wtorek, 28 grudnia 2010

05. Nowe próby

[Kontynuacja części 04. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Parę dni po wizycie w hotelu Dorota otrzymała kolejny e-mail z propozycją spotkania:
„Cześć Piłkarko! Już łono nie boli? Teraz masz szansę stoczyć ze mną pojedynek, a przy okazji nauczyć się kolejnej dyscypliny sportu. Co ty na pływanie? Jutro przy lasku nad rzeką o 18.00? Weź strój kąpielowy! Dwuczęściowy, bym mógł popatrzeć sobie tym razem na twój brzuszek... Alan.” Odpowiedź poszła tego samego dnia: „Łono już prawie nie boli. Z chęcią przyjdę i pokonam cię w pływaniu. Napatrzysz się na brzuszek. J Dorota.”
            Rzeka w mieście jest dość szeroka, a najbardziej odosobnionym miejscem nabrzeża są zalesione zachodnie łęgi. Tutaj spotkali się Alan z Dorotą. Oboje byli ubrani w dresy.
-         Witam, to może od razu zaczynamy? – zagaił Alan
-          Proszę bardzo – uśmiechnęła się Dorota
-         Popłynę w poprzek rzeki do najbliższej wysepki i z powrotem – to mówiąc ściągnął dres, miał na sobie spodenki pływackie do kolan – będę liczyć czas, bo mam nieprzemakalny stoper, OK.?
-         Dobrze, to w końcu twój pomysł... – odparła Dorota
-         Aaa... Nie ustaliliśmy czegoś. Nie możesz do mnie mówić per „ty”. Od dziś jestem „Pan” i musisz na to uważać, dobrze?
-         Postaram się zapamiętać – odrzekła Dorota trochę zaskoczona, ale i lekko podniecona
-         Postarasz? Chyba się nie rozumiemy! Za każde „ty” będziesz dostawać od razu w twarz, chyba tylko w ten sposób się nauczysz. Rozumiesz?
-         Eeee – Dorota była lekko zdziwiona – tak.... Panie!
Alan uśmiechnął się. Dla pewności przykuł Dorotę za rękę do najbliższego drzewa. Sam zaś wykonał szybko ustalony kurs. Wychodząc na brzeg krzyknął: „dwanaście sekund!” – i znów uśmiechnął się. Dorota, już rozkuta, szybko ściągnęła ubranie. Oczom Alana ukazała się jej zgrabna, sportowa sylwetka. Miała na sobie dwuczęściowy strój sportowy koloru niebieskiego. Najpiękniej wyglądały jej uda oraz płaski brzuszek. Nie mówiąc nic weszła do wody i popłynęła tym samym szlakiem. Prąd ją trochę znosił, poza tym nie była „mistrzynią” pływania, wynik jej okazał się więc nieco gorszy: 15 sekund. Alan miał triumfalny wyraz twarzy.
-         Pokonałem cię! – spojrzał na jej ciało. Dorota miała gęsią skórkę i trochę drżała, gdyż o tej porze promienie słońca już w tym rejonie nie docierały
-         Dam ci jeszcze jedną szansę. Jak ci się znów nie uda, to chyba spotka cię zasłużona kara za twą zuchwałość, jak ci się uda – uwolnię cię od obręczy.
-         Tak jest – odparła Dorota i znów zaczęła schodzić do rzeki
-         Stop! – Alan ją powstrzymał – Ale teraz płyniesz bez stroju!
Dorota chwilę się zawahała. Obejrzała okolicę, ale żywej duszy nie znalazła. Szybko więc ściągnęła z siebie strój, przez co zrobiło jej się jeszcze zimniej. Miała teraz już tylko na sobie cztery obręcze i mały ozdobny naszyjnik na szyi. Prezentowała się bardzo seksownie, co nie omieszkał zauważyć Alan. Skomentował to natychmiast:
-         Niezła cizia z ciebie!
-         I w dodatku twoja cizia – odparła cicho Dorota
W tym momencie Alan krzyknął: „Co to, znów przechodzisz na „ty”??!!”
Dorota drgnęła z przerażenia. Chwilę spoglądała z dala na jego gniewny wzrok, po czym posłusznie i bez pytania podeszła do niego, zbliżyła głowę w jego stronę, przymrużyła oczy i uniosła twarz do góry. Alan bez wahania „strzelił” ją otwartą dłonią po mokrym policzku. Dorota szybko odsunęła od niego czerwieniejącą buzię i wróciła do rzeki.
-    Przeproś na kolanach - dorzucił, jakby kary było mało
Dorota uklękła na moment i głośno przeprosiła

