wtorek, 27 września 2011

19. Podróż za miasto

[Kontynuacja części 18.]

Jednego z kolejnych dni znów zabrzmiał dzwonek u drzwi mieszkania Alana. Stała za nimi Dorota i z niecierpliwością przebierała swoimi pięknymi nóżkami, ubranymi w czarne szpilki. Była radosna, gdy tylko rano otworzyła oczy, od razu wstała z entuzjazmem, gdyż świadomość podpowiedziała jej, że dziś ma umówione spotkanie z ukochanym. Perspektywa powrotu na uczelnię, na zajęcia i do starych znajomych się nie liczyła. Przez te długie wakacje życie jej się odmieniło. Poznała mężczyznę marzeń, który potrafił ją usidlić i na tyle dać popalić, że dziewczyna przestała być taka zadziorna i humorzasta, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Dopiero teraz poczuła, że ma dla kogo ubierać się w seksowne ciuszki i kto ma prawo do bezceremonialnego dobierania się do jej pięknego ciała. Teraz stała pod drzwiami, drżąc już lekko z podniecenia. Wyobrażała sobie, na jakie próby ją wystawi dziś jej Pan i Ukochany.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich Alan. Widok Doroty wywołał uśmiech na jego twarzy, dodatkowo wzmocniony widokiem ukochanej Suczki ubranej w czarną, seksowną spódniczkę. Dziewczyna szybko pocałowała Alana w policzek, po czym weszła rezolutnie do mieszkania, stanęła pod ścianą i oparła o nią ugiętą w kolanie nóżkę.
- Co dziś będziemy robili? – spytała

Alan nadal był uśmiechnięty, ale milczał.
- Żyjesz? Umiesz mówić? – spytała z niecierpliwością
Nadal nie uzyskała odpowiedzi.
- Co się dzieje? Oniemiałeś na mój widok?! – Dorota była lekko naburmuszona
Po chwili Alan przemówił
- Już się pozbierałaś po ostatniej zabawie w tortury?
Dorotę oblał rumieniec i jednocześnie poczuła się lekko zawiedziona.
- Tak… - przyznała i odwróciła wzrok
- Ledwo przestało cię boleć, a już szukasz guza? – ostro spytał
Dziewczyna zrozumiała wszystko i się uspokoiła. Spytała jeszcze z nadzieją:
- To mam wracać do domu?
- Nie… - Alan się rozpromienił – pójdźmy na spacer, a potem zapraszam cię na obiad…

Poszli do restauracji, gdzie spędzili upojnie dwie godziny. Dorota nawet nie zauważyła, że minęło południe. Alan zaprosił ją teraz na spotkanie wieczorne na swojej działce za miastem. On miał tam jechać od razu z kolegą, a Dorocie miał zostawić samochód, by dołączyła do nich, jak dadzą znać.
- Ooo – zasłużyłam sobie, byś pożyczał mi samochód… zauważyła – nie boisz się o niego?
- Ufam ci, widziałem już jak prowadzisz. Myślę, że dojedziesz tak, by uniknąć drogówki oraz wypadku…
- Oczywiście najdroższy, to znaczy Panie! – dodała
- Czekaj na dokładny sygnał, kiedy będziesz mogła jechać. Auto stoi tu pod domem, a kluczyki niniejszym Ci wręczam
- W co mam się ubrać? – zapytała rutynowo, cała w radosnym podnieceniu na wieczorną przygodę
- Coś ciepłego, bo wieczory są zimne już. Jedzenie tam już będzie. Obiecuję ci piękną noc… - rzekł Alan romantycznie. Potem wyjaśnił jej z mapą jak ma jechać.
Dorota była cała w skowronkach, marzyła o wspólnym spaniu.

