wtorek, 29 listopada 2011

20. Na działce

[Kontynuacja części 19.]

Dorota weszła zziębnięta na teren działki. Stał tam nieduży domek, ale solidny i drewniany. Drzwi skrzypnęły i ukazał się w nich Alan. Szybkim ruchem ręki zaprosił dziewczynę do środka. Dom ten składał się z wielkiej sali nowocześnie umeblowanej i ładnie pomalowanej, nakrytej dachem o drewnianej konstrukcji. W pierwszej chwili dziewczyna dostrzegła ładnie nakryty stół z gorącą kolacją. Alan stał uśmiechnięty.
- weź gorący prysznic i chodź na kolację – zaproponował
Dorota o niczym innym nie marzyła. Szybko znalazła się w dość sporej łazience przylegającej do głównej sali, gdzie znalazła przyzwoite wyposażenie.
- jest jeszcze gorąca woda, więc się dobrze nagrzej – Alan starał się być opiekuńczy. Zostawił jej jeszcze ręcznik i zniknął za drzwiami.
            Dziewczyna zrzuciła ubranie i weszła pod prysznic i nie była w stanie od niego się oderwać. Gorąca woda zmyła całe jej zziębnięte ciało. Trwało to dobre piętnaście minut, a gorąca mgiełka osadziła się w tym czasie na lustrze i innych sprzętach. Po prysznicu, gdy Dorota wytarła się dobrze ręcznikiem, zauważyła, że jej ubranie zniknęło, a na jego miejscu leżało jakieś inne. Ładne, nowe, ale znacznie „lżejsze”. Tym razem nie była to minispódniczka, ale dżinsowe szorty i jaskrawa bluzeczka w biało – czarne paski. Oprócz tego były czarne, skórzane buciki na wysokim obcasie. Dorota uśmiechnęła się i szybko założyła bluzeczkę, która była na tyle krótka, że odsłaniała dużą część brzucha. Pod szortami były białe majteczki. Ubrana weszła do sali. Alan uśmiechnął się jeszcze szerzej na jej widok.
- moja słodka, wejdź….. – rzekł ciepłym głosem
- będziemy ucztowali? – zapytała dziewczyna uroczo się uśmiechając
Po chwili już siedziała przed eleganckim stołem przykrytym białym, długim do ziemi obrusem i zajadała gorące ziemniaki z pieca, pieczone z żółtym serem, a Alan przypatrywał się z błogim uśmiechem jej pięknym nóżkom.


- jesteś moja, wiesz? – zapytał z wyrazem dumy chłopak
Dorota, lekko zmieszana, uśmiechnęła się.
- tak, Panie…
- z nikim więcej się nie widujesz? – padło kolejne pytanie, tym razem w ostrzejszej formie
- oczywiście, że nie… - zapewniła, po czym jej czoło się zmarszczyło – to znaczy dopóki nie wrócę na wydział…
- na kolejny rok, tak? – spytał Alan groźniej
- tak… - odpowiedziała, połykając ostatni kęs jedzenia
- a masz tam wielu kolegów – w głosie chłopaka wyczuć można było zazdrość
Dorota spojrzała mu słodko w oczy – przecież jestem i będę twoja! – zapewniła
- na pewno ? – padło kolejne surowe pytanie
- tak! – Dorota nie miała wątpliwości, ale im dłużej patrzyła mu w oczy, tym bardziej nie była pewna swego
- cała moja? – spytał kolejny raz Alan
- tak – odpowiedziała po sekundzie wahania
Alan wstał i podszedł do niej
- udowodnisz mi to! – rzucił – wstań!
Dorota wstała z krzesła i patrzyła na niego niepewnym wzrokiem


Alan rzucił wzrokiem na jej piękne, lekko ugięte w pozie niepewności nóżki. Ręką pogładził ją po udzie, po czym chwycił udo dłonią. Pomacał je w taki sposób jak to robi właściciel bydła, sprawdzając tuszę.
- chcę zobaczyć jeszcze raz moją własność… Twoje ciało….
Dorota patrzyła mu w oczy w dalszym ciągu jak zaklęta. Uwielbiała, gdy Alan pożerał ją wzrokiem i mówił o jej ciele. Po chwili Alan klasnął energicznie jej udo otwartą dłonią.
- auu! – wymamrotała
- na co czekasz!? – Alan zrobił palcami wskazującymi obu dłoni. Jeden wyciągnięty palec przesunął szybko w lewo a drugi w prawo, co miało oznaczać, żeby dziewczyna się rozebrała. Dorota istotnie zrozumiała. Podeszła do kanapy i zdjęła koszulkę.



- stań teraz przy tej ścianie – zakomenderował dalej Alan
Dziewczyna podeszła do ściany, wyprostowała się i spojrzała niepewnie w bok, by uniknąć świdrującego wzroku chłopaka.



Alan obszedł ją z trzech stron, przyglądając się jej pięknym, młodym piersiom. Następnie chwycił dłonią za prawą pierś i lekko ścisnął. Była jędrna, Alan lubił dotykać swoją niewolnicę. Pościskał ją teraz trochę mocniej, na ustach Doroty pojawił się grymas bólu.
- moje własność – szepnął, co przyprawiło Dorotę o dreszcz podniecenia
Następnie puścił ją i wziął z półki dwa czarne paski zakończone metalowym okrągłym hakiem. „Zakładaj to natychmiast na stopy” – rozkazał
Dorota bez gadania siadła na zimnej ziemi i założyła paski powyżej swych kostek. Alan je teraz naciągnął i podniósł dziewczynę z ziemi. Trzymając ją w ramionach ruszył w kierunku drugiego, pustego końca sali. Położył ją na ziemi, po czym zdjął ze ściany zaczepioną tam linę. Druga strona liny była zamocowana do sufitu, co dostrzegła Dorota dopiero teraz.
- teraz moje piękne ciało trochę powisi – rzekł z radosnym wyrazem twarzy
Zamocował stopy dziewczyny do liny, po czym zaczął ciągnąć drugi koniec liny, która była przewleczona przez wielki metalowy mostek na suficie. Powoli nogi Doroty uniosły się do góry. Dorota nie protestowała. Cieszyła się, że Pan jej ufa nie związał jej rąk. Mogła teraz bezradnie patrzeć, jak jej miednica i łono unoszą się do góry, a po chwili całe jej ciało zawisa do góry nogami, niczym ciało upolowanego zwierzęcia.

Alan mógł teraz obejść wiszącą dziewczynę ze wszystkich stron i przyjrzeć się szczegółowo jej pięknemu ciału. Delikatnie musnął kilka razy jej plecy i brzuch, chwycił mocniej za pierś, a na koniec złapał za udo i przyciągnął je do siebie. Zabolało. Po chwili puścił ją, a jej bezradne ciało zaczęło się bujać.
- lubię twoją bezradność… - napawał się – masz ochotę na zabawę?
- oczy… wiście – niezdarnie wymamrotała z twarzą zwróconą do ziemi
Alan poszedł do pokoju obok. Przyniósł stamtąd blaszane wiadro. Dorota wygięła szyję i spojrzała na niego.
- co zamierzasz zrobić? – spytała
- a gdzie „Panie”?! – syknął Alan, przechylił mocno wiadro i chlusnął w jej kierunku wodą wylewając pół jego zawartości, następnie jedną ręką wprawił wiszącą dziewczynę w ruch kołowy i wylał drugą porcję wody na jej plecy. Woda była ledwo letnia, więc Dorotę przeszył dreszcz zimna. Nic nie powiedziała, wisiała tak kręcąc się, a woda skapywała teraz obficie z jej nagich piersi, ramion i twarzy.


