Nie minęło wcale dużo czasu, jak Dorota – nadal spragniona
spotkań i doznań – otrzymała SMS–a od Alana. Tym razem proponował spotkanie na
świeżym powietrzu. Miała to być kolejna gra terenowa. „Pocztą otrzymasz strój
Kamikadze Girl, który masz założyć pod normalne ubranie” – kończyła się
wiadomość.
Dorota poczuła się dumna i podniecona na to określenie.
Wydawało jej się, że rzeczywiście dobrze opisuje jej podejście do życia. Nie
bała się doznań i niebezpieczeństw; była z góry pogodzona z losem, jaki jej
przeznacza jej miłość, jej chłopak.Szła w ciemny jak dotąd we wszystkie jego
fantazje i była zadowolona, bo jego fantazje szybko stawały się jej własnymi.
Jak wspominała zeszłoroczne przygody, to aż jej ciarki przechodziły po ciele z
podniecenia.
Dzień później pocztą przyszła mała paczuszka. Od razu było
widać, że strój Kamikadze Girl jest skrajnie skąpy. Szybko go wypakowała. W jej
rękach znalazł się czarny komplet złożony ze stanika i stringów. Bielizna ta
była wykonana z prostego materiału trzymającego się na cieniutkich czarnych
paseczkach gumowych, w dodatku wiązanych, a nie zapinanych. Dwa paski trzymały
majteczki, a trzy – stanik. Na czarnym tle każdej części widniała stylizowana,
biała czaszka. Znów dziewczyna oniemiała z wrażenia. To dopiero strój! Nie
dość, że niczego nie zakrywa niemal, to jeszcze sprawia wrażenie uniformu
jakiegoś oddziału straceńczego! Całości dopełniała czarna chustka na głowę,
cała pokryta trupimi emblematami.
Dzień później Dorota stała już przy ścieżce polnej pod
miastem. Ponownie – jak kiedyś – miała za zadanie przejechać się autobusem
miejskim do końca trasy i wysiąść. Miała na sobie czerwony t-shirt i dżinsy,
wyglądała więc zupełnie normalnie, gdyby nie ta chusteczka na głowie. Wyglądała
trochę jak dziewczyna pirata. Było to nieco śmieszne, ale dziewczyna była
posłuszna rozkazowi: strój miał być cały założony. Było już bardzo ciepło, a
słońce było wysoko. Pospacerowała chwilę, nim z lasu wyłonił się Alan.
- cześć moja Kamikadze Girl! – rzucił
- cześć – rzekła mniej pewnie
- chodź, na łące za lasem już czekamy
Dorota była lekko zdziwiona, bo nie pisał jej o towarzystwie
- czy znajomi to są ci, co zawsze? – zagadnęła
- tak – odparł prowadząc ją za rękę przez płytki las
Dziewczyna właściwie nie miała nic przeciwko towarzystwu,
tym bardziej, że już ją znali. Mieli już kilkukrotnie okazję widzieć sromotne
klęski Doroty i bezlitosne kary, jakim była poddawana. Także jej ciało w
najdrobniejszych szczegółach nie było dla nich tajemnicą. Dorota miała tego
świadomość i to tylko ją bardziej motywowało.
Znaleźli się zaraz na oddalonej od cywilizacji łące, gdzie
znajome jej grono spoglądało na nią głodne wrażeń. Było ich – razem z Alanem –
czwórka chopaków. Dziewczyna przywitała się z dwoma najbardziej znanymi
chłopakami i stanęła w czekiwaniu.
- no dobrze, nie obwijajmy w bawełnę – zaczął Alan – twoje
zadanie będzie bardzo proste. Masz po prostu nie dać się złapać. Uciekasz przed
nami gdzie chcesz i jak chcesz. Proste!
Dorota była w pierwszej chwili lekko rozczarowana.
- nie marudź, pamiętaj, że Kamikadze Girl dostaje tylko
beznadziejne misje – rzekł Alan uśmiechając się ironicznie – no i pamiętaj, że
masz na sobie Kamikadze Strój
Reszta zaczęła się cicho naśmiewać, co wywołało w
dziewczynie podniecenie. Ona sama kontra czwórka rosłych facetów, jak zawsze
prawie naga i mogąca liczyć jedynie na siłę swoich nóg.
- to nie fair! – skwitowała bez jakich nadziei na fory
Alan wyjął z torby cienki pasek. Dorota natychmiast
pożałowała swojej odzywki i delikatnie się wypięła, ale ku jej zdziwieniu, pasek
został oddany w jej ręce
- niech będzie, masz fory – rzekł pewnie Alan – możesz
próbować się bronić… A teraz chcemy zobaczyć Kamikadze Girl w pełnym uniformie!