Po skończonym obiedzie wróciła do domu i wymyślała setki sposobów na zabicie czasu. Przymierzała ubrania, oglądała telewizję oraz rozmawiała z koleżanką przez telefon na temat zbliżającego się roku akademickiego. Nie on jednak był dla niej teraz najważniejszy…
O szóstej zadzwoniła jej komórka. Alan informował o tym, że może jechać do niego brać samochód. Dorota więc ubrała dżinsy, koszulę, sweterek i sportowe buty i pobiegła jak na skrzydłach do Alana. Samochód znalazła od razu, w końcu znała go już dobrze z poprzednich przygód. W międzyczasie zupełnie się ściemniło. Zapaliła silnik, włączyła światła i ruszyła w drogę za miasto. Jechała cała podniecona. Myślała o spotkaniu i o spędzeniu razem nocy tym razem w jednym łóżku z Alanem. Z tego przejęcia nie zauważyła patrolu policji, który czyhał tradycyjnie ukryty w krzakach niczym oddział partyzantów. Gdy mignął jej lizak przed oczami, odruchowo spojrzała na licznik. Oczywiście najprawdopodobniej przekroczona prędkość! „To się Alan ucieszy!” – pomyślała – „Chyba czeka mnie niezła kara za mandat”. Tak myśląc, czekała na funkcjonariusza policji. Ten podszedł zaraz obok i rzucił odruchowe:
- Poproszę dokumenty auta i prawo jazdy…
Dorota posmutniała, a cały jej dobry nastrój zniknął gdzieś w ciemności. Zdążyła już odjechać od miasta, już była niedaleko działki, a tu taka sytuacja ją zatrzymała. Zaczęła już szukać dokumentów w torebce, kiedy policjant zapytał:
- chyba w tej torbie widzę coś podejrzanego – rzucił wskazując foliową torbę, z której wystawał czarny plastikowy uchwyt. W pierwszej chwili wyglądał na uchwyt pistoletu. Dziewczyna się przeraziła, torby tej zupełnie nie zauważyła z tego przejęcia, w końcu leżała w „nogach” przy siedzeniu pasażera i dopiero zapalona lampka w kabinie wydobyła ją z mroku.
- Ja nie wiem, to nie moje, samochód też nie mój – zaczęła na wszelki wypadek bąkać. To tylko wzmocniło nieufność policjanta, który kazał sobie torbę podać. „W co się wpakowałam przez Alana? Czy on ma jakieś konszachty z jakąś mafią?” – przeszło jej prze myśl. Drżącą ręką podniosła torbę, ale już w połowie drogi do otwartych drzwi samochodu spostrzegła, że w środku nie ma pistoletu, ale jakiś rodzaj przyrządu karate, zaopatrzonego w uchwyt podobny do uchwytu broni palnej. Wyjęła tę „pałkę” z torby i z ulgą pokazała rozmówcy. Ten się uspokoił i kazał torbę odłożyć.
- Przepraszam, ale wyglądało to groźnie… - tłumaczył się
Dorota odłożyła torbę na miejsce, ale na tyle niezręcznie, że torba się przewróciła na bok. Ze środka wypadł przyrząd karate, a za nim… wysypała się jakaś torebka z białym proszkiem…
To był tylko moment. Wpierw policjant groźnym głosem żąda podania mu tego czegoś. Za chwilę już ma w rękach ów proszek i wyczuwa w nim narkotyki. Dorota staje się podejrzaną o nielegalny handel i musi wyjść z auta.
- ręce na maskę – ordynuje policjant, mierząc w dziewczynę latarką
Dorota stanęła i oparła się o samochód, a w głowie jej szumiało od różnych hipotez. Poczuła wielki żal do Alana. Straciła w jednej chwili do niego zaufanie. Nagle okazał jej się wstrętnym przestępcą, który w dodatku wciągnął ją w to wszystko.
Policjant obszukał ją dość dokładnie, a Dorota poczuła się upokorzona obmacywaniem przez obcego faceta. Po chwili jednak kazał jej zdjąć sweter.
- Nie wiem, czy tam jednak czegoś nie ma, czułem coś! – rzekł niecierpliwie
Dziewczyna zapomniała o swojej dumie i zdjęła wierzchnie ubranie. W podkoszulce było jej już zimno. Jeszcze chwila obmacywań i znów policjant był niezadowolony:
- Przykro mi, ale spodnie też trzeba zdjąć, narkotyki można bardzo łatwo ukryć, podkoszulka też, oczywiście jeśli ma pani bieliznę na sobie – rozkazał

- Jak to? Jakim prawem? Zostałam w to wszystko wrobiona – Dorota była wściekła. Poczuła jednak pałkę policyjną na swoich plecach
- Teraz to pani jest podejrzaną o przestępstwo, więc proszę się nie unosić. Będę szybko przeszukiwał. Oczywiście samochód też będzie przeszukany, ale to już na komisariacie! – krzyknął władczo
Na to „przestępczyni” nie miała już argumentów. Powili więc zsunęła dżinsy, a jej nagie nogi drżały w bardzo zimnym wieczornym wrześniowym powietrzu. Stała teraz w samej bieliźnie i butach.
Policjant przejrzał spodnie i koszulkę, po czym odruchowo przebiegł rękami po jej nogach i żebrach, co wydało już się Dorocie bardzo podejrzane. „Przecież pod skórą niczego nie ukryłam!” – pomyślała
Po chwili jednak usłyszała coś, co rozwiało jej wątpliwości. Policjant złapał ją za kark, przysunął siłą głowę bliżej maski, po czym krzyknął:
- Pewności nie mam nadal! Muszę przeszukać bieliznę!
Po czym szybko ściągnął z niej biustonosz. Wziął go w rękę i przeszukał szybko, po czym złapał za piersi, obmacując je dokładnie. Dorota zrozumiała, że wpadła w zasadzkę, urządzoną przez Alana i jego kolegów. Jednym z nich musiał być ten „funkcjonariusz”. Przestała się bać. Zrozumiała swoją rolę.
- W staniku nie mam żadnych proszków
- A w majtkach? – zapytał zawzięty drogowiec
Dorota poczuła dreszcz podniecenia.