-         Uważaj, bo ja będę za każdym razem walił w pysk! – dodał Alan
Słowo „pysk” podnieciło Dorotę. Nikt nigdy nie nazywał jej ślicznej twarzyczki po prostu „pyskiem”. Szybko weszła do rzeki i popłynęła jak najszybciej umiała. Po powrocie spojrzała z nadzieją na Alana. „Trzynaście.....” – powoli wycedził.
- Chyba jestem pokonana… - nieśmiało rzekła Dorota
-         Pływać to cię raczej nie nauczę! – rzekł Alan – wychodź i stawaj przy drzewie!
Dorota bez słowa podeszła do dwóch drzew rosnących obok siebie w pobliżu. Alan po chwili przykuł kolejno wszystkie jej cztery kończyny do nich tak, by nogi były rozstawione, a ręce uniesione wysoko. Dorocie teraz było już naprawdę zimno, drżała mocniej.
-         Wysusz mnie Panie chociaż, proszę, bo mi zimno... – wymamrotała
-         Hehe – zaśmiał się – chyba musisz trochę poczuć chłód – w tym momencie sięgnął ręką po torbę, którą miał ze sobą cały czas. Wyjął z niej srebrną plastikową torebkę utrzymującą stałą temperaturę. Ze środka wydobył sporą, ociekającą wodą kulkę lodu. Przybliżył ją do Doroty szyi. Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej drżeć. Ciepło jej ciała zaczęło powoli roztapiać lód, a strużka lodowatej wody ściekała jej po obojczyku i piersi. Sutki natychmiast stwardniały jak skała. Chwilę się podrażnił ze swą ofiarą, po czym przycisnął kawałek lodu do jej piersi.
-         Aaaa....chhchchch – wymamrotała Dorota – zimnooo...
Po chwili Alan sięgnął znów do torby. Tym razem wyjął kilka kulek lodowych i czarną elastyczną taśmę. Kulki przyłożył do jej drugiej piersi, po czym je przymocował do jej ciała za pomocą taśmy. Kilka partii taśmy zalepionych na krzyż na piersi uwięziło kulki lodu. Potem powtórzył to samo z drugą piersią. Cała klatka piersiowa dziewczyny przyobrała się w gęsią skórkę.
-         Teraz zrozumiesz, co to jest zimno – szepnął złowieszczo, a  Dorotę przejął chłód mieszany z podnieceniem.
Następnie kolejna duża kulka zamarzniętej wody przywarła do jej uda. Jeździł nią po nodze Doroty chwilę, po czym wsunął ją delikatnie między jej wargi sromowe. Potem docisnął mocniej, a lód znalazł się w jej pochwie. Drugą ręką chwycił Dorotę między nogami, by lód nie wypadł. Po chwili kolejne dwie kulki znalazły się w pochwie, a Dorota uśmiechnęła się drżąc cała. Taśma i tym razem zablokowała lód w pochwie. Następnie Alan obszedł ją dookoła, wyjął kolejną kulkę i zaczął jeździć nią po plecach.
-         Teraz ci zimno?
-         Tttakkk ppannie.... – Dorota nie mogła już mówić z zimna
-         No to posmakuj tego – w tym momencie wyjął z torby jeszcze jeden kawałek lodu, tym razem podłużny, w kształcie rączki do młotka. Pomasował nim pośladki Doroty, po czym wsunął go silnie do jej odbytu. Lód zagłębił się w jej zwieraczach prawie cały. Alan trzymał go przez rękawiczkę skórzaną, więc lód mu się nie mógł wymknąć. Zaczął powoli posuwać ją od tyłu tym kawałkiem lodu. Dorota zaczęła lekko piszczeć z podniecenia, a jednocześnie drżała cały czas już na całym ciele. Po dłuższym takim penetrowaniu, Alan silnie przycisnął ów kawałek lodu, już częściowo stopiony, do jej odbytu i wsunął cały do jej wnętrza. Teraz spojrzał triumfalnie na jej twarz. Oczy wyglądały jak kawałki lodu, usta były już lekko sine. Trzęsła się bardzo i już nawet przestała go prosić o ogrzanie.
-         Chyba już dość lekcji przetrwania – uśmiechnął się i odkuł dziewczynę. Szybko założył na nią zewnętrzne okrycie z dresu i zawiózł do swojego mieszkania. Bez zwlekania nalał gorącej wody do wanny i zaniósł zziębniętą Dorotę do łazienki. Ułożył w wannie i się przypatrywał, jak wracają jej rumieńce.


Rano Dorota obudziła się w nieswoim łóżku. Obok niego ujrzała siedzącego Alana. Patrzył na jej nogi i jej bok, które wystawały spod kołdry. Oprócz niej nie zakrywało jej nic. Od razu Dorotę przeszedł dreszcz podniecenia. Nie nocowała w domu, ale u Niego! Do tego bez ubrania. Była tak zmęczona po kąpieli, że zasnęła natychmiast. Chyba nawet On niósł ją do łóżka. A teraz siedzi i jej się przypatruje! Nareszcie wyczuła moment, kiedy była szansa na kochanie się. Chciała tego już od pierwszej randki. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-         Witam... Dziękuję za wczorajszą lekcję... Chodź! Bierz mnie... Panie! – to ostatnie słowo dodała w ostatniej chwili, tym samym unikając konieczności poddania się karze.
-         Witam, Dorotko (co za określenie!) Podobasz mi się, miło cię mieć w swym łóżku... – odpowiedział Alan - rzeczywiście mam ochotę zrobić przerwę w uczeniu cię kolejnych dyscyplin sportowych... – tu serce Doroty mocniej zabiło, a jej uśmiech stał się bardziej szeroki – może krótka sesja zdjęciowa?
-         Hmmm – Dorota była znów zaskoczona, ale pomyślała, że to będzie dobry start do gry wstępnej, a po niej... jej marzenie się spełni...
-         Zgoda – odrzekła, a jaka to ma być sesja?
-         Krótka, chcę mieć jedno lub dwa zdjęcia... Tu w tym pakunku jest strój, który założysz – odparł, z czego wynikało, że ma już gotowy jakiś plan
Dorota powoli wstała, nie zakrywając swego ciała rękami. Na chwilę się do niego odwróciła, po czym podeszła do paczuszki leżącej na stole. Otworzyła ją i wyjęła po kolei: czerwono-czarną wydekoltowaną sukienkę bez rękawów obszytą jedwabną koronką oraz czarny biustonosz. Potem czarne stringi, a na koniec czarne, eleganckie pończochy w siateczkę i czerwone szpilki. Oprócz tego na dnie znalazła szminkę do ust koloru karmazynowego.
-         Strój kurtyzany – objaśnił Alan
Dorota była zmieszana, i to nie po raz pierwszy.
-         To będą niegrzeczne zdjęcia, Panie... – podsumowała
Założyła na siebie bieliznę, bluzeczkę, wciągnęła szybko pończochy, spódniczkę i szpilki. Wyglądała teraz jak prawdziwa cizia. Szminka podkreśliła tylko jej rozwiązłą aparycję. Ledwo się poznała przed lustrem w tym stroju. Gdy weszła do pokoju, Alan zagwizdał z uznaniem. Chwilę potem stała już przed obiektywem. Zaraz też zaczęła zabawę, wykonując pozę prostytutki: rozchylone uda, łokcie oparte o oparcie z tyłu, twarz wyrażająca pewność siebie i zachętę. Lekko rozwarte usta. Drugie zdjęcie było jeszcze odważniejsze. Jedna ręka odchylała fragment piersi spod biustonosza, druga unosiła lekko poły spódniczki do góry. Twarz skierowana do góry, lekki wyzywający uśmieszek i pożądliwy wzrok utkwiony w kadrze. Oba wyszły świetnie.
-         Będziesz się przy nich masturbował, Panie? – spytała zawadiacko po sesji
-         Zobaczysz.... – odparł
Na tym jednak się skończył miły dzień razem. Alan podziękował jej, prosił, by wzięła strój i czekała na telefon. Dorota była zawiedziona, ale dostała obietnicę, że czeka ją z pewnością seksowny wieczór za kilka dni. Z tą nadzieją wracała do domu...