 
- zabawa polega na tym, że biorę pas – w tym momencie podniósł leżący na kanapie gruby skórzany pasek – a ty pokazujesz miejsca, gdzie mam uderzać. Masz do wyboru: uda, tyłeczek, brzuch i piersi. Tylko te cztery miejsca, rozumiesz? Pokaż któreś na początek, bo inaczej dostaniesz po miejscu, po którym naprawdę nie chciałbym cię lać!
Dorota była mocno zszokowana i podniecona. Wiedziała dobrze, że najodporniejsze są pośladki. Dlatego drżącą rękę podniosła w stronę sufitu i wskazała tyłeczek. Natychmiast potem pas powędrował w tym kierunku.
- świsssst!!
- auuuuu – syknęła wisząca dziewczyna
- teraz gdzie?! Szybko się decyduj, masz dwie sekundy – ryknął wyraźnie podekscytowany Alan
Dłoń Doroty znów wskazała pośladek, tym razem ten niebity. Pas natychmiast podążył we wskazanym kierunku. Świsnął pas i na mokrym ciele pośladka Doroty powstała czerwona smuga. Trzeci raz znów był na pośladek. Wilgotna powierzchnia była wrażliwsza na lanie, więc szybko, po kilku razach, Dorota wskazała inne miejsce: udo.
- świssst!!!!!
- auuuuć – jednak mocno bolało, mimo, że udo dopiero pierwszy raz zarobiło paskiem
Następne było drugie udo. Znów ból i odgłos stłumionego pisku męczonej zwierzynki. Szybko Dorota powróciła do pośladków, ale po dziesięciu kolejnych razach, tyłek zaczął już bardzo boleć. Dlatego zdecydowała się spróbować z brzuchem. Bardzo niepewną ręką, przełykając ślinę, wskazała okolice pępuszka, które byłe – podobnie jak reszta ciała – zupełnie bezbronne.
- świssst!! – pas był bezlitosny
- aaaaaaauuuuuuuuu!!!! – krzyk dziewczyny wypełnił pomieszczenie, to bolało bardziej niż myślała. Dlatego po krótkiej przerwie, za którą była wdzięczna oprawcy, wskazała znów uda. Skóra ich po chwili paliła jak diabli, ale i tak mniej niż brzuszek. Następne kilka razów padło na pośladki, a gdy te ponownie stały się „nieużywalne”, palce ofiary wskazały bardzo powoli prawą pierś. Alan się uśmiechnął:
- na to czekałem, sama chcesz oberwać w delikatną skórkę cycuszków…
Szybki zamachnął się pasem, aż Dorota z wrażenia zamknęła oczy, by nie widzieć jak na jej pierś leci bolesny cios.
- świsssstttt!! – pas był szybszy niż do tej pory
- aaaaaaiiiiiiiiiiiiiiiii – Dorota przegryzła lekko wargi, by stłumić ból, a ręce odruchowo złapały obolały biust.
- nie zmuszaj mnie do uderzenia po jeszcze wrażliwszych miejscach – zawołał głośno
Dorota uznała argument silniejszej strony i ponownie zwiesiła bezwładnie obie ręce. Po lekkim szturchnięciu przez Alana poczuła pustkę w głowie. Dupcia paliła ją, brzuch i uda też. Ponownie wskazała znów uda. Ciosy poszły na oba po kolei. Oprawca był niewyżyty. Dorota znów drżąc wskazała brzuch. I znów zapiszczała z bólu. Mimo to Alan nadal chciał miejsc. Dlatego zdecydowała się ponownie wskazać brzuszek. I kolejna czerwona smuga pojawiła się koło jej pępka. Jej krzyk zmienił się przeciągły jęk. Teraz była gotowa na wskazanie drugiej piersi. Po uderzeniu w bezbronną, wystawioną pierś ciało aż się wahnęło do tyłu, a z gardła dziewczyny wyrwał się krzyk głośniejszy niż za poprzednim razem.
- auuuuuuuuu!!!!!!!! Proszę, skończymy!
- dzielna jesteś pochwalił ją Alan, - w nagrodę będzie ulga…
Dorota wysiliła się na kwaśny uśmiech.
- nagrodą będzie piąte miejsce, plecy!
Dziewczyna autentycznie była uradowana, że może wskazać swoje plecy do bicia. Natychmiast też to uczyniła. Kolejne razy spadające na jej plecy, łopatki i boki nie piekły już tak mocno, a Dorota poczuła nawet rodzaj ulgi. Gdy już leżała na ziemi, po ściągnięciu jej z liny, lekko się uśmiechnęła, przez łzy
- dziękuję za lekcję – rzekła szeptem
Alan zniżył swoją twarz do poziomu podłogi i dał jej całusa w policzek.

wtorek, 27 września 2011

19. Podróż za miasto

[Kontynuacja części 18.]

Jednego z kolejnych dni znów zabrzmiał dzwonek u drzwi mieszkania Alana. Stała za nimi Dorota i z niecierpliwością przebierała swoimi pięknymi nóżkami, ubranymi w czarne szpilki. Była radosna, gdy tylko rano otworzyła oczy, od razu wstała z entuzjazmem, gdyż świadomość podpowiedziała jej, że dziś ma umówione spotkanie z ukochanym. Perspektywa powrotu na uczelnię, na zajęcia i do starych znajomych się nie liczyła. Przez te długie wakacje życie jej się odmieniło. Poznała mężczyznę marzeń, który potrafił ją usidlić i na tyle dać popalić, że dziewczyna przestała być taka zadziorna i humorzasta, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Dopiero teraz poczuła, że ma dla kogo ubierać się w seksowne ciuszki i kto ma prawo do bezceremonialnego dobierania się do jej pięknego ciała. Teraz stała pod drzwiami, drżąc już lekko z podniecenia. Wyobrażała sobie, na jakie próby ją wystawi dziś jej Pan i Ukochany.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich Alan. Widok Doroty wywołał uśmiech na jego twarzy, dodatkowo wzmocniony widokiem ukochanej Suczki ubranej w czarną, seksowną spódniczkę. Dziewczyna szybko pocałowała Alana w policzek, po czym weszła rezolutnie do mieszkania, stanęła pod ścianą i oparła o nią ugiętą w kolanie nóżkę.
- Co dziś będziemy robili? – spytała

Alan nadal był uśmiechnięty, ale milczał.
- Żyjesz? Umiesz mówić? – spytała z niecierpliwością
Nadal nie uzyskała odpowiedzi.
- Co się dzieje? Oniemiałeś na mój widok?! – Dorota była lekko naburmuszona
Po chwili Alan przemówił
- Już się pozbierałaś po ostatniej zabawie w tortury?
Dorotę oblał rumieniec i jednocześnie poczuła się lekko zawiedziona.
- Tak… - przyznała i odwróciła wzrok
- Ledwo przestało cię boleć, a już szukasz guza? – ostro spytał
Dziewczyna zrozumiała wszystko i się uspokoiła. Spytała jeszcze z nadzieją:
- To mam wracać do domu?
- Nie… - Alan się rozpromienił – pójdźmy na spacer, a potem zapraszam cię na obiad…

Poszli do restauracji, gdzie spędzili upojnie dwie godziny. Dorota nawet nie zauważyła, że minęło południe. Alan zaprosił ją teraz na spotkanie wieczorne na swojej działce za miastem. On miał tam jechać od razu z kolegą, a Dorocie miał zostawić samochód, by dołączyła do nich, jak dadzą znać.
- Ooo – zasłużyłam sobie, byś pożyczał mi samochód… zauważyła – nie boisz się o niego?
- Ufam ci, widziałem już jak prowadzisz. Myślę, że dojedziesz tak, by uniknąć drogówki oraz wypadku…
- Oczywiście najdroższy, to znaczy Panie! – dodała
- Czekaj na dokładny sygnał, kiedy będziesz mogła jechać. Auto stoi tu pod domem, a kluczyki niniejszym Ci wręczam
- W co mam się ubrać? – zapytała rutynowo, cała w radosnym podnieceniu na wieczorną przygodę
- Coś ciepłego, bo wieczory są zimne już. Jedzenie tam już będzie. Obiecuję ci piękną noc… - rzekł Alan romantycznie. Potem wyjaśnił jej z mapą jak ma jechać.
Dorota była cała w skowronkach, marzyła o wspólnym spaniu.

