wtorek, 28 grudnia 2010

05. Nowe próby

[Kontynuacja części 04. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Parę dni po wizycie w hotelu Dorota otrzymała kolejny e-mail z propozycją spotkania:
„Cześć Piłkarko! Już łono nie boli? Teraz masz szansę stoczyć ze mną pojedynek, a przy okazji nauczyć się kolejnej dyscypliny sportu. Co ty na pływanie? Jutro przy lasku nad rzeką o 18.00? Weź strój kąpielowy! Dwuczęściowy, bym mógł popatrzeć sobie tym razem na twój brzuszek... Alan.” Odpowiedź poszła tego samego dnia: „Łono już prawie nie boli. Z chęcią przyjdę i pokonam cię w pływaniu. Napatrzysz się na brzuszek. J Dorota.”
            Rzeka w mieście jest dość szeroka, a najbardziej odosobnionym miejscem nabrzeża są zalesione zachodnie łęgi. Tutaj spotkali się Alan z Dorotą. Oboje byli ubrani w dresy.
-         Witam, to może od razu zaczynamy? – zagaił Alan
-          Proszę bardzo – uśmiechnęła się Dorota
-         Popłynę w poprzek rzeki do najbliższej wysepki i z powrotem – to mówiąc ściągnął dres, miał na sobie spodenki pływackie do kolan – będę liczyć czas, bo mam nieprzemakalny stoper, OK.?
-         Dobrze, to w końcu twój pomysł... – odparła Dorota
-         Aaa... Nie ustaliliśmy czegoś. Nie możesz do mnie mówić per „ty”. Od dziś jestem „Pan” i musisz na to uważać, dobrze?
-         Postaram się zapamiętać – odrzekła Dorota trochę zaskoczona, ale i lekko podniecona
-         Postarasz? Chyba się nie rozumiemy! Za każde „ty” będziesz dostawać od razu w twarz, chyba tylko w ten sposób się nauczysz. Rozumiesz?
-         Eeee – Dorota była lekko zdziwiona – tak.... Panie!
Alan uśmiechnął się. Dla pewności przykuł Dorotę za rękę do najbliższego drzewa. Sam zaś wykonał szybko ustalony kurs. Wychodząc na brzeg krzyknął: „dwanaście sekund!” – i znów uśmiechnął się. Dorota, już rozkuta, szybko ściągnęła ubranie. Oczom Alana ukazała się jej zgrabna, sportowa sylwetka. Miała na sobie dwuczęściowy strój sportowy koloru niebieskiego. Najpiękniej wyglądały jej uda oraz płaski brzuszek. Nie mówiąc nic weszła do wody i popłynęła tym samym szlakiem. Prąd ją trochę znosił, poza tym nie była „mistrzynią” pływania, wynik jej okazał się więc nieco gorszy: 15 sekund. Alan miał triumfalny wyraz twarzy.
-         Pokonałem cię! – spojrzał na jej ciało. Dorota miała gęsią skórkę i trochę drżała, gdyż o tej porze promienie słońca już w tym rejonie nie docierały
-         Dam ci jeszcze jedną szansę. Jak ci się znów nie uda, to chyba spotka cię zasłużona kara za twą zuchwałość, jak ci się uda – uwolnię cię od obręczy.
-         Tak jest – odparła Dorota i znów zaczęła schodzić do rzeki
-         Stop! – Alan ją powstrzymał – Ale teraz płyniesz bez stroju!
Dorota chwilę się zawahała. Obejrzała okolicę, ale żywej duszy nie znalazła. Szybko więc ściągnęła z siebie strój, przez co zrobiło jej się jeszcze zimniej. Miała teraz już tylko na sobie cztery obręcze i mały ozdobny naszyjnik na szyi. Prezentowała się bardzo seksownie, co nie omieszkał zauważyć Alan. Skomentował to natychmiast:
-         Niezła cizia z ciebie!
-         I w dodatku twoja cizia – odparła cicho Dorota
W tym momencie Alan krzyknął: „Co to, znów przechodzisz na „ty”??!!”
Dorota drgnęła z przerażenia. Chwilę spoglądała z dala na jego gniewny wzrok, po czym posłusznie i bez pytania podeszła do niego, zbliżyła głowę w jego stronę, przymrużyła oczy i uniosła twarz do góry. Alan bez wahania „strzelił” ją otwartą dłonią po mokrym policzku. Dorota szybko odsunęła od niego czerwieniejącą buzię i wróciła do rzeki.
-    Przeproś na kolanach - dorzucił, jakby kary było mało
Dorota uklękła na moment i głośno przeprosiła

-         Uważaj, bo ja będę za każdym razem walił w pysk! – dodał Alan
Słowo „pysk” podnieciło Dorotę. Nikt nigdy nie nazywał jej ślicznej twarzyczki po prostu „pyskiem”. Szybko weszła do rzeki i popłynęła jak najszybciej umiała. Po powrocie spojrzała z nadzieją na Alana. „Trzynaście.....” – powoli wycedził.
- Chyba jestem pokonana… - nieśmiało rzekła Dorota
-         Pływać to cię raczej nie nauczę! – rzekł Alan – wychodź i stawaj przy drzewie!
Dorota bez słowa podeszła do dwóch drzew rosnących obok siebie w pobliżu. Alan po chwili przykuł kolejno wszystkie jej cztery kończyny do nich tak, by nogi były rozstawione, a ręce uniesione wysoko. Dorocie teraz było już naprawdę zimno, drżała mocniej.
-         Wysusz mnie Panie chociaż, proszę, bo mi zimno... – wymamrotała
-         Hehe – zaśmiał się – chyba musisz trochę poczuć chłód – w tym momencie sięgnął ręką po torbę, którą miał ze sobą cały czas. Wyjął z niej srebrną plastikową torebkę utrzymującą stałą temperaturę. Ze środka wydobył sporą, ociekającą wodą kulkę lodu. Przybliżył ją do Doroty szyi. Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej drżeć. Ciepło jej ciała zaczęło powoli roztapiać lód, a strużka lodowatej wody ściekała jej po obojczyku i piersi. Sutki natychmiast stwardniały jak skała. Chwilę się podrażnił ze swą ofiarą, po czym przycisnął kawałek lodu do jej piersi.
-         Aaaa....chhchchch – wymamrotała Dorota – zimnooo...
Po chwili Alan sięgnął znów do torby. Tym razem wyjął kilka kulek lodowych i czarną elastyczną taśmę. Kulki przyłożył do jej drugiej piersi, po czym je przymocował do jej ciała za pomocą taśmy. Kilka partii taśmy zalepionych na krzyż na piersi uwięziło kulki lodu. Potem powtórzył to samo z drugą piersią. Cała klatka piersiowa dziewczyny przyobrała się w gęsią skórkę.
-         Teraz zrozumiesz, co to jest zimno – szepnął złowieszczo, a  Dorotę przejął chłód mieszany z podnieceniem.
Następnie kolejna duża kulka zamarzniętej wody przywarła do jej uda. Jeździł nią po nodze Doroty chwilę, po czym wsunął ją delikatnie między jej wargi sromowe. Potem docisnął mocniej, a lód znalazł się w jej pochwie. Drugą ręką chwycił Dorotę między nogami, by lód nie wypadł. Po chwili kolejne dwie kulki znalazły się w pochwie, a Dorota uśmiechnęła się drżąc cała. Taśma i tym razem zablokowała lód w pochwie. Następnie Alan obszedł ją dookoła, wyjął kolejną kulkę i zaczął jeździć nią po plecach.
-         Teraz ci zimno?
-         Tttakkk ppannie.... – Dorota nie mogła już mówić z zimna
-         No to posmakuj tego – w tym momencie wyjął z torby jeszcze jeden kawałek lodu, tym razem podłużny, w kształcie rączki do młotka. Pomasował nim pośladki Doroty, po czym wsunął go silnie do jej odbytu. Lód zagłębił się w jej zwieraczach prawie cały. Alan trzymał go przez rękawiczkę skórzaną, więc lód mu się nie mógł wymknąć. Zaczął powoli posuwać ją od tyłu tym kawałkiem lodu. Dorota zaczęła lekko piszczeć z podniecenia, a jednocześnie drżała cały czas już na całym ciele. Po dłuższym takim penetrowaniu, Alan silnie przycisnął ów kawałek lodu, już częściowo stopiony, do jej odbytu i wsunął cały do jej wnętrza. Teraz spojrzał triumfalnie na jej twarz. Oczy wyglądały jak kawałki lodu, usta były już lekko sine. Trzęsła się bardzo i już nawet przestała go prosić o ogrzanie.
-         Chyba już dość lekcji przetrwania – uśmiechnął się i odkuł dziewczynę. Szybko założył na nią zewnętrzne okrycie z dresu i zawiózł do swojego mieszkania. Bez zwlekania nalał gorącej wody do wanny i zaniósł zziębniętą Dorotę do łazienki. Ułożył w wannie i się przypatrywał, jak wracają jej rumieńce.