- Sama je zdejmę – szybkim ruchem pozbyła się majtek, które „policjant” skrupulatnie przebadał. Następnie puścił jej kark, a pałkę policyjną wsunął między nogi. Lekkim ruchem po wewnętrznej stronie ud dał znak do rozchylenia nóg.
- Zakładam gumową rękawiczkę, jest to konieczne. Już słyszałem o przypadkach szmuglowania heroiny we wnętrzu – upewnił Dorotę wytrwały śledczy. Uzbrojony w rękawiczkę wsunął palec w mokre wnętrze dziewczyny. Palec wsunął się głębiej, otarł o boki waginy, po czym we wnętrzu znalazł się drugi palec. Dorota czuła się upokorzona, ale też podniecona i spełniona. W przypływie pewności siebie spytała
- A może w drugiej dziurce coś ukryłam?
- A żebyś wiedziała suko – rzucił „policjant” – że dupę też sprawdzę!
Ten sam palec powędrował z waginy do dziurki analnej Doroty. Tym razem wsunął się gwałtownie i boleśnie. I nie tylko ten jeden. Urażony drogowiec wsunął naraz trzy palce głęboko w zwieracze, co bardzo zabolało Dorotę. Następnie te trzy palce zaczęły się wiercić na wszystkie strony. Trwało to minutę, a twarz dziewczyny wykrzywiona była grymasem bólu.

- Już, proszę – wyszeptała w końcu
- Dobrze, jest czysto – zakończył badanie – torebkę rekwiruję, a ty panno uważaj na przyszłość! Daruję ci, jeśli szybko znikniesz z moich oczu! – lekkimi uderzeniami pałki dopchnął Dorotę do kabiny auta, oddał szybko dokumenty i kazał ruszać. Dorota ledwo siedziała na pupie. Nawet przez to nie zauważyła, że jej ubranie zostało na ziemi. Nie wracała już jednak.
- Nigdy w życiu nie chcę tam wracać – rzekła do siebie – ale się Alan zdziwi, że jestem naga…
Puściła ogrzewanie na cały regulator i przyspieszyła. Po chwili jednak znów przed oczami mignął jej policyjny lizak. Niema ze wściekłości, zatrzymała się.
- Po co ja to robię – pomyślała – w końcu to kolejny wygłup.. Nie mam czasu!
Ale już stała i po chwili u jej drzwi znów był policjant.
- Dokumenty i prawo jazdy i zapraszam do auta. Wie pani ile tu można jechać kilometrów na godzinę? – usłyszała tylko znużony głos kolejnego policjanta.
Dorota wyszła trzęsąc się z zimna i ze wściekłości i podeszła do policyjnego auta
- No i co znowu?! Jeszcze każą, by do nich podchodzić! – krzyknęła wzburzona – już wasz kolega się na mnie wyżył!
Zanim podeszła do kabiny auta policji, drzwi się otworzyły i wybiegł funkcjonariusz
- Co pani jest? Świr? Narkomanka?! Nie nosi pani ubrań!? – krzyczał zdegustowany – natychmiast proszę o ubranie się! Wtedy oddam dokumenty.
Dorota w jednej chwili zrozumiała, że ma przed sobą prawdziwy patrol. Jej policzki i czoło w jednej chwili zrobiły się czerwone jak burak. Szybko się wycofała do kabiny, myśląc:
- Ale idiotka ze mnie! Ale wstyd! I w co się ubiorę…
Siedziała tak w aucie z minutę i myślała o wszystkim i o niczym. Chciała jechać dalej, ale dokumenty nie mogły zostać u policji. Alan by ją zabił. Zerknęła na wnętrze auta, ale nie znalazła nawet jednej szmatki. W końcu się przemogła. Wyjęła z torebki, leżącej obok, ów „proszek” i wysiadła. Zakryła torebką łono, a drugą ręką piersi. Powoli podeszła do drugiego auta trzęsąc się ze wstydu. Cichym głosikiem poprosiła:
- Nie mam ubrania, proszę, zwróćcie mi dokumenty… - jej piękne oczka wyrażały całe jej zakłopotanie, wstyd i beznadziejne położenie.
Obaj policjanci na nią patrzyli z pogardą, jeden z nich oddał jej papiery, kwitując:
- proszę jechać i kupić sobie sweter bo jest zimno. Mamusia nie nauczyła zakładać ubrań?
Dorota wzięła papiery, odsłaniając przy tym swoje piersi. Szybkim i niezgrabnym ruchem podeszła do auta i odjechała przed siebie. Nawet nie pamiętała potem jak dotarła w końcu na tę działkę…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Napisz dalsze części i spróbuj ułatwić komentowanie plz