Po skończonym obiedzie wróciła do domu i wymyślała setki sposobów na zabicie czasu. Przymierzała ubrania, oglądała telewizję oraz rozmawiała z koleżanką przez telefon na temat zbliżającego się roku akademickiego. Nie on jednak był dla niej teraz najważniejszy…
O szóstej zadzwoniła jej komórka. Alan informował o tym, że może jechać do niego brać samochód. Dorota więc ubrała dżinsy, koszulę, sweterek i sportowe buty i pobiegła jak na skrzydłach do Alana. Samochód znalazła od razu, w końcu znała go już dobrze z poprzednich przygód. W międzyczasie zupełnie się ściemniło. Zapaliła silnik, włączyła światła i ruszyła w drogę za miasto. Jechała cała podniecona. Myślała o spotkaniu i o spędzeniu razem nocy tym razem w jednym łóżku z Alanem. Z tego przejęcia nie zauważyła patrolu policji, który czyhał tradycyjnie ukryty w krzakach niczym oddział partyzantów. Gdy mignął jej lizak przed oczami, odruchowo spojrzała na licznik. Oczywiście najprawdopodobniej przekroczona prędkość! „To się Alan ucieszy!” – pomyślała – „Chyba czeka mnie niezła kara za mandat”. Tak myśląc, czekała na funkcjonariusza policji. Ten podszedł zaraz obok i rzucił odruchowe:
- Poproszę dokumenty auta i prawo jazdy…
Dorota posmutniała, a cały jej dobry nastrój zniknął gdzieś w ciemności. Zdążyła już odjechać od miasta, już była niedaleko działki, a tu taka sytuacja ją zatrzymała. Zaczęła już szukać dokumentów w torebce, kiedy policjant zapytał:
- chyba w tej torbie widzę coś podejrzanego – rzucił wskazując foliową torbę, z której wystawał czarny plastikowy uchwyt. W pierwszej chwili wyglądał na uchwyt pistoletu. Dziewczyna się przeraziła, torby tej zupełnie nie zauważyła z tego przejęcia, w końcu leżała w „nogach” przy siedzeniu pasażera i dopiero zapalona lampka w kabinie wydobyła ją z mroku.
- Ja nie wiem, to nie moje, samochód też nie mój – zaczęła na wszelki wypadek bąkać. To tylko wzmocniło nieufność policjanta, który kazał sobie torbę podać. „W co się wpakowałam przez Alana? Czy on ma jakieś konszachty z jakąś mafią?” – przeszło jej prze myśl. Drżącą ręką podniosła torbę, ale już w połowie drogi do otwartych drzwi samochodu spostrzegła, że w środku nie ma pistoletu, ale jakiś rodzaj przyrządu karate, zaopatrzonego w uchwyt podobny do uchwytu broni palnej. Wyjęła tę „pałkę” z torby i z ulgą pokazała rozmówcy. Ten się uspokoił i kazał torbę odłożyć.
- Przepraszam, ale wyglądało to groźnie… - tłumaczył się
Dorota odłożyła torbę na miejsce, ale na tyle niezręcznie, że torba się przewróciła na bok. Ze środka wypadł przyrząd karate, a za nim… wysypała się jakaś torebka z białym proszkiem…
To był tylko moment. Wpierw policjant groźnym głosem żąda podania mu tego czegoś. Za chwilę już ma w rękach ów proszek i wyczuwa w nim narkotyki. Dorota staje się podejrzaną o nielegalny handel i musi wyjść z auta.
- ręce na maskę – ordynuje policjant, mierząc w dziewczynę latarką
Dorota stanęła i oparła się o samochód, a w głowie jej szumiało od różnych hipotez. Poczuła wielki żal do Alana. Straciła w jednej chwili do niego zaufanie. Nagle okazał jej się wstrętnym przestępcą, który w dodatku wciągnął ją w to wszystko.
Policjant obszukał ją dość dokładnie, a Dorota poczuła się upokorzona obmacywaniem przez obcego faceta. Po chwili jednak kazał jej zdjąć sweter.
- Nie wiem, czy tam jednak czegoś nie ma, czułem coś! – rzekł niecierpliwie
Dziewczyna zapomniała o swojej dumie i zdjęła wierzchnie ubranie. W podkoszulce było jej już zimno. Jeszcze chwila obmacywań i znów policjant był niezadowolony:
- Przykro mi, ale spodnie też trzeba zdjąć, narkotyki można bardzo łatwo ukryć, podkoszulka też, oczywiście jeśli ma pani bieliznę na sobie – rozkazał

- Jak to? Jakim prawem? Zostałam w to wszystko wrobiona – Dorota była wściekła. Poczuła jednak pałkę policyjną na swoich plecach
- Teraz to pani jest podejrzaną o przestępstwo, więc proszę się nie unosić. Będę szybko przeszukiwał. Oczywiście samochód też będzie przeszukany, ale to już na komisariacie! – krzyknął władczo
Na to „przestępczyni” nie miała już argumentów. Powili więc zsunęła dżinsy, a jej nagie nogi drżały w bardzo zimnym wieczornym wrześniowym powietrzu. Stała teraz w samej bieliźnie i butach.
Policjant przejrzał spodnie i koszulkę, po czym odruchowo przebiegł rękami po jej nogach i żebrach, co wydało już się Dorocie bardzo podejrzane. „Przecież pod skórą niczego nie ukryłam!” – pomyślała
Po chwili jednak usłyszała coś, co rozwiało jej wątpliwości. Policjant złapał ją za kark, przysunął siłą głowę bliżej maski, po czym krzyknął:
- Pewności nie mam nadal! Muszę przeszukać bieliznę!
Po czym szybko ściągnął z niej biustonosz. Wziął go w rękę i przeszukał szybko, po czym złapał za piersi, obmacując je dokładnie. Dorota zrozumiała, że wpadła w zasadzkę, urządzoną przez Alana i jego kolegów. Jednym z nich musiał być ten „funkcjonariusz”. Przestała się bać. Zrozumiała swoją rolę.
- W staniku nie mam żadnych proszków
- A w majtkach? – zapytał zawzięty drogowiec
Dorota poczuła dreszcz podniecenia.

- Sama je zdejmę – szybkim ruchem pozbyła się majtek, które „policjant” skrupulatnie przebadał. Następnie puścił jej kark, a pałkę policyjną wsunął między nogi. Lekkim ruchem po wewnętrznej stronie ud dał znak do rozchylenia nóg.
- Zakładam gumową rękawiczkę, jest to konieczne. Już słyszałem o przypadkach szmuglowania heroiny we wnętrzu – upewnił Dorotę wytrwały śledczy. Uzbrojony w rękawiczkę wsunął palec w mokre wnętrze dziewczyny. Palec wsunął się głębiej, otarł o boki waginy, po czym we wnętrzu znalazł się drugi palec. Dorota czuła się upokorzona, ale też podniecona i spełniona. W przypływie pewności siebie spytała
- A może w drugiej dziurce coś ukryłam?
- A żebyś wiedziała suko – rzucił „policjant” – że dupę też sprawdzę!
Ten sam palec powędrował z waginy do dziurki analnej Doroty. Tym razem wsunął się gwałtownie i boleśnie. I nie tylko ten jeden. Urażony drogowiec wsunął naraz trzy palce głęboko w zwieracze, co bardzo zabolało Dorotę. Następnie te trzy palce zaczęły się wiercić na wszystkie strony. Trwało to minutę, a twarz dziewczyny wykrzywiona była grymasem bólu.

- Już, proszę – wyszeptała w końcu
- Dobrze, jest czysto – zakończył badanie – torebkę rekwiruję, a ty panno uważaj na przyszłość! Daruję ci, jeśli szybko znikniesz z moich oczu! – lekkimi uderzeniami pałki dopchnął Dorotę do kabiny auta, oddał szybko dokumenty i kazał ruszać. Dorota ledwo siedziała na pupie. Nawet przez to nie zauważyła, że jej ubranie zostało na ziemi. Nie wracała już jednak.
- Nigdy w życiu nie chcę tam wracać – rzekła do siebie – ale się Alan zdziwi, że jestem naga…
Puściła ogrzewanie na cały regulator i przyspieszyła. Po chwili jednak znów przed oczami mignął jej policyjny lizak. Niema ze wściekłości, zatrzymała się.
- Po co ja to robię – pomyślała – w końcu to kolejny wygłup.. Nie mam czasu!
Ale już stała i po chwili u jej drzwi znów był policjant.
- Dokumenty i prawo jazdy i zapraszam do auta. Wie pani ile tu można jechać kilometrów na godzinę? – usłyszała tylko znużony głos kolejnego policjanta.
Dorota wyszła trzęsąc się z zimna i ze wściekłości i podeszła do policyjnego auta
- No i co znowu?! Jeszcze każą, by do nich podchodzić! – krzyknęła wzburzona – już wasz kolega się na mnie wyżył!
Zanim podeszła do kabiny auta policji, drzwi się otworzyły i wybiegł funkcjonariusz
- Co pani jest? Świr? Narkomanka?! Nie nosi pani ubrań!? – krzyczał zdegustowany – natychmiast proszę o ubranie się! Wtedy oddam dokumenty.
Dorota w jednej chwili zrozumiała, że ma przed sobą prawdziwy patrol. Jej policzki i czoło w jednej chwili zrobiły się czerwone jak burak. Szybko się wycofała do kabiny, myśląc:
- Ale idiotka ze mnie! Ale wstyd! I w co się ubiorę…
Siedziała tak w aucie z minutę i myślała o wszystkim i o niczym. Chciała jechać dalej, ale dokumenty nie mogły zostać u policji. Alan by ją zabił. Zerknęła na wnętrze auta, ale nie znalazła nawet jednej szmatki. W końcu się przemogła. Wyjęła z torebki, leżącej obok, ów „proszek” i wysiadła. Zakryła torebką łono, a drugą ręką piersi. Powoli podeszła do drugiego auta trzęsąc się ze wstydu. Cichym głosikiem poprosiła:
- Nie mam ubrania, proszę, zwróćcie mi dokumenty… - jej piękne oczka wyrażały całe jej zakłopotanie, wstyd i beznadziejne położenie.
Obaj policjanci na nią patrzyli z pogardą, jeden z nich oddał jej papiery, kwitując:
- proszę jechać i kupić sobie sweter bo jest zimno. Mamusia nie nauczyła zakładać ubrań?
Dorota wzięła papiery, odsłaniając przy tym swoje piersi. Szybkim i niezgrabnym ruchem podeszła do auta i odjechała przed siebie. Nawet nie pamiętała potem jak dotarła w końcu na tę działkę…

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

18. Znowu piwnica

[Kontynuacja części 17.]