Rano Dorota obudziła się w nieswoim łóżku. Obok niego ujrzała siedzącego Alana. Patrzył na jej nogi i jej bok, które wystawały spod kołdry. Oprócz niej nie zakrywało jej nic. Od razu Dorotę przeszedł dreszcz podniecenia. Nie nocowała w domu, ale u Niego! Do tego bez ubrania. Była tak zmęczona po kąpieli, że zasnęła natychmiast. Chyba nawet On niósł ją do łóżka. A teraz siedzi i jej się przypatruje! Nareszcie wyczuła moment, kiedy była szansa na kochanie się. Chciała tego już od pierwszej randki. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-         Witam... Dziękuję za wczorajszą lekcję... Chodź! Bierz mnie... Panie! – to ostatnie słowo dodała w ostatniej chwili, tym samym unikając konieczności poddania się karze.
-         Witam, Dorotko (co za określenie!) Podobasz mi się, miło cię mieć w swym łóżku... – odpowiedział Alan - rzeczywiście mam ochotę zrobić przerwę w uczeniu cię kolejnych dyscyplin sportowych... – tu serce Doroty mocniej zabiło, a jej uśmiech stał się bardziej szeroki – może krótka sesja zdjęciowa?
-         Hmmm – Dorota była znów zaskoczona, ale pomyślała, że to będzie dobry start do gry wstępnej, a po niej... jej marzenie się spełni...
-         Zgoda – odrzekła, a jaka to ma być sesja?
-         Krótka, chcę mieć jedno lub dwa zdjęcia... Tu w tym pakunku jest strój, który założysz – odparł, z czego wynikało, że ma już gotowy jakiś plan
Dorota powoli wstała, nie zakrywając swego ciała rękami. Na chwilę się do niego odwróciła, po czym podeszła do paczuszki leżącej na stole. Otworzyła ją i wyjęła po kolei: czerwono-czarną wydekoltowaną sukienkę bez rękawów obszytą jedwabną koronką oraz czarny biustonosz. Potem czarne stringi, a na koniec czarne, eleganckie pończochy w siateczkę i czerwone szpilki. Oprócz tego na dnie znalazła szminkę do ust koloru karmazynowego.
-         Strój kurtyzany – objaśnił Alan
Dorota była zmieszana, i to nie po raz pierwszy.
-         To będą niegrzeczne zdjęcia, Panie... – podsumowała
Założyła na siebie bieliznę, bluzeczkę, wciągnęła szybko pończochy, spódniczkę i szpilki. Wyglądała teraz jak prawdziwa cizia. Szminka podkreśliła tylko jej rozwiązłą aparycję. Ledwo się poznała przed lustrem w tym stroju. Gdy weszła do pokoju, Alan zagwizdał z uznaniem. Chwilę potem stała już przed obiektywem. Zaraz też zaczęła zabawę, wykonując pozę prostytutki: rozchylone uda, łokcie oparte o oparcie z tyłu, twarz wyrażająca pewność siebie i zachętę. Lekko rozwarte usta. Drugie zdjęcie było jeszcze odważniejsze. Jedna ręka odchylała fragment piersi spod biustonosza, druga unosiła lekko poły spódniczki do góry. Twarz skierowana do góry, lekki wyzywający uśmieszek i pożądliwy wzrok utkwiony w kadrze. Oba wyszły świetnie.
-         Będziesz się przy nich masturbował, Panie? – spytała zawadiacko po sesji
-         Zobaczysz.... – odparł
Na tym jednak się skończył miły dzień razem. Alan podziękował jej, prosił, by wzięła strój i czekała na telefon. Dorota była zawiedziona, ale dostała obietnicę, że czeka ją z pewnością seksowny wieczór za kilka dni. Z tą nadzieją wracała do domu...

Kilka dni później zadzwonił telefon. To był Alan.
-         Cześć... Wpadnij do mnie dziś wieczorem przed 21... Tylko koniecznie załóż ten strój, co ci dałem... I odbierz e-maila ode mnie... – to był koniec rozmowy
Dorota podniecona szybko włączyła komputer i po chwili otworzyła wirtualny list. W nim był tylko link do strony internetowej. Weszła na nią i zamarła z wrażenia.
Była to strona ogłoszeń towarzyskich, gdzie były wyraźnie widoczne oba jej zdjęcia oraz anons o takiej treści: „Udostępnię swoją dziewczynę – amatorkę do seksu panom w dowolnym wieku za rozsądną cenę. Program, cenę i lokalizację ustalimy telefonicznie.” Poniżej był telefon do Alana. Dorotę zamurowało. Złość zmieszana z nienawiścią przepełniła ją. Od razu chciała zakończyć taką znajomość. „Podły zbir!’ – myślała. W gniewie chciała już spalić to ubranie, ale się powstrzymała. Postanowiła iść do szkoły, jak gdyby nigdy nic i zapomnieć o tym. Jednak myśl o wystąpieniu w roli prawdziwej dziwki jakoś ją zaczęła podniecać. Zaczęła sobie wyobrażać oddawanie się za pieniądze, poniżenie, wymuszoną lubieżność i zaczęło ją to coraz bardziej podniecać. Wieczorem w domu myślała już tylko o tym. Nie mogła przestać. Przed 21.00 była już przekonana – wystąpi w tym przedstawieniu dla niego. Da sobie zbrukać ciało przygodnym stosunkiem, a może w nagrodę Alan zechce sam jej posmakować. Uda drżały jej z przejęcia, gdy wkładała na siebie seksowne pończochy i spódniczkę. Na wierzch włożyła dla niepoznaki płaszcz. Mimo to w autobusie widać było spod płaszcza jej pończochy i szpilki. Kilku podchmielonych panów patrzyło na nią ze smakiem. To podnieciło ją jeszcze bardziej. Czyż nie pięknie będzie zeszmacić się dla Niego? „W końcu zaufał mi – jak nie przyszłabym, to by miał problem ze swoim klientem...” To już tu – wysiadła i jeszcze na klatce schodowej umalowała usta.

Otworzył drzwi Alan. Uśmiechnął się.
-         Jesteś... Dorota... – wyszeptał – wiedziałem, że przyjdziesz... Wejdź.
Gdy zdejmowała płaszcz, szepnął jej do ucha:
-         Masz odbyć stosunek swego życia. Masz być tak lubieżna, jak tylko potrafisz. Wiem, że potrafisz, czuję to... – to powiedziawszy skubnął ją po pośladku pod spódniczką
Dorota weszła do salonu. Na kanapie siedział nieznajomy, około czterdziestoletni mężczyzna. Brak włosów na środku czaszki rekompensowały mu gęste, czarne wąsy. Wyglądał przez to starzej, tak więc mógł być Doroty ojcem. Gdy zobaczył ją, zapłonął rumieńcem. Dorota zrobiła miłą i podnieconą minę. Podeszła do niego, rzuciła na powitanie „cześć, jestem Dorota...” W odpowiedzi mężczyzna odrzekł: „Roman”. Imię to wydało jej się śmieszne i staromodne zarazem. Nie dała po sobie jednak nic znać, tylko od razu zbliżyła swe usta do jego. Długi pociągły pocałunek z języczkiem podniecił go bardzo, ale także Alana, który siedział obok. Dorota czuła, że przetrwa tę próbę tylko wtedy, jeśli będzie wyobrażała sobie, że to, co robi z panem Romanem, robi z Alanem. Zaraz też rozpoczęła namiętny striptiz, a gdy zrzuciła już z siebie bluzeczkę i biustonosz, podeszła i oddała swe piersi na pastwę zaślinionych ust partnera. Trwało to chwilę, choć dla Doroty całą wieczność. Zerkała, kiedy mogła na Alana, który z podziwem unosił brwi, po czym je opuszczał. Teraz Dorota zaczęła Romana rozbierać. Ściągnęła bluzkę, rozpięła rozporek, po czym ściągnęła jego majtki. Zamknęła oczy zanim zaczęła ssać męskość łysawego towarzysza. Robiła to posuwistymi ruchami, tak że tamten prawie eksplodował. W ostatniej chwili wstrzymała się.
-         Na co masz ochotę? – spytała powabnie
-         Chcę cię przerżnąć, kurwo... – wyszeptał spocony jegomość
Dorota nie dała po sobie poznać, ale złość zajęła miejsce resztek jej podniecenia. W tym momencie spojrzała na Alana. Ten zrobił szybko zachęcający gest dłonią. Dorota przez moment była na niego zła, ale zaraz postanowiła, że mu pokaże, co potrafi. Uśmiechnęła się lubieżnie, zmysłowym ruchem zsunęła spódniczkę, po czym zaczęła powoli zsuwać pończochy, mrucząc lekko. Gdy była już w samych stringach, podeszła do niego i położyła jego dłonie na nich. „Ściągnij” – zakomenderowała szeptem. Roman ściągnął je dość szybkim, niezdarnym ruchem, a oczom jego ukazało się piękne łono Doroty. Ogoliła je specjalnie na ten wieczór. „Moja cipka należy dziś do ciebie...” – rzekła wyzywająco, aż Alan głośniej przełknął ślinę. „Klient” Doroty wstał i zaciągnął ją do łóżka. Ta położyła się na plecach i rozwarła niby to ochoczo uda. Roman nie tracił czasu i natychmiast zagłębił swego dość krótkiego członka w jej pochwie. Stosunek trwał dość krótko, gdyż jej partner był mocno podniecony. Gdy już sperma zalała jej pochwę i łono, Dorota na koniec zlizała resztki jej z męskości Romana i to tak lubieżnie i łapczywie, jak tylko potrafiła. Alan był wniebowzięty jej zaangażowaniem. Po skończeniu, padła zmęczona na łóżko. Roman, po chwili leżenia twarzą na jej brzuchu, uniósł się, wyciągnął z kieszeni spodni dwieście złotych i położył na jej nagich piersiach. „Tak dobrej kurwy nie ma chyba w żadnym burdelu, dzięki mała. Zasłużyłaś na te pieniądze” – rzucił na pożegnanie, po czym wyszedł z mieszkania.
            Alan patrzył na nagą, leżącą na jego łóżku Dorotę. Sperma na jej ciele zdążyła już zaschnąć.
-         Świetnie się spisałaś, dziękuję. Klient był tak podniecony, że nawet nie zauważył obręczy, które masz na kończynach, a to nie lada wyczyn! – pochwalił swoją cizię Alan
-         I ja dziękuję – w sposób wymuszony odrzekła Dorota – Panie! Czy mogę liczyć na podobną przyjemność z tobą? – spytała wprost
-         Może... – Alan zrobił chłodną minę. Wziął dwieście złotych z jej piersi i odrzucił sto z powrotem w to samo miejsce, mówiąc: „Masz, należy ci się”
Dorota uśmiechnęła się. Alan podał jej jednak ubranie i kazał się umyć i ubrać.
- Wracaj teraz do domu. Dziś byłaś najprawdziwszą kurtyzaną! Dziękuję! – to mówiąc pożegnał w drzwiach wyzywająco ubraną i zmęczoną Dorotę.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