Kilka dni później zadzwonił telefon. To był Alan.
-         Cześć... Wpadnij do mnie dziś wieczorem przed 21... Tylko koniecznie załóż ten strój, co ci dałem... I odbierz e-maila ode mnie... – to był koniec rozmowy
Dorota podniecona szybko włączyła komputer i po chwili otworzyła wirtualny list. W nim był tylko link do strony internetowej. Weszła na nią i zamarła z wrażenia.
Była to strona ogłoszeń towarzyskich, gdzie były wyraźnie widoczne oba jej zdjęcia oraz anons o takiej treści: „Udostępnię swoją dziewczynę – amatorkę do seksu panom w dowolnym wieku za rozsądną cenę. Program, cenę i lokalizację ustalimy telefonicznie.” Poniżej był telefon do Alana. Dorotę zamurowało. Złość zmieszana z nienawiścią przepełniła ją. Od razu chciała zakończyć taką znajomość. „Podły zbir!’ – myślała. W gniewie chciała już spalić to ubranie, ale się powstrzymała. Postanowiła iść do szkoły, jak gdyby nigdy nic i zapomnieć o tym. Jednak myśl o wystąpieniu w roli prawdziwej dziwki jakoś ją zaczęła podniecać. Zaczęła sobie wyobrażać oddawanie się za pieniądze, poniżenie, wymuszoną lubieżność i zaczęło ją to coraz bardziej podniecać. Wieczorem w domu myślała już tylko o tym. Nie mogła przestać. Przed 21.00 była już przekonana – wystąpi w tym przedstawieniu dla niego. Da sobie zbrukać ciało przygodnym stosunkiem, a może w nagrodę Alan zechce sam jej posmakować. Uda drżały jej z przejęcia, gdy wkładała na siebie seksowne pończochy i spódniczkę. Na wierzch włożyła dla niepoznaki płaszcz. Mimo to w autobusie widać było spod płaszcza jej pończochy i szpilki. Kilku podchmielonych panów patrzyło na nią ze smakiem. To podnieciło ją jeszcze bardziej. Czyż nie pięknie będzie zeszmacić się dla Niego? „W końcu zaufał mi – jak nie przyszłabym, to by miał problem ze swoim klientem...” To już tu – wysiadła i jeszcze na klatce schodowej umalowała usta.