Po chwili stała przed nimi piękna, zgrabna młoda dziewczyna
ubrana tak, że przypominała piratkę w stroju plażowym. Dziewczyna jednak
włożyła trochę swoich umiejętności i zaprezentowała się odlotowo. Stanęła pewna
siebie, ręce oparła pewnie na biodrach, dolną wargę lekko nadgryzła zębami, by
wyrazić swoją zawziętość. Nie sprawiała już wrażenia zagubionej istotki, która
nie trafiła na bal kostiumowy, ale twardą i nieprzejednaną wojowniczkę, która
wierzy w sukces najbardziej nawet karkołomnego zadania.
Alan podszedł do niej, podając jej sportowe buty i gumkę do
włosów. „Przydadzą ci się buty, poza tym zwiąż włosy gumką” – usłyszała. Dorota
zrobiła to, a paskiem, który dostała, przewiązała sobie talię – by go nie
nosić. Teraz chłopak znów podszedł bliżej i wyjął małe czarne przedmioty o
wyglądzie komputerowych pendrive’ów z wąską szczeliną idącą wzdłuż obudowy.
Cudeńka te wsunął delikatnie tak, by zawisły na sznureczkach spinających jej
strój „Kamikadze Girl”. Po dwa w górnej partii stroju i dwie w dolnej. Te
„pendrive’y” trzymały się dobrze i nie były ciężkie, więc nie mogły
przeszkadzać w biegu. Dorota spojrzała na niego pytająco.
- masz minutę na ucieczkę! – zamiast wyjaśnień Alan postawił
sprawę jasno
Chwile później Dorota bez namysłu zaczęła uciekać. Wokół nie
było gęstego lasu, w oddali widać było spore kawałki łąk, prześwitujących
między drzewami. Wniosek był prosty – nie da się skutecznie schować przed grupą
pościgową, która tymczasem zabrała się do dzieła. Dziewczynie pozostało liczyć
na swe nogi i spryt. Uciekała slalomem, starając się znikać za pojedynczymi
drzewami lub niedużymi grupami drzew. Nie odwracała się, ale ciągle czuła na
sobie wzrok goniących. A było na co popatrzyć: piękne praktycznie nagie
pośladki, podskakujące rytmicznie w biegu po leśnym runie.
Aby zwiększyć szansę na zgubienie „ogona” Dorota wskoczyła w
jedne z porastających las krzewów, duże i gęste. Dzięki temu skutecznie
zniknęła na moment z oczu chłopaków, ale za chwilę wyskoczyła równie szybko jak
wpadła. Krzew okazał się jałowcem, który zostawił bolesne ślady zadrapań na
skórze Kamikadze Girl. Przez chwilę spojrzała ona na swój strój i zaklęła. Bała
się, że się rozwiązały sznureczki od majteczek, ale na szczęście małe
„pendrive’y” utrzymały strój na miejscu. Doceniła w tej chwili ich pomoc.
Nie było jednak czasu i trzeba było uciekać dalej. Wataha
„myśliwych” zbliżała się z oddali. Biegnąc dalej zerkała na drzewa, czy na
które nie da się wejść. Szybko zrozumiała, że jednak to byłoby tylko dla niej
pułapką.
Biegła tak dzielnie z kwadrans. Chłopaki byli nadal za nią,
choć dystans się zmniejszał. Wtedy uświadomiła sobie, że las może się wkrótce
skończyć, więc nie na rękę jej ucieczka ciągle w jednym kierunku. Zaczęła
zakręcać w lewą stronę, by zataczać koło. Gdy skończyła większy manewr tego typu,
odwróciła twarz w stronę goniących, których straciła z oczu. Byli znacznie
bliżej (musieli bardziej „ścinać” zakręt) a także brakowało w tej grupie jednej
osoby! Dziewczyna się przelękła.
Przyspieszyła, jej nagie uda podskakiwało teraz w jeszcze szybszym tempie.
Usłyszała teraz szelest za pobliskim krzakiem. W tym momencie przypomniała
sobie o pasku. Zdjęła go z siebie w biegu. Zrobiła to na czas, bo nagle zza
kilku drzew wyłonił się zziajany towarzysz Alana o imieniu Karol. Pchnął ją
lekko. Dziewczyna straciła równowagę i już jej nie mogła przywrócić. Kilka chwil
później zatoczyła się na miękką ściółkę. Karol przystanął i wyciągnął rękę w
kierunku sznureczka od jej stanika. W tej chwili dostał paskiem mocno po
łapach.