Kiedy Dorota się obudziła, poczuła znany już jej zapach piwnicy. Leżała związana na drewnianym stole, a wokół siebie spostrzegła trzech mężczyzn. Był to Alan z dwoma znajomymi z wczorajszej zabawy. „Jakim cudem dowieźli mnie tutaj? Nie obudziłam się?” – zaczęła się zastanawiać. Z zadumy wyrwał ją Alan:
- obudziła się winowajczyni… - rzekł
- sprytna sarenka, myślała, że uda jej się ten numer… - wycedził przez zęby kolega, któremu udało się ją złapać
- co… co ze mną zrobicie? – jęknęła Dorota
- zostaniesz srogo ukarana za przegranie gry oraz za złamanie zasad. Zaatakowałaś sędziego, a nas oszukałaś z tym poddaniem się – wyliczał zawzięcie trzeci chłopak
Dorota rozejrzała się, ale reszta pomieszczenia tonęła w mroku, a jedynie jej stół był oświetlony przez wiszącą lampą. Spojrzała błagalnie w oczy Alana:
- musiałam coś wymyślić, bo dostałam zadanie nie do wykonania…. – tłumaczyła
- to nic nie wyjaśnia! – zawołał Alan – jesteś tylko suką i powinnaś wiedzieć, że suka nie ma łatwo. Może i byś przegrała… Zostałabyś ukarana i koniec. A teraz czeka cię o wiele gorsza kara. Na dowód tego od razu zaczniemy od kneblowania, bo będziesz piszczeć z bólu…
Zanim zdążyła cokolwiek przerażona powiedzieć, już na jej twarzy wylądował gumowy pasek z czarną kulką, służącą do kneblowania. Chwycili ją za nogi i rozciągnęli tak, że leżała prosto. Cienkie czarne linki szybko unieruchomiły jej ręce. Nogi miała wolne, ale posłusznie je położyła, nie ruszając. Mogła teraz tylko leżeć i czekać na posunięcia chłopaków. Jej przerażone oczka musiały mówić za nią, gdyż usta miała skutecznie zakneblowane. Już po chwili jeden z jej oprawców miał w ręku zapaloną świecę. Dużą, która generowała sporo gorącego wosku.
- teraz cię sprawdzimy. Nogi mają leżeć bez ruchu, nie próbuj unikać wosku! – zaordynowano


Świeca zaczęła teraz wędrować nad jej ciałem, a Dorota obserwowała każdy jej ruch i miejsca na jej ciele, gdzie może potencjalnie skapnąć gorący płyn. Świecę przechylono i pierwsze krople spadły na jej brzuszek. Dorota zasyczała cichutko. Napięła teraz wszystkie mięśnie – tak odruchowo. Po chwili kolejne spore krople znalazły się na jej nagich udach, po jednej i do drugiej stronie. Dorota trzymała je dzielnie razem, nieruchomo w pozycji leżącej.
            Znów nakapało jej na brzuch, po czym wosk znalazł się na jej rękach, po wewnętrznej stronie. Dorota lekko się wygięła z bólu i cichutko zaskowyczała. Ale nie miała wątpliwości, że zaraz jej wrażliwe, wydepilowane pachy też poznają, co to tortury. Tak się stało. Krople poleciały na jej obie pachy, po drodze też kilka opadło na biust. Teraz dziewczyna zaczęła się wiercić w obie strony, by uśmierzyć ból, który przenikał jej ciało. Po chwili się uspokoiła.
- nieładnie tak się ruszać. Za karę teraz rozchyl uda – złowrogo zaordynował Alan
Dorota bała się tej ewentualności. Nie chciała rozchylać nóg i odsłaniać cipki.
- zaraz zrobimy to siłą. Masz szansę na powolne stopniowanie bólu. Jeśli nie rozchylisz nóg, zaczniemy od razu od ataku na sam środek twojej pochwy! – brzmiał szantaż
Dorota więc z rezygnacją rozszerzyła odstęp między nogami. Powoli ukazała się oczom chłopaków jej naga szparka. Świeca się obniżyła i zbliżyła do warg sromowych.


Po chwili jedna kropla spadła na środek lewej wargi. Dorota musiała dokonywać cudu, aby się nie wyginać w konwulsjach. Uspokoiwszy ciało, czekała na dalszy atak. Prawa warga otrzymała dwie duże krople. I znów ból i ciche jęczenie. Gdy najgorszy ból minął, świeca zainteresowała się wnętrzem Doroty. Zbliżono ją bardzo blisko jej pochwy, tak, że poczuła promień gorąca bijący od świecy. Dziewczyna zamknęła oczy i ścisnęła mocno zęby. Kilka kropel wosku, które wydały jej się falą lawy, upadło między jej wargi, zalewając całą okolicę, łącznie z kawałkiem jej wnętrza. Teraz ranna ofiara zaczęła się rzucać na boki i wierzgać nogami tak, że kilka najbliższych rąk musiało siłą je trzymać. Ryk bólu Doroty stłumił knebel, ale jej czerwona z wrażeń twarz mówiła sama za siebie. Minęła cała minuta, zanim dziewczyna się uspokoiła.
- brawo, wytrzymałaś, suko. Teraz spróbujemy czegoś nowego.
Alan wyciągnął spod stołu metalowy przedmiot przypominający nożyczki, ale zakończony półkulistymi „łyżkami” zamiast noży. Dwójka towarzyszy rozchyliła bardziej jej nogi i związała czarnymi, cienkimi linkami do nóg stołu. Alan podszedł do łoża boleści i delikatnie włożył te „nożyce” w środek obolałej pochwy Doroty. Nie było to trudne, ale chłód narzędzia doprowadzał zmysły dziewczyny do szaleństwa. Gdy już „nożyce” znalazły się po oczka we wnętrzu Doroty, Alan uprzedził swoją dziewczynę:
- teraz zrobimy bolesny zabieg poszerzania pochwy. Stosuje się to czasem przy pewnych problemach u kobiet, nie zostawia to trwałych śladów, jeśli się to zrobi delikatnie. Ból będzie spory, ale nie wolno ci się ruszać. Zgoda, ufasz mi? – spytał patrząc jej w oczy.
Jej przerażone oczy wyrażały strach, ale przytaknęła powoli, patrząc mu błagalnie w twarz. Próbowała coś mówić. Alan zezwolił na zwolnienie knebla na chwilę.
- Panie... – jęknęła – proszę, błagam, bądź delikatny... Ale wiem, że kara mi się należy...
Po chwili knebel był na swoim miejscu, a Alan rozpoczął rozchylanie „nożyc”.
Dorota poczuła ogromny ból w swoim wnętrzu, który rozdzierał jej ciało i wlewał się do umysłu. Cała drżała, ale tym razem nie czuła potrzeby wierzgania. Leżała i pochłaniała ten ból, który jej aplikował Alan. Była mu totalnie oddana, pokorna, bezbronna i czuła, że tak musi być. Wyobrażała sobie, że wchodzi w nią jakiś wielki, przerośnięty penis, który należy do jej ukochanego. Wytrzymała całą tę akcję, która trwała około trzech minut. Jęczała i patrzyła mu w oczy aż do momentu, kiedy „nożyce” wyszły z jej wnętrza. Kilka minut dochodziła do siebie, ale była szczęśliwa ze zwycięskiej próby. Liczył się tylko On, reszta towarzyszy stała gdzieś z boku, ale Dorota ich już nie widziała. Widziała tylko swego Alana. Gdy już zdjęto z niej knebel i linki, usiadła na blacie, trzymając się za obolałą cipkę i patrzyła nadal na Alana. Odruchowo się uśmiechnęła, chwyciła jego silną dłoń, która przed chwilą zadawała jej cierpienie i ucałowała potulnie.
- jestem cała Twoja... skwitowała

wtorek, 28 czerwca 2011

17. Zabawy w parku

[Kontynuacja części 16]