Otworzył drzwi Alan. Uśmiechnął się.
-         Jesteś... Dorota... – wyszeptał – wiedziałem, że przyjdziesz... Wejdź.
Gdy zdejmowała płaszcz, szepnął jej do ucha:
-         Masz odbyć stosunek swego życia. Masz być tak lubieżna, jak tylko potrafisz. Wiem, że potrafisz, czuję to... – to powiedziawszy skubnął ją po pośladku pod spódniczką
Dorota weszła do salonu. Na kanapie siedział nieznajomy, około czterdziestoletni mężczyzna. Brak włosów na środku czaszki rekompensowały mu gęste, czarne wąsy. Wyglądał przez to starzej, tak więc mógł być Doroty ojcem. Gdy zobaczył ją, zapłonął rumieńcem. Dorota zrobiła miłą i podnieconą minę. Podeszła do niego, rzuciła na powitanie „cześć, jestem Dorota...” W odpowiedzi mężczyzna odrzekł: „Roman”. Imię to wydało jej się śmieszne i staromodne zarazem. Nie dała po sobie jednak nic znać, tylko od razu zbliżyła swe usta do jego. Długi pociągły pocałunek z języczkiem podniecił go bardzo, ale także Alana, który siedział obok. Dorota czuła, że przetrwa tę próbę tylko wtedy, jeśli będzie wyobrażała sobie, że to, co robi z panem Romanem, robi z Alanem. Zaraz też rozpoczęła namiętny striptiz, a gdy zrzuciła już z siebie bluzeczkę i biustonosz, podeszła i oddała swe piersi na pastwę zaślinionych ust partnera. Trwało to chwilę, choć dla Doroty całą wieczność. Zerkała, kiedy mogła na Alana, który z podziwem unosił brwi, po czym je opuszczał. Teraz Dorota zaczęła Romana rozbierać. Ściągnęła bluzkę, rozpięła rozporek, po czym ściągnęła jego majtki. Zamknęła oczy zanim zaczęła ssać męskość łysawego towarzysza. Robiła to posuwistymi ruchami, tak że tamten prawie eksplodował. W ostatniej chwili wstrzymała się.
-         Na co masz ochotę? – spytała powabnie
-         Chcę cię przerżnąć, kurwo... – wyszeptał spocony jegomość
Dorota nie dała po sobie poznać, ale złość zajęła miejsce resztek jej podniecenia. W tym momencie spojrzała na Alana. Ten zrobił szybko zachęcający gest dłonią. Dorota przez moment była na niego zła, ale zaraz postanowiła, że mu pokaże, co potrafi. Uśmiechnęła się lubieżnie, zmysłowym ruchem zsunęła spódniczkę, po czym zaczęła powoli zsuwać pończochy, mrucząc lekko. Gdy była już w samych stringach, podeszła do niego i położyła jego dłonie na nich. „Ściągnij” – zakomenderowała szeptem. Roman ściągnął je dość szybkim, niezdarnym ruchem, a oczom jego ukazało się piękne łono Doroty. Ogoliła je specjalnie na ten wieczór. „Moja cipka należy dziś do ciebie...” – rzekła wyzywająco, aż Alan głośniej przełknął ślinę. „Klient” Doroty wstał i zaciągnął ją do łóżka. Ta położyła się na plecach i rozwarła niby to ochoczo uda. Roman nie tracił czasu i natychmiast zagłębił swego dość krótkiego członka w jej pochwie. Stosunek trwał dość krótko, gdyż jej partner był mocno podniecony. Gdy już sperma zalała jej pochwę i łono, Dorota na koniec zlizała resztki jej z męskości Romana i to tak lubieżnie i łapczywie, jak tylko potrafiła. Alan był wniebowzięty jej zaangażowaniem. Po skończeniu, padła zmęczona na łóżko. Roman, po chwili leżenia twarzą na jej brzuchu, uniósł się, wyciągnął z kieszeni spodni dwieście złotych i położył na jej nagich piersiach. „Tak dobrej kurwy nie ma chyba w żadnym burdelu, dzięki mała. Zasłużyłaś na te pieniądze” – rzucił na pożegnanie, po czym wyszedł z mieszkania.
            Alan patrzył na nagą, leżącą na jego łóżku Dorotę. Sperma na jej ciele zdążyła już zaschnąć.
-         Świetnie się spisałaś, dziękuję. Klient był tak podniecony, że nawet nie zauważył obręczy, które masz na kończynach, a to nie lada wyczyn! – pochwalił swoją cizię Alan
-         I ja dziękuję – w sposób wymuszony odrzekła Dorota – Panie! Czy mogę liczyć na podobną przyjemność z tobą? – spytała wprost
-         Może... – Alan zrobił chłodną minę. Wziął dwieście złotych z jej piersi i odrzucił sto z powrotem w to samo miejsce, mówiąc: „Masz, należy ci się”
Dorota uśmiechnęła się. Alan podał jej jednak ubranie i kazał się umyć i ubrać.
- Wracaj teraz do domu. Dziś byłaś najprawdziwszą kurtyzaną! Dziękuję! – to mówiąc pożegnał w drzwiach wyzywająco ubraną i zmęczoną Dorotę.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

04. Poznawanie nieznajomych

[Kontynuacja części 03. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Dorota w te wakacje przeżyła najgwałtowniejszą i najbrutalniejszą przygodę swego życia. Tortury – bo tak powinno się określić to, czego dokonali na niej dwaj przypadkowi znajomi z wyjazdu wakacyjnego – jakich doznała były wręcz niebezpieczne i tylko cudem, bez ubrań na sobie, błąkając się pośród wiejskich dróg znalazła pomoc, ubranie i schronienie. Po powrocie do domu nikomu nie opowiedziała o przygodzie, stała się znów na pewien czas małomówna, ale nie przeżywała tego aż tak poważnie. Fakt ten aż ją zastanowił. Do tej pory sądziła, że kierują nią pogarda do mężczyzn oraz chęć zemsty na Igorze, który dał jej niegdyś porządną nauczkę (czyli lanie na gołą pupę) na oczach całej uczelni. Przypomnę, że niemniej pechowo skończyła się późniejsza jej próba skompromitowania Igora w oczach przyjaciół z jego paczki – została przez nich w rezultacie grupowo zgwałcona. Myślami wracała często do tych zdarzeń, ale nie wspominała tego ze zgrozą, ale nawet z pewną dozą... sympatii. To ją szokowało niezmiernie, więc starała się dotąd w to nie wgłębiać. Reszta wakacji, którą spędziła na wsi u rodziny, stała się jednak okazją do takiego właśnie rozmyślania. Stopniowo jej rozmyślania zmieniły się w tęskne wspominki, a jej ciało na samo wspomnienie tego, drżało za każdym razem tak, jak w chwili tych przygód. Drżało nie ze zgrozy, ale z powodu pewnej dozy strachu i... podniecenia. Podniecała ją sama myśl o tym, że jej piękne, zgrabne, na co dzień nieujarzmione ciało stawało się przedmiotem agresji i tortur, było brutalnie bezczeszczone, choć oczywiście bez trwałych śladów. Zrozumiała już, że jej nieustanna walka o wolność od czułych mężczyzn i od miłosnego dotyku ich rąk na jej ciele była uwarunkowana innymi potrzebami. Delikatność w gruncie rzeczy była dla niej godna pogardy; o prawdziwe podniecenie przyprawiała ją właśnie myśl o ryzyku oraz o swej bezsilności wobec przemocy. Ale przemocy niezwykle pożądanej. Gdy to pojęła, natychmiast postanowiła zadziałać i to zweryfikować. W przypływie młodzieńczej śmiałości postanowiła raz wypróbować losu i udała się samotnie na nocny spacer rzadko uczęszczanym lasem. Słyszała, że w tej okolicy trafiają się różni nieznajomi; niektórzy podobno zboczeni... Aby przygoda stała się bardziej porywającą, postanowiła wybrać się na ten spacer... bez niczego na sobie. Ubranie, które założyła na siebie przy wyjściu, ukryła blisko domu i ruszyła ścieżką w samych pantoflach na obcasie. Jej figura przy świetle księżyca wyglądała bosko. Delikatne drżenie ciała (z zimna i podniecenia) oraz dreszcze towarzyszyły jej w czasie całego spaceru. Był zaś on dość długi – pół godziny. Ale nie przyniósł wielu skutków, gdyż nikogo nie napotkała. Pomyślała: „W mieście znajdę jakiś sposób na przygodę”.