04. Poznawanie nieznajomych

[Kontynuacja części 03. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Dorota w te wakacje przeżyła najgwałtowniejszą i najbrutalniejszą przygodę swego życia. Tortury – bo tak powinno się określić to, czego dokonali na niej dwaj przypadkowi znajomi z wyjazdu wakacyjnego – jakich doznała były wręcz niebezpieczne i tylko cudem, bez ubrań na sobie, błąkając się pośród wiejskich dróg znalazła pomoc, ubranie i schronienie. Po powrocie do domu nikomu nie opowiedziała o przygodzie, stała się znów na pewien czas małomówna, ale nie przeżywała tego aż tak poważnie. Fakt ten aż ją zastanowił. Do tej pory sądziła, że kierują nią pogarda do mężczyzn oraz chęć zemsty na Igorze, który dał jej niegdyś porządną nauczkę (czyli lanie na gołą pupę) na oczach całej uczelni. Przypomnę, że niemniej pechowo skończyła się późniejsza jej próba skompromitowania Igora w oczach przyjaciół z jego paczki – została przez nich w rezultacie grupowo zgwałcona. Myślami wracała często do tych zdarzeń, ale nie wspominała tego ze zgrozą, ale nawet z pewną dozą... sympatii. To ją szokowało niezmiernie, więc starała się dotąd w to nie wgłębiać. Reszta wakacji, którą spędziła na wsi u rodziny, stała się jednak okazją do takiego właśnie rozmyślania. Stopniowo jej rozmyślania zmieniły się w tęskne wspominki, a jej ciało na samo wspomnienie tego, drżało za każdym razem tak, jak w chwili tych przygód. Drżało nie ze zgrozy, ale z powodu pewnej dozy strachu i... podniecenia. Podniecała ją sama myśl o tym, że jej piękne, zgrabne, na co dzień nieujarzmione ciało stawało się przedmiotem agresji i tortur, było brutalnie bezczeszczone, choć oczywiście bez trwałych śladów. Zrozumiała już, że jej nieustanna walka o wolność od czułych mężczyzn i od miłosnego dotyku ich rąk na jej ciele była uwarunkowana innymi potrzebami. Delikatność w gruncie rzeczy była dla niej godna pogardy; o prawdziwe podniecenie przyprawiała ją właśnie myśl o ryzyku oraz o swej bezsilności wobec przemocy. Ale przemocy niezwykle pożądanej. Gdy to pojęła, natychmiast postanowiła zadziałać i to zweryfikować. W przypływie młodzieńczej śmiałości postanowiła raz wypróbować losu i udała się samotnie na nocny spacer rzadko uczęszczanym lasem. Słyszała, że w tej okolicy trafiają się różni nieznajomi; niektórzy podobno zboczeni... Aby przygoda stała się bardziej porywającą, postanowiła wybrać się na ten spacer... bez niczego na sobie. Ubranie, które założyła na siebie przy wyjściu, ukryła blisko domu i ruszyła ścieżką w samych pantoflach na obcasie. Jej figura przy świetle księżyca wyglądała bosko. Delikatne drżenie ciała (z zimna i podniecenia) oraz dreszcze towarzyszyły jej w czasie całego spaceru. Był zaś on dość długi – pół godziny. Ale nie przyniósł wielu skutków, gdyż nikogo nie napotkała. Pomyślała: „W mieście znajdę jakiś sposób na przygodę”.

Po powrocie z wakacji, a przed kolejnym rokiem akademickim, próbowała różnych sposobów. Nagie spacery nie doprowadziły do spotkania z oprawcą, jedynie z kilkoma zgorszonymi parami. Wstyd z tego powodu trochę ją zniechęcił. W ostateczności sięgnęła do internetu, którego nie darzyła nigdy zbytnią sympatią. Tam znalazła w końcu stronę grupki interesującej się tzw. „BDSM”. Nie wchodząc w szczegóły po prostu się z nimi zaznajomiła, a na pytanie, czy jest świadoma, że może jej coś grozić, odpowiedziała tylko: „mnie to nie przeszkadza”...

No i się umówiła! Aby się lepiej poznać, najlepiej zorganizować jakiś wypad integracyjny. Stanęło na paintballu. Miało być kilka dziewcząt i chłopaków. Niedaleko miasta. Dorota zjawiła się więc w piękny wrześniowy dzień na placu koło opuszczonej fabryki wśród traw i lasu. Nie przeliczyła się. Stawiła się wesoła grupa siedmiu osób. Wszyscy ubrani w jakieś brudne stare, za duże ciuchy. Dorota była na to przygotowana. Też miała taki zestaw na sobie. Krótkie przywitanie i wymiana imion (których Dorota nie zapamiętała). Okazało się, że kobiet wśród nich nie ma. „Czyli będę tu rodzynkiem?” – skomentowała.
Podzielili się od razu na dwie grupy po cztery osoby. Z Dorotą było trzech chłopaków w wieku 22-25 lat, dość silnych, wysokich. Jednak grupa przeciwna wyglądała na silniejszą; faceci trochę starsi, barczyści. Przeczuwając wynik, Dorota z lekkim podnieceniem spytała, jaka jest nagroda. Odpowiedź była krótka: „Satysfakcja”.
Dorota dostała kask na głowę, gdyż pociski z farbą były dosyć silne i mogły przyprawić o siniaki na twarzy. Inni włożyli podobne. Godzina rozpoczęcia symboliczna: punkt dwunasta. Rozdano broń. Ze zdziwieniem Dorota stwierdziła, że broń, jaką dostała jej drużyna, jest mniejsza, więc chyba gorsza od broni  przeciwników. Jej komentarz był stanowczy: „to nie fair play! Proszę to zmienić!” Wywołało to jednak pomruk złości u drużyny przeciwnej. Jej kapitan zdjął kask (spod którego ukazały się dłuższe włosy blond) i zakomenderował: „Ależ oczywiście! Zmieniamy nieco zasady! Małe pistolety będą w naszej drużynie, dobrze?” Na to Dorota z satysfakcją się zgodziła. Ku jej zdziwieniu jednak, drużyna przeciwna przejęła nie tylko pistolety, ale i trzech chłopaków z jej drużyny. Stanęli oni teraz po drugiej stronie.  
„To możemy zaczynać!” – krzyknął blond przywódca
Dorota nie miała czasu na protesty. Cała siódemka stała przeciwko niej i za chwilę rozpoczęła ostrzał. Próbowała strzelać, ale pod gradem pocisków przeciwnika szło jej słabo, a w końcu któryś z pocisków wybił jej broń z rąk. Padła na ziemię. Grupka do niej podeszła. Blondas podniósł jej broń: „to też jest mniejszy pistolet, on też miał być w naszej drużynie”.
Dorota odwróciła się i krzyknęła tylko: „Chamy z was!”, ale już za chwilę napastnicy rzucili się na nią i w szybkim tempie ściągnęli z niej całe ubranie. Została tylko w kasku i butach górskich. Odruchowo zwinęła się w kłębek, jak kotka, zasłaniając miejsca intymne. „Wstawaj mała!” – krzyknął przywódca – „Teraz naprawdę zaczynamy zabawę!”
Dorota leżała naga patrząc oszołomiona na nich. Nie poruszyła się. Po chwili któryś z nich strzelił w bok jej uda. Czerwona farba utworzyła plamę poniżej jej łona, ból przeszył tę część jej ciała. Za chwilę podbiegł inny gracz i wyjął markera: „Ja to ułatwię!” To mówiąc szybkim ruchem zablokował jej ręce i niezdarnie nakreślił kółka wokół obu jej piersi, pępka oraz łona, a przewracając ją – także wokół obu jej pośladków. Potem podniósł ją na siłę i pchnął do biegu. Dorota chwilę bezradnie truchtała przed siebie, ale strzał, jaki poczuła na swoim pośladku zmobilizował ją do biegu. „Brawo! 40 punktów Edek! Biegnij suko, zobaczymy ile kulek uda się w ciebie wlepić!”


Dorota ukryła się za drzewem, mając już kilka „postrzałów” na plecach. Nagły ból w pępku – ktoś ją trafił. Uciekła dalej, a ten ktoś za nią z triumfalnym śmiechem: „Mam pępek! Trafiłem sarenkę w pępuszek!” Teraz już Dorota biegła chaotycznie. Raz wybrany kierunek okazał się chybiony. Zza kolejnego drzewa wyszedł inny „łowczy”. Dwa strzały w piersi, a potem, gdy się zawróciła – dwa w pośladki sprawiły, że zapiszczała. Rzucała na nich obelgi, ale w zamian otrzymywała podobne w stosunku do siebie, ale okraszone celnymi lub niecelnymi strzałami w swoje ciało. Jeszcze kilka razy biegnącą, bezbronną, zastraszoną i piszczącą „zwierzynkę” trafiali „myśliwi” w pośladki, łydki, uda, ramię i brzuch. Któryś z nich stał też w oknach fabryki. Gdy podbiegła tu się ukryć, ugodził ją prosto w sutka. Potem zaczął pokropywać deszcz, co zmazało trochę jej „rany”, ale i przyprawiło o gęsią skórkę. Na koniec udało jej się wreszcie zaskoczyć od tyłu jednego z przeciwników, ale broni mu nie wyrwała. Za to on ją rzucił na żwirową drogę, koledzy podbiegli, rozchylili jej uda i „ofiara” napaści wystrzeliła pocisk prostu w wargi sromowe Doroty, wywołując krzyk bólu i błagania: „AAAUUU! Błagam, darujcie już mi! Sto punktów!! Zdobyłeś moją waginę, zwyciężyłeś! Zlituj już się, to boli jak diabli!”

Wieczorem Dorota zmywała pod prysznicem długo plamy na ciele. Pumeks jej bardzo pomógł, choć skóra porządnie ją piekła. Czuła się jednak pozytywnie zdziwiona bezceremonialnością tego blondyna z paintballa. Choć doskwierał jej ból po tym nierównym pojedynku, jednak nie przytłumiał on podniecenia, jakiego doznawała na myśl o tym, co się stało. Postanowiła jeszcze napisać do kapitana przeciwnej drużyny...


Napisała maila do niego tydzień później. Brzmiał on mniej więcej tak: „Cześć. To ja, graliście ze mną w paint balla tydzień temu. Jesteście brutalnymi facetami. Ale trzeba przyznać... że świetnie celujecie. Wszystkie cele na moim ciele zostały osiągnięte! Może jeszcze masz ochotę na jakiś pojedynek? Tym razem sam na sam? Chyba mam prawo rewanżu? Dorota”
Odpowiedz przyszła niebawem. Zacytuję ją również, gdyż była adekwatna: „Cześć sarenko, pamiętam cię. Bardzo jesteś ładna, więc nie odmówię i pokonam cię w jakiejś innej dyscyplinie sportu! Spotkajmy się. Alan” Riposta Doroty poszła jeszcze tego samego dnia: „Kiedy bitwa?”