Dorota odebrała słuchawkę. Usłyszała ciepły głos Alana:
- nie odzywałem się kilka dni. Mam dla ciebie kolejną propozycję nie do odrzucenia
Dorota milczała
- czeka cię kolejna gra terenowa...
Dziewczyna przełknęła ślinę. Jej uwagę pochłonął przede wszystkim ten ton nie znający sprzeciwu. Treść dotarła do niej po chwili.
- Panie – zaczęła – myślałam, że ten etap mamy za sobą...
Alan chwilę się zawahał. Rzeczywiście Dorota awansowała do wyższych „sfer” w środowisku BDSM. Po chwili zmagania się ze sobą przemówił:
- zgadza się, dlatego teraz konsekwencje ewentualnej przegranej będą dla ciebie surowsze. Nie mogę zupełnie zaniechać wspólnych „zabaw” terenowych, za bardzo mi się podobasz i te zabawy są za piękne. Potraktuj to jak przerywnik.
- dobrze, Panie – odrzekła usatysfakcjonowana dziewczyna
- tym razem zapraszam Cię do Parku Miejskiego, będzie mała wieczorna gra z moimi kolegami... – zachęcał ją jeszcze Alan
Dorotę przebiegł dreszcz podniecenia, jak zawsze w takich sytuacjach. Jednak zaraz nasunęły się pewne wątpliwości. Spojrzała za okno. Było dość słonecznie, ale dni były już jesienne, a była pewna, że tradycyjnie będzie musiała grać w negliżu.
- Panie, jest trochę zimno na takie wieczorne gry – rzekła niepewnie
- nie martw się, będziemy z kolegami ciepło ubrani...
Szybko wychwyciła w tym ironię i domyśliła się, że nie będzie dane jej założyć długich spodni
- ale przecież wieczorem zamykają Park – kontynuowała swoje wątpliwości
- dzięki temu nikt nam nie będzie przeszkadzał – odrzekł Alan
Teraz podniecenie odebrało jej na chwilę głos.
- w takim razie zgadzam się.. – wyszeptała – ale ile mam dni na przygotowanie się?
- będę po ciebie dziś o 17. Możesz ubrać się dowolnie, będę miał twój strój ze sobą...
- dziś? – przeraziła się, ale podniecenie kazało jej dodać – oczywiście! A jakie będą reguły?
- dość tradycyjne, ale poznasz je w aucie. Będziesz ty przeciwko naszej paczce. Jeśli przegramy, to możesz nam zrobić lanie na gołą pupę. Jeśli przegrasz lub jeśli się poddasz – będziesz zdana na łaskę nas wszystkich sama jedna, bez ubrania w ciemnym parku... No i gwarantuję ci, że jeśli wyjdziesz z tego „cała”, to po powrocie zajmę się tobą dodatkowo w mojej piwnicy. Więc lepiej wygraj, bo będziesz miała przechlapane...
Zabrzmiało to groźnie. Już Dorota miała odmówić, kiedy poczuła, że jej majteczki robią się mokre od podniecenia a jej głos ochoczo się zgadza na warunki...

O 17.00 punktualnie Dorota czekała na parkingu przy domu. Samochód Alana zatoczył wokół niej kółko. Już po chwili jechali. Od razu dziewczyna dostała do rąk torbę z ubraniem. Była tam czarna podkoszulka i czarny skórzany żakiet oraz króciutka czarna spódniczka. Wygodne buty miała już na sobie. 
- przebież się zanim ruszymy – rozkazał Alan
Dorota się rozejrzała w koło i szybko rozebrała się do bielizny, siedząc na fotelu. Za chwilę miała na sobie czarne, błyszczące ubranie. Alan uśmiechnął się i pogłaskał ją lekko po odkrytych udach.
- dziś w nocy będziesz moja – rzekł romantycznie – ale wpierw zasady. Jesteś sama w drużynie, ale masz potężną broń. Jest to pistolecik na naboje usypiające. Jeden z kolegów pracuje w sklepie z bronią i zna się na tym. Pociski usypiają na 10 minut mniej więcej. Twoim zadaniem jest uśpić i obezwładnić wszystkich po kolei.
Dorota była pod wrażeniem.
- ja jestem sędzią i do mnie strzelać nie wolno – tu Alan zrobił groźną minę.
- ale wy chyba nie będziecie mieć broni? – spytała z nadzieją
- ich zadaniem będzie ciebie rozebrać – rzekł w odpowiedzi - wszystkie zdjęte części stroju ja przejmuję i nie wolno ci ich ponownie zakładać. Jeśli im się uda, będziesz musiała dać im dupy – ponuro zakończył chłopak
Dorota milczała.
- zawsze możesz się poddać i zrezygnować z gry. W kieszeni masz biały kawałek materiału, który musisz w takim przypadku unieść do góry. Wtedy musisz się sama rozebrać, ale chłopcy w takim razie będą na pewno delikatniejsi wymierzając karę...
Zatrzymali się koło wejścia do Parku Miejskiego. Był to duży park pełen drzew, alejek i przyciętych trawników. Otoczony był wysoką czarną kratą.
- poczekaj na nas na rogu ulic, pójdę po chłopaków – Alan szybko rzucił i zamknął samochód, a w nim domowe ubranie Doroty. Dziewczyna podeszła do ogrodzenia i zaczęła spacerować. Kilku przechodniów zerknęło na jej wyzywająco wyeksponowane nogi, ale się nimi nie przejmowała. Poczuła się lepiej i przestała drżeć.
„Odszedł, dając mi szansę na ucieczkę, miło z jego strony” – pomyślała. Poczuła się bezpieczniej i pewniej. Nawet przeszło jej przez myśl, że może uda jej się pokonać zgraję kolegów Alana. Podeszła do jakiegoś dużego samochodu i oparła się plecami o zderzak. Zerkała teraz zawadiacko w stronę miejsca, gdzie zniknął Alan.


Było już po 18. W międzyczasie strażnik zamknął park. Było już ciemno. Grupka kolegów, którym przewodził najbliższy znajomy Alana i on sam, szła w towarzystwie Doroty wzdłuż ogrodzenia.  Podeszli do bramy i jeden z nich wyjął wielki wytrych. Jako, że nikt nie szedł, udało im się bezkarnie włamać do Parku.  Wzdłuż ogrodzenia rosły krzewy iglaste, więc nie było ich praktycznie widać z zewnątrz. Zaczęła się gra...