Po powrocie z wakacji, a przed kolejnym rokiem akademickim, próbowała różnych sposobów. Nagie spacery nie doprowadziły do spotkania z oprawcą, jedynie z kilkoma zgorszonymi parami. Wstyd z tego powodu trochę ją zniechęcił. W ostateczności sięgnęła do internetu, którego nie darzyła nigdy zbytnią sympatią. Tam znalazła w końcu stronę grupki interesującej się tzw. „BDSM”. Nie wchodząc w szczegóły po prostu się z nimi zaznajomiła, a na pytanie, czy jest świadoma, że może jej coś grozić, odpowiedziała tylko: „mnie to nie przeszkadza”...

No i się umówiła! Aby się lepiej poznać, najlepiej zorganizować jakiś wypad integracyjny. Stanęło na paintballu. Miało być kilka dziewcząt i chłopaków. Niedaleko miasta. Dorota zjawiła się więc w piękny wrześniowy dzień na placu koło opuszczonej fabryki wśród traw i lasu. Nie przeliczyła się. Stawiła się wesoła grupa siedmiu osób. Wszyscy ubrani w jakieś brudne stare, za duże ciuchy. Dorota była na to przygotowana. Też miała taki zestaw na sobie. Krótkie przywitanie i wymiana imion (których Dorota nie zapamiętała). Okazało się, że kobiet wśród nich nie ma. „Czyli będę tu rodzynkiem?” – skomentowała.
Podzielili się od razu na dwie grupy po cztery osoby. Z Dorotą było trzech chłopaków w wieku 22-25 lat, dość silnych, wysokich. Jednak grupa przeciwna wyglądała na silniejszą; faceci trochę starsi, barczyści. Przeczuwając wynik, Dorota z lekkim podnieceniem spytała, jaka jest nagroda. Odpowiedź była krótka: „Satysfakcja”.
Dorota dostała kask na głowę, gdyż pociski z farbą były dosyć silne i mogły przyprawić o siniaki na twarzy. Inni włożyli podobne. Godzina rozpoczęcia symboliczna: punkt dwunasta. Rozdano broń. Ze zdziwieniem Dorota stwierdziła, że broń, jaką dostała jej drużyna, jest mniejsza, więc chyba gorsza od broni  przeciwników. Jej komentarz był stanowczy: „to nie fair play! Proszę to zmienić!” Wywołało to jednak pomruk złości u drużyny przeciwnej. Jej kapitan zdjął kask (spod którego ukazały się dłuższe włosy blond) i zakomenderował: „Ależ oczywiście! Zmieniamy nieco zasady! Małe pistolety będą w naszej drużynie, dobrze?” Na to Dorota z satysfakcją się zgodziła. Ku jej zdziwieniu jednak, drużyna przeciwna przejęła nie tylko pistolety, ale i trzech chłopaków z jej drużyny. Stanęli oni teraz po drugiej stronie.  
„To możemy zaczynać!” – krzyknął blond przywódca
Dorota nie miała czasu na protesty. Cała siódemka stała przeciwko niej i za chwilę rozpoczęła ostrzał. Próbowała strzelać, ale pod gradem pocisków przeciwnika szło jej słabo, a w końcu któryś z pocisków wybił jej broń z rąk. Padła na ziemię. Grupka do niej podeszła. Blondas podniósł jej broń: „to też jest mniejszy pistolet, on też miał być w naszej drużynie”.
Dorota odwróciła się i krzyknęła tylko: „Chamy z was!”, ale już za chwilę napastnicy rzucili się na nią i w szybkim tempie ściągnęli z niej całe ubranie. Została tylko w kasku i butach górskich. Odruchowo zwinęła się w kłębek, jak kotka, zasłaniając miejsca intymne. „Wstawaj mała!” – krzyknął przywódca – „Teraz naprawdę zaczynamy zabawę!”
Dorota leżała naga patrząc oszołomiona na nich. Nie poruszyła się. Po chwili któryś z nich strzelił w bok jej uda. Czerwona farba utworzyła plamę poniżej jej łona, ból przeszył tę część jej ciała. Za chwilę podbiegł inny gracz i wyjął markera: „Ja to ułatwię!” To mówiąc szybkim ruchem zablokował jej ręce i niezdarnie nakreślił kółka wokół obu jej piersi, pępka oraz łona, a przewracając ją – także wokół obu jej pośladków. Potem podniósł ją na siłę i pchnął do biegu. Dorota chwilę bezradnie truchtała przed siebie, ale strzał, jaki poczuła na swoim pośladku zmobilizował ją do biegu. „Brawo! 40 punktów Edek! Biegnij suko, zobaczymy ile kulek uda się w ciebie wlepić!”


Dorota ukryła się za drzewem, mając już kilka „postrzałów” na plecach. Nagły ból w pępku – ktoś ją trafił. Uciekła dalej, a ten ktoś za nią z triumfalnym śmiechem: „Mam pępek! Trafiłem sarenkę w pępuszek!” Teraz już Dorota biegła chaotycznie. Raz wybrany kierunek okazał się chybiony. Zza kolejnego drzewa wyszedł inny „łowczy”. Dwa strzały w piersi, a potem, gdy się zawróciła – dwa w pośladki sprawiły, że zapiszczała. Rzucała na nich obelgi, ale w zamian otrzymywała podobne w stosunku do siebie, ale okraszone celnymi lub niecelnymi strzałami w swoje ciało. Jeszcze kilka razy biegnącą, bezbronną, zastraszoną i piszczącą „zwierzynkę” trafiali „myśliwi” w pośladki, łydki, uda, ramię i brzuch. Któryś z nich stał też w oknach fabryki. Gdy podbiegła tu się ukryć, ugodził ją prosto w sutka. Potem zaczął pokropywać deszcz, co zmazało trochę jej „rany”, ale i przyprawiło o gęsią skórkę. Na koniec udało jej się wreszcie zaskoczyć od tyłu jednego z przeciwników, ale broni mu nie wyrwała. Za to on ją rzucił na żwirową drogę, koledzy podbiegli, rozchylili jej uda i „ofiara” napaści wystrzeliła pocisk prostu w wargi sromowe Doroty, wywołując krzyk bólu i błagania: „AAAUUU! Błagam, darujcie już mi! Sto punktów!! Zdobyłeś moją waginę, zwyciężyłeś! Zlituj już się, to boli jak diabli!”

Wieczorem Dorota zmywała pod prysznicem długo plamy na ciele. Pumeks jej bardzo pomógł, choć skóra porządnie ją piekła. Czuła się jednak pozytywnie zdziwiona bezceremonialnością tego blondyna z paintballa. Choć doskwierał jej ból po tym nierównym pojedynku, jednak nie przytłumiał on podniecenia, jakiego doznawała na myśl o tym, co się stało. Postanowiła jeszcze napisać do kapitana przeciwnej drużyny...


Napisała maila do niego tydzień później. Brzmiał on mniej więcej tak: „Cześć. To ja, graliście ze mną w paint balla tydzień temu. Jesteście brutalnymi facetami. Ale trzeba przyznać... że świetnie celujecie. Wszystkie cele na moim ciele zostały osiągnięte! Może jeszcze masz ochotę na jakiś pojedynek? Tym razem sam na sam? Chyba mam prawo rewanżu? Dorota”
Odpowiedz przyszła niebawem. Zacytuję ją również, gdyż była adekwatna: „Cześć sarenko, pamiętam cię. Bardzo jesteś ładna, więc nie odmówię i pokonam cię w jakiejś innej dyscyplinie sportu! Spotkajmy się. Alan” Riposta Doroty poszła jeszcze tego samego dnia: „Kiedy bitwa?”

Zamiast na bitwę, dostała zaproszenie na kolację wraz z prośbą, aby ubrała się w strój wieczorowy. Perspektywa kolacji, właściwie randki, bardzo Dorotę ucieszyła. W końcu nie można się dawać mieszać z błotem cały czas. Poza tym chciała poznać tamtego osobnika, gdyż bardzo jej się spodobał. „Alan” – to imię dźwięczało odtąd jej w uszach. Włożyła więc na siebie elegancką, czarną, połyskującą spódniczkę, i  czerwoną króciutką bluzeczkę, która trzymała się dwoma cienkimi paskach na jej kształtnych ramionach, odsłaniając sporą część dekoltu oraz brzuszek. U spodu spódniczka zakrywała miednicę, łono oraz  prawie całe uda: odsłonięte były jej piękne, zgrabne nogi, na które założyła drobne, czarne buciki na wysokim obcasie. To czyniło jej nogi jeszcze ponętniejszymi. Make-up na twarzy dopełniał całości. Tak wystrojona podążyła do umówionej restauracji hotelowej w centrum miasta. Przy stoliku już czekał jej towarzysz. Ubrany w czarną koszulę i spodnie – elegancko i gustownie. Przywitał się z nią pocałunkiem w policzek.
-         witaj ślicznotko... Miło, że przyszłaś