Zamiast na bitwę, dostała zaproszenie na kolację wraz z prośbą, aby ubrała się w strój wieczorowy. Perspektywa kolacji, właściwie randki, bardzo Dorotę ucieszyła. W końcu nie można się dawać mieszać z błotem cały czas. Poza tym chciała poznać tamtego osobnika, gdyż bardzo jej się spodobał. „Alan” – to imię dźwięczało odtąd jej w uszach. Włożyła więc na siebie elegancką, czarną, połyskującą spódniczkę, i  czerwoną króciutką bluzeczkę, która trzymała się dwoma cienkimi paskach na jej kształtnych ramionach, odsłaniając sporą część dekoltu oraz brzuszek. U spodu spódniczka zakrywała miednicę, łono oraz  prawie całe uda: odsłonięte były jej piękne, zgrabne nogi, na które założyła drobne, czarne buciki na wysokim obcasie. To czyniło jej nogi jeszcze ponętniejszymi. Make-up na twarzy dopełniał całości. Tak wystrojona podążyła do umówionej restauracji hotelowej w centrum miasta. Przy stoliku już czekał jej towarzysz. Ubrany w czarną koszulę i spodnie – elegancko i gustownie. Przywitał się z nią pocałunkiem w policzek.
-         witaj ślicznotko... Miło, że przyszłaś

Dorota była oczarowana – a było to do niej niepodobne. To wdzięk jej rozmówcy tak na nią podziałał.
-         Chciałam cię lepiej poznać... – zaczęła nieśmiało
-         Siadaj i zamawiaj coś, proszę – chłopak nadal był bardzo miły
Po zamówieniu kolacji nastąpiła chwila ciszy. Przerwał ją Alan:
-         Dorota, tak ci na imię... Powiedz, boisz się mnie?
-         Trochę tak – Dorota poczuła się nieswojo – ale tak już musi być...
-         Nie zniechęciłem cię ostatnio?
-         Ależ skąd – tego była pewna
-         Musisz jednak wiedzieć, że to nie był wyjątek... Ja nie traktuję dziewczyn jak boginie... Życie ze mną jest trudną drogą... Masz kogoś?
-         Nie! – wyrwało jej się natychmiast. Alan uśmiechnął się, gdyż ta prędkość odpowiedzi świadczyła o jej determinacji
-         To dobrze... Jeśli chcesz się za mną spotykać nie możesz mieć nikogo innego, bo jestem zazdrosny  - ostrzegł - opowiedz o sobie...
Dorota powoli zaczęła szczery monolog na temat swych doświadczeń. Mówiła o wszystkich tych swoich przygodach bez wstydu, akcentując odpowiednio każdy moment „kary”, jaki ją spotykał za każdym razem. Alan miał bardzo zadowoloną minę i z każdą kolejną przygodą jego uśmiech się rozszerzał.
-         Jesteś bardzo zawadiacką dziewczynką! – zaśmiał się – ale i bardzo odważną
-         No tak, chyba tak – przyznała
-         Zostaniesz moją dziewczyną! – zawyrokował – będzie nam bardzo dobrze...
Dorota nic nie odpowiedziała, ale skinęła tylko nieśmiało głową
-         Jesteś piękna – skomplementował ją Alan, odsuwając się trochę od stołu, by móc obejrzeć całą jej sylwetkę – masz śliczną twarzyczkę, boskie nóżki i ten szelmowski błysk w oku.
Dorota oblała się rumieńcem. Alan kontynuował:
-         Chyba się w tobie zakocham, naprawdę! Cieszę się, że się odezwałaś do mnie po ostatniej przygodzie...
W tym momencie Dorota zaczęła odczuwać lekki niesmak jego uległością względem jej urody. Uczucie to wzmogło się jeszcze w momencie, kiedy Alan wyciągnął spod stołu małe pudełko oprawione w skórę, jakiego używa się do pakowania biżuterii
-         Przyjmij ode mnie ten prezent. To jest coś, co doda ci uroku i podkreśli twą urodę
-         Ależ dziękuję – odparła zawiedziona tym staromodnym dżentelmeńskim podarunkiem. Jej mina jednak zrzedła, gdy zajrzała do środka. Były tam cztery czarne, metalowe obręcze, zaopatrzone w dodatkowe kółeczka, na których zwisały mniejsze obręcze. Wyglądało to jak rodzaj kajdanek. Nie było jednak łańcuszków.
-         Podoba ci się?
Podniecenie uderzyło Dorocie do głowy. Obejrzała je z bliska.
-         Załóż je sobie w tej chwili – zaproponował Alan
-         Tak tu, przy ludziach? – spytała Dorota
-         Natychmiast! – Alan postawił sprawę jasno
-         Ale dlaczego są cztery? – spytała
-         Te dwie – Alan wskazał je – zatrzaśnij sobie powyżej stóp
Dorota przełknęła ślinkę z wrażenia. Po chwili jednak je uniosła, otworzyła i spojrzała jeszcze raz mu w oczy. Alan patrzył na nią stanowczo. Dorota zrozumiała. Powoli odsunęła się od stołu i schyliła. Jedna obręcz została zatrzaśnięta tuż nad pantofelkiem. Zimno metalu przyprawiło ją na chwilę o gęsią skórkę. Alan był zadowolony.
-         Teraz druga – szepnął
Druga noga za chwilę wzbogaciła się też o taką osobliwą ozdobę. Będąc w krótkiej spódniczce nie było mowy, by Dorota mogła je ukryć. Za chwilę też musiała zatrzasnąć sobie takież obręcze na swych nadgarstkach. Teraz była już „zaobrączkowana” na dobre. Kobieta, która przyniosła danie, spojrzała na „biżuterię” Doroty znacząco, ale nic nie powiedziała. Dorota za to się mocno zaczerwieniła i spojrzała na swego towarzysza.
-         Tylko ja mam do nich kluczyki i cię z nich zwolnię wtedy, gdy wygrasz ze mną „bitwę”... – rzekł Alan, a zabrzmiało to złowrogo. Czyżby miała teraz żyć z czymś takim na kończynach?
-         Dobrze – odparła pokornie
-         Pasują ci do sukienki – pocieszył ją na koniec
Wieczór się na tym nie skończył. Alan zaprosił Dorotę jeszcze na górę do jednego pokoju hotelowego, który wynajął. Dorota szła cała podniecona. Miała ochotę się z nim przespać, a nadarzała się najlepsza do tego okazja.
            Pokój był dość spory, wyposażony w szafę, telewizor i łóżko małżeńskie. Alan poprosił Dorotę, by usiadła na krześle koło stołu, co też uczyniła. Gdy usiadła, sukienka odsłoniła większość jej pięknych nóg. Zaproponował jej herbatę, zgodziła się. Za chwilę podszedł do niej z napojem i usiadł naprzeciwko. Dorota patrzyła na swego „chłopaka” rozmarzonym wzrokiem. To był jasny sygnał. Ich usta powoli się do siebie zbliżyły, aż w końcu zwarły w pocałunku. Trwało to kilkanaście sekund, po czym Dorota zbliżyła usta do jego ucha i szepnęła: „bierz mnie...” Alan pogłaskał ją po buzi, po czym... wymierzył jej siarczysty policzek. Dorota była w szoku, czuła się, jak nagle wyrwana z głębokiego snu.
-         Zuchwała się stałaś! Na coś takiego trzeba zasłużyć! – Alan był zdenerwowany
W tym momencie chwycił za mniejszą obręcz przymocowaną do kajdanek na lewej nodze. Szybkim ruchem zatrzasnął ją na nodze krzesła. To samo zrobił z drugą, a potem zapiął obie jej ręce z tyłu na oparciu krzesła. Dorota była teraz unieruchomiona na swym siedzisku, jej oczy wyrażały przerażenie i zaskoczenie. Zupełnie się nie broniła, ale przeciwnie, łatwo dała się przykuć. Poczuła, że jej przerażenie zmienia się w podniecenie. Alan ciągnął:
-         Teraz zobaczymy na co cię w ogóle stać... – to mówiąc chwycił za herbatę.
Przybliżył ją do jej ust, a Dorota lekko je otworzyła, mając świadomość, że płyn jest bardzo gorący. Przełknęła kilka łyków. Gardło trochę sparzyło, ale nie był to już wrzątek. Potem poszło jeszcze kilka łyków, które mężnie zniosła. W tym momencie Alan przechylił kubek w powietrzu i kilka kropel herbaty wykapało na jej udo. Dorota syknęła z bólu, a na jej nodze przy kolanie utworzyła się czerwona plamka. Podniecenie jeszcze się wzmogło.
-         Ups! Trochę mi się wylało... – eufemistycznie rzucił Alan
Po chwili na drugie udo polała się cała strużka herbaty, i to w miejsce tuż przy połach sukienki. Dorota wydała okrzyk bólu. To nie zniechęciło oprawcy. Za chwilę los uda podzieliły kolana i zgrabne, opalone łydki. Na koniec, już trochę wystygłą herbatą „poczęstowane” zostały ręce.
-         Co się mówi za zaspokojenie pragnienia? – zapytał Alan
-         Dzię – kuję... – cicho szepnęła Dorota, ocierając o siebie obolałe nogi
-         Teraz sprawdzamy dalej twoją odporność na ból...
To mówiąc Alan wyciągnął z kieszeni mały, ostry gwoździk. Przyłożył jego koniec do uda Doroty, tam, gdzie była jedna z czerwonych plam i zaczął przyciskać go do skóry. Dorota zrobiła się czerwona na twarzy, ale zachowała milczenie. W miarę upływu czasu gwoździk wbijał się mocniej, aż w końcu, gdy z miejsca ukłucia wypłynęła krew, Dorota wydała przeciągły, tępy pisk: „Aaaaaaa!”, ale starała się wytrwać w tej samej pozycji. Kilka sekund później gwoździk został odjęty.
-         Bardzo dobrze, Dorotko... – pochwalił ją jej przystojny kat – Teraz cię rozwiążę i wykonam ostatnią próbę.
Alan odkuł Dorotę od krzesła przy pomocy swojego kluczyka.
-         Teraz dostaniesz kopniaczka w tyłeczek. To ważne, abyś przybrała w tym celu odpowiednią postawę. Umiesz to zrobić?
Dorota skinęła głową i powoli wstała. Oparła się rękami z przodu o łóżko i schyliła, wypinając pupę.
-         Jeszcze źle! Rozchyl bardziej nogi! – rozkazał Alan, co też Dorota zaraz uczyniła
-         Nie, źle! Musisz się nauczyć! Kopniaczki przyjmujemy bez majtek!
Dorota zarumieniła się. Jednak przemogła się i ściągnęła majtki, co też było łatwe, gdyż ubrana była tylko w przewiewną, krótką sukienkę. Wypięła teraz pupę jak tylko mogła najbardziej, tak, że sukienka odsłoniła pół jej pośladków. Rozstawiła nogi bardzo szeroko, odkrywając przed nim swój używany już przez mężczyzn otworek odbytu oraz waginę. Alan przez chwilę kontemplował jej piękne otworki, po czym wyjął z torby korki, czyli buty piłkarskie. Były czarne, opływowe i wykonane z twardej skóry.
-         Spójrz, takimi butami wykonuje się mocne, piłkarskie kopnięcia piłki... Potrenujemy kolejną dyscyplinę sportu...
Dorota przełknęła ślinę ze strachu. Po chwili Alan założył takiego buta na prawą nogę, przymierzył się do kopnięcia, ale wpierw delikatnie „wymacał” stopą waginę Doroty, niejako robiąc próbę przed kopnięciem. Dorota poczuła chłód korka na swej mokrej już cipce, zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Trwało to z dwadzieścia sekund, a czas ten rozrastał się w nieskończoność. Dorota szepnęła w końcu: „Wal, piłkarzu”. Alan wychylił nogę do tyłu, by nabrać jak największego rozpędu. Sekundę później wykonał manewr kopnięcia prosto w wypiętą, bezbronną waginę i część odbytu.
-         AAAUU!!!!!!! - Dorota krzyknęła z całych sił, lądując siłą uderzenia na środku łóżka.
Wagina zrobiła się cała czerwona i nabrzmiała krwią. Bolała ją tak, jakby ktoś ją potarł tam tarką do warzyw. Złapała ją dłonią i przycisnęła, łudząc się, że to zmniejszy ból. Trzy minuty Doroty jęczenia z powodu ogromnego bólu Alan przeczekał w milczenia, patrząc z satysfakcją na swoje dzieło. „Co ty na to?” – spytał dumnie. Dorota już przemogła najgorszy ból, więc teraz się tylko odwróciła do niego twarzą i uśmiechnęła: „mistrzowski kop!” – skomentowała.

sobota, 25 grudnia 2010

03. Wakacyjna przygoda

[Kontynuacja części 02. Opowiadanie w klimacie BDSM]

Dorota mocno przeżyła przygodę z nieudaną zemstą na Igorze i gwałt zadany jej przez jego kolegów. W tym czasie nie była już dziewicą, ale nigdy w tak brutalny sposób nie dobierano się do niej. Przestały ją na pewien czas interesować sprawy towarzyskie. Myśl o zemście całkowicie porzuciła, przeciwnie – była Igorowi wdzięczna za to, że nie upublicznił jej nagiego zdjęcia. Na korytarzach witała go trochę wymuszonym, ale miłym uśmiechem. Za to jej stosunek do chłopaków uległ dalszemu oziębieniu. Przestała z nimi rozmawiać, a na próby zagadywania (czy to na uczelni, czy to na imprezach) reagowała energicznie. Bardziej zintegrowała się z koleżankami i udało jej się odbudować znajomość z dwoma dawnymi przyjaciółkami, które oburzone jej egoizmem i pewnością siebie, przestały w pewnym momencie się do niej odzywać. Trochę podchodów oraz okazja wspólnych  ćwiczeń i zajęć z siatkówki ponownie je do siebie zbliżyła. Były one również urocze i ładne, ale pozostawały w cieniu urody Doroty. Kinga i Marta, bo tak się nazywały, wybaczyły jej niegdysiejsze zachowania. Teraz znów trzymały się razem i wspólnie przeszły czerwcową sesję.
Dorota mogła się skupić na egzaminach i zdała je bez problemu. Najlepiej poszedł jej oczywiście sprawdzian ruchowy z siatkówki. Jej wybitne umiejętności w tej dziedzinie, a także nie mniej – zgrabność ciała i znane piękno jej nóg, zwróciły uwagę egzaminatorów. W nagrodę za dobrze zdaną sesję Dorota mogła wyjechać na wakacje nad słoneczne tego roku Morze Bałtyckie. Nie zapomniała oczywiście o Kindze i Marcie, którym zaproponowała wyjazd. Teraz więc wszystkie trzy, a także dwóch kolegów z klasy – chłopaków Kingi i Marty – jechali razem w jednym przedziale nad morze. Wspólnie rozmawiali na temat planów spędzenia wyjazdu. Żartując trochę, to znów na poważnie, odreagowywali stresy sesji. W końcu zapadła noc i wszyscy rozłożyli się luźno (przedział ośmioosobowy zajmowali sami) do spania. Dorota dłużej czuwała, ale i w końcu ją zmorzył sen. Obudziła się jednak około godziny trzeciej rano. Poczuła, jak Karol (chłopak Marty) głaszcze delikatnie dłonią jej gładkie, zgrabne nogi, które mógł podziwiać, gdyż Dorota miała na sobie jedynie krótką spódnicę dżinsową i gołe stopy. Marta spała jak zabita. Dorota zareagowała szybko, wyrywając z jego objęć nogę i przyciskając ją energicznie do jego krocza. Bolesny grymas zmieszany ze wstydem zamajaczył mu na twarzy,.
- pięknie, pięknie, zboczeńcu! – szepnęła. Chłopak szybko odwrócił się na bok i udał, że śpi.

Nazajutrz rano cała piątka szła już ze stacji do domku, gdzie zarezerwowali sobie noclegi. Największy plecak miała Dorota, głównie z powodu zasobu jej ubrań, strojów kąpielowych i kosmetyków. Ewidentnie była to osoba, która dbała o swój wygląd. Ćwiczenia fizyczne uzupełniała odpowiednia dieta oraz dobre kosmetyki, które kupowała za każde zaoszczędzone pieniądze. Chłopcy idący za nią mieli jednak na co popatrzeć: poniżej wielkiego plecaka, który zasłaniał jej korpus i czarne, sięgające obojczyka włosy, widać było tylko dół spódniczki i długie, kształtne uda oraz wysportowane łydki. Gracja, z jaką chodziła, wprawiała niemal w hipnozę obserwatorów, co nieco niepokoiło Martę i Kingę. Same nie potrafiły aż tak oczarować swoich partnerów, a przecież miały czym!
            Ulokowali się w jednym dużym pokoju na piętrze, gdzie stały trzy łóżka. Dorota, jako że była solo, zajęła sama jedno z nich. Reszta spała parami. Postanowiono, że natychmiast pójdą na plażę poopalać się. Dzień upłynął im na grze w karty oraz na kąpielach. Dorota dobrze pływała, podobnie jak reszta grupy. Opalanie się zaś stanowiło dodatkową atrakcję. Nie ma to jak darmowe solarium!
            Wieczorem byli w jednym z lokali na mieście, ale o 23.00 zachciało im się spać. W ich kwaterze byli już po toalecie wieczornej, jeszcze tylko Dorota wychodziła po prysznicu, gdy nagle usłyszała odgłos biegania i, gdy tylko otworzyła drzwi od łazienki, zobaczyła Łukasza, chłopaka Kingi, jak wchodził pospiesznie do pokoju. W mig zdała sobie sprawę z sytuacji (w końcu dziurka od klucza była spora, bo zamek był stary, a rozbierała się w łazience do naga). Syknęła na niego:
-         popodglądaj sobie Kingę, a nie mnie, świnio jedna!
-         ależ – bronił się – o co ci chodzi! Masz chyba przewidzenia!

Następny, drugi dzień pobytu, był bardzo gorący. Wszyscy leżeli na plaży i się opalali. Rozmawiano o najnowszej modzie plażowej, o tym, że stroje stają się coraz bardziej skąpe.
-         to po prostu lekka przesada – ciągnęła Kinga – może w ogóle ludzie przestaną nosić cokolwiek!
-         ja tam nie mam nic przeciw, by dziewczyny opalały się na przykład topless! – zapewnił ją Karol, za co dostał szturchańca od swojej Marty
-          co ci się nie podoba!? – odparł Łukasz – sama możesz pójść za tą modą i odsłonić co nieco...
-         hmmm – zadumała się Marta – jeśli to cię przekona... Proszę bardzo, i tak miałam opalić sobie biust. To mówiąc Marta zdjęła z siebie powoli stanik. Jej biust był dość spory, lekko uginał się od swego ciężaru. Brodawki były również wydatne. Karol zrobił wielkie oczy i się uśmiechnął z dumą:
-         no, Mała, to mi zaimponowałaś – zerknął jednak na spoglądającego Łukasza i mina jego spochmurniała – co się tak gapisz! - zawołał
W tym momencie Kinga wstała, zebrała swoje rzeczy i odeszła:
-         idę coś zjeść, chodź Łukasz! – tu szturchnęła go w plecy boleśnie. Chłopak posłusznie wstał, udając, że nie ogląda obnażonego biustu.
-         oj, Kindze chyba nie chodziło o zazdrość, tylko o to, by nie musiała pokazywać swoich małych... no wiecie – Karol brutalnie zawyrokował, gdy para odeszła. Marta spojrzała na niego gniewnie, następnie rzuciła okiem na swój biust i się lekko rozpogodziła, a nawet na jej twarzy przemknął lekki uśmiech.
Dorota słuchała tego jednym uchem, bo akurat zerkała na dwóch chłopaków, którzy leżeli paręnaście metrów od niej. Jeden z nich spoglądał bezwiednie na nią co jakiś czas i pięknie się uśmiechał. Sam był przystojny i mocnej budowy ciała, co spodobało się Dorocie. To odwracała się do dziewczyn, by je pogodzić, to odwracała się do swych adoratorów z uśmiechem.
-         Dorota – widzę, że jesteś zajęta! – zauważyła z ironią Marta
-         ee.  Zdaje ci się... – odparła Dorota. Spojrzała na jej dorodny biust i w mig ściągnęła z siebie swój własny stanik. Biust Doroty może ustępował wielkością Marcie, ale z pewnością był bardziej kształtny i jędrny. Dorota położyła się z powrotem na kocu, a wzrokiem szybko objęła obu nieznajomych. Ci lekko rozdziawili usta, co bardzo spodobało się Dorocie.
-         teraz będziemy mieć pięknie opalone biusty – zawyrokowała Marta – i co może być w tym niestosownego, że pokazałyśmy je publicznie?
-         popieram – szepnął Karol, udając że nie patrzy w stronę Doroty
Leżeli tak jeszcze dobre pół godziny. Dorota zauważyła, że jej nieznajomi przesunęli się z ręcznikami trochę bliżej wyjścia z plaży. Po jakimś czasie spostrzegła ze zgrozą, że teraz Marta dyskretnie na nich zerka. Uzmysłowiło to jej, że teraz, gdy zmienili miejsce leżenia, mieli lepszy widok również na biust Marty. Dorota nie mogła powstrzymać zazdrości. W końcu przecież Marta tu przyjechała z chłopakiem, a jeszcze chce najchętniej imponować wszystkim wczasowiczom. Nagle przyszła jej do głowy myśl:
-         spójrzcie! – lekko zsunęła pasek od swych majteczek – jak się zdążyliśmy opalić! Widzicie ten biały pasek na skórze?
-         no tak – przyznała Marta – coś za coś...
Dorota zwinnym ruchem, gdy nikt nie patrzył, ściągnęła majtki i zakryła sobie łono dłonią – tak lepiej – przyznała. Marta spojrzała z niesmakiem:
- no to żeś wymyśliła! Może pobiegaj nago! Na tę kwestię obudził się Karol i spojrzał zdębiały na Dorotę. Po kuksańcu od Marty, lekko się odsunął i udawał, że nie zerka na nieopaloną część ciała Doroty. Ta zaś z satysfakcją skonstatowała, że nieznani adoratorzy patrzą już tylko na nią. Martę to do głębi uderzyło. Leżała tak jeszcze dziesięć minut, po czym wzięła Karola za rękę i dosłownie odprowadziła z plaży, oświadczając, że idą coś zjeść i poszukać Kingi.
Teraz Dorota leżała sama i patrzyła przez ciemne okulary na niebo, co jakiś czas jednak uśmiechając się do sąsiadów. W końcu nadmiar słońca ją na moment zmorzył, a gdy się ocknęła, zauważyła, że adoratorów już nie ma. Postanowiła schłodzić się kąpielą, ale nie mogła znaleźć swoich rzeczy. Wstała, zasłaniając swoje łono ręką, i z przerażeniem zauważyła, że nawet nie ma ręcznika, na którym leżała.


Postanowiła szybko udać się na kwaterę, która znajdowała się niedaleko plaży. Nie patrzyła na przyglądające jej się w osłupieniu kobiety i z zachwytem – mężczyzn. Gdy dotarła tak do wyjścia z plaży, zaczepił ją patrol straży miejskiej:
-         co to, to już chodzimy bez ubrania, młoda panno – zapytał tęgi i niski funkcjonariusz – a może to taka moda?
-         nie, nie... – broniła się Dorota – ktoś mi zabrał wszystkie moje rzeczy!
-         hmm – zmarszczył brwi mężczyzna, zza ciemnych okularów nie było widać, gdzie patrzy, choć można się było tego domyślać. – a jak tego dokonał?
-         no po prostu obudziłam się i już nie było rzeczy, a przecież leżały tuż obok...
-         to znaczy, że opalała się pani nago! Tak?
-         no... a co, nie można?
-         sama się pani przyznała! Otóż w Polsce obowiązują pewne przepisy. Wszędzie jakieś są przepisy, a u nas na przykład nie można obnażać się na publicznej plaży! Może sobie pani iść na plażę nudystów, są one wyznaczone. Ale na publicznej nie wolno! Tego lata prowadzimy akcję wyłapywania takich swawolnych osób.
Dorota zasmuciła się – to co mam zrobić?
-         pójdzie pani ze mną do samochodu i do jednostki!
Dziewczyna chciała się bronić i żądać spisania jej na plaży, a nie w jednostce straży, ale akurat zauważyła wracających Kingę i Martę. Nie wiedziała, kto wyciął jej taki numer, ale jeśli to nie były one, nie powinna się tak im pokazywać. Rumieniec wstydu oblał jej policzki, po czym odważnie i pospiesznie poszła za funkcjonariuszem, wzbudzając w dalszym ciągu zachwyt u spacerowiczów.
Mężczyzna wziął ją do samochodu i podwiózł na jednostkę. Na miejscu zaprosił ją do małej poczekalni. Dorota usiadła, cały czas dbając o to, by ukrywać swoje łono i biust. Funkcjonariusz zniknął za drzwiami. Po kilku minutach do budynku wszedł inny strażnik, prowadząc jakiegoś żebraka. Obaj stanęli jak wryci. Strażnik szybko posadził żebraka na krześle naprzeciw Doroty i pobiegł na moment do biura. Żebrak był w średnim wieku, ubrany w znalezione gdzieś rzeczy, był nieogolony i pachniał nieprzyjemnie. Patrzył na Dorotę tak, jakby ujrzał jakiegoś anioła. Piękna twarzyczka, okolona lekko pofalowanymi czarnymi włosami, ładna ręka, którą zasłaniała swój wypukły, piękny biust. Niżej widać było jej płaski brzuszek ze srebrnym kolczykiem przewleczonym przez pępek, poniżej zaś gładkie, opalone już nieco łono, ukryte za dłonią. Z krzesła opuszczone na ziemię były piękne, gładkie, bose nóżki, w dodatku ciemne niczym po solarium. Najpiękniejsza była jednak ta niepewna i speszona mina, która majaczyła na jej ślicznej twarzy. Trwało to tylko dwie minuty, ale Dorota czuła się mocno zawstydzona. Gdy wyszli z biura obaj funkcjonariusze, Dorota spojrzała gniewnie na „jej” strażnika i zawołała:
-         co to za porządki! Zatrzymywać tak mnie bezprawnie za opalanie się na plaży, a w dodatku zostawianie w towarzystwie obcych!! – twarz funkcjonariusza zrzedła nieco, po czym wyprosił włóczęgę i kazał mu po prostu iść sobie. Obaj teraz patrzyli na nią przez moment i upajali się widokiem.
-         możemy cię puścić, ale pod warunkiem, że odsłonisz nam swoje wdzięki! – rzucił drugi z nich
-         padalce! – Dorota wybuchła gniewem, po czym odwróciła się i wyszła z budynku. Obaj mężczyźni stali jakby zaklęci widokiem jej ciała, a szczególnie rytmicznymi ruchami jej pośladków. Nie zatrzymywali już jej.
Dorota przebrnęła przez kilka ulic miasteczka nago w pełnym słońcu, nie zważając już na świdrujący wzrok mężczyzn oraz uszczypliwe uwagi starszych kobiet. Dotarła nawet dość szybko do pensjonatu i prześlizgnęła się zwinnie przez klatkę schodową. Na szczęście drzwi do pokoju nie były zamknięte. Po ich otworzeniu ujrzała siedzących na łóżku Karola i Łukasza, którzy grali w karty. Oni również rozdziawili usta na jej widok.
-         jesteś... jesteś boska, Dorota... – oznajmił Karol
-         piękna – bezwiednie skonstatował Łukasz.
-         nie będę wam nic tłumaczyła! – rzekła ozięble Dorota, wycofując się z pokoju – idę do łazienki, macie mi podać tam bieliznę z mojej walizki, którąkolwiek!
To mówiąc poszła do łazienki, po chwili odebrała żądane ubranie. Usiadła teraz na zamkniętym sedesie i ukryła twarz w rękach. Próbowała ochłonąć. „Kto mi TO zrobił?! Może Marta – w końcu trochę się z nią droczyłam. Ale chyba nie... To pewnie ci dwaj spryciarze, którzy mi się przyglądali! W sumie nie można wykluczyć też Karola. Mógł to zrobić, gdy Marta odchodziła z plaży – w końcu też nazwałam go w pociągu zboczeńcem. Co z tego, że słusznie to zrobiłam!” – rozmyślała, a rozwiązanie tej zagadki wydawało się poza zasięgiem jej dociekań. Wstała więc i weszła do pokoju, prosząc, by chłopcy nic nie wspominali dziewczynom o tym, że wróciła bez ubrań.

Następnego dnia postanowili wszyscy, że nie będą leżeć, ale pójdą na spacer wzdłuż plaży. Dorota też nie miała więcej ochoty na leżenie; szczególnie po wczorajszej przygodzie. Spacer zapowiadał się ciekawie: wzdłuż brzegu pojawiały się co chwilę nowe wejścia na plażę, czasem kilka samotnych łódek, tkwiących w żółtej płachcie piasku. Mijali bary plażowe i smażalnie. Rozmowy były praktycznie o niczym. Dorota próbowała sprawdzić, co czują do niej koleżanki, a gdy wykryła u nich irytację na temat wczorajszych popisów, odseparowała się i szła w pewnej odległości od obu par. W pewnym momencie zobaczyła leżących dwóch wczorajszych nieznajomych. Jeden z nich, ten przystojniejszy, zerwał się i podbiegł do niej. Jako, że się nie zatrzymała, zaczął iść koło niej.
-         cześć, my się już znamy! – zagadał
-         może – Dorota była zirytowana
-         jestem Rafał. Może pospacerujemy?
-         Już i tak to robimy – zauważyła
-         No tak... – tu zapadła chwila przerwy – z daleka przybywasz?
-         ...z Warszawy – niechętnie odparła
-         O! Ja też! – uradował się Rafał – wakacje nad morzem?
-         Trudno inaczej to nazwać – odparła Dorota z ironią
-         Odważnie się opalasz! – zauważył chłopak
Dorota nie wytrzymała: - A kiedy wyście poszli wtedy z plaży? Kiedy zasnęłam? Może to wy zabraliście moje rzeczy!? – zapytała stanowczo
-         eee... ja nie – zaczął bąkać Rafał
-         czyli wy! – w Dorocie się zagotowało – trafiłam przez was na posterunek!
-         Ale... to nie był mój pomysł, to mój kolega to zrobił. Nie protestowałem długo, bo... nie myślałem, że to tak się skończy! – bronił się – słuchaj! Przepraszam cię, naprawdę! Podobasz mi się, naprawdę i chcę cię poznać!
-         To świetny sposób wybrałeś, zboczeńcu! – Dorota popisała się swoim ulubionym określeniem
-         Błagam! – chłopak w tym momencie już klęczał przed nią – jeśli to zrobi na tobie wrażenie, to błagam cię! Uderz mnie, jeśli to przyniesie ci ulgę, ale nie skreślaj mnie!
Dorota zatrzymała się. Obejrzała go z niedowierzaniem, jak tak klęczał. Po chwili przybliżyła do niego i z całej siły zdzieliła dłonią po policzku. Rafał opadł do tyłu na zgiętych nogach i nadal patrzył jej w oczy, a jego twarz poczerwieniała. Dorota uśmiechnęła się z satysfakcją:
-         jesteśmy kwita.
Na to chłopak wstał i zadeklarował:
-         teraz możemy się poznać?
-         Nie mam ochoty... – ostudziła jego nadzieję Dorota i poszła dalej
-         Ej! Ale teraz jesteś mi coś winna!
-         Co takiego?
-         No… Chociażby rozmowę… - rzekł Rafał błagalnym głosem
-         Hmmm… Dobrze, co mi tam – zdecydowała się dziewczyna
Szli teraz razem plażą. On zabawiał ją rozmową na temat siebie, wakacji, Warszawy. Co jakiś czas zerkał spragniony na jej dżinsowe szorty, a raczej na ich okolice. Dorota zbytnio go nie słuchała, ale, gdy rozmowa zeszła na temat kolegi Rafała, zaczęła się bardziej dopytywać. Okazało się, że tamten chłopak mieszka tutaj i pracuje na pół etatu w sklepie ze strojami plażowymi przy deptaku. Że ma na imię Piotrek i że zna się z Rafałem już od lat. W umyśle Doroty już świtał plan zemsty na nim, więc udawała, że się przekonuje do rozmówcy…