Dorota szła środkiem parku, dobrze oświetloną alejką. W rękach ściskała silnie podarowaną jej broń. Zimny wiatr lekko muskał jej nagie nogi i bezszelestnie rozwiewał włosy. Czujnie badała każdy krzak i drzewo. Gdzieś w parku kryło się dziesięciu towarzyszy Alana, a on sam podążał w tym samym tempie równoległą uliczką. Jego wzrok i wzrok Doroty co pewien czas się spotykały. Wiedziała, że znajduje się tu z jego woli, ale sama też tego chciała. Bała się swego zadania, nie wiedziała też, czy pociski usypiające będą działać. Miały usypiać na 10 minut, miała więc mało czasu na znalezienie wszystkich. Czuła, że znowu dano jej niewykonalne zadanie, a porażka miała skończyć się boleśnie. Trochę ją to zrażało…
            W końcu za jednym z drzew dostrzegła jakiegoś chłopaka. Nie wahając się, jak to miała w zwyczaju, oddała w jego kierunku celny strzał. Ofiara padła po chwili na ziemię nieprzytomna. Alan skinął głową z uznaniem. Dorota się uśmiechnęła do niego.
            Kilka minut minęło, ale nie udało jej się nikogo więcej znaleźć. „Tamten się zaraz obudzi, a ja nie mogę stać nad nim i na to czekać” – pomyślała. Wtem zobaczyła dwóch innych kolegów Alana za krzewami koło ogrodzenia. Kucnęła i wystrzeliła do jednego z nich. Chybiła. Reakcja była szybka: obaj rzucili się w jej kierunku. Dziewczyna zdążyła przeładować broń, ale za chwilę już obaj złapali ją za skórzaną kurtkę. Szamotanina trwała chwilę i po chwili Dorota była już w staniku, a kurtka powędrowała za ogrodzenie.
- oddawajcie mi to – krzyknęła, wyrywając się im. Odbiegła na kilka metrów i oddała celny strzał w jednego z nich. Ofiara padła. Jego towarzysz pobiegł w jej stronę. Dorota zaczęła uciekać, a w biegu załadowała kolejny pocisk.
- dawaj tu ten swój staniczek! – zaczął wołać napastnik – zaraz zobaczymy twoje piersi!
Dorota, wściekła, odwróciła się w biegu i wcelowała prosto w jego brzuch. Chłopak padł na trawę. Teraz dziewczyna odsapnęła, ale zaraz pobiegła dalej. Było jej troszkę zimno, a miała jeszcze sporo roboty.
            Po minucie już znalazła kolejnego uczestnika gry. Na szczęście park nie był tak duży, by szukać ich zbyt długo. Po chwili kolejny znajomy leżał na trawie. Nagle jednak z pobliskich krzaków wypadł jeszcze jeden napastnik. Dorota zdążyła tylko zauważyć, że jest to ten sam chłopak, którego postrzeliła jako pierwszego, gdy tymczasem on złapał ją za pasek od stanika. Po chwili leżał już na ziemi, a odpięty stanik zwisał na jednym ramieniu Doroty. Odruchowo go założyła, ale zza pleców usłyszała Alana:
- już został naruszony! Zdejmuj go!
- to nie fair! – odkrzyknęła zła – jakie ja mam szanse wszystkich naraz uśpić?!
- zgodziłaś się grać, to graj – odkrzyknął Alan
Dorota z ciężkim sercem go posłuchała, ale w jej umyśle zrodził się już pewien plan. Na razie zdjęła stanik, a przed Alanem ukazał się w całej pełni jej zgrabny i dość spory biust. Wyprostowała się jak żołnierz i zawołała:
- jestem gotowa do dalszej gry, generale!
- pięknie wyglądasz w samych szortach! – odpowiedział jej z drugiej części parku Alan
Teraz Dorota czuła, jakby z każdych krzaków patrzył na nią jakiś chłopak. Miała wrażenie, że ciągle ją ktoś pożera wzrokiem, i to nie tylko Alan. Ale było jej dobrze z tym uczuciem.
            Po chwili już miała klienta na jej naboje. Zza drzewa rzucił się na nią kolejny delikwent. Podbiegł z bliska i chwycił za jej czarne szorty. Nie zdążył ich jednak ściągnąć. Nie miał szans, gdyż tym razem Dorota nie strzeliła do niego, ale wbiła ręcznie nabój, który był zakończony małą igiełką. Teraz postanowiła uskutecznić swój plan. Podeszła do jednego z krzaków i upewniła się, że nikogo za nim nie ma. Wyjęła z kieszeni białą opaskę i uniosła do góry.
- wychodźcie, poddaję się! Nie mam z wami szans! Za mało mam czasu!
Alan przyglądał jej się z ciekawością, po czym podszedł bliżej.
- na pewno chcesz oddać walkowerem? – spytał
- tak… niech mnie mają, ale na tych warunkach nie dam rady… - odrzekła
- oddaj broń – polecił chłopak
Dorota natychmiast to uczyniła.
- no dobrze – pokiwał głową Alan – wychodźcie! Poddała się! – zawołał
Powoli zza drzew i krzaków zaczęli wychodzić inni gracze. Dorota czekała aż podejdą do niej wszyscy. Stali teraz kilka metrów obok.
- ściągaj resztę ubrania – zawołał jeden z nich, wzbudzając entuzjazm reszty. Dorota spojrzała na Alana. Ten delikatnie skinął głową. Dorota więc ściągnęła szorty i położyła obok krzaka. Spojrzała na resztę.
- no mała! Striptiz teraz! – zawołał prowodyr
Dziewczyna więc zwinnie pozbawiła się majteczek, które powędrowały na ziemię. Wszyscy wbili wzrok w znane im już piękne łono. Wyglądało ono apetycznie, tym bardziej, że było wygolone, a sama Dorota drżała lekko z zimna. Miała na sobie tylko skarpetki i buty sportowe.
- podejdź teraz i stań w rozkroku – powędrowało kolejne polecenie


Dorota bez słowa podeszła do gromady, która tak się wpatrywała w okolice jej bikini, że nie zauważyła, że dziewczyna ściska w dłoni garść nabojów, które wyjęła z kieszeni przed rozebraniem się. W pewnym momencie nastąpił atak. Szybkimi ruchami zaczęła teraz wbijać naboje w ciała uczestników gry. Padał jeden po drugim. Po chwili na trawie leżała już cała grupa, a wśród nich i Alan, którego z rozpędu też uśpiła. Zobaczywszy go przeraziła się trochę… „No to mi potem da popalić…” – pomyślała i rozejrzała się dookoła.
            W międzyczasie spod zwałów kolegów wygrzebał się jeden z chłopaków. Był silniejszy i wyższy od innych i dlatego wytrzymał nabój, a może w ogóle nie został dźgnięty. Dorota się przeraziła. Tamten jednak natychmiast zaczął uciekać. Dziewczyna zatem chwyciła szybko szorty i włożyła je na gołe ciało i zaczęła go gonić.
- jak mi ucieknie, to wszystko na nic – pomyślała
Jednak po kilku minutach biegania uznała, że jej skutecznie uciekł. Przeraziła się jeszcze bardziej na myśl o innych. „Ile minut już minęło?” – spytała z drżeniem samą siebie.
            Szybko postanowiła, że ucieknie do domu. Znalazła więc bramę główną, ale była zamknięta. Wspięła się więc na ogrodzenie, sycząc z bólu, jaki jej sprawiły igły krzewów rosnących tuż przy kratach. Jakoś znalazła się na wolności i pobiegła do domu.

            Mijała wielu przechodniów oburzonych albo rozbawionych atrakcyjną dziewczyną biegnącą wieczorową porą topless. Nie zważała jednak na to. Dobiegła do osiedla. Teraz zwolniła, bo i nikogo wokół domu nie było. Już była na dróżce idącej wokół domu, od tyłu (a więc mniej uczęszczanej), gdy drogę zastąpił jej chłopak, ten jedyny, który „przetrwał” jej ostatni atak. Stanęła jak wryta. Tamten spojrzał jej w oczy z uśmiechem. Zauważył, że nie miała już w ręku naboi i była teraz bezbronna.
- zapraszam cię tu za drzewa – barczysty chłopak wskazał jej kilka drzew rosnących koło podwórka, za którymi mogli być niewidoczni. Opuściła w geście rezygnacji ręce, odsłaniając biust, i podeszła we wskazane miejsce. Tamten spojrzał na nią z satysfakcją, po czym skierował palce wskazujące obu rąk w kierunku jej szortów, po czym wykonał nimi ruch ku dołowi. Dorota nie musiała się długo namyślać. Z walącym ze strachu sercem ściągnęła z siebie po raz kolejny najintymniejszą część garderoby. Chłopak spojrzał znów na jej łono. Teraz oba palce wskazujące zwróciły się w kierunku jej nóg, a odśrodkowy ich ruch wyraźnie nakazał jej stanąć w rozkroku. Uczyniła to też natychmiast. Teraz podszedł do niej i jedną ręką lekko przejechał od spodu po jej lekko mokrych wargach sromowych. Patrzył jej z satysfakcję w przerażone oczy. Dorota patrzyła się pytająco:
- co ze mną zrobisz? – oczy jej nieznacznie się rozszerzyły
Teraz chwycił ją dłonią za szczękę i lekko przybliżył do siebie. Dorota dobrowolnie poddawała się jego gestom. Tamten dał jej szybkiego buziaka, co ją bardziej przeraziło niż dowartościowało. „Czego on chce?” – przemknęło jej przez myśl.
W tym momencie kolejnym szybkim ruchem dłoni spoliczkował Dorotę. Gdy tak milcząco stała schylona lekko, a jej policzek nabierał rumieńców, chłopak się oddalił. Z kieszeni wyjął teraz niedawną broń Doroty i szybko wycelował w jej brzuch i strzelił. Chwilę później dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi i spała.

poniedziałek, 2 maja 2011

16. Kara dla Doroty

[Kontynuacja części 15.]


Dorota patrzyła błagalnym wzrokiem. Patrzyła na jego dłoń, która trzymała metalowy pręt najeżony kolcami. Alan bezlitośnie bawił się tym przedmiotem, rysował nim niewidzialne kształty na jej ciele; na brzuchu, udach, piersiach. Potem przysunął go do jej mokrych warg sromowych.
- błagam, to niebezpieczne… - Dorota prawie płakała
Alan spojrzał jej w oczy:
- jak suka się zwraca do opiekuna? – spytał groźnie
- Panie, Panie – skomlała – przepraszam Panie, przepraszam….
Nastąpiła chwila pełnej napięcia ciszy. Alan znów na nią spojrzał:
- po prostu kocham cię jak jesteś taka przerażona i bezradna… Masz szansę mnie przeprosić.
Chłopak odwiązał rzemienie, które oplatały jej nogi i szybkim ruchem pomógł jej wstać z kolczastego krzesła. Natychmiast Dorota zacisnęła zęby z bólu. Miejsca, gdzie przed momentem wbijały jej się w ciało tępe gwoździe, zaczęły teraz intensywnie boleć. Musiała szybko je rozmasować. Alan chwilę odczekał, ale był zniecierpliwiony:
- no i? – spytał groźnie
Dorota natychmiast przypomniała sobie o wdzięczności i odruchowo padła na kolana przed nim. Ucałowała jego buty, powtarzając „dziękuję, Panie, dziękuję…”
- to miłe. Ale kary nie unikniesz. Wstawaj i oprzyj się rękoma o ścianę.
Dziewczyna natychmiast wypełniła rozkaz.
- teraz wypnij pupę – zakomenderował Alan
I to natychmiast zostało wypełnione. Teraz jej tyłeczek był w zasięgu jego rąk. On jednak nie miał zamiaru dawać jej kolejnego lania. Zamiast tego rozchylił jej pośladki i przejechał czymś metalowym po jej rowku i otworze odbytu.
- dawno nie zajmowałem się twoją dziurkę – metalowy przedmiot wciskał się już w jej odbyt. Dorota posłusznie czekała na dalsze działania.
- rozchyl pośladki! – warknął – pobawimy się zwieraczami…
Dziewczyna natychmiast udostępniła dziurkę:
- otworek jest do dyspozycji, Panie