Dorota była oczarowana – a było to do niej niepodobne. To wdzięk jej rozmówcy tak na nią podziałał.
-         Chciałam cię lepiej poznać... – zaczęła nieśmiało
-         Siadaj i zamawiaj coś, proszę – chłopak nadal był bardzo miły
Po zamówieniu kolacji nastąpiła chwila ciszy. Przerwał ją Alan:
-         Dorota, tak ci na imię... Powiedz, boisz się mnie?
-         Trochę tak – Dorota poczuła się nieswojo – ale tak już musi być...
-         Nie zniechęciłem cię ostatnio?
-         Ależ skąd – tego była pewna
-         Musisz jednak wiedzieć, że to nie był wyjątek... Ja nie traktuję dziewczyn jak boginie... Życie ze mną jest trudną drogą... Masz kogoś?
-         Nie! – wyrwało jej się natychmiast. Alan uśmiechnął się, gdyż ta prędkość odpowiedzi świadczyła o jej determinacji
-         To dobrze... Jeśli chcesz się za mną spotykać nie możesz mieć nikogo innego, bo jestem zazdrosny  - ostrzegł - opowiedz o sobie...
Dorota powoli zaczęła szczery monolog na temat swych doświadczeń. Mówiła o wszystkich tych swoich przygodach bez wstydu, akcentując odpowiednio każdy moment „kary”, jaki ją spotykał za każdym razem. Alan miał bardzo zadowoloną minę i z każdą kolejną przygodą jego uśmiech się rozszerzał.
-         Jesteś bardzo zawadiacką dziewczynką! – zaśmiał się – ale i bardzo odważną
-         No tak, chyba tak – przyznała
-         Zostaniesz moją dziewczyną! – zawyrokował – będzie nam bardzo dobrze...
Dorota nic nie odpowiedziała, ale skinęła tylko nieśmiało głową
-         Jesteś piękna – skomplementował ją Alan, odsuwając się trochę od stołu, by móc obejrzeć całą jej sylwetkę – masz śliczną twarzyczkę, boskie nóżki i ten szelmowski błysk w oku.
Dorota oblała się rumieńcem. Alan kontynuował:
-         Chyba się w tobie zakocham, naprawdę! Cieszę się, że się odezwałaś do mnie po ostatniej przygodzie...
W tym momencie Dorota zaczęła odczuwać lekki niesmak jego uległością względem jej urody. Uczucie to wzmogło się jeszcze w momencie, kiedy Alan wyciągnął spod stołu małe pudełko oprawione w skórę, jakiego używa się do pakowania biżuterii
-         Przyjmij ode mnie ten prezent. To jest coś, co doda ci uroku i podkreśli twą urodę
-         Ależ dziękuję – odparła zawiedziona tym staromodnym dżentelmeńskim podarunkiem. Jej mina jednak zrzedła, gdy zajrzała do środka. Były tam cztery czarne, metalowe obręcze, zaopatrzone w dodatkowe kółeczka, na których zwisały mniejsze obręcze. Wyglądało to jak rodzaj kajdanek. Nie było jednak łańcuszków.
-         Podoba ci się?
Podniecenie uderzyło Dorocie do głowy. Obejrzała je z bliska.
-         Załóż je sobie w tej chwili – zaproponował Alan
-         Tak tu, przy ludziach? – spytała Dorota
-         Natychmiast! – Alan postawił sprawę jasno
-         Ale dlaczego są cztery? – spytała
-         Te dwie – Alan wskazał je – zatrzaśnij sobie powyżej stóp
Dorota przełknęła ślinkę z wrażenia. Po chwili jednak je uniosła, otworzyła i spojrzała jeszcze raz mu w oczy. Alan patrzył na nią stanowczo. Dorota zrozumiała. Powoli odsunęła się od stołu i schyliła. Jedna obręcz została zatrzaśnięta tuż nad pantofelkiem. Zimno metalu przyprawiło ją na chwilę o gęsią skórkę. Alan był zadowolony.
-         Teraz druga – szepnął
Druga noga za chwilę wzbogaciła się też o taką osobliwą ozdobę. Będąc w krótkiej spódniczce nie było mowy, by Dorota mogła je ukryć. Za chwilę też musiała zatrzasnąć sobie takież obręcze na swych nadgarstkach. Teraz była już „zaobrączkowana” na dobre. Kobieta, która przyniosła danie, spojrzała na „biżuterię” Doroty znacząco, ale nic nie powiedziała. Dorota za to się mocno zaczerwieniła i spojrzała na swego towarzysza.
-         Tylko ja mam do nich kluczyki i cię z nich zwolnię wtedy, gdy wygrasz ze mną „bitwę”... – rzekł Alan, a zabrzmiało to złowrogo. Czyżby miała teraz żyć z czymś takim na kończynach?
-         Dobrze – odparła pokornie
-         Pasują ci do sukienki – pocieszył ją na koniec
Wieczór się na tym nie skończył. Alan zaprosił Dorotę jeszcze na górę do jednego pokoju hotelowego, który wynajął. Dorota szła cała podniecona. Miała ochotę się z nim przespać, a nadarzała się najlepsza do tego okazja.
            Pokój był dość spory, wyposażony w szafę, telewizor i łóżko małżeńskie. Alan poprosił Dorotę, by usiadła na krześle koło stołu, co też uczyniła. Gdy usiadła, sukienka odsłoniła większość jej pięknych nóg. Zaproponował jej herbatę, zgodziła się. Za chwilę podszedł do niej z napojem i usiadł naprzeciwko. Dorota patrzyła na swego „chłopaka” rozmarzonym wzrokiem. To był jasny sygnał. Ich usta powoli się do siebie zbliżyły, aż w końcu zwarły w pocałunku. Trwało to kilkanaście sekund, po czym Dorota zbliżyła usta do jego ucha i szepnęła: „bierz mnie...” Alan pogłaskał ją po buzi, po czym... wymierzył jej siarczysty policzek. Dorota była w szoku, czuła się, jak nagle wyrwana z głębokiego snu.