- dobrze ci tak gnojku! – krzyknęła odruchowo i pocwałowała
dalej
Teraz okazało się, że pozostali pokonali większość
dzielącego ich dystansu, jednak Dorota nie poddawała się. Przyspieszyła biegu,
choć sama nie mogła się nadziwić, skąd ma tyle energii. Nie uratowało jej to
jednak. Wkrótce grupa pościgowa miała ją na wyciągnięcie ręki. Dosłownie –
czuła, jak czyjeś ręce sięgają w biegu w kierunku jej skąpego stroju. Nie miała
możliwości odwrócić się, ale czuła lekkie muśnięcia na plecach i biodrach.
W pewnym momencie postawiła wszystko na jedną kartę. Nagle
zakręciła za jedno z drzew i się zatrzymała. Chłopaki byli tuż obok, zmęczeni
już mocno. To była chwila: Dorota wyciągnęła pas i zaczęła okładać na ślepo w
powietrze, tak jakby odganiała natrętne muchy. Słychać było świst i uderzenia
paska o skórę i ubrania. Wszyscy napastnicy mocno oberwali: dwóch miało pręgi
na twarzach, a Alan leżał na ziemi. Dziewczyna przestraszona swym czynem
poczuła dodatkowy napływ adrenaliny, który dodał jej sił. Uciekła jeszcze
szybciej niż poprzednio. Miała szansę się odwrócić: jeden z napastników stał
oparty o drzewo, a pozostali niemrawo pognali za nią, krzycząc
- ty suko, oberwiesz za to!
- a to pinda! Jak tylko cię złapię!
Dorota biegła dalej, aż w pewnej chwili poczuła, że jej
stanik błyskawicznie spada z jej piersi. Była oszołomiona: nie zawadziła o nic!
Zatrzymała się odruchowo i obejrzała za siebie. Wataha była o dziwo daleko od
niej: trochę przyspieszyli biegu na widok jej jędrnych piersi. Od razu
dziewczyna ukryła je dłońmi, robiąc to tak szybko, że pasek wysunął jej się z
rąk.
Czarny stanik z trupią czaszką leżał w trawie, a obok niego
– oddzielnie – leżały te małe czarne „pendrive’y”. Ależ to te urządzenia tego
dokonały! – teraz stało się dla niej jasne. Szybko spojrzała na tę parę, która
jeszcze pozostała na jej majteczkach. W mgnieniu oka spostrzegła małe zgaszone
lampki na obudowie – to coś jest zdalnie sterowane! I w tym momencie zdała
sobie sprawę, że napastnicy są blisko – więc szybko uciekła zapominając o
pasku. Biegła teraz chwilę z rękami na piersiach, potem przyspieszyła. Aby to
zrobić musiała je już odsłonić.
- pięknie skaczą ci cycuszki – podśmiewywał się jeden z
chłopaków – dobrze ci tak!
Dorota nie odwracała się już, liczyła że – topless czy nie –
weźmie ich na zmęczenie, a potem jakoś poszuka ubrań zastępczych. Wiedziała, że
majteczki prędzej czy później podzielą los stanika. Miała nadzieję, że może
tamten mechanizm nie zadziała, albo będzie za daleko na strowanie. Złapała się
więc za sznurki majtek, ale – tu się przeraziła – majteczek już nie było!
Odpadły w biegu bezszelestnie i tego nie zauważyła!
- Ale piękna dupcia, już ja się do niej dobiorę! – wołał
ktoś
Nie miała już nic do stracenia. Po prostu biegła cała naga
przez coraz rzadszy las. Z daleko widać było jakąś niewysoką ścianę krzaków –
oczywiście jałowców! Jak na złość! Dorota dobiegła do nich i wskoczyła w nie.
Na szczęście skończyło się na kilku wbitych szpilkach – w biodra, uda i łono. Ale
za krzakami zobaczyła coś, co położyło kres jej wędrówce. Za kilkoma drzewami w
odległości kilkuset metrów zobaczyła alejkę parkową, kilku ludzi i pole, na
którym rozpalone było ognisko, przy którym siedziało sporo ludzi. A więc ta
część lasu przechodziła w park. Inaczej mówiąc: przebiegła cały las! Teraz się
zawahała. Zatrzymała się i nie odważyła się biec dalej. Wybierała co lepsze:
wbiegnięcie nago w grupę nieznajomych z dziećmi, czy oddanie się w ręce
ścigających. Odwróciła się w ich stronę. Patrzyła jak nadbiegają. Stała z
pozoru pewna siebie, w rozkroku, z jedną ręką opartą o biodro. Czekała na nich
i nie próbowała się kryć. Była i tak zbyt zmęczona na to. Czekała na to, co
przyniesie jej los…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz