poniedziałek, 11 czerwca 2012

23. Kara w lesie

[Kontynuacja części 22]


Dorota poddała się agresji grupki pościgowej. Pierwszy policzek wściekłej ofiary jej wcześniejszej agresji przyjęła cicho i z dumą. Z plecaka kolegi Alana (który stał w oddali, oddawszy swoją „suczkę” na pastwę linczu) wydobyto sznur, który szybko opasał jej nadgarstki. Nie protestowała też, gdy czyjś obcy palec przejechał chciwie po jej intymnych miejscach. Musiała wpierw rozchylić nogi. Zaraz potem poczuła czyjś dotyk przejeżdżający po swej łechtaczce, wargach sromowych, a potem otworku analnym, przy którym się dłużej zatrzymał. Jakby spragniony wrażeń, palec stojącego za Dorotą chłopaka zagłębił się właśnie tam.
- rozprawimy się z twoimi zwieraczami, oj tak... – usłyszała ciche, namiętne zapewnienie
Teraz jej szyja została ozdobiona obrożą z ćwiekami. Następnie zaprowadzono ją na skraj łąki, którędy przebiegał dość wysoki, metalowy płot. Jego wymiary idealnie pasowały do figury dziewczyny. Zaraz też jej dłoń, uwolniona na chwilę od sznura, zetknęła się z zimną metalową barierką, a sznur mocno ją z nią związał. Drugą rękę analogicznie wyciągnęła, zgadując, jaki los jest dla niej zaplanowany. Stała teraz naga, przywiązana z rozłożonymi szeroko ramionami. Następnie jej noga została wypchnięta ekscentrycznie w kierunku pionowego słupka ogrodzenia – płotu. Sznur opasał stopę na wysokości kostki. Bez oporów stanęła w rozkroku, by umożliwić skrępowanie drugiej nogi. W rezultacie poziom jej ramion uległ obniżeniu, a ręce uległy dalszemu rozciągnięciu. Patrzyła teraz rozciągnięta, naga i bezbronna, prosto w oczy oprawców. Nie bała się, miała sporo doświadczenia.


W tej chwili z plecaka jednego z kolegów wyciągnięto metalową tyczkę. Składała się z kilku części, składanych teleskopowo przy pomocy gwintu. Rozłożone miała na oko około metr długości. Na końcu zostało zamontowane metalowe (metalowe! – przynajmniej tak wyglądało) dildo.  Ustawione na statywie pod jej kroczem, sięgało akurat do wysokości jej otworku.
„Skąd oni wiedzieli, że się przyda? I skąd akurat ten płot ma odpowiednie rozmiary do tej sztuczki?” – głowiła się Dorota. „A może to wszystko nie jest przypadkowe?”
Z zamyślenia wyrwało ją nagłe uczucie zimna. Metalowe dildo dotknęło jej łechtaczki. Zaraz potem zaczęło poruszać się do góry, a to dzięki odkręcanej części tyczki, która wysuwała się teleskopowo do góry. Jeden z oprawców wysuwał je powoli do góry. Dziewczyna czuła, jak metalowe monstrum wbija się jej w pochwę, wżerając się głębiej niczym jakaś niezaspokojona kreatura.
- ajjjj – lekko jęknęła, ale szybko się do tego metalu przyzwyczaiła
Musiała teraz stawać na palcach – co w tej pozycji jest niezwykle trudne – by dać miejsce na dalszą ekspansję metalicznego narządu. Dalej jednak nie mogła. Gdy dildo osiągnęło pełną głębokość Doroty, zatrzaśnięto na „teleskopie” jakąś blokadę. Pochwa bolała, ale dziewczyna postanowiła znieść mężnie torturę i nie dać znać, że ją boli.
- zuch z ciebie, Kamikadze Girl! – rzekł z oddali Alan
Alan stał gdzieś za nią, więc nie widziała jego miny.
- taka dzielnaś... – ryknął najbardziej wzburzony z oprawców – to może pokręcimy?
W tej chwili tyczka została wprawiona w ruch kołowy, w tempie co prawda powolnym, ale było to dla niej bolesne. Potwór kręcił się w jej pochwie, a ona czuła, że całe jej wnętrze płonie. Wytrzymała jednak bez słowa próbę. W oczach chłopaków błysnęło uznanie. Po chwili dildo zaczęło się opuszczać. Ból był jeszcze większy. Ścianki pochwy bolały tak, jakby dildo nadal było w środku.
- to teraz druga dziurka – rzucił najbardziej agresywny napastnik
Dorota przełknęła ślinkę, ale trwała w postanowieniu dzielności
- wbijaj! – szepnęła
Obce ręce rozchyliły jej pośladki (Dorota wyobrażała sobie, że to Alan do niej podszedł), a druga para rąk przystawiła dildo. Tym razem bardziej bolało, gdyż dziurka analna nie była dawno w użyciu. Metal był już ogrzany ciepłem jej ciała, ale efekt był mocniejszy. Gdy już dildo zagłębiło się w jej zwieraczach, lekko jęknęła, co z satysfakcją odnotowali jej towarzysze.
- pogwałćmy ją trochę, dowal jej w tyłek! – zachęcił ktoś
Teraz teleskopowy trzonek chował się i wysuwał,a  dildo posłusznie zagłębiało i wychodziło z tyłeczka suki. Było coraz szybsze.
- no dawaj suko, wzdychaj!
Dorota milczała, ale uderzenie w pośladki niewidocznej dla niej trzcinki złamało ją:
- Ach, ach, ach... – jęczała Dorota, stając się pośmiewiskiem dla oprawców
W pewnym momencie dildo zostało szybko podniesione do oporu w górę i zablokowane. Wystarczyła chwila a bezlitosny kręciołek został użyty. Odbyt dziewczyny zaczął teraz być ogniskiem skupiającym wielki ból. Jej ciało drżało z bólu, a sztuczne stękanie zmieniło się w przeciągły jęk
- Aaaaaaa, ajjjjjjjjjj – wzdychała i jęczała, prosząc błagalnym wzrokiem o zaprzestanie tortur. Musiała jednak na to czekać kilka minut. Gdy już przestano, zwiesiła głowę ze zmęczenia. Jej zwieracze były rozluzowane i bardzo bolały.
- dziękuję wam... – szeptała, głośno oddychając, jak po przebiegnięciu wielu kilometrów – że to wyjęliście...
- więcej nie będziesz się stawiać? – zapytał jeden z nich, unosząc lekko jej biedną główkę, łapiąc ją dłonią za szczękę
- nie....
- a kim jesteś?
Dorota zrozumiała bezbłędnie intencje pytającego:
- jestem... jestem waszą suką

czwartek, 17 maja 2012

22. Wielka ucieczka

[Kontynuacja części 21]


Nie minęło wcale dużo czasu, jak Dorota – nadal spragniona spotkań i doznań – otrzymała SMS–a od Alana. Tym razem proponował spotkanie na świeżym powietrzu. Miała to być kolejna gra terenowa. „Pocztą otrzymasz strój Kamikadze Girl, który masz założyć pod normalne ubranie” – kończyła się wiadomość.
Dorota poczuła się dumna i podniecona na to określenie. Wydawało jej się, że rzeczywiście dobrze opisuje jej podejście do życia. Nie bała się doznań i niebezpieczeństw; była z góry pogodzona z losem, jaki jej przeznacza jej miłość, jej chłopak.Szła w ciemny jak dotąd we wszystkie jego fantazje i była zadowolona, bo jego fantazje szybko stawały się jej własnymi. Jak wspominała zeszłoroczne przygody, to aż jej ciarki przechodziły po ciele z podniecenia.

Dzień później pocztą przyszła mała paczuszka. Od razu było widać, że strój Kamikadze Girl jest skrajnie skąpy. Szybko go wypakowała. W jej rękach znalazł się czarny komplet złożony ze stanika i stringów. Bielizna ta była wykonana z prostego materiału trzymającego się na cieniutkich czarnych paseczkach gumowych, w dodatku wiązanych, a nie zapinanych. Dwa paski trzymały majteczki, a trzy – stanik. Na czarnym tle każdej części widniała stylizowana, biała czaszka. Znów dziewczyna oniemiała z wrażenia. To dopiero strój! Nie dość, że niczego nie zakrywa niemal, to jeszcze sprawia wrażenie uniformu jakiegoś oddziału straceńczego! Całości dopełniała czarna chustka na głowę, cała pokryta trupimi emblematami.

Dzień później Dorota stała już przy ścieżce polnej pod miastem. Ponownie – jak kiedyś – miała za zadanie przejechać się autobusem miejskim do końca trasy i wysiąść. Miała na sobie czerwony t-shirt i dżinsy, wyglądała więc zupełnie normalnie, gdyby nie ta chusteczka na głowie. Wyglądała trochę jak dziewczyna pirata. Było to nieco śmieszne, ale dziewczyna była posłuszna rozkazowi: strój miał być cały założony. Było już bardzo ciepło, a słońce było wysoko. Pospacerowała chwilę, nim z lasu wyłonił się Alan.
- cześć moja Kamikadze Girl! – rzucił
- cześć – rzekła mniej pewnie
- chodź, na łące za lasem już czekamy
Dorota była lekko zdziwiona, bo nie pisał jej o towarzystwie
- czy znajomi to są ci, co zawsze? – zagadnęła
- tak – odparł prowadząc ją za rękę przez płytki las
Dziewczyna właściwie nie miała nic przeciwko towarzystwu, tym bardziej, że już ją znali. Mieli już kilkukrotnie okazję widzieć sromotne klęski Doroty i bezlitosne kary, jakim była poddawana. Także jej ciało w najdrobniejszych szczegółach nie było dla nich tajemnicą. Dorota miała tego świadomość i to tylko ją bardziej motywowało.
Znaleźli się zaraz na oddalonej od cywilizacji łące, gdzie znajome jej grono spoglądało na nią głodne wrażeń. Było ich – razem z Alanem – czwórka chopaków. Dziewczyna przywitała się z dwoma najbardziej znanymi chłopakami i stanęła w czekiwaniu.
- no dobrze, nie obwijajmy w bawełnę – zaczął Alan – twoje zadanie będzie bardzo proste. Masz po prostu nie dać się złapać. Uciekasz przed nami gdzie chcesz i jak chcesz. Proste!
Dorota była w pierwszej chwili lekko rozczarowana.
- nie marudź, pamiętaj, że Kamikadze Girl dostaje tylko beznadziejne misje – rzekł Alan uśmiechając się ironicznie – no i pamiętaj, że masz na sobie Kamikadze Strój
Reszta zaczęła się cicho naśmiewać, co wywołało w dziewczynie podniecenie. Ona sama kontra czwórka rosłych facetów, jak zawsze prawie naga i mogąca liczyć jedynie na siłę swoich nóg.
- to nie fair! – skwitowała bez jakich nadziei na fory
Alan wyjął z torby cienki pasek. Dorota natychmiast pożałowała swojej odzywki i delikatnie się wypięła, ale ku jej zdziwieniu, pasek został oddany w jej ręce
- niech będzie, masz fory – rzekł pewnie Alan – możesz próbować się bronić… A teraz chcemy zobaczyć Kamikadze Girl w pełnym uniformie!

Po chwili stała przed nimi piękna, zgrabna młoda dziewczyna ubrana tak, że przypominała piratkę w stroju plażowym. Dziewczyna jednak włożyła trochę swoich umiejętności i zaprezentowała się odlotowo. Stanęła pewna siebie, ręce oparła pewnie na biodrach, dolną wargę lekko nadgryzła zębami, by wyrazić swoją zawziętość. Nie sprawiała już wrażenia zagubionej istotki, która nie trafiła na bal kostiumowy, ale twardą i nieprzejednaną wojowniczkę, która wierzy w sukces najbardziej nawet karkołomnego zadania. 


Alan podszedł do niej, podając jej sportowe buty i gumkę do włosów. „Przydadzą ci się buty, poza tym zwiąż włosy gumką” – usłyszała. Dorota zrobiła to, a paskiem, który dostała, przewiązała sobie talię – by go nie nosić. Teraz chłopak znów podszedł bliżej i wyjął małe czarne przedmioty o wyglądzie komputerowych pendrive’ów z wąską szczeliną idącą wzdłuż obudowy. Cudeńka te wsunął delikatnie tak, by zawisły na sznureczkach spinających jej strój „Kamikadze Girl”. Po dwa w górnej partii stroju i dwie w dolnej. Te „pendrive’y” trzymały się dobrze i nie były ciężkie, więc nie mogły przeszkadzać w biegu. Dorota spojrzała na niego pytająco.
- masz minutę na ucieczkę! – zamiast wyjaśnień Alan postawił sprawę jasno
Chwile później Dorota bez namysłu zaczęła uciekać. Wokół nie było gęstego lasu, w oddali widać było spore kawałki łąk, prześwitujących między drzewami. Wniosek był prosty – nie da się skutecznie schować przed grupą pościgową, która tymczasem zabrała się do dzieła. Dziewczynie pozostało liczyć na swe nogi i spryt. Uciekała slalomem, starając się znikać za pojedynczymi drzewami lub niedużymi grupami drzew. Nie odwracała się, ale ciągle czuła na sobie wzrok goniących. A było na co popatrzyć: piękne praktycznie nagie pośladki, podskakujące rytmicznie w biegu po leśnym runie.
Aby zwiększyć szansę na zgubienie „ogona” Dorota wskoczyła w jedne z porastających las krzewów, duże i gęste. Dzięki temu skutecznie zniknęła na moment z oczu chłopaków, ale za chwilę wyskoczyła równie szybko jak wpadła. Krzew okazał się jałowcem, który zostawił bolesne ślady zadrapań na skórze Kamikadze Girl. Przez chwilę spojrzała ona na swój strój i zaklęła. Bała się, że się rozwiązały sznureczki od majteczek, ale na szczęście małe „pendrive’y” utrzymały strój na miejscu. Doceniła w tej chwili ich pomoc.
Nie było jednak czasu i trzeba było uciekać dalej. Wataha „myśliwych” zbliżała się z oddali. Biegnąc dalej zerkała na drzewa, czy na które nie da się wejść. Szybko zrozumiała, że jednak to byłoby tylko dla niej pułapką.
Biegła tak dzielnie z kwadrans. Chłopaki byli nadal za nią, choć dystans się zmniejszał. Wtedy uświadomiła sobie, że las może się wkrótce skończyć, więc nie na rękę jej ucieczka ciągle w jednym kierunku. Zaczęła zakręcać w lewą stronę, by zataczać koło. Gdy skończyła większy manewr tego typu, odwróciła twarz w stronę goniących, których straciła z oczu. Byli znacznie bliżej (musieli bardziej „ścinać” zakręt) a także brakowało w tej grupie jednej osoby!  Dziewczyna się przelękła. Przyspieszyła, jej nagie uda podskakiwało teraz w jeszcze szybszym tempie. Usłyszała teraz szelest za pobliskim krzakiem. W tym momencie przypomniała sobie o pasku. Zdjęła go z siebie w biegu. Zrobiła to na czas, bo nagle zza kilku drzew wyłonił się zziajany towarzysz Alana o imieniu Karol. Pchnął ją lekko. Dziewczyna straciła równowagę i już jej nie mogła przywrócić. Kilka chwil później zatoczyła się na miękką ściółkę. Karol przystanął i wyciągnął rękę w kierunku sznureczka od jej stanika. W tej chwili dostał paskiem mocno po łapach.
- dobrze ci tak gnojku! – krzyknęła odruchowo i pocwałowała dalej
Teraz okazało się, że pozostali pokonali większość dzielącego ich dystansu, jednak Dorota nie poddawała się. Przyspieszyła biegu, choć sama nie mogła się nadziwić, skąd ma tyle energii. Nie uratowało jej to jednak. Wkrótce grupa pościgowa miała ją na wyciągnięcie ręki. Dosłownie – czuła, jak czyjeś ręce sięgają w biegu w kierunku jej skąpego stroju. Nie miała możliwości odwrócić się, ale czuła lekkie muśnięcia na plecach i biodrach.
W pewnym momencie postawiła wszystko na jedną kartę. Nagle zakręciła za jedno z drzew i się zatrzymała. Chłopaki byli tuż obok, zmęczeni już mocno. To była chwila: Dorota wyciągnęła pas i zaczęła okładać na ślepo w powietrze, tak jakby odganiała natrętne muchy. Słychać było świst i uderzenia paska o skórę i ubrania. Wszyscy napastnicy mocno oberwali: dwóch miało pręgi na twarzach, a Alan leżał na ziemi. Dziewczyna przestraszona swym czynem poczuła dodatkowy napływ adrenaliny, który dodał jej sił. Uciekła jeszcze szybciej niż poprzednio. Miała szansę się odwrócić: jeden z napastników stał oparty o drzewo, a pozostali niemrawo pognali za nią, krzycząc
- ty suko, oberwiesz za to!
- a to pinda! Jak tylko cię złapię!
Dorota biegła dalej, aż w pewnej chwili poczuła, że jej stanik błyskawicznie spada z jej piersi. Była oszołomiona: nie zawadziła o nic! Zatrzymała się odruchowo i obejrzała za siebie. Wataha była o dziwo daleko od niej: trochę przyspieszyli biegu na widok jej jędrnych piersi. Od razu dziewczyna ukryła je dłońmi, robiąc to tak szybko, że pasek wysunął jej się z rąk.


Czarny stanik z trupią czaszką leżał w trawie, a obok niego – oddzielnie – leżały te małe czarne „pendrive’y”. Ależ to te urządzenia tego dokonały! – teraz stało się dla niej jasne. Szybko spojrzała na tę parę, która jeszcze pozostała na jej majteczkach. W mgnieniu oka spostrzegła małe zgaszone lampki na obudowie – to coś jest zdalnie sterowane! I w tym momencie zdała sobie sprawę, że napastnicy są blisko – więc szybko uciekła zapominając o pasku. Biegła teraz chwilę z rękami na piersiach, potem przyspieszyła. Aby to zrobić musiała je już odsłonić.
- pięknie skaczą ci cycuszki – podśmiewywał się jeden z chłopaków – dobrze ci tak!
Dorota nie odwracała się już, liczyła że – topless czy nie – weźmie ich na zmęczenie, a potem jakoś poszuka ubrań zastępczych. Wiedziała, że majteczki prędzej czy później podzielą los stanika. Miała nadzieję, że może tamten mechanizm nie zadziała, albo będzie za daleko na strowanie. Złapała się więc za sznurki majtek, ale – tu się przeraziła – majteczek już nie było! Odpadły w biegu bezszelestnie i tego nie zauważyła!
- Ale piękna dupcia, już ja się do niej dobiorę! – wołał ktoś
Nie miała już nic do stracenia. Po prostu biegła cała naga przez coraz rzadszy las. Z daleko widać było jakąś niewysoką ścianę krzaków – oczywiście jałowców! Jak na złość! Dorota dobiegła do nich i wskoczyła w nie. Na szczęście skończyło się na kilku wbitych szpilkach – w biodra, uda i łono. Ale za krzakami zobaczyła coś, co położyło kres jej wędrówce. Za kilkoma drzewami w odległości kilkuset metrów zobaczyła alejkę parkową, kilku ludzi i pole, na którym rozpalone było ognisko, przy którym siedziało sporo ludzi. A więc ta część lasu przechodziła w park. Inaczej mówiąc: przebiegła cały las! Teraz się zawahała. Zatrzymała się i nie odważyła się biec dalej. Wybierała co lepsze: wbiegnięcie nago w grupę nieznajomych z dziećmi, czy oddanie się w ręce ścigających. Odwróciła się w ich stronę. Patrzyła jak nadbiegają. Stała z pozoru pewna siebie, w rozkroku, z jedną ręką opartą o biodro. Czekała na nich i nie próbowała się kryć. Była i tak zbyt zmęczona na to. Czekała na to, co przyniesie jej los…


środa, 25 kwietnia 2012

21. Spotkanie po przerwie

[Kontynuacja części 20. - po przerwie...]


Dorota spotkała się z Alanem po dłuższej przerwie zimowej. Byli w parku, gdzie miała stawić się mimo niewysokich jeszcze temperatur – oczywiście w krótkiej spódniczce.  
Podczas długich zimowych dni często Dorota rozmyślała o swoim księciu z bajki. Z jej bajki! Niestety Alan był na wyjeździe i nie mógł się z nią spotykać. Dziewczyna bardzo tęskniła, popłakiwała nawet czasem na zajęciach na uczelni (dyskretnie) i przeklinała Wielką Brytanię i kryzys, który kazał setkom chłopaków jechać za granicę i zostawiać swe sympatie.
Teraz był już kwiecień. „Post” się skończył. Ciało Doroty szalało, gdy tylko myślała o ich spotkaniu. Pierwszym po przerwie. Ale teraz już mieli za sobą wieczór w restauracji, gdzie mogli sobie poopowiadać wszystko. Drugie spotkanie – na prośbę samej Doroty – było już randką BDSM – jak nazywała je dziewczyna. Alanowi się spodobała ta nazwa. Na taką randkę BDSM zaprosił ją do parku koło ośrodka sportowego. Miał bowiem ochotę wypróbować zręczność ukochanej w grze, którą poznał dobrze na kilkumiesięcznej emigracji.  Sportem tym był tenis.


- witaj mała – rzekł chłopak i zaraz spuścił wzrok na jej piękne, 22 – letnie nóżki i figurę. Miała na sobie czarną bluzeczkę zapinaną na guziki, dżinsową mini spódniczkę oraz czarne, wygodne buciki na obcasie. Znów była jego! Stała tak wpatrując się i cicho przełykając ślinkę. Alan zaprosił ją do wnętrza budynku.
Wynajął na dwie godziny salkę do gry w tenisa. Gdy weszli, Dorocie od razu skoczył poziom podniecenia. W końcu umówili się w miejscu publicznym, choć dość dobrze odseparowanym.
- wzięłaś strój – spytał groźnie Alan
Dorota przytaknęła. W swej czarnej torebce miała przygotowany zestaw, który dostała od Alana. Składały się na niego ciemnobeżowe szorty oraz jasnożółta bluzeczka bez rękawów. W sam raz na szybką i energiczną grę. Zniknęli oboje w szatniach. Po chwili już grali – Alan w białym, klasycznym stroju tenisowym, ona zaś w bardzo króciutkich łaszkach, czarnych, lekkich bucikach i białych skarpetkach. Dorota grała kiedyś w tenisa jak była mała. Zajęło jej trochę czasu, by się wyćwiczyć. Dzięki ponadgodzinnej grze nabrała pewnej dawnej wprawy tak, że gra stała się płynna.
- to wszystko to tylko wstęp do nowej zabawy terenowej. Chcę cię trochę rozruszać... – zagaił chłopak
- chyba dobrze gram? – spytała Dorota z nadzieją, że ją pochwali
- w sumie tak, ale najlepiej to sprawdzić. Zagramy na punkty!