 
Alan uśmiechnął się i wsunął powoli metalowy, wypolerowany i zdezynfekowany metalowy kabłąk w jej dziurkę. Mimo, że był cienki, to działanie to natrafiało na opory, które Dorota kwitowała bolesnymi stęknięciami. Gdy już pogrzebał w jej wnętrzu, wpadł na inny pomysł. Za chwilę miał już w ręku metalowe kajdany, które założył jej na ręce i na nogi. Do kajdan przymocowane były łańcuchy.
- teraz będziesz moja – rzekł z satysfakcją, podprowadzając ją do ściany. Teraz przykuł ją do wystających ze ściany bolców tak, by nogi i ręce były nieco rozchylone. Była w pozycji półwiszącej. Teraz pomacał ją po jej wargach sromowych:
- no, przygotujcie się na nowe doznania…
Dorota spojrzała mu w oczy pytająco. Była taka słodka: piękna, naga i bezbronna, przykuta do ściany ciemnej głuchej piwnicy i zdana całkowicie na łaskę jej chłopaka.
            Alan wyciągnął zza jakiejś szafy podłużną grubą deskę, którą ustawił na sztorc. Krawędź górną miała zupełnie nieobrobioną i chropowatą. Przysunął deskę między nogi Doroty. Sięgała akurat na wysokość jej wzgórka łonowego. Następnie przymocował ją do ściany, w której najwyraźniej był już zainstalowany metalowy ceownik, w który wpasowała się deska. Teraz już po prostu opuścił ręce Doroty w dół tak, że całym ciężarem opadła na deskę. Bok deski wbił się w jej wargi sromowe. Zasyczała i natychmiast stanęła na palcach, by powstała choćby minimalna odległość między nią a powierzchnią drewna.
- teraz sobie postoisz na „koniku” – rzekł z satysfakcją Alan
Dorota nie miała tyle sił, by długo stać na końcówkach palców u nóg. Powoli opuszczała się niżej, by dać odpocząć paluszkom, co skutkowało wsuwaniem się deski w jej pięknie wyeksponowany srom.
- ajćććć – szeptała dziewczyna
- nie krzycz tylko – warknął Alan
Na chwilę zniknął w głębi pokoju i zaraz był z powrotem. W ręku miał kawałek czarnego materiału, który zręcznie owinął wokół twarzy Doroty, a ta posłusznie mu na to pozwoliła. Zawiązał w ten sposób opaskę wokół jej buzi.
- pierwszy raz zawiązałem ci ryjka, byś nie krzyczała…. Gdybym wiedział, że tak fajnie z tym wyglądasz, to bym już wcześniej cię związywał – rzekł dumny ze swojego dzieła.



Po czym wyszedł z piwnicy, zostawiając dziewczynę samotną w jej nagości i bólu. Dorota stała tak i próbowała jak najdłużej utrzymać się na palcach. Napinała mięśnie palców, które już powoli zaczynały się męczyć. W dodatku zaczął atakować ją skurcz.
- no to chyba długo tak nie wystoję – rzekła do siebie
W końcu jej wargi sromowe zaczęły ponownie przybliżać się do ostrej powierzchni deski. Nie było szans na przesunięcie miednicy w bok ani do przodu. Jej mokra cipka wędrowała prostu ku bolesnym drzazgom. W końcu powoli stanęła stopami na podłodze.
- aaaaa – zaczęła jęczeć, a ból się wzmagał
- aj, aj, aj, panieeeeee... – skomlała, mając nadzieję, że Alan stoi za drzwiami i słucha
Trwało to kilka minut, po czym znów postanowiła wspiąć się na palce. Nie mogła wytrzymać ciągłego bólu. Postała tak dobre kilka minut po czym skurcz znów zaczął dawać o sobie znać... Dorota starała się nie krzyczeć.

Minęło już dobre pół godziny, gdy Alan znów pojawił się w drzwiach. Uśmiechnięty.
- dziękuję ci, że jesteś taka dzielna. Myślę, że taka kara wystarczy...
Uwolnił jej stopy po czym podniósł ją trzymając za łańcuch i delikatnie postawił obok deski.
- co się mówi? – spytał z przekąsem
- dziękuję, Panie – Dorota odruchowo przed nim uklękła
- dobra, dobra, bez spoufalań, widzę, że jesteś zmęczona... Wracamy na górę i spać!
Dorota stanęła i spojrzała mu pytająco.
- nie próbuj tu coś ugrać – oświadczył chłopak – wbiegasz na górę tak jak tu stoisz: naga!

czwartek, 28 kwietnia 2011

15. Piwnica


[Kontynuacja części 14.]

Dorota i Alan cały dzień spędzili razem na odpoczynku po bieganiu. Dorota na szczęście miała u Alana swoje zapasowe ubranie – zwyczajne dżinsy i podkoszulkę. Następnie czas upłynął im na romantycznym spacerze, obiedzie w restauracji, a w końcu późne popołudnie przesiedzieli w mieszkaniu Alana, rozmawiając oraz oglądając filmy. Gdy nastał wieczór dziewczyna czuła, że był to najpiękniejszy dzień od czasu jak się poznali.
            Podczas kolacji Dorota podsumowała:
- to było wspaniałe, dziękuję za ten dzień, Panie
- już chyba zapomniałaś o karze?... – zauważył chłopak
Dorota przełknęła ślinę. Pamiętała o niej i starała się nic nie mówić, by zdążyły ją przestać boleć pośladki po lekcji biegania.
- wiem i jestem gotowa na to, co wymyślisz… - spuściła wzrok – Panie…
- no to zapraszam cię na dół – rzekł tajemniczo Alan
Wyszli teraz z mieszkania na klatkę schodową, Alan chwycił dziewczynę lekko za dłoń i zaprowadził schodami na sam dół, gdzie znajdowały się drzwi do piwnicy…
- czy ukrywasz coś w piwnicy? – Dorotę przejął lekki dreszczyk na myśl, co też może się tam znajdować
- zapraszam – rzekł chłopak, gdy już drzwi były otwarte. Zaprowadził ją pod kolejne drzwi, tym razem do dużego boksu, opatrzonego tym samym numerem, co jego mieszkanie.
- piwnica jest duża, odkupiłem dwa boksy od sąsiadów, chociaż i tak każdy z nich jest dość spory – zapowiedział Alan.
Weszli do ciemnej przestrzeni, czuć było lekko chłód, było może z 10 stopni. Zamiast jakiejś dużej lampy, Alan zapalił dwie malutkie lampki w rogach pokoju, uprzednio zamykając drzwi. Oczom dziewczyny ukazało się pomieszczenie na ok. 20 metrów kwadratowych, o ciemnych ścianach wykładanych kamieniem lub płytkami przypominającymi kamień. Na środku pokoju stało kilka dziwnych, dużych przedmiotów albo mebli oraz duży stół pod ścianą. Za chwilę dech zaparło Dorocie, gdyż poznała w tych meblach coś w rodzaju dawnych narzędzi tortur! Przed nią stał duży czarny fotel metalowy zapatrzony w różnego rodzaju otwory, kolce i gwoździe. Wyglądał jakby żywcem wzięty był z muzeum średniowiecznych narzędzi tortur. Obok stał długi metalowy stół z jakąś maszynerią wystającą spod spodu. Przymocowane do niego były jakieś drążki, deseczki i liny, a z jednej strony w jego środek wtopione było duże koło średnicy około metra. Tuż obok z małej maszynerii przymocowanej do sufitu zwisały jakieś liny, a pod ścianą w przeciwległym końcu sali widać było zwisające łańcuchy. Tyle zdążyła objąć wzrokiem dziewczyna, a serce jej zaczęło bić jak młot. Zdążyła zauważyć jeszcze nieduże drzwi wiodące do jakiegoś innego pokoju. Nie wytrzymała i spytała:
- Panie, skąd masz tu takie muzeum? To autentyczne narzędzia?
- Dorotko – rzekł protekcjonalnie Alan – udało mi się z pomocą znajomych znaleźć te cacka i tu przywieźć. Pochodzą z jakiegoś pałacu ekscentrycznego barona z XIX wieku. Miał na punkcie takich cacek bzika i kazał sobie zrobić wierne kopie narzędzi tortur. Tylko nie wiadomo, czy były to eksponaty do oglądania, czy naprawdę ich używał…
Dorocie oczy zabłysły. Spojrzała jeszcze raz na te narzędzia i dotknęła palcem fotela. Był zimny i twardy, a więc realny. Nie śniło jej się to. Ale jak udało się to wszystko tu zamontować? Czy to ma związek z jej karą? Przecież nie wiadomo, czy to działa – różne myśli przechodziły jej przez umysł. Dotknęła ponownie jednego z gwoździ wystających z fotela – był dość tępy, ale robił i tak na niej wielkie wrażenie. Dopiero teraz przyjrzała się fotelowi. Można było na nim normalnie siedzieć z nogami w dół, ale były też przymocowane do niego koryta z rzemieniami, by siedzieć z nogami rozłożonymi i uniesionymi na dwie strony, jak na fotelu ginekologicznym. Silne rumieńce uderzyły jej na twarz, gdyż natychmiast jej rozgrzany umysł pozwolił wyobrazić sobie, jak siedzi na takim fotelu, gdzieś ponad sto lat temu, więziona przez okrutnego barona i przywiązana do takiego fotela. Znów przeszły ją ciarki. Po chwili jednak wybudził ją z tego letargu Alan, kładąc rękę na jej ramieniu:
- widzę, że oddajesz się fantazjom, ha ha. Spokojnie, chciałem ci tylko pokazać jedno z moich hobby kolekcjonowania. Na razie zapraszam na górę.
Dorota spojrzała na niego pytająco
- Karę przekładamy na jutro, suczko… - uśmiechnął się