Dorota spotkała się ze swymi znajomymi ze studiów dopiero w domu po powrocie ze spaceru. Noc piątkowa minęła spokojnie po tańcach na dyskotece. Był na dyskotece i Piotrek, który wieczorami wyżywał się w tańcu. Dorota obserwowała go z nienawiścią z daleka. Miał czarne włosy, śniadą cerę i około trzydziestu lat. Postury był raczej mało atletycznej.
Następnego dnia spotkała się jeszcze z Rafałem w kawiarni i dowiedziała się szczegółów rozkładu zajęć Piotrka. Reszta dnia minęła na plaży. Dorota nie mogła się doczekać wieczoru. Około godziny 21.00 przyszła pod sklep, w którym pracował Piotrek Planowała energiczną akcję, dlatego ubrała się wygodnie. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączka, dżinsowe szorty oraz wygodne, sportowe czarne buty. Na plecach miała mały plecak z paroma kupionymi rekwizytami. Tego dnia Piotrek już kończył pracę. W witrynach zostały już spuszczone zasłony, ale chłopak był jeszcze w środku. Dorota szybko weszła do środka. Miała włosy związane z tyłu, mając nadzieję, że tamten jej nie pozna – widzieli się tylko kilka razy z daleka. Nie wiedziała też, czy Rafał mu już wyjawił, że się o niego dopytywała. Chłopak właśnie wyszedł z zaplecza i ją zobaczył.
- w czym mogę służyć. Właśnie zamykamy – najwyraźniej jej nie poznał
„uff” – pomyślała Dorota.
- chciałam sobie kupić strój na plażę… - zaimprowizowała. Podeszła do lady, gdzie pod szybą leżały wyłożone damskie majtki i staniki
- a co takiego? – spytał niecierpliwie
- majteczki, najlepiej jakieś niewielkie – Dorota sprytnie zaczęła stymulować jego fantazję – najlepiej jakieś jaskrawe…
Piotrek spojrzał na nią, a jego oddech przyspieszył – mamy tu na przykład takie żółte… Będą pasować na ciebie.
Dorota spojrzała na wskazywane majteczki i skrzywiła minę
- jakieś takie za wielkie i tradycyjne… Chociaż… może… A można tu je przymierzyć? – zapytała śmiało
- ale… - zająknął się Piotrek – nie ma tu takiej możliwości… Nie ma przebieralni… Tu sprzedajemy tylko bieliznę.
- no to przymierzę to na zapleczu, proszę, czy mogę? – zamrugała pięknie swymi oczkami
- no… oczywiście – Piotrek nadal mówił niepewnie
- dzięki – Dorota chwyciła majteczki, które chłopak właśnie wyjął i zniknęła za drzwiami zaplecza. Po chwili na krzesło przy drzwiach przyfrunęły jej szorty, a potem stare majtki. Chłopak lekko poczerwieniał. Zastawiał się, czy to nie jest jakiś program telewizyjny i czy zaraz ktoś mu o tym nie powie. Dorota w tym czasie obejrzała zaplecze: nikogo tam więcej nie było. Tu zostawiła swój plecaczek.
- i jak? – zapytała, wychodząc z zaplecza przebrana w koszulkę i te żółte majteczki. Jej obnażone uda prezentowały się teraz wdzięcznie, reszty uroku dopełniała gracja jej ruchów. – Tu nie ma lustra! Musisz mi powiedzieć, czy dobrze wyglądam!
- eee… - zawahał się Piotrek – pięknie
- nie! – zawyrokowała Dorota – jakieś takie dziwne te falbanki, nie masz może jakichś stringów?
- Może się znajdą – Piotrek powoli się pochylił nad ladą podniecony. Po chwili wyciągnął białe springi z półki i podał dziewczynie. Ta uśmiechnęła się zniewalająco, jak tylko ona umiała. Wzięła je do rąk i zniknęła kolejny raz za drzwiami. Na zapleczu wyjęła z plecaka pewien przedmiot i ukryła w zwiniętych majtkach, które z siebie zdjęła. Weszła teraz do sali i obróciła się wokół własnej osi. Chłopak stał jak zaczarowany. Przed jego wzrokiem śmignęły szybko jej piękne pośladki. Skutek opalania nago mógł teraz być wykorzystany. Miał teraz przyjemność oglądania całych jej nóg: tylko stopy ukryte były w butach.
- pięknie, naprawdę – przyznał
- jeszcze tylko jeden szczegół mi się nie podoba: kolor. Chcę czerwonych! – Dorota nadal udawała niezadowoloną
- ale nie mamy takich – Piotrek był zbity z tropu
- nie wierzę, na pewno macie, pokaż, co masz tam w półkach przy podłodze!
Piotrek chwilę zwlekał, ale postanowił być uczciwy i pokazać jej, co ma. Schylił się do dolnych półek, które stały przy ścianie. Odsunął szufladę, ale nie zdążył nic pokazać, bo Dorota skocznych ruchem przygwoździła go zgiętą nogą do ziemi. Chłopak padł plackiem na brzuch. Napastniczka szybkim ruchem chwyciła jego ręce i wygięła do tyłu. Piotrek syknął z bólu. Dorota zablokowała obie ręce i wyjęła ukryte kajdanki. Założywszy mu je, mogła teraz skrępować sznurkiem nogi. Piotrek bronił się, ale Dorota górowała nad nim zwinnością.
- Co ty robisz?! Zwariowałaś! Zawołam policję! – krzyczał bezradnie
Dorota czuła satysfakcję, że wreszcie na kimś jej się udało zemścić. Teraz podprowadziła go do drzwi, przywiązał dwa sznury, które przyniosła w plecaku, do obu części kajdanek. Potem przewlokła je przez dwa mocne uchwyty do zasłonek nad witryną sklepową. Pociągnęła oba sznury, a ręce Piotrka uniosły się do góry w kajdankach. Nogi chłopaka przywiązała do dwóch dużych gwoździ, które wbiła w podłogę. Następnie przecięła łańcuch łączący oba oczka kajdanek (wcześniej je nadpiłowała w domu) i ręce pociągnęła sznurami na oba boki. Piotrek stał teraz, a raczej wisiał przywiązany za obie ręce do sufitu nad witryną, a nogi miał unieruchomione u dołu.
            - ty idiotko! O co ci chodzi!
            - pamiętasz dziewczynę, której ukradłeś ubrania na plaży, gdy opalała się nago?
Piotrek poczerwieniał ze zgrozy.
- no to masz za swoje…
- przepraszam, nie chciałem cię zranić, sama się prosiłaś o to! – bronił się
            - ty też się  prosisz o to! – Dorota ukończyła go wiązać i stał tak teraz tyłem do wnętrza sklepu.
            - chcesz mnie pobić? – spytał z niedowierzaniem
Dorota zamiast odpowiedzi wciągnęła na siebie szorty i uprzątnęła swoje rzeczy. Na koniec zawiązała mu usta cienką gumową obręczą. Podniosła nogę i przybliżyła mu kolano do pasa
            - no teraz spróbuj mnie dotknąć! Pożałujesz, że mnie tak urządziłeś!
W tym momencie otworzyły się drzwi do sklepu i stanął w nich Rafał. Dorota uświadomiła sobie, że zapomniała ich zamknąć. Podeszła szybko do niego.
            - wpadłem zobaczyć, dlaczego jeszcze Piotrek siedzi w sklepie – rzekł Rafał - … A co ty tu robisz?
Dorota była śmiertelnie wystraszona, ale nie zmieszała się. Podeszła do niego i objęła jedną ręką. Podprowadziła do lady
            - poznałam już Piotrka, więc go odwiedziłam.
W tym momencie Rafał usłyszał wierzganie ofiary przy witrynie i się przeraził. Dorota musiała działać błyskawicznie. Jednym ruchem powaliła go na ziemię. Teraz leżał on na wznak, a jego ręce i ramiona były unieruchomione jej nogami. Jego twarz znajdowała się między jej opalonymi udami, co nawet mu się spodobało.
            - w co ty się bawisz? – do głowy mu nie przyszło, co może się tu dziać. To wystarczyło. Sięgnęła do plecaka, który leżał obok i związała go. Po kwadransie wisiał on, jak jego kolega, tylko, że zamiast kajdanek miał na rękach pętle sznura, wzmocnione warstwą taśmy samoprzylepnej.
            - no chłopcy, muszę już iść! – szepnęła zawadiacko Dorota. Żaden z nich nie mógł odpowiedzieć, bo mieli przewiązane usta. Na koniec jeszcze wyjęła nóż introligatorski i podeszła od przodu do Piotrka.
            - a to z pozdrowieniami od Dorotki – przybliżyła ostrze do jego spodni. Tamten był aż siny ze strachu. Dorota rozerwała nożem bok jego spodni. Tak przecięła na pół całą nogawkę z obu stron, a potem drugą. Potem zaś to samo zrobiła z koszulą. Spodnie i koszula opadły na ziemię. Następnie nie zawahała się uczynić tego z jego bielizną. Gdy już i ta opadła na ziemię, podniosła wszystko i ukryła w plecaku.
            - jaki mały! – skomentowała wygląd jego męskości, uśmiechnęła się do Rafała, któremu oszczędziła rozbierania. Zabrała jeszcze klucz do sklepu i na koniec odsłoniła zasłonkę witryny. Obie ofiary zaczęły wierzgać przerażone, ale nic nie dało się zrobić. Za chwilę Dorota zniknęła za drzwiami, które zamknęła na klucz. Odchodząc upajała się widokiem dwóch wiszących „eksponatów” sklepowych. Szczególnie Piotrek wyglądał głupio bez ubrań. Napis „Stroje plażowe” nad nim dopełniał kompozycji.
            - jutro jest niedziela i nikt ich nie uratuje za szybko – przemknęło jej przez myśl – a popołudniu już będę w pociągu do domu….

Rano wymknęła się Dorota z domu wcześniej. Stała przez godzinę za drzewem i śmiała się cicho na widok przerażonych i zdegustowanych przechodniów. Chłopcy wisząc próbowali coś krzyczeć, nadaremno. Przechodnie zaś bali się interweniować. Kilku jedynie zawezwało straż miejską, a ta skontaktowała się z właścicielem sklepu. Rumieniec na twarzy Piotrka, gdy spowiadał się pracodawcy, był szczególnie widoczny. W sumie nie wiedzieli nic o niej konkretnego, nie sądziła też, by duma pozwoliła im wyjawić całą prawdę. Gdy już wszyscy się rozeszli, Dorota także odeszła. Kupiła parę pamiątek, a po powrocie do domu udała, że źle się czuje i dziś zostaje w domu. Powoli dochodziła do niej świadomość tego, co zrobiła.
            - w końcu za to nie grozi więzienie! Nie groziłam im bronią! – myślała, odrywając się co jakiś czas od książki, którą czytała. Kilka razy zdawało jej się, że ktoś podchodzi do drzwi jej pokoju, ale wszystko to były zwidy. Tak spędziła kilka godzin, a już o 17.00 wychodzili wszyscy na pociąg. Dorota szła na końcu, naciągnęła na siebie czarną bejzbolówkę i założyła skromnie czarne długie spodnie. Tak przemknęła ostrożnie przez miasto. O 17.30 byli już w przedziale. Dopiero, gdy pociąg ruszył, Dorota się rozluźniła. Teraz poczuła, że pierwszy raz udała jej się zemsta, było to jak oczyszczenie i przekonanie o własnych możliwościach. Zaczęła bardziej żywo rozmawiać z koleżankami.
            Po godzinie jazdy wyszła na korytarz, by pooglądać okolice. Następnie poszła do Warsa napić się soku. Po ugaszeniu pragnienia oparła się o ramę pierwszego lepszego okna pociągu. Poczuła, że jeden ją łokieć uwiera. Odwróciła się w prawo i ujrzała… Rafała. Stał obok niej ze stanowczą miną. Za chwilę ktoś ją trącił w drugi łokieć – był to Piotrek. Dorota była przerażona, tak przerażona, że nie zrobiła nic, tylko patrzyła im w oczy kolejno przez kilka minut.
            - znów się spotykamy, gdzie tak podróżujesz, dziewczyno? – spytał spokojnie Piotrek
            - sama tu jesteś?
Dorota nadal stała jak wryta. W umyśle jej coś wrzało, a policzki paliły.
            - dobrze, że obstawiliśmy dworzec, tak myślałem, że będziesz tego dnia uciekać… - ciągnął Piotrek – ładnie nas urządziłaś.. nie ma co… Wyleciałem z roboty… - tu chwycił ją delikatnie za rękę, a potem mocno ścisnął. Dorota nie broniła się oszołomiona. Dziwne dźwięki obijały się o jej uszy, a ona płynęła z prądem jakiejś wielkiej rzeki. Nie stawiała więc oporu, gdy na najbliższej stacji mężczyźni wyprowadzili ją z pociągu. Następnie udali się obok prowincjonalnego dworca w kierunku lasu. Słońce było jeszcze dość wysoko. Szli tak drogą polną, a Dorota powoli wracała do siebie. Szeptała coraz wyraźniej:
            - o matko…. o matko… tylko nie krzywdźcie mnie, błagam was… o matko, proszę….
            - tylko nie próbuj płakać, kurwo! – rzucił wściekły Piotrek. To ją otrzeźwiło trochę. Powtarzała jednak: - tylko mnie nie krzywdźcie…
Rozejrzała się po polach wokół, miasteczko już zniknęło daleko.
            - tam były moje bagaże… Co wy chcecie mi zrobić? – mamrotała Dorota
Piotrek i Rafał milczeli i prowadzili ją przed siebie. W końcu znaleźli jakąś opuszczoną chatę. Stanęli i obejrzeli ją.
            - będzie dobra… - zadeklarował Piotrek i się uśmiechnął – dosyć na odludziu…
            - no mała! Teraz się naprawdę zabawimy – Rafał postawił nacisk na słowo „naprawdę” – bardzo mi się podobasz, to może zatańczysz dla nas?
Piotrek zsunął z siebie plecak, który cały czas miał na sobie. Wyjął z niego nóż introligatorski. Dorota już wiedziała, co zamierza zrobić.
            - teraz może sprawdzimy, czy masz grube spodnie – zaproponował
            - nie! Proszę! – błagała Dorota – nie mam nic na zmianę!
Rafał chwycił ją za ramiona i przycisnął do siebie, a Piotrek w tym czasie działał. Dorota nie próbowała się bronić. Patrzyła tylko, jak opadają z niej spodnie, odsłaniając piękno jej nóg. Koszulka szybko podzieliła los spodni. Miała już na sobie tylko t-shirt, stanik i springi i białe sportowe buty.
            - te springi są kradzione z mojego sklepu! – zawołał uradowany Piotrek – ale ładnie na tej suczce wyglądają!
Rzeczywiście figurę miała piękną, nawet, gdy cała drżała. Nie było już zbyt gorąco i na skórze pojawiła się gęsia skórka.
- teraz zdejmij springi. Jeśli nie chcesz, bym je pociął, to musisz je zdjąć tańcząc dla nas, jak dziwka w klubie – rozkazał
Dorota stała zawstydzona, ale już nie tak przerażona, jak na początku. Zrozumiała, że chłopaki chcą się tylko pobawić z nią. Nie wiedziała, w jakim jest błędzie...
 Zaczęła więc odgrywać rolę podnieconej suczki, która tańczy, zmysłowo ocierając się o ich nogi i krocza. Powoli wsunęła dłoń pod sznurek stringów i zaczęła go rozciągać na boki. Widziała już takie rzeczy na filmach. Otarła się jeszcze swoim kroczem o nogę Piotrka, który stał podniecony, a potem zsunęła je całkiem. Stała teraz onieśmielona przed nimi. Ostatnie odblaski zachodzącego słońca padały na jej nagie biodra. Nie próbowała przy tym nawet zasłaniać swojego lekko owłosionego łona, bo wiedziała, że nic to nie da. Spojrzała tylko nieśmiało Rafałowi w oczy, mając nadzieję, że zrobi mu się jej żal. Nie zdążyła jednak zaobserwować jego reakcji, gdy dłoń Piotrka chwyciła ją za pośladek, a palce powędrowały głębiej. Odwróciła się przestraszona lekko, ale Piotrek rzucił tylko:
            - rozchylaj nogi zdziro!
Posłusznie rozstawiła nogi na boki, umożliwiając palcom Piotrka dotarcie do jej otworków.
            - oprzyj się rękami o ścianę! – padł kolejny rozkaz
Dorota w tym momencie zawahała się, ale mocny klaps dłonią po pośladku przywołał ją do porządku.
            - rób co mówią, ty mała kurwo!!! – gdy już oparła się i pochyliła lekko, Piotrek rozchylił jej pośladki.

 Dorota za chwilę poczuła, jak dwa palce przejeżdżają między jej pośladkami, zostawiając tam warstwę śliskiego kremu, zaś chwilę potem poczuła ogromny ból w odbycie. Penis Piotrka brutalnie wdzierał się w jej zwieracze. Piotrek nie przejmował się faktem, że dziurka była jeszcze dziewicza, a wciskanie na siłę tylko sprawia jej ból. Sprawiał wrażenie, jakby chciał, by ją bolało. Twarz Doroty ogarnął grymas. Po jakimś czasie penis był już w środku i Piotrek mógł posuwać od tyłu Dorotę bez problemów i oporów. Dziewczyna coraz głośniej jęczała…

-         Skoro masz już wyrobioną dziurkę, to chodź teraz do mnie! – zawołał Rafał, gdy już Piotrek wyjmował swego usatysfakcjonowanego penisa z jej odbytu. Rafał siadł na pniu, ściągnąwszy wcześniej spodnie i majtki. Jego penis był znacznie większy i sterczał pionowo w górę
-         Śmiało, Dorotko, masz dosiąść mojego i się sama ujeżdżać!
Dorota posłusznie, choć zdyszana, podeszła do niego i usiadła mu na kolanach twarzą w twarz tak, by jego męskość w całości weszła w jej odbyt. Nie udało się to, gdyż był za duży. Jednak Piotrek szybkim ruchem oparł się swym ciężarem na jej ramionach. Z ust Doroty wyrwał się krzyk bólu, czuła, jakby ktoś przepruł jej pupę. Po chwili wzdychania, zachęcona uderzeniem paska po pośladku, zaczęła rytmicznie unosić i opuszczać pupę.
-         nie ma to, jak dupa, która sama się gwałci! – rzucił z satysfakcją i rozkoszą Rafał

Po tym wszystkim Dorota padła z wyczerpania na trawę. Z odbytu wypływała jej gęsta sperma. Po dłuższym seksie czuła się w pewien sposób przyjemnie.
-         to może teraz damy jej spokój?  Zaproponował Rafał. Dorota odwróciła swoją twarz ku niemu z ziemi i postarała się o jakiś niezbyt szeroki uśmiech
-         nie! To było dla niej przyjemne! Teraz czas na karę! – Piotrek był bezlitosny
Chwilę później Dorota już siedziała na ławie w opuszczonej chacie z rękami związanymi z tyłu. Rafał trzymał jej rozchylone szeroko nogi lekko do góry, a Piotrek w tym czasie przypierał ją za biust do ściany jedną ręką, a drugą wyjął z plecaka zapalniczkę
-         lubisz być przypalana? – zapytał z ironią.
Następnie zapalił zapalniczkę i zaczął przybliżać ją do jej piersi i sutków. Dorota zaczęła się skręcać z bólu, a na jej twarzy pojawiły się wkrótce łzy. Zapalniczka powoli zeszła do jej pępka i zaczęła przypalać jej kolczyk. Ten zrobił się tak gorący, że zaczął parzyć Dorotę. Następnie zapalniczka powędrowała jeszcze niżej, do jej warg sromowych. Tego już nie mogła znieść – zaczęła głośno krzyczeć, tak że Piotrek musiał ją złapać za usta i je zamknąć siłą. Stopniowo zaczął spalać jej włosy łonowe. W pewnym momencie wpadł na lepszy pomysł. Przywiązali jej nogi do ściany chaty oraz do stołu. Siedziała teraz obolałymi pośladkami na szorstkiej desce ławy, a jej łono było w pełni eksponowane. Piotrek wyjął kartkę formatu A4 i złożył w długą „fajkę”. Następnie wsunął końcem w jej pochwę, a drugi koniec zapalił. Dorota patrzyła przerażona i wierzgała. Nie ma cudów i w końcu ogień przybliżył się do jej łona, z którego zaczęły masowo znikać spalone włoski. Na koniec ogień dotarł do jej krocza, boleśnie ją parząc, w porę jednak go Rafał ugasił i Dorota nie doznała poważniejszych oparzeń.
-         Aaaaghghhhhhh!!!!!!!!!!!!! – krzyczała dziewczyna, a głos jej był stłumiony przez dłoń Piotrka
Po zakończeniu ćwiczenia, dłoń została zdjęta z jej ust. Dorota zaczęła prosić
- błagam, puśćcie już mnie! Wiem, jestem głupią kurwą, która zrobiła wam takie świństwo! Byłam chyba nienormalna, że was zaatakowałam, żałuję, naprawdę żałuję mojej głupoty! Już dostałam za swoje, byłam już waszą dziwką i suką, proszę, wypuśćcie już mnie! Pójdę sobie po prostu, proszę!