 - na punkty? – przestraszyła się dziewczyna
- tak, tak jak dawniej, urządzimy pojedynek. Ale spokojnie, nie będę ostry w grze... – uspokajał Alan
 Dorota trochę się zawiodła w sumie tym zapewnieniem, że wszystko będzie na luzie. Ona potrzebowała trochę emocji, dlatego zmieniła taktykę gry
- nie ma problemu, możesz być ostry, i tak wygram!
- co ty taka pewna? – spytał zmieszany
- tak ci dołożę, że się nie pozbierasz, nie masz szans amatorze! – Dorota znów, jak dawniej, zrobiła się zadziorna
- taak? Zobaczymy! Gramy – Alan posłał znienacka pierwszą piłkę, którą Dorota z trudem odebrała.
Następnie zaczął grać dość ostro, śląc piłkę w różne miejsca pola gry, tak że Dorota musiała zacząć szybko biegać. Kilka razy udało jej się, ale punkty dla Alana rosły. Dwa razy musiała nawet upadać na kolana, by odebrać piłkę. Gdy łapała się za obolałe miejsca, natychmiast szła kolejna piłka. I tak przez cały kwadrans. Dziewczyna była już zasapana i nawet trochę brudna od zakurzonej posadzki. Wyglądała bosko, gdy tak co chwilę musiała zmieniać kierunek biegu, gdy padała na ziemię i gdy obcierała sobie ze zmęczenia czoło. Minę miała nietęgą.
- ograłem cię prawie do zera – rzucił triumfalnie Alan – jesteś beznadziejna!
Dorota była zmęczona, ale i podniecona. Opuściła głowę.
- tak, panie... Co teraz? – spytała niewinnie
Alan zmierzył ją wzrokiem
- idziemy! Zobaczymy się jutro w nowym miejscu
Dorota była zawiedziona. Podeszła bliżej i skamlała:
- chyba należy mi się jakaś kara za zuchwalstwo....
Alan był nieugięty. Dziewczyna nawet pomyślała, że zmienił zdanie co do scenariusza ich spotkań. Dlatego wzmogła swe prośby:
- panie – złapała go lekko za rękę – byłam beznadziejna, przepraszam za moje teksty...
W pewnym momencie Alan się do niej zwrócił z wyrazem twarzy wyrażającym zwątpienie
- no dobrze... Poproś o karę
Dorota osłupiała. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszała. Po chwili milczenia opanowała się
- proszę... panie...
- na kolanach – zażądał chłopak
Dorota usiadła na kolanach na ziemi i spojrzała mu w twarz
- proszę..... – rzekła żałośnie i wstyd jej się zrobiło i – co tu ukrywać – trochę głupio
Alan wyciągnął do niej rękę w geście wielkopańskim. Dorota niechętnie, ale pocałowała ją
- czy teraz...? – zaczęła
- ucałuj jeszcze mój but – rzekł chłopak beznamiętnie
- co? – dziewczyna była zła. Miała nawet trochę tego dosyć. Ale po chwili rozwagi zniżyła głowę do ziemi i pocałowała szybko czubek buta Alana, a właściwie musnęła go wargami
- o nie szmato! – Alan się na serio rozgniewał jej zachowaniem – w takim razie poproszę o pocałunek pełny i głęboki!
Dorota ponownie osłupiała. Była u kresu cierpliwości, ale groźna mina Pana i but sportowy przystawiony pod jej usta nie dał jej czekać. Musiała otworzyć usta i całować czubek ukurzonego buta. Aby już dać się zupełnie poniżyć, bez nalegania Alana pogłębiła pocałunek, namiętnie całując i gładząc językiem czubek adidasa.  Zerknęła tylko raz na Alana. Miał radosną minę...
- jesteś moją MISS KAMIKADZE!!

Po chwili Dorota siedziała już na plastikowej ławeczce pod ścianą. Nie miała na sobie nic poza butami. Patrzyła tylko w stronę zamkniętych drzwi z nadzieją, że nikt ich nie otworzy. Nogi miała w pełnym rozkroku. Co chwilę wydawała z siebie ciche skomlenie z bólu, jak tylko zielona tenisowa piłeczka trafiała w okolice jej warg sromowych. Miała już sporo czerwonych plamek na skórze po wewnętrznej stronie ud. Znak, że mistrz celności nie zawsze trafiał. Cipka bolała ją bardzo. Była już czerwona od trafień, ale dziewczyna dzielnie trzymała nogi w rozkroku. Wiedziała, że nawet jeśli ktoś wejdzie słysząc jej piszczenie, Alan jakoś ich z tego wytłumaczy i wrócą bezpiecznie do domu...