Byli już w mieszkaniu, siedli oglądać jakiś film, ale dziewczyna niewiele z niego mogła zrozumieć, gdyż coraz intensywniej myślała o tym, co jest w piwnicy. Umysł jej nadal buzował. Miała bardzo silną chęć zobaczyć jeszcze raz te cacka, poczuć ich chłód. Wyobrażała sobie, jak to jest być leżeć na takim stole lub siedzieć na takim fotelu, bez wiedzy, która jest godzina, ani co się będzie dalej działo. Wyobrażała sobie zakapturzonych katów, zdzierających z niej ubranie, a potem jej piękne, młode, niewinne ciało przykuwane do tych czarnych, zimnych, brudnych maszynerii… Wyobrażała sobie jak to jest, mieć skute ręce i nogi takimi twardymi, bezlitosnymi kajdanami z żelaza. Narzędzia te skazywały ofiarę na totalną bezradność, ból i poniżenie. Wyobrażała sobie wydobywanie z niej zeznań na temat jakichś związków z siłami nieczystymi, zmuszanie jej do przyznania się do praktyk magicznych rodem ze średniowiecza, wyobrażała sobie, jak kaci ją poniżają, bluzgają na nią i zmuszają do bluzgania sama na siebie.
- ty oglądasz? – spytał w końcu Alan, patrząc na jej nieobecny wyraz twarzy
- tak, oczywiście – odparła nieprzekonująco
- nie wiem, jak ty, ale ja idę spać…
Teraz dopiero Dorota się ożywiła. Czekała na noc i na szansę kochania się z jej chłopakiem
- nie licz na to – spojrzał na nią Alan, widząc w jej wzroku pożądanie – karą będzie noc spędzona tuż obok, ale bez seksu.
Co było robić? Dziewczyna spojrzała błagalnie mu w oczy, ale Alan odwrócił się tylko na bok i zasnął. Dorota leżała teraz i wyobrażała sobie nadal tortury. Znów zaczęli przychodzić do niej zakapturzeni oprawcy i zaciągali na siłę do piwnicy, zdzierając ubranie po drodze. Dorota szybko wstała i pobiegła do kuchni. Wyjęła z szuflady widelec i wróciła do łóżka. Podwinęła koszulkę i spodnie piżamy i zaczęła lekko wodzić zimnym widelcem po swoim ciele w okolicy łona i po brzuchu. Potem lekko wbiła go w udo, wyobrażając sobie, że to kolec jakiejś maszyny do tortur. W końcu wstała. Przyszedł jej na myśl świetny pomysł. Na palcach podeszła do drzwi i wyjęła z półki klucze do mieszkania i do piwnicy, gdzie umieścił je Alan.
„Pójdę i obejrzę jeszcze te narzędzia” – postanowiła.
Po cichu zeszła na dół. Przed drzwiami do piwnicy się chwilę zawahała i zaczęła nasłuchiwać. Dom spał. Po chwili była już pod boksem. Przekręciła klucz i szybko weszła do środka. Zamknęła drzwi na klamkę i nacisnęła na włącznik światła. Nie działał. Przestraszyła się i po omacku, potykając się o jakieś narzędzia, dobrnęła do przeciwległej ściany. Znalazła włącznik jednej z lampek. Jej oczom ukazały się metalowe obiekty jej fascynacji. Szybko podeszła do fotela kolczastego. Po kolei dotykała gwoździ na jego poręczach, siedzisku i oparciu. Niemal nieświadomie zaczęła ściągać z siebie górę od piżamy. Gdy już była topless, zbliżyła się do oparcia i schyliła tak, by dotknąć brzuchem o jeden z gwoździ. Potrafił ukuć. Następnie przysunęła jedną z piersi do gwoździa i zaczęła „jeździć” piersią po jego przytępionej końcówce. Przez jej ciało przeszły dreszcze podniecenia. Natychmiast spodnie powędrowały na podłogę. Łono przysunęła do zimnej ścianki bocznej fotela. Chłód przeszył na wylot jej ciało. Zdjęła kapcie i teraz jej stopy poczuły zimno terakotowej posadzki. W końcu podeszła z przodu fotela i postanowiła spełnić marzenie – usiąść na tym cudeńku.
            Wyprostowanymi rękami podciągnęła się na poręczach w taki sposób, by nie skaleczyć się dłońmi o kolce. Teraz przesunęła swoją miednicę tak, by wisiała w powietrzu nad pokrytym gwoździami siedzisku. W końcu zaczęła się powoli opuszczać w dół. Starała się usiąść na tych kolcach tak, by żaden nie wbił jej się w wargi sromowe ani w odbyt. Nie było to łatwe, ale w końcu zasiadła na tym „tronie” tak, że gwoździe wbijały jej się w pośladki i tył ud. Puściła ręce i teraz poczuła, że gwoździe wbijają się z całej siły w jej ciało. Czuła się bardzo podniecona, a ból nie był tak wielki, by go nie można było przez pewien czas znieść.



Nie była jeszcze do końca zadowolona ze swego dzieła. Kusiły ją rynienki na nogi, więc spróbowała powoli unieść nogi. Ból się zwiększył. Powoli rozłożyła uda i ułożyła nogi na kolczastych rynienkach, po czym jeszcze wyciągnęła ręce i szybkim ruchem zawiązała oba rzemienie wokół ud. Ręce położyła na poręczach i poczuła się spełniona. Siedziała w pozycji ginekologicznej z rozchylonymi nogami, a jej pupa, plecy, tył nóg i ręce spoczywały na łożach kolczastych rodem ze średniowiecza. Serce waliło jej jak młotem, a podniecenie dało się od razu wyczuć, gdyż wyeksponowane wargi sromowe szybko zawilgotniały.
            Nagle z ciemności wyłoniła się postać. To chyba nie były już wytwory wyobraźni dziewczyny. To był Alan. Miał bardzo uradowaną minę. Spoglądał na Dorotę.
- widzę, że suczka sama wymierza sobie karę za zachowanie... jakie to wzruszające...
Dorota przestraszyła się, palił ją wstyd i nie mogła z siebie wykrzesać ani słowa.
- może jeszcze lekko pomożemy? – spytał retorycznie Alan i położył rękę na jej brzuszku, lekko go naciskając. Nowy ból otrzeźwił oniemiałą dziewczynę.
- może usiądę ci na kolanach? – spytał z rozbawieniem chłopak
- nie, proszę... – wyszeptała ochrypłym głosem jego piękna ofiara
- wiesz co, zapomniałem, że tu jest jeszcze jeden element fotela – zauważył Alan, patrząc na jej wypięty otworek – jeszcze jest to!
W tym momencie wyjął zwisający na łańcuchu przymocowanym do przedniej ścianki fotela pałąk metalowy cały upstrzony przytępionymi małymi gwoździkami.
- to się wkładało do pochwy... – rzekł spokojnie
Dorotę zamroczyło ze strachu, natychmiast zaczęła skomleć:
- nie, proszę, nie rób tego... ja nie chciałam tu schodzić, ale jestem głupia, że ci zabrałam klucz...
Alan patrzył na nią z dobrotliwym uśmiechem, gdy nagle przybrał gniewną minę:
- a od kiedy moja suka nie mówi do mnie „Panie”?!