącikiem włosków. Stała teraz już tylko w butach i patrzyła się badawczo w twarz chłopakowi.
- teraz pewnie chcesz mnie zaliczyć? - spytała hardo
- nie tak szybko, nie śpiesz się! Mam lepszy pomysł - podszedł do niej, popatrzył jej w słodkie oczy, delikatnie pocałował ją w usta, po czym ni stąd ni zowąd silnie przyłożył pięścią w twarz, tak, że straciła przytomność na moment.

Moment ten trwał chyba nieskończoność. Gdy wróciła jej świadomość, uświadomiła sobie, że siedzi zamknięta w jakiejś drewnianej szafie, czy skrzynce. Mogła się wyprostować, więc chyba była to szafa. Było zupełnie ciemno, a jej walenie pięścią i krzyki nic nie dawały. Dotknęła swego policzka - bolało, ale nie tak bardzo. Raczej siniaka dużego nie było. Dlaczego więc tak łatwo zemdlała? Po paru minutach (a może godzinach?) usiadła na dnie szafy, wsparła się plecami o ścianę, głowę swą oparła w dłoniach i zapłakała. Smutek, złość i strach - te uczucia królowały, ale najbardziej strach. W końcu jednak usnęła.

Obudziły ją gwary w otoczeniu jej „klatki”. Jacyś ludzie rozmawiali ze sobą. Dorota nasłuchiwała, ale w końcu, gdy głosy ucichły, postanowiła walczyć o wolność. Zapukała cicho. Gdy to nic nie pomogło zapukała głośniej. W końcu drzwi szafy się otworzyły i ujrzała w nich Wojtka. Był szalenie zdziwiony, szepnął tylko „więc tu jesteś”. Dorota, mimo bólu mięśni, wstała i wyszła z szafy. Jej oczom ukazała się cała sala studentów jej grupy! Właśnie trwały zajęcia. Szafa zaś była zwykłym meblem w wyposażeniu sali dydaktycznej, dotąd przez nią niedostrzeganym. Uświadomiła sobie swoją nagość - cała grupa zaś łącznie z prowadzącym wpatrywała się bezwiednie w sam środek jej nagiego łona. Natychmiast rumieniec wstydu oblał jej twarz. Przez chwilę nie wiedziała, co robić: uciekać, kryć rękoma swoje obnażone piersi oraz łono, czy może wracać do szafy. W jednej chwili jednak zdobyła się na ostatni pokaz dumy i z elegancją (mimo bólu) przemaszerowała przez klasę niczym modelka na wybiegu, jedynie z tą różnicą, że żadnego ubioru nie promowała. Otworzyła drzwi... a za nimi stał jej oprawca. Jęknęła, a w myślach zaczęło jej buzować: w końcu on jeden znał prawdę, mógł ją łatwo wyjawić. Nie robiła więc niczego gwałtownego. Postanowiła z nim porozmawiać, wyznać, że nie chowa wobec niego urazy, że sobie zasłużyła na to wszystko.
- ja, bo ja nie mam nic do ciebie.... – bełkotała
Chłopak jednak chwycił ją pod ramię i szybkim krokiem zaprowadził w stronę sali gimnastycznej. Nie wiedząc, czego on chce, nie stawiała oporu. Za nimi podążyli wszyscy, którzy przebywali właśnie na korytarzach oraz w sali zajęć. Dotarli do sali gimnastycznej. Grający tam studenci też się zbliżyli zaciekawieni. Wielu z nich miało uśmiech satysfakcji na twarzy. Zaprowadził ją do kozła od ćwiczeń, przełożył przez ramię i położył brzuchem na koźle tak, że nogi jej zwisały z jednej, a ręce i głowa z drugiej strony. Dorota nic już nie mówiła. Najgorsze upokorzenie było właśnie przed nią. Po chwili usłyszała świst czegoś w powietrzu a na jej zgrabne pośladki spadł ciężki pasek. Ból przeszył jej ciało. Po pierwszym uderzeniu przyszło kolejne, i kolejne... Lekko unosząc głowę mogła obserwować dziesiątki gapiów, którzy albo zdumieni stali jak wryci, albo radośnie zaczęli bić brawo oprawcy. Uderzeń paska na tyłeczek, ale też nogi i plecy, było parędziesiąt. Cały jej tył był teraz zaczerwieniony. Jednak najbardziej czerwona była twarz - ze wstydu. Po skończonej karze zdjęto ją z kozła. Oprawca miał już w ręku jej ubranie. Wyciągnęła po nie rękę, ale tamten się cofnął.
- za lekcję trzeba podziękować – odrzekł
Dorota skinęła głową, spojrzała nieśmiało mu w oczy i głośno powiedziała „dziękuję Ci!”