-         Zuchwała się stałaś! Na coś takiego trzeba zasłużyć! – Alan był zdenerwowany
W tym momencie chwycił za mniejszą obręcz przymocowaną do kajdanek na lewej nodze. Szybkim ruchem zatrzasnął ją na nodze krzesła. To samo zrobił z drugą, a potem zapiął obie jej ręce z tyłu na oparciu krzesła. Dorota była teraz unieruchomiona na swym siedzisku, jej oczy wyrażały przerażenie i zaskoczenie. Zupełnie się nie broniła, ale przeciwnie, łatwo dała się przykuć. Poczuła, że jej przerażenie zmienia się w podniecenie. Alan ciągnął:
-         Teraz zobaczymy na co cię w ogóle stać... – to mówiąc chwycił za herbatę.
Przybliżył ją do jej ust, a Dorota lekko je otworzyła, mając świadomość, że płyn jest bardzo gorący. Przełknęła kilka łyków. Gardło trochę sparzyło, ale nie był to już wrzątek. Potem poszło jeszcze kilka łyków, które mężnie zniosła. W tym momencie Alan przechylił kubek w powietrzu i kilka kropel herbaty wykapało na jej udo. Dorota syknęła z bólu, a na jej nodze przy kolanie utworzyła się czerwona plamka. Podniecenie jeszcze się wzmogło.
-         Ups! Trochę mi się wylało... – eufemistycznie rzucił Alan
Po chwili na drugie udo polała się cała strużka herbaty, i to w miejsce tuż przy połach sukienki. Dorota wydała okrzyk bólu. To nie zniechęciło oprawcy. Za chwilę los uda podzieliły kolana i zgrabne, opalone łydki. Na koniec, już trochę wystygłą herbatą „poczęstowane” zostały ręce.
-         Co się mówi za zaspokojenie pragnienia? – zapytał Alan
-         Dzię – kuję... – cicho szepnęła Dorota, ocierając o siebie obolałe nogi
-         Teraz sprawdzamy dalej twoją odporność na ból...
To mówiąc Alan wyciągnął z kieszeni mały, ostry gwoździk. Przyłożył jego koniec do uda Doroty, tam, gdzie była jedna z czerwonych plam i zaczął przyciskać go do skóry. Dorota zrobiła się czerwona na twarzy, ale zachowała milczenie. W miarę upływu czasu gwoździk wbijał się mocniej, aż w końcu, gdy z miejsca ukłucia wypłynęła krew, Dorota wydała przeciągły, tępy pisk: „Aaaaaaa!”, ale starała się wytrwać w tej samej pozycji. Kilka sekund później gwoździk został odjęty.
-         Bardzo dobrze, Dorotko... – pochwalił ją jej przystojny kat – Teraz cię rozwiążę i wykonam ostatnią próbę.
Alan odkuł Dorotę od krzesła przy pomocy swojego kluczyka.
-         Teraz dostaniesz kopniaczka w tyłeczek. To ważne, abyś przybrała w tym celu odpowiednią postawę. Umiesz to zrobić?
Dorota skinęła głową i powoli wstała. Oparła się rękami z przodu o łóżko i schyliła, wypinając pupę.
-         Jeszcze źle! Rozchyl bardziej nogi! – rozkazał Alan, co też Dorota zaraz uczyniła
-         Nie, źle! Musisz się nauczyć! Kopniaczki przyjmujemy bez majtek!
Dorota zarumieniła się. Jednak przemogła się i ściągnęła majtki, co też było łatwe, gdyż ubrana była tylko w przewiewną, krótką sukienkę. Wypięła teraz pupę jak tylko mogła najbardziej, tak, że sukienka odsłoniła pół jej pośladków. Rozstawiła nogi bardzo szeroko, odkrywając przed nim swój używany już przez mężczyzn otworek odbytu oraz waginę. Alan przez chwilę kontemplował jej piękne otworki, po czym wyjął z torby korki, czyli buty piłkarskie. Były czarne, opływowe i wykonane z twardej skóry.
-         Spójrz, takimi butami wykonuje się mocne, piłkarskie kopnięcia piłki... Potrenujemy kolejną dyscyplinę sportu...
Dorota przełknęła ślinę ze strachu. Po chwili Alan założył takiego buta na prawą nogę, przymierzył się do kopnięcia, ale wpierw delikatnie „wymacał” stopą waginę Doroty, niejako robiąc próbę przed kopnięciem. Dorota poczuła chłód korka na swej mokrej już cipce, zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Trwało to z dwadzieścia sekund, a czas ten rozrastał się w nieskończoność. Dorota szepnęła w końcu: „Wal, piłkarzu”. Alan wychylił nogę do tyłu, by nabrać jak największego rozpędu. Sekundę później wykonał manewr kopnięcia prosto w wypiętą, bezbronną waginę i część odbytu.
-         AAAUU!!!!!!! - Dorota krzyknęła z całych sił, lądując siłą uderzenia na środku łóżka.
Wagina zrobiła się cała czerwona i nabrzmiała krwią. Bolała ją tak, jakby ktoś ją potarł tam tarką do warzyw. Złapała ją dłonią i przycisnęła, łudząc się, że to zmniejszy ból. Trzy minuty Doroty jęczenia z powodu ogromnego bólu Alan przeczekał w milczenia, patrząc z satysfakcją na swoje dzieło. „Co ty na to?” – spytał dumnie. Dorota już przemogła najgorszy ból, więc teraz się tylko odwróciła do niego twarzą i uśmiechnęła: „mistrzowski kop!” – skomentowała.